Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2016, 17:37   #4
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
5 Eleasias
Neverwinter, Szkoła Rzeźby Mistrza Liaemona



W powietrze wzbiły się tumany kurzu i kawałki wapiennej skały. Gdy opadły, można było zobaczyć dwie rzeczy. Pierwszą były kamienne nogi, które podtrzymywały to, co wcześniej było korpusem, drugą zaś - dysząca z wściekłości, pokryta białym pyłem krasnoludka z pięścią wciąż w miejscu zniszczonej góry rzeźby, nad którą wcześniej pracowała od ponad tygodnia.
Nie aby wściekłość pasowała jej do twarzy. Tak naprawdę pasowała do niej nijak, bo twarz była miękka, łagodna i okrągła, bardziej pasująca do domowych pieleszy niż Szkoły Rzeźbiarstwa Mistrza Liaemona. Ale niewiele rzeczy mogło się mierzyć z gniewem Turmaliny Hammerstorm, która zapadała na chroniczny brak natchnienia. Jakiś uczniak usłyszał hałas i zajrzał do przydzielonej jej Pracowni numer cztery, ale jeden ze starszych studentów szybko złapał młokosa za kark i odciągnął. W samą porę, bo właśnie coś potężnie uderzyło we framugę.
- Życie Ci niemiłe, idioto? Trzymaj się z dala od tej krasnoludzicy! - powiedział student - Leć po Mistrza Liaemona!
W drzwi znów coś łupnęło.
- Mówiłam wyraźnie! - niski kobiecy kontralt ze zdemolowanej pracowni zabrzmiał nienaturalnie spokojnie - Nie - Prze - Szka - Dzać!!!




- I znow narozrabiałaś - Liaemon, sławny na ćwierć Faerunu rzeźbiarz siedział za swoim biurkiem nieziemskiej urody i wbijał chłodny wzrok z krasnoludzką dziewczynę, która siedziała naprzeciwko. Nie przypominała pokrytego pyłem demona gniewu, który jeszcze niedawno siał postrach na pierwszym piętrze. Wyszorowana, z ułożoną fryzurą i ubrana w elegancką sukienkę wyglądała jak dama - Pracownia do remontu, nie mówiąc o zmarnowaniu pięknej bryły amnijskiego wapienia. Powinnać pracować w drewnie, jak reszta uczniów.
Turmalina wydęła wargi.
- Wyślij rachunek mojemu ojcu. A drewno do mnie nie przemawia. Wapień zresztą też.
- Wybredna jak zwykle. Od miesiąca niczego nie zrobiłaś. A przepraszam, pomyłka! Nie zrobiłaś nieczego, czego byś później nie zniszczyła. Twój ojciec nie byłby zadowolony.
- Mój ojciec nie jest zadowolony z niczego, co robię. Kiedyś chciał abym została po nim Kowalem Runów. Wyobrażasz sobie, jak to brzmi: Kowalka? - twarz krasnoludki wyrażała absolutne politowanie, ale w końcu machnęła ręką - Runy są nudne. Cieszy się, że się mnie pozbył i chętnie płaci abym została poza domem jak najdłużej. Już dawno by mnie wydał za kogoś, gdyby wszyscy nie wiali gdzie pieprz rośnie. Pewnie żałuje, że mama zginęła zanim dała mu synów...
- Powinnaś odejść
-... którzy mogli by pójść w jego.... Zaraz, Co? - Turmalinę zatkało, gdy dotarły do niej słowa nauczyciela - Nie możesz.
- Mogę. I podjąłem decyzję. Niczego więcej się tu nie nauczysz, natchnienie musisz znaleźć gdzieś indziej.

Czego jak czego, ale wydalenia ze Szkoły Turmalina się nie spodziewała. Godzinę później, stojąc na zewnątrz z plecakiem wypełnionym swoim dobytkiem wciąż nie wiedziała co dalej ze sobą zrobić.

Nie minęło kilka dni, a Turmalina Hammerstorm miała już na sumieniu jedną napaść, dwie obrazy słowne szacownych obywateli, kilka przypadkowych urazów ciała oraz przynajmniej jedną karczemną bójkę, co kosztowało ją łącznie niemal całe złoto, które dostała od ojca. I niech ktoś powie, że od braku natchnienia się nie umiera. Cóż, do tej pory nikt nie umarł, ale przy rosnącej frustracji krasnoludki zdawało się to tylko kwestią czasu.
Tak czy inaczej - straż miejska odetchnęła widząc ją odjeżdżającą razem z karawaną, a Turmalina pomachała pachołkom przy bramie jak starym przyjaciołom.




Turmalina nie raz i nie dwa razy klęła przeznaczenie, że nie urodziła się człowiekiem. Co prawda ludzie byli słabi i żyli krótko niczym podwórzowe kundle, ale za to jaka wolność! Ludzie nic nie robili sobie z przykazów, nakazów... to znaczy niby tak, ale w porównaniu do krasnoludzkiego drylu było to jak sielanka. Jednak teraz, po kilku dniach podróży było wyraźnie widać, że bycie krasnoludką nie jest złe. Geomantka maszerowała raźnym krokiem dotrzymując tempa długonogim ludziom i niespecjalnie przeszkadzał jej niesiony plecak - wypchany, z kamieniarskim oskardem przytroczonym do jego boku. Plecak i tak pasował jej niczym świni siodło, gdyż podróżowała w nieco tylko podkasanej ładnej sukni, która do zakurzonego traktu nijak nie pasowała. Dobrze, że choć buty zmieniła na podróżne!

Wysiłek fizyczny całkiem dobrze wpływał na krasnoludkę, gdyż od początku podróży nikogo nie pobiła ani nie zwyzywała, ot czasem jakieś sarkastyczne docinki puściła, co jak na nią było szczytem powściągliwości.
Wewnątrz jednak kipiał niegasnący gniew. Ruszyła na szlak szukać natchnienia, więc dlaczego mijane kształty, osoby i krajobrazy nawet nie ruszały jej artystycznej duszy? Dlaczego nie układały się w głowie jako wzór dla przyszłego arcydzieła? Czyżby przeszła tędy jakaś banda wąskodupych ostrouchych i zgarnęła całe natchnienie z tej drogi?
Turmalina zamyśliła się i nie zauważyła gdy cała karawana stanęła, dlatego zrobiła kilkanaście dodatkowych kroków i stanęła niemal na równi z pyskami pierwszego zaprzęgu. Widząc, że cała karawana stoi, odwróciła się i powiedziała
- Nie szkoda wam czasu na gapienie się na martwe konie? Będziecie je malować, czy co?
Przewróciła teatralnie oczami i zupełnie ignorując ostrzeżenie o pułapce cisnęła w powietrze szczyptę ziemi. Zawirowało i ze szczypty zrobiła się fala, duża, ciężka fala gleby, niczym żywa wydma pomknęła w kierunku lewego truchła z trzaskiem łamiąc powbijane weń strzały i przesuwając je na pobocze. Zapachniało trupem, a krasnoludka wytarła ręce w chusteczkę.
- Już! Zadowoleni!? Możemy ruszać? Czy drugiego nieboszczyka konia też mam szanownym woźnicom przesunąć?
Jakże łatwo było jej przejść z jadowitości w pierwszym słowie owej wypowiedzi do lukrowanej słodyczy w ostatnim!
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline