Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2016, 23:09   #53
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Brytyjka budzi się w jakiejś łazience, dopiero chwili przypomina, ze kładła się spać w wynajętym pokoju. To takie przyjemne obudzić się w czymś co choć odrobinę przypomina łóżko. Wydostaje się ze swojego legowiska i po szybki prysznicu udaje się na zakupy. Zaczyna od nabycia ładowarki i najtańszego laptopa i już wychodząc zgarnia jakąś herbatę i mleko. Już chce wracać do hotelu ale po chwili namysłu wybiera się do jakiejś sieciówki i kupuje kilka ubrań na zmianę no i bluzę z kapturem, którą od razu zakłada. Idąc z kilkoma torbami ulicami Valetty, aż uśmiecha się do siebie.

- Prawie jak za starych dobrych czasów. Teraz tylko… - Powinna być wizyta w knajpie na jakieś wino i przegryzkę.

Czuje jak jej cały dobry nastrój pryska. Poirytowana rusza w stronę muzeum wojska, może jej ulubieniec będzie akurat kończył pracę. Spotyka go na zapleczu. Wystarczyła wymiana spojrzeń i ruszyli do niego. Gdy już udało się jej odreagować frustrację i napić się co nieco, w końcu zaczęła normalnie myśleć. Ucałowała chłopaka i ruszyła z powrotem do hotelu. Po powrocie Evelyn szybko odpala beznadziejnego kompa by zainstalował się na nim system i podłącza telefon do ładowarki. Brak nieodebranych połączeń… no tak toż to dopiero druga noc. Po chwili namysłu wykonuje telefon do rodziców. Rozmawiają jak zwykle o niczym. Bo toż nie może im opowiedzieć o badaniach, o wampirach. Z telefonu loguje się do bazy oxfordu i sprawdza informacje dotyczące inkrustowanych szkatułek, odnalezionych w ostatnich latach. Nie ma tam niczego podobnego… w ogóle nie ma tam czegoś takiego. Z jednej strony szkoda, bo chętnie dowiedziałaby się o tamtym maleństwie więcej, a z drugiej strony może i lepiej bo skoro i tak musi nakłamać to lepiej, że ludzie nie będą mogli tego do niczego porównać. Od niechcenia zerka na laptop - nadal mieli.

- To zobaczmy co się dzieje w moim małym świecie. - Dziewczyna przegląda kilka stronek z ogłoszeniami o wykopaliskach do których szukają wolontariuszy. Widząc, kilka postów o pracach odbywających się nawet na samej Malcie, rzuca telefon na łóżko i zaczyna krążyć po pokoju. - Nie da rady…- wykopaliska odbywają się w dzień. To byłoby takie proste gdyby była człowiekiem. Niby mogłaby się powołać na swoje dotychczasowe badania, uczelnia na Malcie wie, że pracowała nad historią wyspy. Gdyby udało się jej stworzyć sprawozdanie z rozmowy z jakimś mieszkańcem - który chce pozostać anonimowy. Mogłabym oficjalnie wejść na przykład do piwnic jego domu. gdyby połączyć to z informacjami, które udało się jej zdobyć odnośnie podziemnych tuneli… na ile ta ofiara śledzi poczynania naukowców.

Gdy widzi, że komputer się odpalił siada do przeglądania ofert lokali. Przegląda je od niechcenia. Po dłuższej chwili, gdy już udaje się jej zgromadzić kilka nawet nie najgorszych ofert pod Valettą, po za domeną księcia. Zostawia to i siada do pracy. Na początek kreśli kilka zapytań o taki obiekt, do znanych sobie profesorów na Malcie, potem do kilku z Oxfordu.

“Witam,
Ostatnio trafił do mnie opis ciekawego obiektu, znajdującego się w rękach prywatnych. Ze wstępnej analizy opartej, niestety, jedynie na rozmowie z domniemanym właścicielem, podejrzewam iż jest to inkrustowana szkatułka, prawdopodobnie relikwiarz z początku XVI wieku, o wymiarach 20x40x15. Czy udokumentowano podobne znaleziska na terenie Malty? Postaram się niebawem uzyskać więcej informacji i w miarę możliwość pozyskać obiekt.
Z uszanowaniem
Evelyn Bradley”


Tworzenie korespondencji, zajmuje jej niemal cały wieczór, a jego resztę postanawia poświęcić na próby odtworzenia choćby część swoich zapisków dotyczących XVI wieku na Malcie. O tym, że zbliża się świt przypomina jej narastające zmęczenie. Wyłącza komputer i wygląda przez okno. A gdyby tak zastał mnie świt… o ile… Bzdury. Chwyta swój notatnik i znów zamyka się na noc w łazience.

