Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2016, 16:06   #11
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Była sama. Zarówno pierwsze, jak i drugie słowo sprawiało ból. Była, a wolałaby nie istnieć. Sama, dlatego tak bardzo przeszkadzało jej pierwsze słowo. Dni zlewały się w jedno, każdy taki sam. Już wolałaby umrzeć, jednak nie mogła. Nie pozwalano jej na to, czerpiąc jakąś chorą satysfakcję z jej cierpienia. Na początku jeszcze walczyła, wciąż miała nadzieję na cud, na chwilę w której mogła chociażby przelotem ujrzeć jego twarz, sylwetkę, cień chociażby. Był tak blisko, a jednocześnie nie mógłby być dalej. Ta rozłąka doprowadzała ją do szaleństwa, tym głębszego, że zdawała sobie sprawę, że wszystko co ich spotkało, było jej winą. To ona zawiodła, nie on. Nie sprawdziła dokładnie, nie poświęciła wystarczająco czasu na zbadanie terenu. Chciała się zabawić. Chciała zapolować. Chciała poczuć ten dreszcz emocji towarzyszący wymierzaniu kary zwierzynie. Chciała poczuć smak jego ust, gdy owa zwierzyna konała. Dlaczego nie sprawdziła go dokładniej?!

W końcu się poddała. Nie była pewna kiedy dokładnie, jednak coś zaczęło w niej umierać. Nie mogła do niego dotrzeć, nie mogła zrobić nic poza czekaniem na wykonanie wyroku. Czy pozwolą im zobaczyć się w tej ostatniej chwili, czy też wezmą ich pojedynczo? Czy poczuje coś gdy jego dusza opuści ciało? Czy on coś poczuje, gdy sznur zaciśnie się na jej szyi i zakończy te męki? Myśli… Krążyły w jej głowie niczym prześmiewcze chochliki. Winna… Winna… Winna… Zaczęła je więc zabijać. Jedną po drugiej, bez łaski, okrutnie. Zabijała do momentu, w którym nie zostało nic, poza jego obrazem. Poza chwilami gdy byli ze sobą. Gdy byli szczęśliwi. Uwiesiła się ich, zatraciła w pełni. Ściany celi zniknęły, a ona była znów wolna. Znowu siedziała na jego biurku, czując na ustach smak czekolady. Ponownie leżała na jego kolanach, słuchając jak czyta jedną z tych swoich zabójczo nudnych książek. Wirowała wśród jesiennych liści, śmiejąc się w głos gdy burzył dla niej, starannie ułożone ich kopce. Gdyby nie strażnicy, pewnie zapomniałaby o jedzeniu, tkwiąc na materacu, stale w jednej pozycji, stale z tym samym uśmiechem na ustach. Nie potrzebowała słońca, świeżego powietrza czy nawet wolności. Jedynym czego potrzebowała był on.

Kiedy się ocknęła z tego stanu? Czy coś jej podali? Jak długo w nim tkwiła? Nie wiedziała. Nagle wszystko odeszło, zostawiając pustkę. Z pustki zaś zrodziła się determinacja. Nie mogła się poddać, bo on z pewnością tego nie zrobił. Nie ważne jak niesprawiedliwe było to, co ich spotkało. Jak krzywdzący był wyrok. On by nie chciał by pogrążyła się w przeszłości. Nie, gdy się ponownie spotkają, musi ujrzeć ją silną. Bo go zobaczy, tego była pewna. Nawet jeżeli ten ostatni raz, to jednak zobaczy. Musiała. Nie mogła jednak pokazać się mu jako wrak kobiety, którą znał. To by go zraniło, czuła to. Głęboko w sercu, tam skąd brała się łącząca ich więź. Gdy go zobaczy, powita go z uśmiechem, pokazując mu, że może być z niej dumny.

Z tą jedną myślą w głowie parła do przodu przez kolejne dni. Chociaż w stwierdzeniu, że parła, było wiele przesady. Wciąż tkwiła w tym samym miejscu, na tym samym materacu i w tej samej celi. Wciąż zjadała to co jej podawano i robiła to, co jej kazano. Wciąż zachowywała się niczym zaprogramowany robot, jednak teraz jej spojrzenie nie było już puste. Znalazła dla siebie cel, powód by przeżywać kolejne dni. Wszystko dla tej jednak chwili, tuż przed śmiercią. Wierzyła w nią tak mocno, jak mocnym uczuciem darzyła jedyną osobę, która się dla niej liczyła.

W końcu ten dzień nadszedł, chociaż okoliczności różniły się nieco od tych, które sobie wyobrażała. Zostały one jednak odepchnięte na dalszy plan. Liczył się tylko on, jego ciało, głos, dotyk, wzrok… Reszta świata i ci, którzy zebrali się w sali, mogliby przestać istnieć, a ona pewnie by tego nawet nie zauważyła.
- Ari - przywitała brata w ich ojczystym języku, tuż przed tym jak rzuciła się w jego ramiona. - Ari - powtórzyła, unosząc twarz by móc nacieszyć się jego widokiem.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline