Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-07-2016, 16:06   #11
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Była sama. Zarówno pierwsze, jak i drugie słowo sprawiało ból. Była, a wolałaby nie istnieć. Sama, dlatego tak bardzo przeszkadzało jej pierwsze słowo. Dni zlewały się w jedno, każdy taki sam. Już wolałaby umrzeć, jednak nie mogła. Nie pozwalano jej na to, czerpiąc jakąś chorą satysfakcję z jej cierpienia. Na początku jeszcze walczyła, wciąż miała nadzieję na cud, na chwilę w której mogła chociażby przelotem ujrzeć jego twarz, sylwetkę, cień chociażby. Był tak blisko, a jednocześnie nie mógłby być dalej. Ta rozłąka doprowadzała ją do szaleństwa, tym głębszego, że zdawała sobie sprawę, że wszystko co ich spotkało, było jej winą. To ona zawiodła, nie on. Nie sprawdziła dokładnie, nie poświęciła wystarczająco czasu na zbadanie terenu. Chciała się zabawić. Chciała zapolować. Chciała poczuć ten dreszcz emocji towarzyszący wymierzaniu kary zwierzynie. Chciała poczuć smak jego ust, gdy owa zwierzyna konała. Dlaczego nie sprawdziła go dokładniej?!

W końcu się poddała. Nie była pewna kiedy dokładnie, jednak coś zaczęło w niej umierać. Nie mogła do niego dotrzeć, nie mogła zrobić nic poza czekaniem na wykonanie wyroku. Czy pozwolą im zobaczyć się w tej ostatniej chwili, czy też wezmą ich pojedynczo? Czy poczuje coś gdy jego dusza opuści ciało? Czy on coś poczuje, gdy sznur zaciśnie się na jej szyi i zakończy te męki? Myśli… Krążyły w jej głowie niczym prześmiewcze chochliki. Winna… Winna… Winna… Zaczęła je więc zabijać. Jedną po drugiej, bez łaski, okrutnie. Zabijała do momentu, w którym nie zostało nic, poza jego obrazem. Poza chwilami gdy byli ze sobą. Gdy byli szczęśliwi. Uwiesiła się ich, zatraciła w pełni. Ściany celi zniknęły, a ona była znów wolna. Znowu siedziała na jego biurku, czując na ustach smak czekolady. Ponownie leżała na jego kolanach, słuchając jak czyta jedną z tych swoich zabójczo nudnych książek. Wirowała wśród jesiennych liści, śmiejąc się w głos gdy burzył dla niej, starannie ułożone ich kopce. Gdyby nie strażnicy, pewnie zapomniałaby o jedzeniu, tkwiąc na materacu, stale w jednej pozycji, stale z tym samym uśmiechem na ustach. Nie potrzebowała słońca, świeżego powietrza czy nawet wolności. Jedynym czego potrzebowała był on.

Kiedy się ocknęła z tego stanu? Czy coś jej podali? Jak długo w nim tkwiła? Nie wiedziała. Nagle wszystko odeszło, zostawiając pustkę. Z pustki zaś zrodziła się determinacja. Nie mogła się poddać, bo on z pewnością tego nie zrobił. Nie ważne jak niesprawiedliwe było to, co ich spotkało. Jak krzywdzący był wyrok. On by nie chciał by pogrążyła się w przeszłości. Nie, gdy się ponownie spotkają, musi ujrzeć ją silną. Bo go zobaczy, tego była pewna. Nawet jeżeli ten ostatni raz, to jednak zobaczy. Musiała. Nie mogła jednak pokazać się mu jako wrak kobiety, którą znał. To by go zraniło, czuła to. Głęboko w sercu, tam skąd brała się łącząca ich więź. Gdy go zobaczy, powita go z uśmiechem, pokazując mu, że może być z niej dumny.

Z tą jedną myślą w głowie parła do przodu przez kolejne dni. Chociaż w stwierdzeniu, że parła, było wiele przesady. Wciąż tkwiła w tym samym miejscu, na tym samym materacu i w tej samej celi. Wciąż zjadała to co jej podawano i robiła to, co jej kazano. Wciąż zachowywała się niczym zaprogramowany robot, jednak teraz jej spojrzenie nie było już puste. Znalazła dla siebie cel, powód by przeżywać kolejne dni. Wszystko dla tej jednak chwili, tuż przed śmiercią. Wierzyła w nią tak mocno, jak mocnym uczuciem darzyła jedyną osobę, która się dla niej liczyła.

W końcu ten dzień nadszedł, chociaż okoliczności różniły się nieco od tych, które sobie wyobrażała. Zostały one jednak odepchnięte na dalszy plan. Liczył się tylko on, jego ciało, głos, dotyk, wzrok… Reszta świata i ci, którzy zebrali się w sali, mogliby przestać istnieć, a ona pewnie by tego nawet nie zauważyła.
- Ari - przywitała brata w ich ojczystym języku, tuż przed tym jak rzuciła się w jego ramiona. - Ari - powtórzyła, unosząc twarz by móc nacieszyć się jego widokiem.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 29-07-2016, 16:10   #12
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Nareszcie - wyszeptał w języku rodzinnym. Nie oderwał się od niej ani na chwilę.
- Czekałem tylko na tę chwilę - dodał.

Wciągnęła głęboko powietrze by płuca wypełniły się jego zapachem. Uniosła dłonie, by mogły nacieszyć się dotykiem jego twarzy. Odmawiała sobie prawa do mrugania, na wypadek gdyby to spotkanie okazało się być tylko okrutnie realistycznym snem. Jeżeli nie zamknie oczu nawet na sekundę, to on nie będzie mógł zniknąć.
- Ari - powtórzyła po raz trzeci, jakby nic poza tym jednym imieniem, nie mogło przedrzeć się przez zaciśnięte gardło. Na policzkach poczuła wilgoć. Łzy spływały kropla po kropli, zamazując obraz, który wciąż trwał.

Uśmiechnęła się, pozwalając im płynąć. Teraz mogli ją zabić, chociaż jakaś część jej umysłu powtarzała cichym szeptem, że to nie o to im chodzi. Kogo by to jednak obchodziło? Z pewnością nie ją.
- Tęskniłam - wyznała cicho, przekazując w tym słowie cały ból jaki czuła, gdy jego nie było przy jej boku.

