Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2016, 22:04   #60
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację

Pokład Feniksa

Wychodzili z nadprzestrzeni...

Isabell była słodka, mocno go rozpieszczała i ciągle chciała się kochać. Cud nie dziewczyna. Tylko dlaczego z taką ulgą powitał przestrzeń korytarza, gdy na statku rozległ się komunikat alarmowy... czyżby reakcja obronna organizmu obawiającego się, że zajeździ go na śmierć. Sam nie miałby nic przeciwko, umrzeć pijany, przykuty do łóżka, uciszony jej majtkami wepchniętymi w usta. Gdy po kolejnym, chciwym ruchu bioder, ekstaza przeładuje mu system nerwowy, a serce padnie z wycieńczenia. Nie, wreszcie miał pretekst. Musiał uciekać jak najszybciej na mostek. Choć trochę odpocząć od jej gorących objęć i namiętnych pocałunków. W biegu dopinał koszulę. Spodziewał się, że wciąż nosi na twarzy ślady szminki, gdzieniegdzie ukąszeń, na plecach i ramionach zadrapań. Spały w niej ukryte żywioły, płonął niezaspokojony ogień.

Rozejrzał się po centrum dowodzenia. Uspokoił, słysząc, że przyczyny wyjścia z nadprzestrzeni są w pełni naturalne, żaden pościg. Omiótł spojrzeniem załogę, niektórzy zachowywali się podejrzanie. Leena, Becky... Uchu? Nie, temu ostatniemu wcale się nie dziwił. Wiele przeszedł.
- Rozumiem, że chcesz chwycić najbliższą okazję - zwrócił się do inżyniera. - Osobiście jednak wolałbym odstawić cię w stanie w jakim tu trafiłeś, w pełni sprawnego. Jesteśmy ci to winni.
- Nic nie rozumiesz - Prychnął szczurowaty humanoid - A ja nie mam zamiaru tłumaczyć kolego - inżynier położył nacisk w swojej wypowiedzi na ostatnie słowo - Fajnie było, ale się skończyło...

- Dobrze Uchu, rozumiemy, respektujemy - Powiedziała Leena z markotną miną - Więc tam lecimy, choć na kilka godzin, czy może kto ma jakie obiekcje? - Dodała, ponownie przecierając sobie palcami oczy. Zdecydowanie coś było nie tak z panią kapitan.

Bullit jedynie pokiwał poważnie “zgadzając” się z Leeną. Osobiście wszystko mu było jedno… szczurowaty nie okazał się aż tak użyteczny jakby się Doc spodziewał po mechaniku, więc jego zniknięcie nie miało dla Bullita żadnego znaczenia.

- Jakbyś kiedyś potrzebował pomocy, daj znać - Night podsumował i nie poruszał już więcej tematu. - Leena? - przyglądał się badawczo kapitan. - Dobrze się czujesz? Chyba nie zabraliśmy ze sobą jakiegoś dziadostwa? Doc wszystkich dokładnie przebadał. I nie mów, że nic, bo kurwa widzę, że nie - wyparcia spodziewał się w pierwszej kolejności.

- Kurs wprowadzony. Ruszymy jak tylko komputer skończy diagnostykę - zameldowała Becka spoglądając na monitory przy jej stanowisku. Potem odwróciła się do Leeny i przyjrzała się jej uważnie przez krótką chwilę.
- Muszę z tobą pomówić, na osobności - powiedziała wpatrując się w panią kapitan, a ta znała Beckę na tyle dobrze, aby w jej spojrzeniu dostrzec strach i desperację.

- Nie było żadnej zarazy w naszych ciałach - burknął Bullit słysząc sugestię Nighta. - Przeszliśmy dużo w bazie… możemy czuć zmęczenie.
Dave zerknął na Leenę z niepokojem, acz na końcu wzruszył ramionami. Pani kapitan była zbyt dużą dziewczynką, by ją niańczyć. Jakby miała naprawdę problemy, to by się przecież do niego zgłosiła. Wzruszył ramionami i ruszył w kierunku wyjścia z mostka. - W razie czego wiecie gdzie mnie szukać.

- Więęęęc? - Zniecierpliwiła się Leena - Wśród szeroko pojętej demokracji panującej na tej łajbie, lecimy na Stację Maggelan-Tethannis, czy może macie inne plany? Za chwilę pogadamy... - Zwróciła się do Becky, a następnie dodała do odchodzącego Doca - I za chwilę do ciebie przyjdę.

Bullit zatrzymał się na moment w drzwiach i zerknął za siebie. - Leena daj spokój. Jakie inne plany? Nie ma co bawić się w głosowanie. I tak musimy się gdzieś zatrzymać, choćby po to by ktoś sprawdził czemu nasza łajba wykopyrtnęła z kursu. Równie dobrze możemy na stacji, zamiast na jakimś planternym zadupiu.
Uśmiechnął się ironicznie dodając. - Nie musimy z każdej duperelki robić demokratycznego zebrania. No to na razie - wyszedł.

