Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2016, 20:06   #22
Drahini
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny

Agi zdążyła zgłodnieć naprawdę porządnie, nim się w końcu uspokoiła się na tyle, by móc jasno myśleć. Tym właśnie się zajęła w czasie, który nadszedł. Knuciem i analizowaniem siedząc niemal bezruchu. Ale w końcu nawet to nie wystarczyło.
- No dobrze, moje panie. Nie wiem, jak wy, ale ja mam dość - zaczęła, kiedy czekanie na cokolwiek stało się zbyt męczące by je zdzierżyć. - Czekamy dalej na któregoś z tych spragnionych rozrywki jełopów czy symulujemy bójkę miedzy stronnczkami dwóch przeciwnych stron?
- Z całym szacunkiem - Rina potarła ramiona by nieco się rozgrzać - Ale moim zdaniem to nie jest dobry pomysł - zniżyła nieco głos - Posiadłość jest pełna strażników, raczej nie uda nam się wydostać nawet jeśli przebierzemy się w ich uniformy. Wiem z doświadczenia, że jeśli są oni najemnikami, to znają się dosyć dobrze i wszelki blef raczej jest spalony na początku. Poza tym robiąc to najprawdopodobniej tylko pogorszymy swoją sprawę - nie chciała dosadnie stwierdzić, że skoro osoby z przeciwnego stronnictwa dobitnie pokazały jak mało liczy się dla nich honor to najprawdopodobniej wydadzą ich przy najbliższej okazji, by tylko przypodobać się lordowi… - Jeśli chodzi o moje stanowisko to powinniśmy poczekać i zobaczyć jakie plany względem nas ma lord. Może nam to wyjść na lepsze niż ewentualne tortury z powodu próby ucieczki. On chce nas żywych, ale nikt nie powiedział, że nie możemy być trochę uszkodzeni. A ja lubię swoje kończyny.
Zielonej ciężko było odmówić racjonalności, która wybrzmiewała w słowach Riny. Westchnęła jednak ciężko. Wszystko mogła znieść. I smród i głód. Ale nawet miła dla krasnoludzkich oczu ciemność nie była w stanie powetować uczucia osaczajacego zamknięcia, które dumne stworzenie, jakim była Agi, ciężko znosiło. Ze wszech miar starałą się też panować nad niechęcią, którą odczuwała do stronniczki Loghaina, z którą były zamknięte. Po co pogarszać sytuacje.
- Przysięgam, że wykastruję zębami pierwsze bydle, które przyjdzie się tu zabawić - wymamrotała cicho pod nosem, żeby spuścić z siebie choć trochę ciśnienia.
Jej pra-prababka wycięła kiedyś taki numer, kiedy rodzice na siłe pożenili ją z kawałem skutwiałego buca. Oczywiście całą politykę rodzinną i duży interes szlag trafił, ale paradoksalnie Ima Tuhonen wyszła na tym z czasem lepiej. Choć nie każdy członek rodu i jego przyjaciel odnajdują rodzinną legendę o tej krewkiej dziołsze za nobilitującą… Oczywiście uzbrojony żołnierz to nie to samo, co nagi, spasiony wieprz, ale cóż… warto będzie słono za to zapłacić.
Krasnoludce odpowiedział cichy, ale radosny śmiech, który zdecydowanie nie pasował do tych ponurych ścian
- Pani Agi - Rina popatrzyła na nią przyjaźnie - To, że uważam iż JESZCZE nie nadarzyła się dogodna okazja do ucieczki nie znaczy, że mój bojowy duch przygasł, łatwo nas nie wezmą - zapewniła - Poza tym nie zamierzam by zgwałcili mnie lub którąkolwiek z nas jak portową ladacznicę bez oporu - popatrzyła tutaj nawet na stronniczkę Loghaina - Mam nadzieję, że ty pani również zamierzasz wesprzeć nas swoją osobą. Na chwilę obecną należy zawiesić broń, najpewniej się zgodzisz - mimo zmarznięcia i zesztywniałych od siedzenia kończyń podniosła się z gracją i usiadła obok Agi - Zaś co do nas, pani - uśmiechnęła się znowu z ciepłem - Możesz liczyć, że cokolwiek się nie stanie jestem u twego boku, nawet jeśli nastąpi zdrada… - pokazała tu dyskretnie oczami kobietę - ...to z mojej strony nie musisz się jej obawiać - wyciągnęła dłoń do towarzyszki - Może też wreszcie przejdziemy na “ty”? Rina.
Agigren natychmiast odpowiedziała nie tyle uściskiem dłoni, co serdecznie przytuliła kobietę.
- Jestem Agi. Albo Zielona. I nawet do głowy by mi nie przyszło posądzać cię o małość ducha - zapewniła, gdy już ją wypuściła z objęć i przyjaźnie poklepała po ramieniu.
Nagły gest zdziwił kobietę, ale jednocześnie spowodował kolejną salwę radosnego śmiechu i dodał otuchy tak ważnej w sytuacji, w której się znaleźli
- Jakoś się stąd wydostaniemy, musimy po prostu wyłapać odpowiednią okazję - zapewniła już z całkowitym przekonaniem i oparła się o ścianę lochu - Byłaś kiedyś nad jeziorem Kalenhad? - spytała po chwili - Na jego temat krąży pewna legenda… - zaczęła, a słowa dalej płyneły już same. Opowiadała towarzyszce historie, które były jej ulubionymi, później te które słyszała wcześniej, dawniej… Wreszcie przygody, które spotkały “pewną urokliwą najemniczkę”. Miała nadzieję, że w ten sposób nie tylko zabije nudę swoją, ale również Agi, a i jej samej robiło się z każdą chwilą lżej na sercu.
Krasnoludka z kolei żałowała że nie ma czym nabić swojej fajki. Wobec dobrej opowieści tylko tego jej brakowło. Wszystko jednak zostało przy jej ekwipunku. Słuchała Riny z uwagą. Niektóre z tych opowieści sama czytała, ale pozostałe były dla niej nowością, a Rina wszystkie opowiadałą z bardzo ciekawej perspektywy i po swojemu. Krasnoludka oczarowana czekała tylko na to, żeby oddać przysługę i po jakimś czasie (któż mógł stwierdzić, ile go minęło w stęchłej ciemności, która je otaczała) raz jedna, raz druga opowiadała jakąś historię na użytek wszystkich obecnych. Agi udało się nawet znaleźć na ścianie lochu znajomego grzyba, który był absolutnie niegroźny, a doskonale zbierał w sobie wilgoć. Smakował źle, ale jeśli to była jedyna namiastka wody, na jaką mogły obecnie liczyć, nie zamierzała grymasić. Pokazała brunatną narośl pozostałym towarzyszkom niedoli, tłumacząc, że po wyssaniu całości wody z grzyba należy go wypluć. Co zrobią z tą więdzą, to ich sprawa. Sama Agi ciamkała ostrożnie oderwany od kamienia gąbczasty kawałek.
Starała się skupiać na opowieściach, bo w przeciwnym razie myślała o tym, jak potraktowano Markusa i wtedy zalewała ją krew. Na wszelki wypadek opowiedziała Rinie o tym, co zapamiętała z twarzy człowieka, który otłukł Marcusa najdotkliwiej.
 
Drahini jest offline