- Ja też - odparł przyciskając ją mocniej do siebie, by nacieszyć się jej dotykiem. Pocałował ja w głowę.
- Nigdy więcej. Choćby mnie mieli zabić. Nigdy więcej czegoś takiego - powiedział wydając się być bardzo zmęczony tym wszystkim.

- Więc zginiemy razem - skinęła głową, sprawiając wrażenie zadowolonej z takiej decyzji brata. Oczywiście wolałaby żyć z nim do końca swoich dni, jednak rozłąka nauczyła ją jednego. Niekiedy lepszym wyjściem była wspólna śmierć na własnych zasadach, niż życie osobno na cudzych.

- Może uda się nam uciec? Gdzieś daleko, gdzie nas nie znajdą. Na bezludną wyspę, gdzieś na Pacyfiku - rzuciła pomysłem, który raczej nie miał wielkich szans na powodzenie, jednak miała nadzieję, że nieco rozbawi Ari’ego. Może i nie miała swoich mocy, jednak wiedzy odebrać jej nie mogli. Musiała coś zrobić, by odciągnąć jego myśli od ich obecnej sytuacji.

- Może się uda - uśmiechnął się pierwszy raz od nie wiedział kiedy. Ponownie pocałował Sif.
- Nie udało mi się uciec. Próbowałem coś wymyślić, ale wszystkie skuteczne pomysły opierają się o moją moc. Bez tego w takim nadzorze… Przepraszam - dokończył hamując napływające łzy.

- Nie - pokręciła głową, palcami obejmując jego i przyciągając ich twarze do siebie. - Nie przepraszaj. To ja zawiniłam. Teraz jednak nie ma sensu wracać do tego co było. Musimy patrzeć do przodu, korzystać z chwili - potarła nosem o jego nos. - Musimy wykorzystać każdą szansę jaka się przed nami pojawi. Wierzę w ciebie, Ari. Znajdziesz sposób… Razem go znajdziemy.

Starała się przelać w te słowa cały optymizm, jaki zdołała zebrać, napędzając go radością z ponownego spotkania. Musiała do niego dotrzeć, nie miała wyboru. Musiała odłożyć własne smutki na bok, schować je głęboko by nie pokazały swoich uzbrojonych w jadowite kły, paszczy. Teraz powinna być pogodna, optymistyczna i silna. Dla niego. Dla siebie.

- Znajdziemy - powiedział z przekonaniem. Nie chciał jej wypuszczać z ramion. Najlepiej już nigdy.
- Przytyłem - poinformował z lekkim uśmiechem.

Roześmiała się cicho.
- Nie widać - odpowiedziała, nie wracając do poprzedniego tematu, chwytając się nowego. Przytycie było dobrym objawem, wbrew pozorom. Świadczyło o tym, że pilnował jedzenia, starając się nie dopuścić do spadku energii. Zatem nie poddał się, jak ona. Nie powinna się dziwić, zawsze był silniejszy.

- Zawsze możesz przejść na dietę sałatkową - zasugerowała, drażniąc się z nim, jak robiła to wiele razy wcześniej, gdy jeszcze byli wolni. - Co ty na to, mój króliczku?

Przechyliła głowę, wyczekując jego śmiechu, na który wiedziała, ze ma niewielkie szanse. A jednak się przydarzył.
- Rzeczywiście coś bym schrupał - powiedział i nachylił się do niej, by delikatnie pocałować jej usta.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 29-07-2016, 16:13   #13
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Nie powinien tego robić. Zbyt długo była z dala od niego, zbyt długo nie czuła jego ust, zbyt długo tkwiła w tej przeklętej celi. Jeżeli nawet wcześniej jakaś część jej umysłu brała pod uwagę istnienie innych, zebranych wraz z nimi, tak teraz świadomość ich obecności odeszła w niepamięć. Delikatny dotyk, smak i obezwładniające uczucie które szło z nimi w parze. Nie chciała przerywać pocałunku. Chciała więcej i więcej. Zachłanność przejęła nad nią władzę, sprawiając że ów niewinny z początku pocałunek, stał się nagle czymś innym, gwałtownym i pełnym głodu oraz pasji. Dopiero brak powietrza zmusił Sif do odsunięcia twarzy na te milimetry niezbędne by ów brak uzupełnić.
- Ciasteczko? - zapytała, uśmiechając się radośnie. - Czekoladę? - dodała kolejne pytanie, które budziło tyle wspomnień.
- Jedno i drugie - odparł nabierając powietrza do płuc. Więcej nie było mu potrzebne. No… może było, ale wszystko, czego chciał należało do niej.
- Przy czym drugie zjadłbym w… nieco inny sposób - dotknął językiem jej warg znajdujących się tak blisko.
- Chyba powinniśmy usiąść - powiedział, ale nie wyglądał na osobę, która chciałaby to uczynić. Przeciwnie.
Niechętnie zerknęła na stół i ustawione przy nim krzesła, a także na osoby zebrane tu wraz z nimi.
- Nie jestem pewna czy chcę z nimi siedzieć - odpowiedziała, powracając spojrzeniem oraz uwagą, do brata. - Jak myślisz, po co nas tu zebrali?
Temat ów był nieco oddalony od tego o czym chciałaby rozmawiać, a właściwie co chciałaby robić, jednak trzeba go było w końcu podjąć.
- Nie będzie tak źle - pocieszył Sif i położył dłoń na jej policzku. Sam w to nie wierzył, ale to nie szkodzi. Ważne, żeby ona poczuła się lepiej.
Przytuliła się do jego dłoni, przymykając oczy i chłonąc ów dotyk. Nie trwało to jednak długo, bowiem nie chciała tracić Ari’ego z oczu.
- Dopóki będziemy razem - zgodziła się z nim.
I w tej samej chwili do sali wszedł mężczyzna, który kilka chwil później przedstawił się jako Coulson.