- Kurs wprowadzony, pani kapitan - potwierdziła ponownie Becka. - Mam tylko nadzieję, że wszystkie systemy są sprawne - dodała, zakładając nogę na nogę i przechylając się nieznacznie, aby siedzieć po części na boku.
- Przykro nam będzie jeśli odejdziesz Uchu. Jesteś pewien? Rozumiem, że po tym co przeżyliśmy... - Becka chciała przekonywać Szczurka do pozostania, ale zdawała sobie sprawę jak ostatnie dni wpłynęły na jego zasoby odwagi. - No dobra, rozumiem. Ale wiesz, jesteśmy kumplami i jak coś to możesz na nas liczyć - rzuciła i kiwnęła mu znacząco głową. To, że Uchu zdecydował się na opuszczenie Feniksa, nie znaczyło że już się nie spotkają. W końcu kto lepiej zna silniki i systemy ich statku jeśli nie ich inżynier. Pewnie nie raz go odwiedzą, aby coś naprawił... o ile będą wiedzieć, w którą mysią dziurę się schowa.

- Decyzja Inżyniera Uchu wydaje się być logiczna, podwyższony poziom stresu przy jego uszkodzeniach może wpływać negatywnie na podejmowane przez niego akcje - odezwał się Arhon pojawiający się za Chiss’em. - Dokowanie w tej stacji jest najlogiczniejszym rozwiązaniem. Becky, Kapitan Leena, za waszym pozwoleniem mogę podpiąć się do systemów tej fregaty i przyśpieszyć procesy diagnostyczne.

- Jacy wszyscy nagle tajemniczy - Night przyłożył dłoń do ust i stłumił ziewnięcie. - Zupełnie jakbyście mieli poprzyczepiane do głów pasożyty sterujące. Magellan-Tethannis, tak? Dobrze, że nie rodzima planeta Brain Slugów, gdzie mielibyśmy pozwiedzać trochę, bez hełmów.
Postał jeszcze, gapiąc się na pulsujące wskazania przyrządów pokładowych, próbował przeniknąć czeluść kosmosu za kabiną. Potem zawrócił i wyszedł, gdzieś tu na statku była dziewczyna, która nie miała przed nim żadnych sekretów.

TRX był cierpliwy, jak na standardy jednostek organicznych wręcz bosko cierpliwy. Mógłby czekać na coś i czekać, ale skoro odpowiedzi nie dostał, załoganci zaczęli się rozchodzić a ani pilot ani kapitan nie wydawały się skore do odpowiedzi, to bez słowa opuścił mostek.

[MEDIA]http://funguerilla.com/images/creative-art/space-art/space-art16.jpg[/MEDIA]

Drzwi do kwatery Nightfall'a rozsunęły się z cichym sykiem napędu. W środku panował półmrok przygaszonego światła. Mężczyzna zdezaktywował automat modyfikacji oczu, by nie załączył trybu nocnego widzenia. Nie chciał psuć nastroju. Gdzieś tu w środku czaiła się kocica, przeciągająca się z zalotnym mruczeniem. Gdzieś tu, pośród świec rozstawionych po całym pomieszczeniu, których płomienie kołysały się miarowo, rzucając ciepłą poświatę na kontury mebli. Lirycznej muzyki i układów gwiazd przemierzających cały wszechświat, na drodze pomiędzy nim, a łóżkiem o wzburzonej pościeli. Zapominał, że to wszystko holografia, oszukanie zmysłów. Ulegał kłamstwu. Wszedł głębiej. Odnalazł Isabell i trwał w jej ramionach poza czasem i przestrzenią. W oddali nastąpiło zderzenie galaktyk, ale nie miało to znaczenia. Doświadczał właśnie czegoś równie astralnego.

Strzelec stał pod prysznicem, oparty rękami o ścianę. Pozwalając strumieniom wody rozbryznąć się dokładnie o jego czoło. Strugi relaksująco płynęły w dół ciała mężczyzny znikając w kratce odpływowej. Lądowanie przewidziano za jakąś godzinę. Nie spieszył się zanadto, choć już dawno uznał, że czystszy nie będzie. Nie przejmował się, że nadmiernie opróżni zbiorniki. Kto wie? Może ta cholerna woda po oczyszczeniu wracała do obiegu. Nieistotne szczegóły. Obecnie tylko jedna rzecz miała znaczenie, ta która czyniła go szczęśliwym. Wyszedł z kabiny, przetarł ręcznikiem, wskoczył w prowizoryczne ciuchy i ruszył do kajuty. Tym razem musiał się bardzo pilnować, albo cały prysznic skończy się jeszcze większym marnotrawstwem.

Fartownie dla wszystkich solidaryzujących się ze spragnionymi dziećmi z terenów ogarniętych suszą, kwatera okazała się pusta. Isabell musiała najwyraźniej gdzieś pójść, przypudrować nosek, czy coś tam. Night stuknął klawisz zasilania osobistego terminalu. W międzyczasie robił porządki. Pościel choć niedawno zmieniana, znowu nadawała się do prania. Ściągnął poszewki i wrzucił do kosza na brudy. Gdzieś tu były nowe. Tylko gdzie? Rozglądał się po szafkach. Kobieca ręka życiu i już nic nie pozostaje takie jak wcześniej. Pogwizdywał, schylając się po puste flaszki turlające po podłodze i parę zużytych zabezpieczeń, które w ciemności umknęły uwadze. Rozwalił się na krześle, zarzucając nogi na biurko, wklepał hasło Magellan-Tethannis. Szukał atrakcji jakie oferowała stacja. Wbrew pierwotnym obawom, nie było to kompletne zadupie, a całkiem ludna metropolia. Uśmiechając się pod nosem, śledził wzrokiem wydarzenia kulturalne, wylistowane na ekranie monitora. Mniej więcej zorientowany, co chciałby zobaczyć, zaczął się ubierać. Broni pewnie nie wniesie, ale z pancerza nie miał zamiaru rezygnować. No, może tylko z hełmu. Narzucił na ramiona luźną cywilną kurtkę, trochę się maskując i przyjrzał obrazowi 3D emitowanemu przez układ zwierciadeł, zastępującego starożytne, prymitywne lustro. Pokiwał głową, w geście “niezgorzej”. Zostało tylko poczekać na dokowanie. Z nudów przeglądał na komputerze śmieszne obrazki z pociesznymi, futrzanymi stworkami z kosmosu.