Następnego dnia dostaje kilka odpowiedzi odnośnie swojego “znaleziska”. Większość można zawsze w kilku słowach “za mało informacji”. Jest jednak jedna odpowiedź, która warta była wczorajszej zabawy: zbliżony obiekt - zgadza się opis, nie ma zdjęć - jest w prywatnych rękach. Jedyne co mają to dom aukcyjny, datę i opis samej aukcji. 1937 rok. Anthony Smith - jednorazowy kupiec tego domu aukcyjnego. Powojenne próby nawiązania kontaktu przez muzeum narodowe spełzły na niczym.

- Hm… czy ja znam jakiegoś Smitha. - Evelyn zbiera swoje rzeczy i odkłada materac na miejsce. Po chwili namysłu rezerwuje pokój w hotelu z darmowym odwołaniem rezerwacji i postanawia się przenieść do innego w zupełnie innej części miasta.


Spacerując już odruchowo wyostrza zmysły. Po drodze znów zahacza o sklep z ciuchami. Brak własnej garderoby wkurzają, a wie, ze nie kupi tutaj ciuchów, które mogła nabyć w Anglii a już na pewno nie w tych godzinach. Po zabukowaniu się w kolejnym hotelu od razu podpina laptop i podczas gdy biedaczysko stara się odpalić przygotowuje sobie legowisko. Szybki prysznic i z herbatą w samej bieliźnie może znów usiąść do pracy.

- No dobrze… za szybko na więcej szczegółów. - Przez chwilę wygląda przez okno i po namyśle wysyła kilka zapytań odnośnie ofert, które udało się jej wczoraj znaleźć. - Jak dobrze, ze zarabiałam w funtach, a nie w euro.

Po tym smutnym procederze wraca do pracy. Tym razem kreśli maila do archiwum przechowującego dokumenty aukcyjne. Skan papierka raczej nic jej nie da ale niech będzie, że węszy, po chwili namysłu dodaje zapytanie o dokument tożsamości, którym legitymował się nabywający. Mimo braku tej informacji postanawia napisać do archiwum akt dawnych zapytanie, o ilość Anthonych Smithów o wieku powyżej 18 roku życia, żyjących na terenie … no tak za zapytanie o cały kraj to mnie zabiją. Inaczej… nie odpowiedzą w tym wieku. No dobra najwyżej powiedzą, że było ich około miliona. Wysyła zapytanie, napisane z taką ilością różnych przeprosin i zwrotów grzecznościowych na jakie była w stanie się zdobyć.

Ubiera się i udaje się do najbliższej kafejki internetowej. Gry tylko po wyjściu z hotelu pojawia się znów to uczucie, na początku chce je po prostu olać. Jeśli to znów ta paranoja… eh. Pozwala sobie na wyostrzenie zmysłów, z całej siły powstrzymując się by nie zerkać co pięć sekund za siebie. Z ulgą przyjmuje sztuczne oświetlenie i zaduch pomieszczenia kafejki. Tam zakłada fikcyjnego maila, z którego kreśli prześlicznego maila z informacjami dotyczącymi interesującego ją obiektu. Do wyjścia z z lokalu przygotowuje się jakby miała stanąć za sekundkę na polu bitwy.

Poddenerwowana wraca do hotelu. Bierze ciepły prysznic i nie odpalając laptopa wraca do odtwarzania swoich notatek. Tym razem postanawia się postanawia się położyć wcześniej, tak jak poprzednio, bunkrując się w łazience z materacem i pościelą. No i oczywiście z plecakiem i jego zawartością. Leżąc z nogami narzuconymi na materac opierający się o toaletę. Sięga po portfel i znajdujące się w nim karteczki z dziwnymi znaczkami i jakoś tak… jak tamten kwiatek, podczas jej pierwszego spaceru jako wampira. - Co możecie mi powiedzieć?

Percepcja + Empatia ST5, 5 kości, 98742, 3 sukcesy
Bret (bo nawet chwilowy przebłysk sylwetki na tle wzburzonego morza wystarczył) stworzył je specjalnie z myślą o Evelyn - z mieszanką niepokoju i troski. Ale też...poczuciem tryumfu?



Chwilowy przebłysk sylwetki na tle wzburzonego morza wystarczył by rozpoznała Breta. Dziewczyna czuje jak do oczu napływają jej łzy. - Tęsknię staruszku. - Czuje, że powinna się zerwać i przyjrzeć odkładnie tym znaczkom, ale wygrywa z nią zmęczenie. Ostatkiem sił wsuwa je na miejsce i zasypia przytłoczona uczuciami, które udąlo sie jej odebrać, mieszanką niepokoju i troski. Ale też...poczuciem tryumfu?