Ari niechętnie odłączył się od Sif, choć nadal trzymał jej dłoń i usiadł na jednym z miejsc. Przyciągnął ją w swoim kierunku, by usiadła mu na kolanach. Rozłąka była zbyt długa, by teraz chciał choćby najmniejszej separacji.
Sif założyła ramię na kark Ari’ego i wsparła skroń o jego. Z tej pozycji, bawiąc się jednocześnie palcami dłoni brata, przysłuchiwała się słowom, które padały z ust agenta. Gdy skończył mówić, obdarzając ich tym wyjątkowo kuszącym prezentem, wzdrygnęła się. Nie dlatego, że opcja która przedstawił budziła w niej szczególnie negatywne odczucia, chociaż z pewnością miała więcej niż jedno dno. Zaniepokoił ją wybuch kobiety. Zmarszczyła czoło, jednak zaraz ponownie uwagę swoją skupiła na bracie.
- Zbyt piękne - wyszeptała w islandzkim, słowa kierując wprost do jego ucha. - Kusząco piękne.
- Może i tak, ale ja nie wrócę do tamtej celi. Bez ciebie. Jak mi strasznie ciebie brakowało… -
westchnął cicho.
- Będziemy musieli nadrobić ten czas. Ciekawe czy zamrozili nam konta… Jeśli nie, to zabieram cię… gdzie byś chciała pójść? - zapytał.
Szczerze wątpiła by dano im aż tyle swobody, by mogli wychodzić i organizować sobie wycieczki po mieście. Tym bardziej, że nawet nie powiedziano im jeszcze gdzie znajdować się będzie baza tych całych Thunderbolt’s. Więcej luzu było pojęciem wyjątkowo względnym. Więcej w porównaniu z tym, ile mieli go obecnie, było doprawdy niewielką ilością. Marzyć jednak i snuć plany, mogli zawsze.
- M&M’s World? - Zaproponowała jedno z tych miejsc w Nowym Yorku, które dość często odwiedzali, a które z pewnością powinno przypaść do gustu Ari’emu.
- Mnóstwo kal… ohhh… - skrzywił się chłopak.

- Tak, tak, wchodzimy w to - powiedział do Coulsona, przechodząc chwilowo na angielski.
- Mnóstwo kalorii. Podoba mi się to - rzekł uśmiechając się do siostry.
Odpowiedziała uśmiechem, jednak był on nieco niepewny. Oczywiście, alternatywa dla propozycji agenta była nie do pomyślenia, jednak niewiadoma, kryjąca się za ta propozycją psuła nieco radość z możliwości ponownego w towarzystwie Ari’ego. Będą musieli być bardzo ostrożni.
- Kiedy będziemy mogli opuścić to miejsce? - Zadała pytanie, podobnie jak Ari, na chwilę przechodząc na ogólnie w tej grupie rozumiany język. Adresatowi pytania poświęciła jedynie krótką chwilę, w której jej spojrzenie spoczęło na jego twarzy.
- Będą ci potrzebne - potwierdziła, wracając do rozmowy z bratem i zdając się powracać do pełnego ignorowania pozostałych. Zapewne, skoro mieli pracować wspólnie, będzie musiała prędzej czy później nawiązać z nimi jakieś kontakty, jednak nie widziała powodu by robić to od razu, a w szczególności bez dostępu do swojej mocy. Znacznie lepszym wyjściem było korzystanie z chwil i nadrabianie zaległości. Tamci mogli poczekać.
Przygryzł wargę. Zastanawiał się nad czymś.
- Proszę dać te papiery i bylibyśmy zobowiązani dostając więcej szczegółów odnośnie tego, co mamy zrobić - dodał Blink do agenta Phila.
- Później powiem ci, o czym pomyślałem. Tam, w celi - powiedział Ari, spoglądając na siostrę.
Która w odpowiedzi skinęła tylko głową.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 29-07-2016, 21:11   #14
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Coulson spojrzał na Stiepanowicza.
- Będziecie grupą do zadań specjalnych i od tak zwanej "mokrej roboty". Poziom ograniczeń będzie ustalać wasz supervisor, którego poznacie niebawem.
Następnie przeniósł spojrzenie na Sif.
- Jeszcze dzisiaj znajdziecie się w nowym miejscu. A skoro o tym mowa... - Agent odwrócił się w stronę szyby z lustra weneckiego i skinął głową.
Chwilę później drzwi pokoju otworzyły się i do środka wparował równie elegancko ubrany, czarnoskóry agent z zieloną teczką z logo S.H.I.E.L.D. Wyjął z niej garść dokumentów, a następnie rozłożył wraz z długopisem przed każdym z zebranych przy stole.
- Podpiszcie na dole. - Poinstruował Coulson.
Nie mieli nawet czasu, żeby je dokładniej przejrzeć. Większą czcionką napisano coś o przynależności do specjalnej grupy uderzeniowej Thunderbolts, jednak reszta dokumentu napisana była drobnym maczkiem - równie dobrze mogli podpisywać cyrograf, co pewnie w jakimś tam sensie i tak czynili.
Gdy podpisali papiery, czarnoskóry agent zebrał je do teczki, po czym wyszedł, a Coulson uśmiechnął się lekko.
- Podjęliście mądrą decyzję.
Moment później za plecami usłyszeli jakiś ruch. Nim zdążyli się odwrócić, poczuli dość bolesne ukłucie na karku, a potem ich umysły zalała fala nieprzeniknionej ciemności.


Powrót do rzeczywistości był długi i nieprzyjemny. W końcu, gdy przestało im się kręcić w głowach i otępienie zelżało, zdali sobie sprawę, że znajdują się w miejscu, którego zupełnie nie kojarzą. Spory pokój oświetlony jasnymi lampami, z logo S.H.I.E.L.D. na blacie i ścianach, dawał im jasno do zrozumienia, że nie są już w Raft. Było coś jeszcze. Dziwne uczucie dyskomfortu wokół szyi. Gdy tylko przyłożyli tam dłonie, wyczuli zimną, metalową obręcz. Skupiając się na niej, dopiero po chwili dostrzegli czarnoskórego mężczyznę z opaską na oku zajmującego miejsce na skraju stołu. Szeroki uśmiech na jego twarzy zdradzał, iż bawi się całkiem przednio, obserwując ich.