[MEDIA]http://49.media.tumblr.com/7ea9ca42bcb5992f968b8e1bd9162c14/tumblr_nr814am6zy1r7qac9o2_500.gif[/MEDIA]




Stacja Maggelan-Tethannis

Po zwyczajowych procedurach meldunkowych i uzyskaniu pozwolenia, Fenix prowadzony zręcznymi dłońmi Becky zadokował w końcu przy stacji. Ze względów na rozmiary corvetty, nie było w tej chwili możliwe wlecenie do jednego z naprawdę dużych hangarów, te były w tej chwili wszystkie zajęte.
- To jak dzieciaczki, gotowi na rozrywki? - Leena uśmiechnęła się do załogantów zebranych przy śluzie statku. - Przypominam i wiem że to wnerwiające, ale lepiej nie próbujcie przemycać broni, jak wykryją, to nas zapuszkują wszystkich razem, a w najlepszym wypadku wyrzucą ze stacji w trybie natychmiastowym… sama bez miecza czuję się jak bez nogi, ale są i mniej efektowne sposoby... - Mówiąc to kapitan sięgnęła do swego kozaczka, wyciągając z niego zwyczajny, staromodny nóż sprężynowy. - Takich zabawek się raczej nie czepiają.

Nightfall wykrzywił usta w ironicznym grymasie.
- Tak, tak pani kapitan. Nie chcemy, aby skończyło się jak ostatnim razem - odwrócił się i miał już wyruszać, ale najwyraźniej przypomniał sobie o małym szczególe. Ponownie odszukał wzrok Leeny. - Ile dajesz nam czasu na ten rozpustny high life? - pytająco uniósł brew. - Zachowujemy łączność radiową?

- Trzy godziny rozpusty wam starczą? Możemy przedłużyć, nie ma problemu… jak co zgadamy się przez Uni, choć w kasynach są zabronione, wiadoma sprawa - spojrzała w kierunku niewinnie mrugającego oczami Bullita. - Ja odwiedzę naszą znajomą, niech się nieco zajmą naszym statkiem. Arhon pójdzie ze mną.

- No to ruszajmy - odparł Bullit którego godziny ślęczenia nad instrukcjami i przeglądania medycznych baz danych utrudziły i wynudziły. Miał zamiar choć trochę się tu rozerwać. Nawet jeśli stacja wygląda na typowy model ze standardowymi rozrywkami, to jednak beggars can’t be choosers.

Arhon czekał aż ruszą głębiej w stację. Wiedział że jako autonomiczna jednostka militarna obdarzona samoświadomością mógłby wzbudzać kontrowersje… jeśli nawet nie stwarzać problemów. Z tego powodu zachował do Leeny dystans jednego metra, który idealnie utrzymywał.
- Będę cały czas na nasłuchu - wszyscy usłyszeli głos TRX w słuchawkach, co ciekawe sam Arhon nie wydał żadnego dźwięku.

[MEDIA]http://images77.fotosik.pl/763/b94afe4f333fc0b5med.jpg[/MEDIA]

- Trzy godziny? - Night zdawał się być niepocieszony - Nawet nie zdążymy się rozgrzać, prawda, marzenie me cudne? - uśmiechnął się do Isabell tak słodko jak potrafił, ukradkiem zerkając, czy reszta dostaje już cukrzycy od ich ciągłego mizdrzenia się do siebie. Zawadiacko puścił do dziewczyny oko, by kontynuowała torturowanie załogi solidną dawką tęczy i jednorożców. - Znajdziecie nas gdzieś w pasażach i na pewno w klubach. Chcę zobaczyć jak to dziewczę się rusza - położył blondynie rękę na plecach, przyciągnął do siebie i przechylił w tył w tanecznej figurze.

Bullit już tego nie widział. Doc bowiem nie czekał aż wszyscy się rozejdą i sam przystąpił z inicjatywą oddalenia się w kierunku “tajemniczych obszarów” stacji.

- Jak dobrze pójdzie to trzy godziny miną jak laser strzelił, a jak źle to będzie to za dużo, więc unicom to dobry pomysł - powiedziała Becka. - I tak nie wiemy ile potrwa przegląd i naprawy, więc... dasz znać jak będzie wiadomo? - zagadała, posyłając pod koniec pytające spojrzenie w kierunku Leeny.

- Jasne, jasne... - mrugnęła do niej pani kapitan.

Załoga Fenixa opuściła pokład swojego statku i stanęła przed… odprawą celną. Kilku uzbrojonych mundurowych, skanery, czujniki i inne duperele. Pytali o cel wizyty, o jej czas, o jedną i drugą pierdołę, wszystkim zajęła się Leena. Ona też jako pierwsza przeszła przez kontrolę. Oczywiście wykryto u niej nóż, co z przesłodką minką skwitowała słowami, iż to do… otwierania piwa. I żadnego burdelu nie było, celnicy jedynie pokręcili nosami. Przyszła kolej na pozostałych załogantów… Doc nie miał nic do ukrycia, więc w jego przypadku poszło szybko i gładko. Tym bardziej że całe ciało Bullita nadal była naturalne.