Evelyn budzi się i czuje, że ciemność i wilgoć łazienki zaczyna ją powoli irytować. Jednak powstrzymuje się by otworzyć drzwi. Skupia się starając wyczuć czy w sąsiednim pomieszczeniu nikogo nie ma, a gdy okazuje się, że to znów tylko jej cholerna paranoja otwiera drzwi. Pusty pokój dobija ją. Wkurzona uderza o podłogę i gdy ten mały gest rozładuje odrobinę emocji, podnosi się i rzuciwszy materac na łóżko, bierze prysznic. Chce siąść do tych karteczek ale są rzeczy, które może załatwić tylko na początku nocy. Ubiera się i przygotowuje sobie herbatę, szybko pisze sms-a do jej ulubieńca z biblioteki. Umawiają się w bibliotece, nie zaszkodzi chwila rozmowy. Jak tak dalej pójdzie zupełnie jej odbije.

Wychodzi od razu mimo, że umówili się na za godzinę. On i tak będzie przed czasem, taki typ człowieka, a wolałaby jednak odebrać pocztę tam. Wrzuca do plecaka laptop, notatnik i ciuchy na zmianę i po założeniu sportowych ciuchów wybiera się na przebieżkę. Zatrzymała się nawet niedaleko uniwerku więc po 15 minutach sprawnego biegu jest na miejscu. Jej ulubieńca jeszcze nie ma więc wypożycza tuż przed zamknięciem dwie pozycje dotyczące wyrobów arabskich na terenie północnej Afryki z interesującego jej przedziału wiekowego. Potem zajmuje jedno z biurek po za biblioteką i odbiera maile. Evelyn uśmiecha się widząc maila od samej siebie. - Może powinnam tak prowadzić konwersacje. W końcu można by pogadać z kimś inteligentnym. - Postanawia jednak zacząć od odpowiedzi na maile dotyczące interesujących ją nieruchomości. Są to głównie odpowiedzi w stylu “z przyjemnością obejrzę lokal, ale z uwagi na wykopaliska musi się to odbyć po godzinie 21-ej, czy byłby to dla Pana/Pani problem?”. Po tym kilkunasto minutowym procederze i wysłaniu mailu do samej siebie z propozycja spotkania za niecałe dwa tygodnie, przerzuca się na wysyłanie maili do profesorów z dodatkowymi szczegółami dotyczącymi obiektu. Wtedy pojawia się obecność, ale znajoma.

- Nad czym pracujesz tym razem? - Głos jej ulubieńca pojawił się tuż przy jej prawym uchu. Po chwili poczuła pocałunek na szyi.

Kończy pisać maila, wysyła go i zamyka komputer. - Pracowałam. - Odchyla się, dając się pocałować w usta. - Trafił mi się ciekawy obiekcik z początku XVI wieku.

- Zdradzisz coś więcej? - Przysiadł na krześle obok, a Evelyn zaczęła pakować swoje rzeczy.

- Chciałabym, ale właściciel jest prywatny i na razie nie mogę mówić zbyt dużo, ale kto wie, może wyciągniesz ze mnie co nieco w łóżku.

- Czyżby ciężki okres? Zazwyczaj nie poganiasz tego w ten sposób.

Evelyn odchyla się na krześle. - Bardzo ciężki i zapowiada się, że będzie tylko gorzej.

- To chodźmy. Pogadamy po drodze do mnie.

Na ulicy brytyjka znów zaczyna dostawać paranoi jednak spacer pod rękę z chłopakiem lekko ją uspokaja. Rozmawiają o badaniach, grzecznie wypytuje o dzieje Malty z przełomy XV i XVI wieku, omijając temat wypraw zakonników maltańskich. Mimo to gdy już są u niego łapie się na tym, że pogania cały proces... chce się napić. Wszystkie pieszczoty, to ciepło, które ją tak cieszyło, zaczyna przegrywać ze strachem? Boi się, boi się, że zaraz wejdą tu łowcy, że przyjdą gdy będzie spała. Że tamten duch to na prawdę istota, na którą poluje Smith. Wbija kły w chłopaka i pozwala by je myśli zostały zastąpione przez płynąca z picia przyjemność. W ostatniej chwili orientuje się, że powinna przerwać. Zalizuje ranę i przerażona siada na łóżku.

- Co się ze mną dzieje?

Chłopak przez sen kładzie jej rękę na udzie. Czuje, że do oczu napływają łzy, szybko wyciera je, zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Na zewnątrz znów atakuje ja to wrażenie, więc podczas truchtu robi sobie przerwę w kawiarence internetowej, odpisuje na jeszcze kilka maili. Między innymi na wiadomość od notariusza, który zgodził się na jej warunki odnośnie przebiegu formalności związanych z jej lokum. Dosyła mu jeszcze kilka niezbędnych danych i deklaruje, że pojawi się u niego w przeciągu kilku najbliższych dni.

Inteligencja + Finanse + Majątek ST 7, 7 kości, 0884422 =3 sukcesy
transakcja przebiegła całkiem sprawnie ( i zagonić do biegania z formalnościami głównie drugą stronę. Jedynie co to musisz odebrać w urzędzie dokumenty własności ) - a do tego udało ci się tak rozłożyć płatności że w żadnym momencie nie stracisz płynności finansowej.