- Witam śpiących królewiczów i królewny w moich skromnych progach. Nazywam się Nick Fury i jestem szefem tego projektu. - Zaczął, a uśmiech nie schodził mu z ust. - Widzę, że już zauważyliście obroże na swoich szyjach. Dobrze, od razu wyjaśnię ich działanie, które jest bardzo proste. Jeśli spróbujecie przy nich majstrować - BOOM. Jeśli spróbujecie uciekać - BOOM. Jeśli spróbujecie zrobić cokolwiek głupiego - BOOM. - Za każdym razem rozkładał teatralnie dłonie, a potem splatał je z powrotem. - Zaprojektował je sam Tony Stark, a żeby je otworzyć i nie wyrządzić sobie krzywdy, potrzebny jest specjalny kod, który znam tylko ja. Oprócz tego, obroże emitują ładunki elektryczne - jeśli będziecie chcieć nawzajem się pozabijać, zaatakować strażnika, czy cokolwiek innego, sześćdziesiąt tysięcy woltów szybko was uspokoi. Przy takim woltażu ludzie leją i srają w gacie. Słabo to wygląda, nie chcecie próbować. Ponadto, te cudeńka mają wbudowane trackery, dzięki czemu będziemy wiedzieć, gdzie się znajdujecie z dokładnością co do centymetra. I uprzedzając jakieś wasze roszczenia - nie macie żadnych praw. Żyjecie, bo my wam na to pozwalamy. I dopóki będziecie wykonywać nasze polecenia, zasłużycie się dla programu, to się nie zmieni.

Pochylił się w stronę stołu i nacisnął guzik znajdujący się na brzegu blatu. Chwilę później w pomieszczeniu pojawiła się wysoka, zgrabna kobieta w okularach. Była ładna, a przez spływające na ramiona czarne włosy przebijały się farbowane, czerwone pasma. Wyraz jej twarzy, spojrzenie i mowa ciała sugerowały zimną służbistkę.


- Przed wami Victoria Hand. - Przedstawił ją Fury. - Będzie waszym koordynatorem i szefem, gdy mnie tutaj nie będzie. Odpowiadacie bezpośrednio przed nią. Niech nie zwiedzie was jej przyjemna aparycja - Miss Hand to wymagająca kobieta, która nie będzie pozwalać wam na jakiekolwiek odchylenia od normy. Tak w bazie, jak i poza nią.
- Liczę na przyjemną i bezkonfliktową współpracę - rzuciła ciepłym, choć nieco wyniosłym, jakby zaprogramowanym głosem, kobieta.
- Czas, byście poznali wasz nowy dom - powiedział Fury i skinął głową na Hand.
- Zapraszam - rzuciła kobieta, zachęcając ich gestem dłoni.

Ruszyli się, ale bez większego przekonania. Po chwili zostawili za sobą pokój odpraw, jak nazwała go Hand i ruszyli futurystycznie wyglądającym korytarzem. Niemal od razu dołączyło do nich trzech dobrze opancerzonych i uzbrojonych strażników pozostających w ariergardzie.
- Jesteśmy w jednej z tajnych baz S.H.I.E.L.D. w lasach Minessoty. - Zaczęła Hand po dłuższym milczeniu. - Została odpowiednio zaadoptowana do waszych możliwości i mocno zrekonstruowana pod kątem ochrony. Mamy tutaj kamery w każdym pomieszczeniu, również w waszych pokojach i pod prysznicami. Strażnicy uzbrojeni są w ostrą amunicję i odpowiednio przeszkoleni; jeśli będziecie fair wobec nich, oni będą fair wobec was. Przynajmniej w większości przypadków. Pomijając aspekt obroży, które macie na sobie, nie polecam prób ucieczki - las wokół bazy naszpikowany jest pułapkami, a do najbliższego zalążka cywilizacji jest stąd ponad dziesięć kilometrów. Poza tym, im grzeczniejsi będziecie, tym szybciej minie wam służba w Thunderbolts. - Uśmiechnęła się tajemniczo. - Jeśli chodzi o sam kompleks, do waszej dyspozycji są kuchnia, jadalnia, boisko do koszykówki, siłownia i wydzielony odcinek do biegania, bądź spacerów na zewnątrz. Będziecie współpracować, dostaniecie kolejne udogodnienia - game room, telewizję, dostęp do lepszych pokoi. Póki co wasze prezentują się tak…

Podeszła do drzwi po prawej stronie korytarza, otworzyła je i wprowadziła Thunderbolts do środka. Ich oczom ukazało się spore, sterylnie wykonane pomieszczenie.


- Łóżko, biurko, szafka z cywilnymi ubraniami według waszych rozmiarówek i aneks łazienkowo-toaletowy. Wszystkie pokoje są takie same, choć to z pewnością lepsze od celi w Raft. - Victoria uśmiechnęła się lekko. - W czasie wolnym możecie swobodnie przemieszczać się po bazie, czy wychodzić na zewnątrz w specjalnie przydzielonej do tego strefie. O dziesiątej wieczorem drzwi waszych pokojów zamykają się elektronicznie, a blokada zwalniana jest o siódmej rano. Posiłki przygotowujecie sobie sami, my dostarczamy wam jedynie potrzebne rzeczy. Jeśli nie potraficie gotować, dostaniecie pomoce w postaci książek kucharskich. Kompleks posiada jeszcze kilka ważnych miejsc, które poznacie w miarę rozwoju sytuacji. Generalnie będziecie prowadzić w miarę normalne życie, jednak wciąż będzie to życie więźnia. Gdyby ktoś potrzebował porozmawiać z psychologiem, bądź ze mną, niech zgłosi to strażnikowi przy drzwiach. - Przeniosła wzrok na Johna. - Piotr Iwanowicz jest do twojej dyspozycji, jeśli będziesz chciał, panie Deepwood.

