Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2016, 11:19   #59
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Potężna moc spopielająca żywą tkankę a także anihilująca inne formy materii rozprzestrzeniła się po hangarze. Chris poczuł jak białe światło uderzyło go w potylicę, powędrowało z pnia mózgu po kręgosłupie i rozlało się po całym ciele. Każdy neuron w jego organizmie wył z nieopisanego bólu. Nie było to zwykłe uczucie cierpienia jakiego doświadczał wielokrotnie w życiu, ale katusze dręczące duszę, umysł i ciało. Resztka spalonego truchła, które zostało ze stormtroopera wiła się w parkosyzmach, dopóki nie został ocalony przez utratę przytomności.

Śnił o cierpieniu. Płuca paliły jak po obrażeniach wziewnych od gorącego, trującego gazu na Tallarii. Gałki oczne wyły z bólu jakby ktoś zakroplił w nie kwasu. Każdy mięsień i ścięgno były skręcane i rozciągane do granic możliwości. Kości pękały jak miażdżone młotem kowalskim na kowadle. Od czasu do czasu Blackhole miał wrażenie, że wychodzi z ciała a jego duch porusza się po fortecy widząc energie przebywających tam postaci. Umierał… I za każdym razem brał się w garść i wracał do zmasakrowanej resztki swojego ciała by ponownie przeżywać katusze, którym nie było końca, bo cierpiał nawet we śnie.

W koszmarnych widach, gdy mógł widzieć poza ciałem, przyjrzał się swojej fizycznej manifestacji. Zobaczył głowę i część swojego korpusu w szklanym cylindrze wypełnionym przezroczystą cieczą. Do groteskowych, pozbawionych skóry resztek cała podłączone były niezliczone rurki, przewody, łańcuchy, wyciągi i inne niezidentyfikowane rzeczy. Karykaturalne truchło dygotało jak pies srający pestkami brzoskwini. Blackhole zajrzał w puste oczodoły ziejące w czaszce i miał wrażenie, że czerep patrzy na niego a pozbawiona skóry twarz wyrzuca mu drwinę. „Stchórzyłeś? Uciekłeś przed cierpieniem?” Chwilę później był w cylindrze. Ślepy, głuchy ale odczuwający cierpienie intensywniej, niż kiedykolwiek przedtem. Czuł je nawet duszą.


W końcu nadszedł dzień, w którym się obudził. Uniósł powieki i zobaczył przed sobą doktora z Officio Medicae. Z pleców wystawało mu serworamię z piłą, skalpelami, szczypcami, hakami i sączkami. Służyło do leczenia a paradoksalnie wyglądało jak narzędzie tortur. Najdziwniejsza była jednak głowa. Jego grubo ciosana twarz sugerowała, że przeszedł jakąś ciężką chorobę w dzieciństwie lub próbował zatrzymać głową kowadło lecące z dziesiątego piętra.
- Dzień dobry!
- Co w nim dobrego?
- To, że jeszcze żyjesz -
Gwardzista nie podzielał jejgo entuzjazmu. W całym organizmie czuł dziwne mrowienie i był słaby jak dziecko.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej… – odparł lakonicznie wsłuchując się w dziwną barwę swojego głosu. Brzmiał jakby kombajn golił gwoździe.
- Wyleczyliście mnie?
-Obrażenia były zbyt rozległe. Żadna regeneracja by nie pomogła, nawet najlepsze maszyny nie zdołałyby przywrócić ci spalonych kończyn i narządów.
-To znaczy, że jestem inwalidą? Nie da się nic zrobić?
-Nie. Jesteś w pełni sprawny.
-Wyleczyliście mnie?
-Zaserwisowaliśmy.
-Że… jak?
-Po takich zniszczeniach żywą tkankę zamieniliśmy na substytut. Teraz zamiast leczyć będziemy cię serwisować.

Słowa powoli dotarły do Blaine’a. Był w części maszyną. W większej części. Ciało zastąpiła bioniczna technologia, która do pewnego stopnia naśladowała tkankę, ale nie znaczyło to, że nadal był człowiekiem. Nie według ludzkich standardów.