Brytyjka, już trochę bardziej zadowolona z tego wieczoru wraca do hotelu. Tuz przed wejściem do pokoju wyostrza swoje zmysły. Czuje zapach swojego ulubieńca, zapach kafejki internetowej na swoich ciuchach, smród środków czystość z korytarza ale nic nie sugeruje jej jakiegoś zagrożenia. Powoli wchodzi do pokoju. Widząc cztery pusta ściany oddycha z ulgą, po czym sama zaczyna się śmiać, że to zrobiła. Po szybkim sprawdzeniu łazienki pozwala sobie na przytępienie zmysłów, jednak wrażenie, ze jest lepka od zapachów pozostaje, wiec szybko bierze kąpiel i przygotowuje sobie legowisko. Wrzuca swoje rzeczy do łazienki i już na spokojnie siada w koszulce zaanektowanej na piżamę siada na podłodze z karteczkami. - Co autor miał na myśli. - Bawi się nimi jak puzzlami, poszukując znanych sobie liter, wyrazów, znaków.

Budzi się z nogami na wannie. - Wynajmuję apartament, królewski tylko po to by miał odpowiednio dużą łazienkę. - Szept niesie się echem po wyłożonym kafelkami pomieszczeniu. Odrobina wyostrzonych zmysłów w ramach leczenia paranoi i dziewczyna powoli wydostaje się ze swojego legowiska. Rzuca materac na łóżko i odpala komputer. Gdy biedny grat stara się włączyć przygotowuje sobie herbatę. Jej skrzynka jest wypełniona mailami. Od razu rzuca się jej w oczy mail z odpowiedzią odnośnie domu aukcyjnego. - No, no… Giovanni.

Inteligencja + Śledztwo ST6, 7 kości, 0994432, 3 sukcesy = znasz datę (1.05.1937 ) miejsce (dom aukcyjny na Giuseppe Cali - wciąż czynny), masz nazwisko pracownika prowadzącego aukcję i listę uczestników którzy nie poprosili o anonimowość. Rzucająca się w oczy osoba( oprócz Anthonego Smitha ) - Lenora Giovanni.
Nie posiadają dokumentacji - została zniszczona w czasie działań wojennych

.

Evelyn pisze wiadomość z podziękowaniami za te informacje, pytając jeszcze czy Pani Lenora Giovanni też była jednorazowym nabywcą. Odpowiedź przychodzi nad wyraz szybko, chyba jej rozmówca też ma problemy ze snem. Wychodzi na to, że Pani była stałym nabywcą. Wysyła maila do fikcyjnego właściciela zabytkowej szkatułki.

“Dzień dobry,
W nawiązaniu do naszej rozmowy telefonicznej. Z przyjemnością bliżej przyjrzę się szkatułce. Możemy się spotkać pojutrze -25.07.2016 i wspólnie obejrzeć zawartość, wezmę niezbędny ekwipunek. Nadal jednak proszę by rozważył Pan przekazanie tego obiektu muzeum, które będzie w stanie właściwie się o niego zatroszczyć, a przynajmniej pozwolił na jego szczegółowe udokumentowanie dla dobra nauki.
Pozdrawiam,
Evelyn Bradley”


Dziewczyna już chce zabrać się do pracy gdy dostrzega nowość na swojej skrzynce.
mailfrom iknowyourname@gmail.com
Eve_lyn.
załącznik1 (schronienie.bat)
Przez chwilkę zamiera widząc dziwnego nadawcę i swoje imię w treści. - Toż łowcy nie będą wysyłać do mnie maili. - Odsuwa się na krześle i przez chwilkę przygląda wiadomości. Upewnia się na telefonie czy dobrze pamięta czym jest rozszerzenie .bat. - Błagam, jest mi smutno. Jakby nie mogli tego ukryć pod innym formatem. - Przegrywa istotne dane na telefon i pakuje swoje rzeczy. Zdaje klucze i rusza na poszukiwanie kolejnej kawiarenki internetowej. Tam już na spokojnie rozsiada się z wyczyszczonym z ważnych danych komputerem. Przy pobieraniu korzysta z przycisku gmaila zamiast kliknąć dwukrotnie i przy zapytaniu o lokalizację zapisu zmienia rozszerzenie pliku na .txt . Na spokojnie odpala go w notatniku i wyłącza internet na komputerze. W środku, ku jej zdziwieniu, nie ma żadnych komend - są za to trzy solidne macierze. Jedna liczb(13x13), macierz liczb(8x8) i kolejna taka sama.

