Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2016, 16:42   #616
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Wytłuszczone to moje

Cytat:
Napisał Pipboy79 Zobacz post
- Ok, a w którym momencie byliśmy już we śnie? Jak nas zaatakował ten potwór w namiotach to już właśnie zaczynał się sen?

Jak zostaliście zaatakowani po raz pierwszy i uciekliście z namiotów - gdy zginął John przewodnik.

- No ja powiem, że cinszko mi się prowadziło takiego zdechlaka co prawie od początku był albo cinszko ranny albo umierający. Prawie co turę się bałem, że odwali kitę z wykrwawienia. No to non stop o to stresa miałem bo myślałem, że to ta już ostatnia dla mojego hiroła.

No to nie ja Cię pociąłem na początku, co nie :P


- I dużo zmieniło mi w rozkminach jak się okazało, że są trzy ważniaki na sesji a nie dwa. Bo to całkiem zaburzyło dotychczasowe schematy no a wyszło na dość zaawansowanym etapie sesji. A właściwie bez tego cinszko było rozgryźć tę zagwostkę.

Cóż zrobić. Ważniaki w sumie dwa były. Pajęczyca i Indianiec. Szaman to taki pomiędzy nimi trochę.

- I przyznam, że niezbyt się czułem władny coś zrobić jak mi Bruce dźgnął mojego hiroła. Nie miałem na to wpływu nijak a więc nijak nie mogłem się wybronić przed tym. Może i tak by niewiele to zmieniło no ale no wiesz, będę się trzymał wersji, że na pewno bym dał radę załatwić sprawę z totemem sam gdyby nie ta rana

No cóż. Zauważ, ze jak już następował atak znienacka (chociażby jak zginęła bohaterka Proxyego) to już kitę się odwalało Jakbyś nie był potrzebny i naznaczony przez Indiańca (samobójstwo) to też byś tam zginął od pchnięcia kosą.

- No i nie przewidziałem tego Nazgula znaczy, że może być w dwóch postaciach na raz. Sądziłem, że to coś z tych dobrych maniutu no i wyszło jak widać. A długo nad tym dumałem, prawie do oporu. Myslałem, że jeszcze jakoś da radę odkręcić sprawę no ale wyszło niestety jak widać.



- Ale nie przesadzaj, że jeden Bear był mężny i sprawiedliwy Ja tam widziałem, że chyba każdy okazywał w tej sesji mnóstwa męstwa, wytrwałości i troski o innych. Akurat postać Abi'ego miała największe pole do popisu. Ale wszyscy to raczej wyjątek polegający na doborze postaci przez większość sesji a nie, że jakiś wyjątek bo reszta to banda samolubnych egoistów czy cóś. Całkiem często się zdarzało, że nasze postacie motywowało dobro innych a nie swoje. I Bruce i Angie i Connor i Mikołaj to ta czwórka mi się rzuciła właśnie w oczy takim postepowaniem bo to nie był jeden raz czy wypadek przy pracy. Dlatego taką moją sympatię wzbudzali

Zgadam się. Większość graczy była szlachetna. Wręcz wszyscy! I kurcze też moją sympatię wzbudzaliście - może dlatego tak mało zgonów jak na moją sesję

- A w takim razie co to była za zjawa pod drzewem? Ta co podpowiadała Frank'owi?

Szaman. Ale słabiuśki i niewiele mógł.

- I w takim razie jak to było z tymi amuletami? Były dwa? Jeden co Frank zabrał Calgaremu i został na drzewie i drugi od Pajęczycy co Angie zaniosła do jaskini?

Tak. Jeden to był amulet wiążący nałożony na Indiańca podczas rytuału. Drugi - awaryjny, wysłany przez Pajęczycę. Zauważ, ze drugi przyszedł ze snu! Bo pierwszy z jaskini z ciałem (czyli reala).

- I ten Indianin co z nim gadał mój hiroł na polanie to który to był? Ten Sowa? I to on też był w tej jaskini?

Tak. Sowa był szamanem. Przewodził rytuałom,. i był ojcem Indiańca, żeby było zabawniej. On powstrzymał syna przyzywając moce Pajęczycy. Ale to poza historią, bo w sumie nie było to istotne.


- I właściwie gdzie była ta magiczna broń Śniącego?

W jaskini z drzewem. Ukryta w korzeniach drzewa. Ale nie było zbyt wielkiej szansy by ją dojrzeć poza jedną, trzeba było się o nią spytać Założyłem, że nikt jej nie zdobędzie - wiem, wiem, niedobry jestem :devi: Można też było odebrać broń Indiańcowi we śnie gdy się go spotkało lub Clagaryemu (jego karabin). Ale tam decyzję trzeba było szybko podejmować o sp[otkania we śnie trwały zazwyczaj jedną kolejkę, maksymalnie 2. Sen zmieniał się szybko, jak w kalejdoskopie. Miał być szalony.

 
Armiel jest offline