Gdy TRX-215 poddał się kontroli celnej, wszelkie alarmy oszalały, celnicy i strażnicy stali się nerwowi, a Leena miała ubaw po pachy. Po kilku chwilach wyjaśnień, postąpili jednak tak, jak niemal przypuszczała pani kapitan… z drobnym wyjątkiem. Nie tyle, co zaplombowano “Arhonowi” przedramię z rozkładanym wibroostrzem, co i je… tymczasowo zaspawano. Nic wielkiego, nic niezwykłego, jednak skutecznego przed ewentualnym użyciem owego miecza. Ot i cały cyrk dobiegł końca, z Becky również nie było wielkich problemów, gdyż kobieta nie przemycała niczego potencjalnie niebezpiecznego.

~*~*~

Night szedł pod rękę z Isabell. Deptak wiódł wzdłuż nieskończonego ciągu kolorowych witryn sklepów i salonów. Wtuleni w siebie mijali tłumy mieszkańców stacji, jak i podobnych sobie przyjezdnych. Ruch tutaj chyba nigdy nie zamierał.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/97/21/55/972155fe1eb75a0351d9b9bb60ce1080.jpg[/MEDIA]

Strzelec nie należał do wielkich entuzjastów zakupów. Konsument był z niego taki, że gdyby reszta choć trochę go przypominała, rynek usług i handlu szybko poszedłby z torbami. Minimalista ceniący sobie ofertę sprzedaży za pośrednictwem ekranu komputera. Dzisiaj jednak miał przy sobie uroczą towarzyszkę i niepowtarzalną okazję, by poznać ją od wciąż nieznanej strony. Jej gust, preferencje, ulubiony kolor, wszystko. Sprawić jej przyjemność, zobaczyć jak cieszy się w ten wręcz dziecięcy, najczystszy sposób. Wciąż to potrafiła, podczas gdy inni, on sam także, z każdym kolejnym rokiem odnajdowali coraz mniej rzeczy, które ich bawiły. Twardnieli, smagani nieprzyjaznym wichrem nadchodzących czasów. Ziemia wokół stawała się jałowa, tak i oni sami. Szedł przy boku Isabell, czekając, aż porwie go w końcu w stronę którejś z wystaw. Z tymi swoimi oczami szeroko otwartymi w zachwycie i ustami drżącymi w słowach "jakie to ładne". Wiedział, że prędzej, czy później to nastąpi. Spoglądał na dziewczynę, na profili jej twarzy i nabierał ochoty, by przebrać ją w bardzo piracki i ostry kostium. Uśmiechnął się do siebie. Pochylił lekko, całując policzek, który już w wyobraźni widział pokryty białym podkładem, wargi blondyny umalowane krwistą czerwienią i powieki podkreślone mocnym czarnym cieniem.
- Dzisiaj szalejemy, jutro będziemy zbierać gumy do żucia z chodników, by mieć co jeść - zażartował.

- Kasa to nie wszystko… masz rację! - uśmiechnęła się do niego, po czym w końcu coś wpadło jej w oko na wystawie i jak Night przypuszczał, zaciągnęła go w kierunku jednego ze sklepów. Powitał ich krzykliwy wystrój, orgia świateł, dziwna muzyka i jeszcze dziwniejsze zapachy. Już od przekroczenia progu sprzedawczyni wbiła w nich wzrok, jak na razie jednak jeszcze nie rzuciła się z nachalnym doradztwem w ich kierunku.

[MEDIA]http://images77.fotosik.pl/766/34d292ecbbd7acb1med.jpg[/MEDIA]

Night przestąpił próg lokalu i stwierdził, że nie do końca się tu odnajduje. Dzielnie zniósł penetrujący atak na wszystkie jego zmysły. Skłonił lekko głowę witając się ze sprzedawczynią. Chyba nie miała wiele do roboty, ale co się dziwić, gdy wszystko tutaj odpychało jak jakieś migotliwe, jaskrawe pole negatywnej energii.
- Gdybym dostał ataku epilepsji, proszę z łaski swojej zadzwonić po ambulans, albo chociaż reanimować we własnym zakresie - nie mógł się powstrzymać od komentarza, choć spodziewał się za moment poczuć łokieć Isabell pod żebrami, w karcącym szturchnięciu. Rozglądał się po ofercie przybytku, zastanawiając cóż takiego przyciągnęło wzrok dziewczyny.

Czarna sukienka, dosyć frywolna, z wycięciami, siateczkami i jakimiś cekinkami… czy czymś podobnym, na czym się Night kompletnie nie znał. Chętnie by jednak w takim wdzianku zobaczył Isabell, choć sama sukienka była dosyć wyzywająca. Chciała tak paradować po ulicy? No no, to miałaby odwagę ta mała psotnica…

Strzelec chwycił między palce materiał kreacji, sprawdzając jaka jest w dotyku. Trącił te dziwne ozdoby, zaciekawiony co to. Na modzie nie znał się wcale, ale zawsze można było spróbować choć liznąć nowej dziedziny.
- Isabell... - szepnął - Nie mam karabinu. Jak przyjdzie mi pozabijać tych wszystkich, obłapiających cię wzrokiem?
Zdjął wieszak z sukienką i przyłożył do sylwetki dziewczyny.
- No, leć piękna - skinął w stronę przymierzalni, zostawiając obiekt westchnień w jej dłoniach… na co Isabell zachichotała, i poleciała przymierzać, a Nightfall spotykał się nagle twarzą w twarz ze sprzedawczynią, która przygalopowała widząc, iż klientela się na coś zdecydowała.
- Może w czymś pomóc? - Wyszczebiotała z przyklejonym uśmieszkiem.