Evelyn zrezygnowana przywraca załącznikowi dawny format. Na wszelki wypadek wycisza laptop i odpala dziwny plik, na wszelki wypadek trzyma rękę na baterii laptopa co by ja wyjąć.

spryt + komputery ST 5, 2 sukcesy =
to tylko udaje program. Faktycznie ma w sobie tylko ten tekst



Wychodzi na to, że plik tylko udaje program. Dziewczyna poirytowana przeciera oczy. Co za cholera mogła to wysłać? Zła na siebie zaczyna wpisywać cyfry do internetowego programu przeliczającego macierze, a gdy program zaczyna liczyć, znów sięga po karteczki. W sumie miałam być przynętą, więc ktoś powinien był w końcu trafić na mój trop. Evelyn kątem oka zerka na buty przechodniów idących chodnikiem powyżej. Kawiarenka, jak większość takich miejsc znajduje się na poziomie piwnic.

Za oknem nie zdążyło przejść nawet kilka par sandałów kiedy program zwrócił żądane wartości. Wyznaczniki, operatory...wszystko było jakimiś przypadkowymi liczbami, nijak nie przywodzącymi na myśl niczego konkretnego. Trzy kwadraty twardo stały, drażniąc wampirzycę nie mniej niż pijacki tupot rozchichotanych dziewczyn za okienkiem

Ostatnie podejście. Załóżmy, że to szyfr. Szybko wynajduje dwulinijkowe bloczki znaków kończące się zerami. Z szyfru zaczynają się wyłaniać nazwy i o ile na twarz brytyjki początkowo wypływa uśmiech, to z każdym wyrazem jej mina zaczyna rzednąć. Na początek udaje się jej odczytać trzy nazwy miejscowości gdzie miała kiedyś wykopaliska. Po dwie linijki na każdą. I Valetta w kolejnych dwóch. Do tego dochodzą Koordynaty GPS i daty. Komuś całkiem nieźle udało się wydatować czas jej pobyty na wykopaliskach i byłby to całkiem przyjemny początek wspomnień z bardzo ciekawych poszukiwań gdyby nie jeszcze jedne dane. Koordynaty jakiegoś miejsca w Valettcie, z datą na jutro. Dziewczyna rozpoznała je bez zaglądania do map, była jedna domena, której wystrzegała się jak ognia, a w niej magiczne miejsce - dwór księcia Howarda

Evelyn zrezygnowana zamyka komputer. Niestety informacja o jej własnych wykopaliskach nie mówi jej absolutnie nic o tym kto mógł wysłać tego cholernego maila. Każdy kto choć odrobinkę się chciał tym zainteresować, mógł prześledzić całą jej karierę naukową. Dziewczyna pakuje laptop i płaci właścicielowi kawiarenki za czas, który przesiedziała. Tuż przed wyjściem z budynku znów dokonuje swojego małego obrządku, wyczulenia zmysłów i gdy jak zwykle nie wyczuwa nic po za coraz bardziej irytującymi aromatami Malty rusza na poszukiwanie kolejnego hotelu. Po przejściu kilku przecznic trafia na całkiem okazały obiekt i gdy okazuje się, że noc w tym przybytku nie zabije jej funduszy, za to prawdopodobnie otrzyma łazienkę, w której bez problemu będzie w stanie na płasko położyć materac. Płaci z góry gotówką i już po chwili jest w swoim pokoju. Szybko bierze prysznic i odpala komputer, po czym znów zerka na te trzy kwadraty.

- Pójdę tam… - Jej głos odbija się echem w pustym pokoju, ale potrzebuje tego. Miała być przynętą, to będzie. Ktokolwiek napisał tego maila ma do niej jakiś interes. Jednak będzie dobrze, jeśli przemknie się bokami, na wypadek gdyby mieli ją na oku łowcy. Szybko potrząsa głową, co ma być to będzie. Czas popracować. Siada do porzuconej jakiś czas temu pracy nad historią Malty. Siedzi nad tym niemal do świtu, potem tylko szybko przygotowuje sobie legowisko w łazience i się w niej barykaduje.

Przebudzenie jest o tyle przyjemniejsze, że w końcu leży wyprostowana, a łazienka jest na tyle duża, że nie ma w niej zaduchu i tego zapachu wilgoci. Oczywiście gdy tylko wyczula zmysły dociera do niej potworny zapach chlorowanej wody i lekka woń grzyba w okolicy prysznica. Jak zwykle pusto tylko ten dziwny niepokój gdzieś z tyłu głowy. Czy to wszystko nie mogłoby się dziać gdy te omamy jej przejdą? Powoli posprzątała po sobie, wzięła kolejna kąpiel i napisała kilka maili, wgrywając wyniki wczorajszej pracy na serwer uczelni. W mailach z podziękowaniami za pomoc, wspomina, że prawdopodobnie uda się jej dziś zobaczyć obiekt. Szybkie pakowanie całego dobytku do plecaka i jest gotowa do wędrówki. Postanawia przejść się w trochę innym kierunku wzdłuż jakiejś trasy autobusu i w ostatniej chwili wskoczyć do jakiegoś jadącego w stronę domeny księcia.


Ledwo udaje się jej wsiąść do autobusu rozlega się jej telefon. Samuel. Poirytowana odbiera telefon. - Chciałabym zauważyć, ze prosiłam cię o czas, mam kilka spraw do zalatwienia.