Po obchodzie zostali zaprowadzeni przez strażników do swoich pokoi rozmieszczonych po obu stronach korytarza. Po lewej stronie mieściły się kwatery Dark Stara, Blinka i Deepwooda, po prawej Sin, Psycho i Alphy. Victoria zostawiła ich samych sobie, uprzedzając, iż kolacja przyrządzona wyjątkowo przez sprowadzonego na miejsce kucharza rozpocznie się za godzinę. Mieli trochę czasu, by zapoznać się z miejscem, lub ze sobą porozmawiać. Po raz pierwszy od dawna mogli też wyjść na zewnątrz i rozkoszować się świeżym powietrzem. Wybór - choć dość ograniczony - był ich.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 29-07-2016, 22:12   #15
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Dwójka fanatyków, ex-żołnierz który nie posiada żadnej mocy i pyta o działanie na pełnej petardzie, oraz dwójka zakochańców... mógł trafić gorzej. Aczkolwiek do ideału i tak było daleko. Podpisał papiery, potem "klik" i zrobiło się ciemno, to takie przewidywalne.

Szpanerstwo, efekciarstwo, groźby, słowem standard. I jeszcze ten cały Fury ze swoim "BOOM". Naprawdę myśleli, że w ten sposób zrobią wrażenie? Brian z wielkim trudem nie ziewnął szeroko, gdy dyrektor S.H.I.E.L.D. udzielał im wyjaśnień. Stary dureń, jeszcze nie wiedział że tej nocy spotka go najbardziej epicka sraka, jakiej kiedykolwiek dane mu będzie w życiu doświadczyć. Nie żeby Dark Star miał do niego coś konkretnego, w końcu ten typ tak ma. On zwyczajnie chciał zabić czymś nudę.

Hand z drugiej strony, robiła trochę sztywne, ale całkiem sympatyczne wrażenie. Możliwe, że miała odgrywać rolę zmiękczacza, zachęcać ich do bardziej entuzjastycznej, tudzież mniej kłopotliwej współpracy. Rządowcy mieli ich gdzieś, ale nie chcieli pozwolić sobie na porażkę. Gdy udzieliła im dokładnych wyjaśnień, Brian skinął jej głową. W innych okolicznościach, pewnie zaprosiłby ją do jakiejś restauracji. Kto wie, może na kolację ze śniadaniem...

Nie mając szczególnie wielkiego wyboru, młody superzłoczyńca ruszył na obchód ośrodka, który na czas nieokreślony miał stać się jego "domem". Ruch nigdy nie szkodził, a poza tym chciał odetchnąć leśnym powietrzem. Oczywiście towarzyszyła mu w tym celu zbrojna obstawa. Cóż, nadal oficjalnie był więźniem. Będąc na zewnątrz, wzleciał lekko w powietrze i przysiadł na dachu, by skorzystać z resztki długiego sierpniowego dnia i złapać nieco słońca. Nie sądził, by z tego powodu zaczęli do niego strzelać. Nawet jeśli, nie bał się kul, w sumie niczego się nie bał, ot upośledzenie.
Krzywe spojrzenia zbył machnięciem ręki, a na krzyki wzywające by zszedł z powrotem, odparł obojętnie.
-Sami przyjdźcie tutaj, jeśli boicie się że spróbuję zrobić coś głupiego. - I po kilku minutach przez drzwi dachowe wyszli rzeczeni żołnierze. Nawet się na nich nie obejrzał.
-Piękny widok, prawda? - Wskazał im wiszące nisko słońce, nadające horyzontowi płonącą feerię barw.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 30-07-2016 o 18:10.
Eleishar jest offline  
Stary 30-07-2016, 18:26   #16
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Podpisał, potem rażenie prądem w sumie rozsądną taktyka biorąc pod uwagę z kim mieli doczynienia. Obudził się z radością przyjmując zmianę otoczenia, że spokojem wysłuchał gróźb czarnoskórego który straszył ich klasyczną metodą drylową.

Joseph Deepwood nie bardzo wiedział jak traktować te dziwne zachowania i nie przepisowo wygląd szefostwa zaczął więc traktować ich jak przełożonych w wojsku skinął głową na znak że zrozumiał nudnawą przemowę łysego - Tak jest Sir! Maa'm- Skłonił się dyrektorowi oraz jego zastępczymi po czym, ruszył za kobietą.

Warunki wydawały się korzystne w jego sytuacji gdy usłyszał że przydzielono mu magusa uśmiechnął się szeroko - Szarlatan heretycki? Chętnie z nim porozmawiam Maa'm w miejscu publicznym aby uniknąć podejrzenia o związek z mężczyzną - Poprosił dochodząc do wniosku że swormułowanie użytę przez Hand jest dwuznaczne.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 30-07-2016 o 18:40.
Brilchan jest offline  
Stary 31-07-2016, 00:11   #17
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Wiktor "Alfa" Stiepanowicz - wygolony specnazowiec




The Raft; sala konferencyjna



Tan cały Coulson nie gadał tak całkiem głupio. Choć w sumie tego mniej więcej spodziewał się Alfa gdy usłyszał o specgrupie. I to od mokrej roboty. Tylko gdy drugim ponurym spojrzeniem obiegł swoich współkandydatów do tej grupy wrażenie było jeszcze bardziej przygnębiające. To już te brudasy z siłki sprawiałyby bardziej groźne wrażenie niż większość tych studenciaków. A jednak tu byli. Tak samo jak on. Zgadywał więc, że w CV i wyrokach mieli co nieco tego i owego poza zgrywaniem roli zawodowych fujar na spacerniaku. Oby się ten cały Coulson i te jego szefy nie myliły w doborze personelu do tej grupy.

Papier podpisał. Nie czytał dokładnie bo ani nie miało to znaczenia ani nic by nie zmieniło. W sumie albo się podpisywało jak leci albo wracało do tych cieniasów z celi i spacerniaka. Przy specgrupie o typie jaki podejrzewał czy nawet miał nadzieję, że będzie jakiś tam papierek miał zapewne minimalne znaczenie. Wypadki chodziły po ludziach i pewnie gdyby trzeba było spece Coulsona udowodniliby, że zabiła go spadająca cegła w drewnianym kościele. Jakoś wątpił by komuś zależało na zbytnim dociekaniu prawdy u kogoś z odisadką w Raft. Więc podpisał a świat oczywiście prawie zaraz zalały totalne ciemności.