- Przydałoby mi się coś, aby nie wyglądać przy niej jak ostatni lump - Nightfall stał bokiem do ekspedientki, poświęcając więcej uwagi swojemu wizerunkowi wygenerowanemu w umieszczonym pośród manekinów i stojaków z wieszakami holografie. Domyślał się, że obraz jest nieco zmodyfikowany, upiększanie klientów było powszechną praktyką, równie szczerą jak grymas na twarzy chętnej do pomocy kobiety. - Klasycznego, stonowanego - sięgnął na półkę po jeden z kapeluszy o niewielkim rondzie. - Znajdziemy coś? - zapytał, mierząc ją spod cienia fedory rzucanego na oczy, dodającego gangsterskiego sznytu.

- A… ależ oczywiście - zająknęła się sprzedawczyni, po czym zmierzyła mężczyznę wzrokiem z góry do dołu - Znajdzie się coś interesującego przystojniaku - tym razem jej uśmiech nie był już sztuczny. Wskazała dłonią kierunek, a wtedy z przebieralni wyszła Isabell. Znów latała boso, co dodawało jej naturalnego uroku, sukienka zaś… leżała na niej idealnie, i robiła wrażenie.

[MEDIA]http://images78.fotosik.pl/767/782bf5303d39b305med.jpg[/MEDIA]

Nightfall trwał wpatrzony w Isabell, nic nie mówiąc. Dopiero po dobrych kilkudziesięciu sekundach złapał za kołnierz swojego pancerza. Starał się odciągnąć go nieco od szyi.
- Strasznie tu gorąco, chyba macie niesprawną klimatyzację... - wykrztusił w końcu, pełen podziwu dla podkreślonych krojem, co ciekawszych krągłości jej ciała. - Nawet gdybym miał karabin, nie starczyło by mi ładunków - westchnął, wpadając na jakiś regał, gdy kierował się w stronę wskazaną przez ekspedientkę. - Szukaj butów Iss - pokazał entuzjastycznie palcem na jej bose stopy, pokiwał kilka razy. - Szukaj, szukaj.

- Podoba Ci się? - Isabell okręciła się na paluszkach wokół własnej osi, odrobinę rozchylając ręce na boki, prezentując się mężczyźnie w jeszcze bardziej słodki sposób… przez co wpadł on tym razem na sprzedawczynię, trącając ją ramieniem w pierś. Ta nic sobie z tego nie robiła, nawet się uśmiechnęła, Isabell zaś przystawiła na moment dłonie do ust.
- Uważaj głuptasie… a może Ty mi poszukasz butków? I… majteczek? - Wypaliła nagle - Niech będą koronkowe, a ja może co jeszcze przymierzę - Uśmiechnęła się do niego niezwykłe czule.

Isabell nie miała dla niego litości. Gdyby tylko nie było tutaj kamer, gdyby nie obawiał się mandatu za nieobyczajne zachowanie. Musiał być twardy. Przetrwał aranżacje przyprawiającą gałki oczne o chęć wydostania się z czaszki i ucieczkę, przetrwa i jej kuszenie. Dużo trudniejsze zadanie. O kilka poziomów trudniejsze.
- Znajdę, daj mi tylko malutką chwilę - oddalał się, idąc za zielonowłosą. Gdy dziewczyna zniknęła mu z oczu, dopiero mógł zacząć spokojnie oddychać.

Sprzedawczyni kiwnęła na damską biodroidkę stojącą za ladą, by zajęła się Isabell, mając jej pomóc w ewentualnych dalszych zakupach. Sama zaś, wprost zaciągnęła Nightfalla do działu męskiego, prezentując wiele kreacji…
- Na co przystojniaczku miałbyś ochotę? - Szepnęła, niewinnie mrugając oczętami.

- Schlebia mi to "przystojniaczku", ale lepiej zachować dystans - Nightfall spoważniał. - Isabell może nie wygląda, ale niedawno wyszła z oddziału zamkniętego. Dobrze, że tylko stamtąd. Po tym co ostatnio odwaliła, groziło jej ciężkie więzienie, ale... - zrobił równie niewinną minkę. - Na szczęście stwierdzono u niej niepoczytalność i wysłano ledwie na leczenie. Mam nadzieję, że tamta dziewczyna doszła już jakoś do siebie. Szczerze, nie wyglądało to zbyt dobrze.
Strzelec przeglądał wieszaki z ubraniami, snując tragiczna opowieść. - Jest bardzo zazdrosna, o to przymierzę - jak gdyby nigdy nic chwycił kilka rzeczy, które wpadły mu w oko i ruszył w stronę przebieralni.

Minęło kilka minut, gdy strzelec był sam.... i nagle sprzedawczyni od tak, odsłoniła zasłonę, spoglądając na niego w nowym wdzianku. Nic sobie nie robiła z jego opowiastek. Albo nie słuchała, albo nie wierzyła, lub miała naprawdę to gdzieś? Trudno powiedzieć. W każdym bądź razie, jakby nic, spojrzała na Nighta krytycznym okiem, po czym… uklęknęła nagle przed zaskoczonym mężczyzną, a jej dłonie znalazły się na jego kroczu.
- Tu chyba trochę za ciasne, czyż nie? - Chwyciła go na drobny moment w strategicznym miejscu(!) - Taka moja fachowa opinia.... a zresztą, jak macie zamiar nas obrobić, to droga wolna, nie mój sklep, nie moje problemy. Tylko proszę, nie rób mi nic złego… zrobię wszystko co zechcesz... - zerknęła na zdjęty przez Nightfalla lekki pancerz.

