Mordax uśmiechnął się do kumpla. - Chodzić tak. Z bieganiem mam problem... Kończy się to zawsze przekomicznym upadkiem. najbardziej potłuczona zawsze jest moja godność osobista. - Mordax mówił poważnie, ale kumpel znał go na tyle, by wiedzieć, że robi sobie żarty.
Gdy rozmowa zeszła na Natashę, Mordax nieco spochmurniał. - Wiesz... wystąpiłem o jej adopcję. Bo... bo nie miała nikogo innego... gryzipiórka robili problemy, bo jak to tak, pośmiertnie... ale nasz inkwizytor z nimi pomówił i na jej nagrobku będzie Natasha Lestourgeon...Nie... nie wiedziałem co innego mogę dla niej zrobić... - głos się nieco rwał Mordaxowi. Bardziej przypominał teraz złamanego starca niż silnego psykera. Widać było też, że nie jest do końca pewien, czy uczynił słusznie. - Wiesz, przysłali mi jej rzeczy. Nie jest łatwo... Ale jest coś, co chciałbym ci dać.- Mordax wyciągnął kilka odznak i jeden nowy świeży medal. Dziewczyna może nie była najlepszą z najlepszych, ale zdążyła w swej karierze zebrać zasługującą na szacunek ilość uznań i odznaczeń. Najnowszy medal był uznany pośmiertnie. - To powinno wrócić do jej regimentu. A że ciebie lubiła, jestem pewien, że by tak chciała.- Mordax wcisnął koledze zbiór wojskowych świecidełek. - Chcesz nazwać swoją broń jej imieniem?- Mordax się szczerze uśmiechnął i rozpromienił wyraźnie. Na chwilę zniknęło zmęczenie z jego twarzy. - Myślę, że to by jej się bardzo spodobało. Wiesz, że kiedyś się w tobie kochała? |