Minnesota; Baza Tunderbolts; sala konferencyjna



- No, no... Sam Nick Fury. Dasz nam po autografie czy coś w ten deseń na pamiątkę tego spotkania? - spytał gdy powitał ich sam szef SHIELD. Tego akurat się nie spodziewał. Sądził, że ta multi - kulti - interkontynentalna i całoglobowoziemska organizacja wyznaczy jakiegoś przydupasa jak Coulson właśnie co ich "wdroży" w temat. A tu proszę. Sam sławny szef SHIELD osobiście. Alfa pierwszy raz go widział z tak bliska. Aż odruchowo korciło go wręcz by sprawdzić czy jest tak dobry jak chodzą ploty. Nastukać Fury'emu... No to by już było coś. To by było niezłe. Pokiwał wygoloną głową do swoich myśli.

No ale w sumie osobiste powitanie było niezłe samo w sobie. Dawało nadzieję, że jeśli sam szef SHIELD interesi czy patronuje temu projektowi to jakoś i wyszkolenie i wyposażenie i zadania będą jak należy. To było całkiem pocieszające i poprawiło humor Ukraińcowi. Jak już miał odwalać mokrą robotę to wolał w jakiejś organizacji na poziomie a nie jakiegoś bezimiennego przydupasa w gajerze o manierach "świetnego organizatora" czyli mordercy zza biurka co ich wykiwa i poświęci by mieć dalej nieskalane CV i czyste konto w tabloidach. Tak. To, że sprawą zajął się sam Nick Fury Wiktor wziął za dobry omen. Dlatego więcej scen postanowił na razie nie robić.

Same słowa jednak wielki i sławny Fury powiedział dość zwykłe jak na sytuację. No mieli być grzeczni to oni będą grzeczni dla nich. Grzeczni. Thunderbolts. Superludzie z wyrokami w Raft. Specgrupa od mokrej roboty. Grzeczni. Mhm...

Alfa pokiwał wygoloną głową do słów ich szefa i patrona ale nie odzywał się. Pomacał te gówno co mu założyli na szyję. Produkt sławnego Iron Mana. Mhm. Więc pewnie nie głupie. Będzie trzeba znaleźć jakiegoś mózgowca co by wymyślił sposób jak się pozbyć tego gówna by zwiać z tąd. Bo jasne, że zamierzał zwiać. Choć oczywiście musiał rozpoznać teren i system by znaleźć słabe punkty. Więc na razie nie było się co wychylać.



Minnesota; Baza Tunderbolts; obchód z Hand



Ta ich "koordynatorka" była całkiem w pytę. I akurat na pytę. Do tego na oko Wiktora gadała jak dawno nie wydymana cipa i w tym akurat mógł nieszczęsnej kobiecie dopomóc. W każdym razie pod tymw zględem wyglądała dużo atrkacyjniej niż te dwie małolaty jakie były w jego grupie. Do tego chyba obie jakieś nawiedzone ino każda w inną mańkę.

Strażnicy za to sprawiali profesjonalne wrażenie. Wiktor doceniał siłę i profesjonalizm. Nawet u przeciwnika. Obsztorcował ten ruchomy element systemu zwracając uwagę jak to by wyglądało pod kątem przejmowania broni i takich tam zabaw. Zaczął też od ręki sądować czujność systemu sprawdzają jak reagują na skracanie odległości, na ile kroków dadzą do siebie podejść i co się dalej dzieje gdy postanowią zareagować. Nie zamierzał dać im pretekstu do pociskania łap na spustach ale co nieco dzięki tej taktyce mógł. Zresztą nie urodził się wczoraj. Po tamtej stornie drutów też mu się zdarzało być więc wiedział, że tamci i tak wiedzą z kim mają do czynienia więc powinni być skrajnie czujni i ostrożni z góry podejrzliwie zakładając, że kazdy z nich chce własnie spróbować prysnąć czy zorbić coś równie inteligentnego. Ale każdy system miał swój schemat i Wiktor właśnie miał zamiar zacząć go poznawać.

Ukrainiec nie wiedział czy Hand go prowokowała tą gadką o systemach bezpieczeńśtwa czy tak niby w dobrej wierze to ich miało zastraszyć ale w gruncie rzeczy zachęcała go do spróbowania się z tymi ich systemami. 10 km przez las z pułapkami? Dla Specnazowca? Dla Alfy? Wyglądało na interesującą ścieżkę zdrowia. Spróbowałby się bardzo chętnie. Co to jest 10 km lasu w Minnesocie dla kogoś kto musiał przeforsować po pół setki kilometrów syberyjskiej tajgi, ściagany przez siły rządowe, psy, mróz, i czas jaki pozostał do wykonania zadania. W ramach standardowych manewrów jakie mieli w Specnazie. Po tygodniu człowiek potrafił stracić i 10 kg po takich przygodach. Więc co to ma być 10 km w Minnesocie? Zgadywał, że i tu mógł Stark wesprzeć SHIELD i zapewne byłoby ponad standard ale i on przecież już dawno przerósł standard Specnaz'u który i tak przecież nigdy nie był niski.

- Coulson mówił, że mamy wrócić do akcji na pełny etat. Gdzie nas sprzęt? Kiedy dostaniemy z powrotem pełnię naszych możliwości? - spytał Hand pod koniec obchodu gdy nigdzie nie zobaczył tego co szukał. Swojego pancerza. Nawet zwykłej broni. Właściwie nadal wyglądało na troche bardziej znośne ale nadal więzienie a nie baza. Zgadywał, że chcą ich sprawdzić kto ma głupie pomysły czy co. Ale to powinien być dość krótki etap. W końcu powinni zacząć właściwie przygtowania do akcji. Do zabijania. A do tego potrzebowali broni. I mocy. I swoich zabawek. A na razie wciąż panował standard jak w Raft a z obrożami nawet ostrzejszy.

- I czy już wiadomo przeciw komu będziemy walczyć? Kogo trzeba załatwić? - dodał kolejne pytanie do ich przewodniczki i w sumie koordynatora. Był ciekaw jak to u nich ze szczerością do tych ich chęci współpracy i w ogóle uroczego, powitalnego bla, bla, bla. Powie czarnoruda kurewka prawdę czy nie.



Minnesota; Baza Tunderbolts; czas wolny



Zajął swój wydzielony pokój bez zgrzytu. W końcu właściwie nic nie miał z tzw. "rzeczy osobistych" to i nie miał zbytnio co rozpakowywać. Obejrzał pokój nieśpiesznie bez ceregieli sprawdzając gdzie i ile jest tych podsłuchów i kamer. I co mu się naprawdę spodobało wziął wreszcie osobny prysznic jak na cywilizowanego człowieka przystało. Od razu mu się humor poprawił.