Strzelec parsknął. Kompletnie nie nadążał za tą współczesnością, gdzie nawet zwykłe zakupy rodziły komplikacje. Na wszelki wypadek, korzystając z zainteresowania ekspedientki swoim kroczem, uruchomił dyskretnie unikom w tryb rejestracji dźwięku. Sytuacja śmierdziała, na razie z dystansu, a nie miał zamiaru wąchać gówna z bliska.
- Spokojnie, mała - nie dowierzał. - Jakie obrobić, jakie zrobię wszystko? Czy wam się już kompletnie we łbach popierdoliło od tej sieczki, którą puszczają w telewizji? To nie jest jebany film... po co sięgać po chwast, jak w ogrodzie rozkwita róża - odpowiedział oschle. Minął kobietę wychodząc z kabiny. W kieszeni przymierzanej marynarki wymacał paczkę fajek, najwyraźniej pozostałość po ostatnim kliencie. Rzadko zdarzało mu się palić, teraz musiał się uspokoić.

- W sklepie nie wolno! Czujniki! - Fuknęła za nim niezbyt zadowolona z przebiegu wydarzeń sprzedawczyni.

[MEDIA]http://www.fascinationstart.com/artwork/imagery/l.smoking-under-the-light%20III.jpg[/MEDIA]

- Nie rozumiem, skąd nagłe przejęcie losami sklepu? - ironizował, odwrócony plecami. Trzymał papierosa między wargami, bawiąc się krzemieniem zapalniczki. - Pani wybaczy, mam jeszcze coś do zrobienia - elegancki strój budził w nim szarmanckie odruchy. Jak być zimnym draniem, to tylko z klasą. Postanowił, że zostanie w tym co ma na sobie, podobało mu się, a pancerz przy najbliższej okazji trzeba będzie zanieść na statek. Spacerował między regałami. Działowi damskiej bielizny poświęcił sporo uwagi i w końcu znalazł to czego szukał. Eleganckie koronkowe majtki, bardzo ładne.
I dalej - buty, tak bogata oferta, że nie mógł się zdecydować. Brał je w dłonie, sprawdzał jakość wykonania, przyglądał fasonom, zastanawiał, który kolor i materiał najlepiej będzie pasował do sukienki Isabell. Wybrał dwie pary. Jedne srebrne na wysokim obcasie. Nie znał się, ale intuicja podpowiadała mu, że konieczne do nich będą małe dodatki, jakaś bransoleta, czy kolczyki oraz czarne, które na pewno dobrze się skomponują.
W pełni zaopatrzony, wracał w miejsce, gdzie zostawił dziewczynę. Pomyślał, że przydałby się też płaszcz. Jakiś lekki, z delikatnej tkaniny, nie mógł pozwolić paradować jej po ulicy w samej tylko kreacji, która przecież dość sporo odsłaniała… i znowu mało nie wpadł na jakiś regał, gdy Isabell wyszła z przebieralni w nowym wdzianku, z iście lisim uśmieszkiem na twarzy, prezentując się w niewinnej, lecz zarazem niezwykle kuszącej i działającej na wszelakie zmysły pozie.

[MEDIA]http://images78.fotosik.pl/771/af5db549ca8e06e8med.jpg[/MEDIA]

Sprzedawczyni tuptająca za Nightem odchrząknęła, sama chyba nieco zaskoczona wyglądem dziewczyny, a po chwili aż zachłysnęła się powietrzem, widząc… widząc… wystające coś, co nie-powinno-wystawać spod kusej spódniczki Isabell. Dziewczę było wyraźnie podniecone zakupami i przebieraniem się w coraz bardziej wymyślne stroje. Lekko zaczerwieniona, zakryła szybko wypuklenie przypadkowym ciuszkiem ściągniętym z pobliskiego wieszaka.
- Hej kochanie, co powiesz na te wdzianko? - Spytała Isabell - Sam również wyglądasz czarująco, ulala... - Zachichotała.

Kaptur z obszyciem miał się nijak do możliwości ochrony przed chłodem przez pozostałe fragmenty garderoby, ale przecież nie o to w tym chodziło. Wcale a wcale. Night zatrzymał się w lekkim rozkroku, trzymając jedną rękę w kieszeni spodni, a na palcu drugiej kołysał srebrny bucik, zawieszony za pasek zapięcia.
- Jak królowa lodowej krainy... która długo nią nie pobędzie - uśmiechnął się, przyznając rację kobiecie zza lady. Robiło się nieco przyciasno. - Pod jej gorącym spojrzeniem wszystko topnieje.
Zbliżył się do Isabell.
- Wyglądasz bosko, ale nie mogę cię tak wypuścić na ulicę - powiedział niemalże smutno.

- Czemu nie? - Wtrąciła się sprzedawczyni, co zaskoczyło nawet Isabell - Jesteś jednym z tych, co to chcą kontrolować, trzymać rękę nad wszystkim jak macho? - Wyminęła Nighta i stanęła przed Isabell… i obie były zarumienione - Widziałam już odważniejsze stroje... - Zielonowłosa spojrzała krytycznie na ubranego w garnitur mężczyznę. Niby słodki na zewnątrz, a wredny sukinkot w rzeczywistości?