Manipulacja + Empatia ST5, 1 sukces



Po drugiej stronie rozlega się seria przyśpieszonych, posklejanych z sobą wyrazów. Pił. Nie za dużo, ale jest lekko wstawiony. Ewidentnie jest też trochę wylewniejszy niż zwykle.

- Sam, jeśli jeszcze raz nawet usłyszę, że piłeś daję ci gwarancję, że zniknę z twojego życia. - Evelyn jest zmartwiona, bardzo. Ale wolałaby w tej chwili nie odwiedzać profesora by po prostu nie stwarzać dla niego zagrożenia.

- A co ja mam robić kiedy ciebie nie ma? Nawet obiekty badań masz ciekawsze - zaczął się żalić. Co gorsza, miał parę dobrych punktów. Nie mógł latać po świecie. Utkwił na Malcie. Nie ma pracy na parę lat przed emeryturą, bo rzucił Oxfordem zostając tutaj. I w ogóle cały ten wyjazd do katastrofa którą sam sprowadził na was dwoje

- Wiesz, że jeśli tylko się zgłosisz wezmą ciebie na uniwersytecie w Malcie w ciemno, a co do tematów… nawet nie wiesz jak chciałabym się zająć kilkoma wykopaliskami we Włoszech. Zamiast upijać się mógłbyś się ruszyć i przywieźć mi jakieś fajne materiały co bym miała co nieco radości z życia.

- I jak coś znajdę to co, przyjedziesz tego samego dnia? - spod marudzenia przebiła iskierka nadziei.

- Wiesz co się stanie jeśli pojawię się na wykopaliskach? Mogę tylko zająć się analizą, a obecnie nawet nie mam nad czym pracować. Ta jedna pierdółka nad, którą teraz siedzę może równie dobrze okazać się falsyfikatem.

- I jeszcze znalazłaś coś, masz nowy projekt i nawet mi nie wspomniałaś! - jęknął

- Bo nie wiem czy coś znalazłam, jak tylko potwierdzę, czy to gra warta świeczki to się odezwę. Jak już wspomniałam jestem lekko wyłączona z części badań. Ale nawet nie dałeś mi czasu na zrobienie podstawowej analizy. Ile się nie słyszeliśmy… 5 dni?

- A kiedyś przychodziłaś z każdym pomysłem! A nie czekałaś aż będą wyniki, jakbym wystawiał ci finansowanie za efekty - autobus prawie już dojechał do Valetty. A ta czwórka pozostałych pasażerów ciekawsko naciągała uszu.

- Za dobrze mnie wyszkoliłeś, więc teraz chcę sprawdzać swoje pomysły. Przepraszam, wolałabym kończyć bo jak jeszcze chwilkę porozmawiamy, będę miała konkurencję do badań. - Evelyn z uśmiechem zerknęła na pozostałych pasażerów. Razem z nią w autobusie jest pięć osób. Para turystów pod 30stkę - krótkie spodenki i kolorowe koszulki; do tego starsza matrona w szarym żakiecie i robol w gaciach na szelkach z słuchawkami dyndającymi na szyi.

Dziewczyna postanawia, mimo wszytsko, wysiąść wcześniej i przespacerować się kawałek.

-*-


Siedziba księcia, mieszcząca się w biurach Banku Centralnego, od pierwszych kroków olśniewała przepychem...i przerażała paranoiczną ostrożnością. Oczywiście, było logiczne żeby najważniejszy bank kraju miał liczną ochronę, bramki do wykrywania metali - ale świadomość do czego naprawdę to służyło, jak idealnie spełniało to potrzeby wampira była...fascynująca?

Evelyn na chwilę przystaje przed głównym wejściem, sporo widać przez zakratowane szyby - nawet o tej godzinie w środku jest sporo klientów i pracowników. Na spokojnie jest w stanie doliczyć się ponad 50 osób. Bret wspomniał że tutaj jest biuro księcia i że jest na przedostatnim piętrze, za gabinetem dyrektora Banku.

Dziewczyna postanawia wejść i wypytać kogoś o możliwość założenia konta, kredyty i inne głupoty. W sumie jej nie zaszkodzi, a przynajmniej rozejrzy się po głównej hali. Nie wie czy to książe do niej napisał więc ładowanie się do jego pokoi byłoby bezsensowne, a jeśli jej oczekuje to najwyżej się po nią zgłosi... raczej któryś z jego “pracowników” bo nie wyobraża sobie tamtego gościa w garniaku schodzącego po kogokolwiek.

Obsługa - nawet patrząc że do zamknięcia zostało pół godziny - był całkiem miła i już po pięciu minutach Pete, młodszy doradca finansowy w tragicznie zielonym krawacie prowadził Evelyn do salki gdzie mieli przedyskutować warunki.
W głównym holu z polerowanego piaskowca krążyli petenci - i było ich całkiem sporo jak na tak późną godzinę. Elegancko ubrani, z neseserami i laptopami wyglądali raczej jak młodzi biznesmeni. Czekający na coś ważnego.