Potem udał się do części wspólnej gdzie w pierwszej chwili zainteresowała go lodówka i aneks kuchenny. Sprawdził ich zawartość i ponownie nieśpiesznie zajął się przygotowaniem żarcia dla siebie. Wreszcie w tych wakacjach dostrzegł kolekny plus i mógł zjeść jak człowiek. Jakaś jajeczna smażalnica z boczkiem, chlebem i sokiem pomarańćzowym a nie te zdrowe, pozywne gówno jakie dostawał w Raft. Tak. Humor mu się znowu poprawił ponownie. Teraz jeszcze do kompletu przydałoby się kogoś sklepać i zgnoić. Tak dla pełnej kultury i zdrowotności psychicznej.

Wiktor jednak preferował tak zwany aktywny wypoczynek. Więc mimo, że najedzony i wykapany czuł sie o wiele lepiej niż w tym głupim Raft to jednak szybko dopadła go nuda. Zwłaszcza jak sobie uzmysłowił, że ilość brudasów do klepania w ogóle jest o wiele mniejsza to jeszcze ta cholerna obroża znacznie komplikowała taką formę rozrywki. To już było dość irytujące.

Po namysle przeszedł się jeszcze raz po bazie. Znów tym swoim spokojnym, nonszlanckim krokiem jakby był co najmniej właścicielem tego miejsca. W końcu jednak jego ciekawość i uwagę przykuła siłownia. Bieżnia. Atlasy. Drążki. Hantle. Worki bokserskie. I to bez żadnych brudasów do wyjebania na ryj. Aż trochę nudno. Ale przynajmniej miał co chciał dla siebie. Zdążył się już całkiem nieźle rozgrzać gdy wzrok padł mu na komplet rękawic graplingowych. To mu podsunęło pewien pomysł.

- Dobra ja jestem Wiktor Stiepanowisz. Ale możecie mi mówić Alfa. Jak mamy pracować razem i walczyć razem to czas się lepiej poznać. Kto ma ochotę się spróbować ze mną? - wrócił do części gdzie widział większość ich radosnej gromadki wykolejeńców i wskazał wymownym gestem trzymaną parę rękawic. Drugą miał już założone na własne dłonie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 31-07-2016, 10:16   #18
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Zażywszy powietrza na dachu, Storm wrócił do wnętrza budynku. Kolacja była coraz bliżej, a dobre jedzenie było jedną z niewielu rzeczy, które sprawiały mu przyjemność. Będzie musiał jeszcze porozmawiać z agentką Hand w sprawie swojego hobby, ale to mogło zaczekać aż zjedzą. Siedział więc w pokoju wspólnym, rozmyślając o tym co może go czekać w przyszłości. Jego przemyślenia przerwał jednak głos ex-żołnierza z ego na poziomie Tony'ego Starka.
-Dobra ja jestem Wiktor Stiepanowisz. Ale możecie mi mówić Alfa. Jak mamy pracować razem i walczyć razem to czas się lepiej poznać. Kto ma ochotę się spróbować ze mną? - Najwyraźniej sowiet, może specnazowiec? rwał się do mordobicia.
-Dark Star. - Odparł Brian, nie podnosząc wzroku. - Jeśli masz ochotę dostać łomot, to jestem do usług, o ile skończymy przed kolacją. - W jego głosie przebrzmiała drwina. Podszedł i wziął rękawice. - Prowadź.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline  
Stary 31-07-2016, 18:12   #19
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kiedyś nie dałaby się tak znieważyć. Nie dałaby się uwięzić. Odgryzłaby łapę, byleby tylko uniknąć niewoli. Wiedziała jednak, że jest chora - tak jak mówiła psychoanalityczka. Tylko że dla Sin nie było leku, nie było odkupienia. Jedyne co mogła zrobić, pozostając wciąż na tym padole łez, to pociągnąć do piekła innych grzeszników.

Thunderbolts to najlepsze, co mogło ją spotkać po tym, jak została złapana. Choć słyszała o projekcie zaledwie kilka plotek, znała Nicka Fury'ego, który kiedyś, jeszcze nie jako członek Shield, pracował z jej ojcem. Razem walczyli ramię przy ramieniu, a to świadczyło, że czarnoskóry mężczyzna jest po dobrej stronie. I dlatego Sin stanie u jego boku, nawet jeśli Fury jej nie rozpoznał. Pod banderą błyskawicy będzie mogła dalej realizować swoją misję. Musiała tylko wytrwać do pierwszej akcji. Przetrzymać głód...

Kiedy inni członkowie oddziału zaczęli integrować się i rozglądać się po kompleksie, który miał być ich domem, Sin zaszył się w swoim nowym pokoju. Choć bardzo tego nie chciała, słyszała głosy tych, z którymi przyszło jej mieszkać. Grzesznicy... oni wszyscy byli grzesznikami! Lepiej więc żeby z nimi nie rozmawiała. Jeśli uświadomi sobie ich grzechy teraz, gdy ból rozpierał jej umysł, wtedy... może się nie powstrzymać i zabić, zaprzepaszczając szansę czynienia większego dobra.

Pragnąc uciec od głosów, Sin skierowała się pod prysznic. Weszła do kabiny i jednym ruchem kurka uwolniła strumień , który chlusnął prosto na nią. Szum wody zagłuszył wszystkie inne dźwięki, przynosząc ukojenie.

Dopiero teraz, gdy głód nieco przycichł, kobieta uświadomiła sobie, że wciąż jest w ubraniu. Powoli zaczęła zrzucać więzienne odzienie, które z pluskiem spadało na posadzkę sztuka po sztuce. Została tylko metalowa obroża.

"Oby nie rdzewiała" - Sin uśmiechnęła się lekko do własnych myśli.

Czy będzie miała w co się przebrać na kolację? Kobieta nazwiskiem Hand wspomniała coś o szafie z cywilnymi ubraniami. To dobrze. Choć... w najgorszym razie pójdzie na posiłek tak, jak stała teraz, a jeśli kogoś skusi jej nagość... będzie miała powód by zabić go za grzech pożądania.