- Nie całkiem, lubię jak Isabell przejmuje kontrolę - odpowiedział bezczelnie. - Wy tu macie jakieś kursy z podejścia do klienta, czy zgarniają was w ulicznej łapance i stawiają za ladą? - strzelec miał powoli dosyć babsztyla. Wyjaśnił. - Po prostu nieco się martwię, czyj wzrok może przyciągnąć.

Niespodziewanie, stojąca za sprzedawczynią Isabell, pochwyciła ją za nadgarstki, jednocześnie się przybliżając do kobiety… i wykonując lekkie pchnięcie biodrami. Sprzedawczyni wybałuszyła oczy i nieco rozwarła usteczka, wyraźnie zszokowana tym co się działo… w tym czasie młoda dziewczyna spojrzała jej przez ramię w kierunku Nighta, uśmiechając się prowokująco.

- Niech cię Isabell, to prezent? Dla mnie? - mężczyzna spoglądał na dziewczynę z zaskoczeniem i nieukrywaną fascynacją. Podjął grę. - Ale wiesz, że to złe... bardzo złe? - Podchodził bliżej, aż znalazł się tuż przy ekspedientce, czując na twarzy ciepło jej oddechu. - Nastąpiła drobna zmiana planów, ale ciiii.. wszystko będzie dobrze, spełnimy twe małe, brzydkie marzenia - bawił się krawędziami jej dekoltu. - A zaraz twoje ubranie zamieni się w dużo, dużo bardziej odważny strój - wyciągnął nóż.

- O nie. Nie, nie!. Co wy robicie? - Zaskomlała sprzedawczyni, jednak nie protestowała fizycznie, nie ruszając się choćby o centymetr. Wbrew pozorom, była nieco lepiej zbudowana niż Isabell, mogła więc raczej sobie z nią poradzić… takie sytuacje chyba jednak ją podniecały, przygryzła bowiem usteczka, oczekując dalszych występków nietypowej parki klientów.

Nightfall przyłożył chłodne ostrze do szyi kobiety. Przesuwał płaską stroną, aż znalazło się pod kwiecistą klamrą. Jednym pociągnięciem przeciął paski tkanin, sprawiając, że ozdoba poszybowała gdzieś w bok, a na skórze pojawiło się drobne czerwieniejące zadrapanie.
- Kreator mody ze mnie żaden, ale te fragmenty to bezguście - zaśmiał się drwiąco. - Podobnie jak to i to - kolejne wycinki materiału, w precyzyjnych ruchach zostawały oddzielane od sukni. - Zabierzmy ją w bardziej kameralne miejsce, kochanie. Artysta nie może pozwolić, aby ktoś przypadkowy przeszkodził mu w pracy - spojrzał porozumiewawczo na Iss i skinął w stronę zaplecza. -Tylko jeszcze jedna poprawka... - z prefidią złapał za górną część i brutalnie szarpnął na boki, rozrywając ubranie i wystawiając biust farbowanej na publiczny widok.

- Skarbie, to za daleko… i jeszcze te kamery... - Mruknęła Isabell, po czym zaczęła ciągnąć kobietę w stronę przebieralni, z której kilka chwil temu sama korzystała. Uśmiechnęła się do Nightfalla, a i nawet mrugnęła… gdy zaś już byli na miejscu, popchnęła sprzedawczynię w kierunku podłogi, a potem nawet przytknęła jej twarz do spodni mężczyzny.
- No już, zabieraj się do roboty, jeśli życie Ci miłe - Powiedziała Isabell, jednocześnie wychylając się odrobinę w przód, i całując namiętnie swojego kochanka. Zielonowłosa wzdychnęła niby przerażona, po czym wyswobodziła męskość Nighta ze spodni… i od razu przystąpiła do łapczywego zaspokajania swego “oprawcy”. Młode dziewczę z kolei podwinęło nieco poły swej spódniczki… i kolejna męskość wylądowała na ramieniu sprzedawczyni, na co ta aż zadrżała z podniecenia.

Mężczyzna z wyrazem błogości na twarzy pozwalał kobiecie bawić się swoim twardniejącym kutasem, co jakiś czas przyciągając ją mocniej do siebie i patrząc z perwersyjną satysfakcją jak dławi się i kaszle, nie mogąc złapać oddechu. Chwycił kobietę za włosy i odciągnął od rozpiętych spodni. Pochylił się nieznacznie.
- Kim jest nasza mała dziewczynka? - zapytał ekspedientkę niemal z czułością, głaszcząc jej zieloną czuprynę. - No, przyznaj się? Powiedz, jestem małą, wiecznie niezaspokojoną kurewką! - rozkazał jej drapieżnie. - A teraz jeszcze raz, z Isabell w ustach! - pchnął jej głowę z stronę blondyny...

~*~*~

Cała trójka miała niezwykle zadowolone miny, kabinę zaś należało koniecznie wysprzątać. Zielonowłosa sprzedawczyni z kolei przebrała zniszczony strój, nie mając chyba ani trochę za złe, takiego potraktowania jej ubrania. Nightfall i Isabell otrzymali również bonus 20% na zakupy i… namiary na przyszłość do Valentine, ich seksualnej zabaweczki. Po uregulowaniu rachunku, i w nowych już strojach, parka opuściła w końcu sklep.

