Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2016, 21:37   #412
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Poczuła śmierć przy sobie. Poczuła ją za swoimi plecami. Bała się. Tak bardzo się bała! Nie chciała kończyć życia tu i teraz. Chwalebna śmierć, o której mówili inni, dla niej nie istniała. Tak, była tchórzem i to ogromnym. Gdyby nie to, pewnie nigdy nie wyściubiłaby nosa z Aldorfu, bo dawno poszłaby w objęcia śmierci. W tym domu, do którego się włamała. Elena łapała się każdej możliwości, jaką stawiał przed nią los. Chwytała każdą okazję, choć miałaby wdepnąć w jeszcze większe gówno, niż była obecnie. Teraz tej okazji nie dostała. Poczuła, że łzy płyną do jej oczu. Ale i tak ich nikt nie zobaczy, więc to nic. To dobrze, że nikt nie zobaczy jej słabości, jej strachu i przerażenia. Nikt się nie dowie, że tu zginęła, że tu pochłonęły ją ciemności i mrok... Może jedynie ten mag starszy od całego świata i wszystkich stworzeń razem wziętych. Może on się dowie. A wtedy i jej mama skończy marnie. I chyba to najbardziej przygnębiało Elenę. Przygnębiało ją to, że miała silną potrzebę życia, istnienia i dążenia do... Właśnie, do czego? Nawet nie wiedziała, czy jej mama żyje. Matka, mama, mamusia - jej odwieczny motywator, najbliższa jej sercu osoba. Elena nie wiedziała też, co z Gottfriedem. A chciałaby. Choć tyle przed zakończeniem swojego i tak marnego, nic nie znaczącego w świecie żywota... Tu była podobna do Youviel, tak przynajmniej jej się wydawało. Obie za wszelką cenę chciały ocalić rodzica. Obie poległy z kretesem. A przynajmniej Elena miała takie poczucie. Porażka smakowała gorzko, jak nawet krztyna dziegciu.

Wszystko ją bolało. Leżała bez sił. Nie potrafiła nawet wstać ani się ruszyć. Ból trawił jej ciało, trawił też ducha i to było bardziej bolesne. Nie umiała przyjąć takiej porażki. Po prostu to nie mieściło się w jej głowie. Miała nadzieję, jak od samego początku, że misja się powiedzie. Że drużyna dotrze celu i go złapie, a przynajmniej spróbuje. Ale jak widać, tak nie będzie i w ostatnich chwilach życia będzie musiała to strawić i przełknąć. Zaufała Wolfowi, zaufała drużynie. Może to był błąd? Naszły ją myśli zwątpienia, bezsilności i poczucia totalnej beznadziejności chwili i własnego końca. Skuliła się i przewróciła na bok. Nawet Karl nie zdołał jej pomóc. Nie prosiła już o nic, nie prosiła o pomoc, bo to i tak nic nie przyniesie. Reszta drużyny też miała poważne problemy. Chciała na nich zerknąć, nie udało się, obraz miała niewyraźny, zamglony. Kolejna fala bólu zalała jej ciało. Ramię paliło żywym ogniem, krew burzyła się w ciele, serce waliło jej jak oszalałe, a w uszach jej strasznie piszczało. Dziewucha miała świadomość tego, że krwawi, że dzieje się z nią coś nieodwracalnego, że niedługo pozostanie w ciemności. To dziwne, ale tak właśnie było. Nie potrafiła temu zaradzić. W tej ostatniej chwili poczuła się osamotniona jak nigdy dotąd. Nikt ani nic nie było w stanie tego zmienić. Na tej drodze, w tych ostatnich chwilach pozostała sama. A nie tak miało się to wszystko potoczyć. Chciała dorosnąć, chciała gdzieś osiąść i żyć, po prostu żyć.

Kolejny spazm bólu i płaczu wstrząsnął jej umęczonym ciałem. Dlaczego to tyle trwa? Dlaczego po prostu nie mogło się skończyć? Nie widziała już, powieki nie były w stanie się podnieść, brakowało jej tchu, tak ciężko jej się oddychało. Myśli mieszały się w jej głowie, by powoli ulatywać. Wytchnienie nie przychodziło. Miast tego pojawiło się totalne przygnębienie i poczucie bezsensowności własnego istnienia. A potem wszystko przesłoniła ciemność. Tchórzliwa, niechwalebna, niesprawiedliwa ciemność.


Drugi i ostatni błysk
I po wszystkim i już nic
Na czarnej panoramie nieba
Końcowe napisy
 
Narina jest offline