Sin złapała się za głowę i ścisnęła boleśnie skronie.

"Nie, nie mogę poznać ich grzechów! Nie mogę zabijać... na razie."
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 02-08-2016, 11:07   #20
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Anielski wojownik dowiedział się że do spotkania z magiem będzie mógło dojść dopiero za pół godziny. Miał wielką ochotę wyjść na zewnątrz poddychać leśnym powietrzem swego rodzinnego stanu. Jednak względy praktyczne zwyciężyły nad pragnieniem zażycia sosnowej porcji jodu mąźczyzna wszedł do przydzielone mu kwatery. Rozebrał się do naga, przygotował sobie cywilne ubranie biały bezrękawnik i Jeansy znalazł również żel pod prysznic zebrał wszystkie przybory i ruszył do kabiny.

Wtedy przypomniał sobie że tam też są kamery wystawił środkowy palec i pomachał nim w kierunku ścian - Życzę miłego oglądania wy pedały i zboki- Warknął. Nie próbował jednak zasłaniać kamer nauczony doświadczenimi z Raft.

Chciał zmyć z siebie pot i brud rozkręcił gorącą wodę na maksa powodując kłęby pary, po czym, szybko namydlił się i wziął błyskawiczny 5 minutowy prysznic.

Rozmowa ze strażnikiem

Gdy przebrany wyszedł na korytarz powitał go śmiech strażnika - Wyszyscy religijni fanatycy uważacie się za takie ciacha! Wydaje wam się że każdy gej chcę was przelecieć a podświadomie sami o tym marzycie. Stąd ta wasza manią na naszym punkcie.
- W żadnym wypadku nie mam takich pragnień. Po prostu nie podoba mi się brak prywatności i fakt że ktoś niezależnie od płci ogląda mnie nago niczym jakąś pornografię - Odparł beznamiętnie Deepwood.
- Uwierz mi, nie jest to przyjemne dla żadnej ze stron, ale ulżyj sobie powiedz mi że pójdę do piekła bo napisano tak w starej książce przywykłem do tego - Prowokował.
- Widzisz, tu popełniasz błąd w Biblii sprzeciw wobec homoseksualizmu jest jedynie w księdze powtórzonego prawa które jest nieaktualne gdyż wypełnił je swoim przyjściem i ofiarą Chrystus. Zresztą, większość tak zwanych żydów też go nie przestrzega bo to co było konieczne dla rozwoju i dobrobytu koczującego ludu pustynnego nie przystaje do dzisiejszych realiów - Wyjaśnił spokojnie.
Rozmówcę wyraźnie zszokował taki rozwój dyskusji - Ale ty, jesteś przecież maniakiem religijnym mordującym ludzi jak to możliwe żebyś był bardziej tolerancjny od tych krzyczących o Sodomii?- Spytał.
- Wiara nie daję automatycznie prawidłowego zrozumienia Pisma Świętego które jest księgą wielopoziomową którą uczeń zrozumie na poziomie ucznia, a mistrz na poziomie mistrza. Popularna obecnie interpretacja historii zniszczenia Sodomy i Gomory również jest mylna rozwiązłość seksualna dotyczyła wszystkich płci i była jednym z wielu grzechów tych miast ale tym który przelał czarę goryczy powodując zniszczenie obu miast było nie dzielenie się bogactwem oraz brak gościnności. Brzmi znajomo Czyż nie? O wiele wygodniejsze dla spokoju własnego sumienia zrzucać winę na homoseksualistów.
- Więc nie masz nic przeciwko osobom LGBT? Skąd więc te twoje rasistowskie wstawki?
- Tego nie powiedziałem, jest to grzech i choroba. Nim Trony dały mi władzę karania grzesznych którzy niszczą i nakłaniają niewinnych do grzechu powiedział bym że nie mi was oceniać lecz Bogu. Teraz gdy stałem, się kamieniem młyńskim u szyji grzesznych mogę powiedzieć ci że nigdy nie kazano mi ukarać homoseksualistów za ich orientację bądź rozwiązłość seksualną. Pomódlcie się i rozważcie to wszystko we własnym sumieniu z chęcią wrócę z wami do tego tematu ale teraz muszę iść spełnić obowiązki wobec ciała. - Pożegnał się i ruszył do kuchni.

Gdy przybył na miejsce wyczuł zapach świeżej jajecznicy "ulubiona potrawa kawalerów" - Pomyślał z uśmiechem następnie wyjął z lodówki resztę jajek i na największej patelni jaką znalazł zrobił ogromną porcie. Sobie nałożył niewiele doprawił swój talerz pieprzem i ostrą papryką, zaś większą część porcji przełożł na półmisek następnie na jednej z samoprzylepnych karteczek z doczepionym do nich okrągłym rysikiem napisał:

Cytat:
"Głodnych nakarmić" jedzcie na zdrowie.
Przylepił ją i schował do lodówki a po zjedzeniu swojej porcji z prawdziwą przyjemnością pozmywał naczynia.

Rozmowa z Piotrem Iwanowiczem

Z magiem spotkał się w pokoju dziennym - Miło że mnie odwiedziłeś szarlatanie czyżby szefostwu nie spodobały się twoje młodzieżowe przygody z przyznaniem Złego?
- Nic z tych rzeczy, potrzeba kogoś kto będzie zdejmował i ponownie nakładał twoje pieczęcie

Sparing

- Z chęcią spróbuje swoich sił ze zwycięzcą lub przegranym jak wam wygodniej tylko nie zapomnijcie poprosić strażników o zgodę bo dostaniemy prądem i będzie po sparingu - Powiedział Joseph ruszając za dwójką Boltsów. Nie był zbyt dobry w boksie, uczyli go trochę technik obezwładniania jak pracował w ochronie liczył że to w połączeniu z żołnierskim instynktem wyrobionym na polu walki pozwoli mu wyjść z tego z twarzą.

Zresztą nie chodziło mu o wygraną zależało mu bardziej na rozeznanie w umiejętnościach innych członków jednostki, specjalizacje oraz ćwiczenia fizyczne.

 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 02-08-2016 o 19:00.
Brilchan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172