Night na moment mógł wejść w skórę tych parek kryminalistów, o których czasami słyszało się historie. Najczęściej mocno romantycznie podkolorowane, aby się lepiej sprzedawały. Przyznał, że dokonywanie przestępstw razem z ukochaną jest ekscytujące i można się od niezdrowego przekraczania granic uzależnić. Trochę mu ulżyło, że skończyło się tylko tak. Równie dobrze Val mogła wezwać służby i właśnie spędzałby wątpliwie miłe chwile w areszcie, w oczekiwaniu na rozprawę. Dali się ponieść, ale kusiło go, wciąż kusiło, aby wybrać się kiedyś z Isabell w podróż po galaktyce, rabując banki, zabijając przypadkowych ludzi i ginąc w ostatecznym starciu przeciw obławie.
- Kocham cię - powiedział do dziewczyny ciesząc się, że nic takiego nie miało miejsca, że jest tu przy nim, że są wolni i mogą iść gdzie tylko zechcą. - To co? Zaniesiemy zakupy na statek i pójdziemy potańczyć? Czy masz ochotę na coś innego? - wtulił się w jej szyję, nie chciał być kontrolującym macho.

- Ja też Cię kocham skarbie - Isabell pogładziła dłonią jego kark, po czym wyraźnie się ożywiła - Potańczyć? O tak, bardzo! Chodźmy natychmiast, wyślemy jakiegoś kuriera z paczkami do statku...

Spojrzał na nią ciepło. - Chodźmy - porwał dziewczynę za dłoń i ruszył z miejsca, tam, gdzie w zasobach sieciowych wygrzebał lokalizację klubów tanecznych. Początkowy entuzjazm uchodził z niego, gdy okazywało się, że są to przeważnie wielkie, kilku platformowe obiekty z hałaśliwą, monotonną muzyką, niosącą się z dala pogłosem ciężkiego basu. Zrezygnowany był już gotowy zdecydować się na podobny przybytek, gdy w pewnym momencie przemierzając labirynt stacji zbłądzili w jedną z bocznych uliczek. Mijając przeszkolone drzwi, mężczyzna wychwycił przyjemny rytm. Coś co lubił i znał. Odwrócił głowę, przenosząc wzrok na Iss i wydało mu się, że ona chyba również.

[MEDIA]http://laurent.harduin.free.fr/RM/episode2_liftpassage_lit.gif[/MEDIA]

Drzwi otworzyły się ze skrzypieniem zawiasów, ukazując wnętrze lokalu. Okrągłe stoliki upchnięte przy ścianach, wysoka lada z rzędem barowych krzeseł. Podest niewielkiej sceny i wyjątkowo dużo wolnego miejsca na środku. Jakby wszystko tutaj krążyło wokół parkietu, stanowiło tło i znajdowało się tylko dlatego, bo tak wypadało. Dominował brąz drewnopodobnych wykończeń. Jakże odmienny wystrój od tego co Nightfall zobaczył ostatnim razem. Czujnikami też widać mało kto się przejmował. Dym papierosów unosił się wokół lamp, mieszając z zapachami dębu i kawy. Nieliczni bywalcy siedzieli zajęci swoimi sprawami, tylko początkowo zwracając uwagę na nowo przybyłych. Szukali w nich może znajomych twarzy. Rozczarowani wracali do przerwanych rozmów, wypełnionych brunatnym płynem szklanek, śledzenia prasy. Zdawało się, że lokal ożywa o określonych godzinach, znanych tylko wtajemniczonym. Strzelcowi to wcale nie przeszkadzało. Miał tu wszystko czego potrzebował. Na scenie muzyczny zespół przeprowadzał próbę, korzystając z kameralnego grona, szlifowali nowe aranżacje. Nightfall zostawił Isabell przy wejściu, w paru krokach znalazł się na środku sali, zerwał z głowy kapelusz i odrzucił na pobliski wieszak. Stał naprężony, trzymając ramiona w niewielkiej odległości od tułowia. Wpatrzony w bok, w sobie tylko widoczny punkt.

Night ruszył samotnie w tan… i od razu się skompromitował, zaczynając nie tą nogą i myląc kroki. Goście przy stolikach spojrzeli na niego kręcą z niedowierzaniem głowami, Isabell z kolei stała właściwie to w małym szoku, patrząc co też jej kochanie wyprawia.

[MEDIA]http://images76.fotosik.pl/774/42c1ad947ad13f23med.jpg[/MEDIA]

W końcu jednak coś zaczęło mężczyźnie wychodzić i tańczył jak należało (kryt!), a kilka osób przytaknęło z aprobatą. Jasnowłosa z kolei przestała być zawstydzona, a na jej twarzy pojawiła się radość. Tak dawno nie tańczył klasyka, że pozapominał większość elementów, a i wyczucie rytmu nieco u niego siadło. Nic sobie nie robiąc z zażenowanych spojrzeń publiki, rozkręcał się, bawiąc w najlepsze. Enrosque, lapiz, planeo, kiedyś był w tym niezły, a i teraz z satysfakcją stwierdził, że jeszcze całkiem nie zardzewiał. Z łobuzerskim uśmiechem porwał wzbraniającą się Isabell ze sobą. I choć bardziej pasowały by tutaj wymiany długich spojrzeń i gra namiętności, nie potrafił ukryć chłopięcej wręcz radości. Obrócił dziewczynę w półksiężycu, wyniósł w górę i zakończył efektownym corte.

- Lepiej nie psujmy już dobrego wrażenia - wyszeptał do blondyny, lekko zdyszany. - I chodźmy tam, gdzie wcale nie trzeba pamiętać kroków - wesoło do niej mrugnął.

 

Ostatnio edytowane przez Cai : 29-07-2016 o 17:19.
Cai jest offline