- Czy mogłaby Pani oszacować przewidywaną miesięczną kwotę przychodu która będzie zasilała Pani konto?

Evelyn z przyjemnością przelicza swoje stypendium z funtów na euro i po namyśle dodaje potencjalne zyski z dwóch lub trzech publikacji. Nadal nie będąc zadowoloną z kwoty dolicza do tego wypłaty za projekty, który mogłaby się podjąć. - Niestety jestem tylko pracownikiem naukowym szacuje stawkę na 6-7 tysięcy euro.

- W takim razie pozwoli Pani że zaproponuję….-

Spryt + Finanse ST7,0952, 2 sukcesy



Punkt 22 konsultacja się skończyła, a Evelyn została z grubym plikiem dokumentów do przejrzenia - i podpisania, jeżeli zdecydowałaby się otworzyć tu konto. Co dziwne, główny hol nie opustoszał - wręcz przybyło tych młodych mężczyzn w strojach krzyczących jak to oni są ważni.

Evelyn stara się jak najszybciej opuścić bank. Jeśli mężczyźni są w podobnym wieku, albo co gorsza o podobnym "typie". Wszyscy są młodzi i przedsiębiorczy, a więc raczej na pewno potencjalna kolacja księcia. Dziewczyna sprawnie przechodzi przez bramki. Tajemniczy nadawca listu jak na razie się nie ujawnił więc Evelyn odchodzi kawałek i uważnie przygląda się swojemu otoczeniu. Odruchowo szuka znajomych twarzy. Może to być ktoś z autobusu, któryś z łowców, którym udało się jej przyjrzeć.

Inteligencja, ST9, 9842 - z wielkim, wielkim trudnem połączyłaś w końcu twarz która wydawała ci się znajoma z sytuacją. .



Po chwili rzuca się jej w oczy misiek w luźnej kamizelce pod fontanną naprzeciwko. Dziewczyna widzi go już po raz trzeci. Po chwili zastanowienia przypomina sobie gdzie były dwa poprzednie razy. W forcie, na swoim powitaniu a drugi raz w klubie Havana, kiedy szukała Nolesa. ten typek stał wśród innych ochroniarzy.

Dziewczyna podchodzi do fontanny po to by móc na czymś postawić plecak gdy będzie wkładała do niego ulotk/dokumenty i z banku. Jeśli mają do niej interes niech zagadają jak nie, może na spokojnie wrócić do swoich badań. Mięśniak zebrał się jednak w trasę kiedy tylko upewnił się że Evelyn idzie w jego kierunku. Najwyraźniej nie wzięli na to poprawki. Kilkaset metrów dalej zniknął za rogiem budynku.

Brytyjka tak jak zaplanowała chowa ulotki do plecaka i przysiada na fontannie. Z zaciekawieniem rozgląda się po placu. Co tu się do cholery dzieje?

Wokół turyści smętnie plątali się po placu, uruchamiano to coraz to więcej i więcej podświetlenia zabytków, nawet ktoś zaczął rzępolić na gitarze i zbierać drobne.

Dziewczyna poprawia plecak na ramionach i rusza w kierunku przeciwnym do banku. Gdy tylko ma okazję zerka czy ktoś nie idzie za nią.Po przejściu kilku metrów z ulgą bierze głębszy oddech. Zaczyna rozglądać się za kawiarenką, w której mogłaby chwilę popracować.


Dziewczyna powoli przekracza drzwi przyjaźnie wyglądającego lokalu.

Percepcja + Świadomość, ST6, 098733, 4 sukcesy



Wtedy atakuje ją to dziwne uczucie. Coś jakby nagła, niezwykła tęsknota. Chęć spotkania kogoś - choć nie jesteś do końca pewna kogo. Wrażenie znika tak nagle jak się pojawiło. To nijak nie jest naturalne. Szybko przychodzi jej do głowy moment, w którym Bret potraktował ją jedna ze swoich zdolności. Tylko czemu urwało się tak nagle.

Evelyn zatrzymuje się w drzwiach kawiarni i odruchowo spogląda za siebie. Nagle czuje straszną chęć na spotkanie się z którymś z jej ulubieńców… a najlepiej na spotkanie się z tym cholernym Sire. Wychodzi przed kawiarnie i zerka na telefon by sprawdzić godzinę. Jest dopiero 22:45. Szybko pisze smsa do jednego z chłopaków. Jeśli złapie autobus powinna być tam za godzinkę. Tęsknie rozgląda się po okolicy i tylko dla siebie słyszalnym szeptem mówi - Gdzie jesteś cholero?