Godzinę później, kiedy próbował oswoić się z nowym ciałem, przyszła jego rehabilitantka. Kobieta wysoka, barczysta, czarnowłosa, z wygoloną połową głowy. Na łysej czaszce miała skomplikowane tatuaże. Podobne znajdowały się na jej dłoniach i zapewne na innych częściach ciała, które przykryte były lekarskim kitlem.
- Jestem Iva Visconti. Prowadzę treningi i zaprawę fizyczną dla akolitów. Jesteś…
-Christopher Blaine. Możesz mówić mi Blackhole. Fajne dziary, tak przy okazji. Też kiedyś miałem ich sporo, ale się spaliły.
- Wiem, kim jesteś. Widziałam akta. Tatuaże miałeś gówniane, ale czego można się spodziewać po dziełach z Kommitzaru. -
Blackhole uśmiechnął się. Mała odrobiła lekcje.
- Masz tu jakieś lustro? Jeszcze nie widziałem jak naprawili mi gębę.
- Trzymaj
– podała mu niewielkie zwierciadło w miedzianej oprawie. Blackhole obejrzał co zrobili mu z twarzą.
- Moja facjata wygląda jak połączenie łba niedorozwiniętego ogryna i hipsometrycznej mapy Malice.
- I tak lepiej, niż było wcześniej. No, dość gadania, wskakuj na wózek i jedziemy na salę treningową.
- Jeszcze czego. Mam dwie nogi to pójdę sam. To tylko jakieś 200 metrów.
- Jak chcesz.
– odpowiedziała z kpiącym uśmieszkiem.
Blackhole jak powiedział tak zrobił. Z pierwszym razem wlókł się na salę 45 minut cały czas ścigany przez złośliwe docinki Ivy, które kulminowały się w momencie, kiedy się przewracał i próbował gramolić z podłogi. Jednak trafił na salę treningową i poćwiczył. Sam też zamierzał wrócić, choć jego ego zostało mocno nadszarpnięte.
- Oj, znów leżymy? Po przejściu 5 metrów? Epickość twojego dokonania sprawiła, że porwały mi się moje ulubione gacie z misiami.
- Może się przymkniesz, bo…
- Grozisz mi? No nie mogę, ze strachu sfajdałam się w hajdawery. I co mi zrobisz nie mogąc się ruszać? O patrz, jadą twoi kumple z plutonu. I jakoś nie robią problemu z wózkami, tylko ty. Chyba wyszedłeś na przygłupa.


Czas mijał a Blackhole robił postępy. Na sali, w siłowni, basenie, strzelnicy i killhousie. Odwiedzało go sporo osób. Chemicy, inżynierowie, biolodzy, genetycy nawet psycholog lecząca depresję frontową i PTSD. Każdy przeprowadzał masę testów, coś tam zapisywał na dataslate i wychodził mamrocząc coś niezrozumiale w zawodowym żargonie.


- Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? – głos rozbrzmiał mu bezpośrednio w czaszce.
- O niczym, co by mnie interesowało – odparł podnosząc głowę na ślepego, zgarbionego starca z mlecznobiałymi włosami – A teraz wypad, bo idę na strzelnicę - Blackhole wziął hellguna w ręce sprawdzając zabezpieczenia i clip z energią.
- Zaprzeczenie, gniew, depresja, akceptacja. Cztery etapy oswajania się z traumatyczna sytuacją. W minutę przeszedłeś pierwsze dwie fazy. Robisz postępy.
- O czym ty gadasz?
- Dobrze wiesz o czym. O zdolnościach, które posiadłeś, ale nie umiesz jeszcze kontrolować. Stałeś się…
- Kimś, kto jest kanałem dla demonów. Kogo zazwyczaj ścigam i likwiduję. Skutecznie. A teraz sam mogę być zagrożeniem dla niewinnych ludzi i...
- Wchodzimy do fazy trzeciej. Odłóż karabin. Musimy porozmawiać. Masz wiele do nauki.
 
Azrael1022 jest offline