Dopadli drania.
Tak przynajmniej sądził Jekil, przynajmniej w chwili, gdy znaleźli nieżywego wierzchowca. Konia Jekilowi było żal, ale jeźdźca, który dalej musiał iść na piechotę - zdecydowanie mniej. Za to teraz wiadomo było, że jeśli się postarają, to dopadną uciekiniera.
Niewielkie ognisko oznaczało jedno - wcześniejsza opinia Jekila potwierdziła się. Wreszcie tamtego dopadli.
- Skradamy się, strzelamy bez uprzedzenia, potem miecze w garść - zaproponował szeptem. |