Gdy tylko dostaje odpowiedź zwrotną rusza w kierunku najbliższego przystanku autobusowego. Wysiada dwa przystanki wcześniej i rusza spokojnym spacerem. Wcześniejsze uczucie cały czas ją niepokoi, ale stara się sobie wmawiać, że to tylko omamy. Dopiero przecznicę przed klubem żeglarskim poddaje się i wyostrza zmysły. Atakują ja stare dobre zapachy przesycony, wręcz mdły zapach morza po burzy, nęcąco pachnącego jedzenia, no i ten najpopularniejszy na Malcie smród spoconych ludzi.... Evelyn z ulgą wchodzi do znajomej przestrzeni klubu. Fabio czeka na nią siedząc na jednej z rozwalających się kanap. Szybko kończyo dpisywanie na smsa i i już uśmiechem zerka w jej stronę.

- Wyjaśnij mi jak z tobą wytrzymać. Najpierw znikasz na tydzień, a jak się już odzywasz to nie dość przez smsa, to jeszcze tekstem “za godzinę w klubie”. Już pomijając fakt, że masz pół godziny spóźnienia.

Evelyn zamyka drzwi od klubu i podchodzi do kanapy. Po chwili rzuca plecak i siada obok. - A jednak jesteś tutaj.. nadal. Wybacz spóźnienie.

Chłopak wybucha śmiechem. - Tylko tyle?

- Widziały gały co brały. - Evelyn nachyla się i całuje go namiętnie.

Już po chwili rozbierają. Fabio pieści ja niecierpliwie ale brytyjka wie, że oboje mają ochotę tylko na jedno. Powoli wgryza się w jego szyję. Czuje jak przyjemność rozpływa się po całym ciele i wtedy to uczucie tęsknoty wróciło - dużo słabsze niż przedtem, ale tym razem...z niejasną informacją z tyłu głowy że wszystko się wyjaśni. Że znajdzie to co chce. Że wszystko czego Evelyn tak brak, czeka z powrotem w Valettcie, na wybrzeżu. Ale nadzieja skaziła się zaraz myślą że to znów podpucha, jak wcześniej tego wieczora. Powoli wyciąga kły i zalizuje ranę. Fabio wciąż jest przytomny.

- Coś się stało?

- Chyba zapomniałam wyłączyć żelazka.- Evelyn szybko podnosi się i zaczyna się ubierać.

- Czy ty kpisz sobie ze mnie?

- Jeśli cię to pocieszy to nie jest powód, ale lepszego nie usłyszysz. - Podnosi plecak z ziemi i już chce zerknąć na googla by szukać wypożyczalni samochodów. - Czy wiesz gdzie będę mogła pożyczyć auto?

Chłopak zasłania ręką twarz. - Powinienem cię zabić…. Jest coś dwie przecznice stąd w stronę centrum. Chociaż obiecaj, że odezwiesz się niebawem.

- Postaram się.- Wampirzyca, rzuca jeszcze chłopakowi jego spodnie i wybiega z klubu. Po kilku minutach jest na miejscu i wypożycza samochód. Szybko wpisuje adres jakiegoś parkingu w Valettcie i po chwili jest już w trasie.

Gdy tylko udaje się jej znaleźć wolne miejsce parkingowe wyskakuje z samochodu i poirytowana zatrzaskuje drzwi od samochodu. - Wybrzeże, żeby tylko Malta nie była jednym wielkim cholernym wybrzeżem. - Dziewczyna rusza w stronę starego portu, starając się maksymalnie wyostrzyć zmysły. Wciąż czuje pulsowanie świeżej, ciepłej krwi Fabia. Ktokolwiek to jest zabiję, albo oni zabiją mnie, ale niech to się do cholery wyjaśni. Wtedy to uczucie wraca. Niesamowite pragnienie udania się w konkretne miejsce. Z całej siły powstrzymuje się by nie zacząć biec, biec nienaturalnie szybko. W końcu jednak rusza lekkim truchtem. Nie jest w sportowym stroju, a baleriny to chyba najgorsze buty do biegania po kocich łbach. W końcu jednak to uczucie, ten dziwny kompas w głowie doprowadziło ją na Plażę Perłową, a dokładniej na pusty taras nad morzem. W momencie przekroczenia stopnia zew znikł, jakby dopełniła zobowiązania. Przy wietrze szarpiącym obrusami i delikatnym świetle lamp, Evelyn stała sama w półmroku.

Na jednym z stolików dla dwoje stała butelka wina z karteczką. Dwie róże, przypięte do obrusu po dwóch stronach stolika. Jedna długa, a druga króciutka i z zwiniętym kwiatem.

Evelyn rzuca plecak na jedno z krzesełek i sięga po karteczkę. Na chwilę przymyka oczy. Jeśli to kolejna zagadka, kolejny szyfr… w końcu ciekawość wygrywa.

“Witaj, kochana”

Światła zabłysły nieco mocniej, a kiedy z cichym stuknięciem otworzyły się drzwi, Evelyn obróciła się do nadchodzącej osoby. I jej martwe serce podskoczyło.
 
Aiko jest offline