Zamek Northwall, Ferelden. 9:30 Smoka.
Nikt nawet nie miał siły, żeby zareagować po tym jak strażnicy wrzucili z powrotem do celi Ackerleya, a on sam nie miał ochoty, aby wchodzić w jakąkolwiek rozmowę z resztą współwięźniów. Oko Marcusa wychwyciło jednak w półmroku dziwne zachowanie Tevinterczyka - wyglądało na to, iż bardzo uważał na swoją prawą dłoń, a opierając się na niej wydawał dziwne syki bólu. Mężczyzna nie był do końca pewien czy towarzysz zranił się wcześniej sam czy może stało się podczas uwięzienia. Niedługo jednak i on miał możliwość opuszczenia celi.
- Lord Waynear chce cię widzieć - Powiedzieli, wyraźnie rozbawieni całą sytuacją, strażnicy do Marcusa i brutalnie wyciągnęli go z celi.
Wrócił po trzech, może czterech godzinach. Umyty, przebrany i jeszcze bardziej zamknięty w sobie. Najwyraźniej magowie zajęli się również jego obrażeniami, których doznał po starciu ze strażnikami w korytarzu, gdyż teraz zamiast leżeć nieruchomo, preferował, siedzenie w milczeniu z podwinietymi do klatki piersiowej kolanami. Cokolwiek się tam zdarzyło, wstrząsnęło gwardzistą do głębii.
W celi kobiet atmosfera nie była znacznie lepsza. Pomimo wzajemnego wsparcia jakie okazywały sobie Rina i Agi, obie panie powoli zaczynały tracić nadzieję i zaczynały ogarniać je wątpliwości. Jak dotąd żaden ze strażników nie przyszedł w obiecane 'odwiedziny', ale wszystkie zdawały sobie sprawę z tego, że prędzej czy później taka wizyta nastąpi, a one nie będą miały większych możliwości, aby się obronić przed potencjalnymi napastnikami. Dodatkowo Ýridhreneth źle znosiła rozłąkę z Ackerleyem, co bardzo zdziwiło resztę kobiet, biorąc pod uwagę jak ją traktował. Ona jednak nie miała zamiaru o tym rozmawiać i tłumaczyć, widać było, iż łączyła ich bardzo specyficzna więź.
Najgorzej jednak ze wszystkich więźniów całą sytuację znosili emisariusze Loghaina, całkowicie złamani zdradą i wsadzeni do cel ze swoimi przeciwnikami. Odzywali się rzadko, odburkujac pojedyńcze zdania zapytani, wskazując, iż cała sytuacja po prostu ich przerosła i już dawno się poddali. Dla kontrastu Conrad Bratter był prawdziwą ostoją spokoju i jako jedyny chyba nie poskarżył się na nic w trakcie uwięzienia. Zirytowany Ackerley zadał mu nawet pytanie czy nie zamartwia się całą sytuacją, on odparł jedynie - 'A czy to pomoże?'. Swoją postawą nieco ożywiał nadzieję współwięźniów.
***
Dochodzące z korytarza dźwięki rozbudziły uwięzione kobiety. Odgłosy odległych kroków i ciche rozmowy. Grupa kilku osób. Było zdecydowanie za wcześnie na kolejny posiłek, poza tym z reguły przynosiły je góra dwie osoby. Wszystkie zdawały sobie sprawę z tego, że nie jest to standardowa sytuacja, jednak nie mogły nic zrobić. Nigdzie uciec. Mogły jedynie czekać na to co się stanie.
Kroki z kolei stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu grupa zatrzymała się przed ich celą.
- To tutaj - Powiedział jakiś głos i za chwilę kobiety usłyszały odgłos przekręcanego w zamku klucza i przesuwanej blokady.
Kiedy drzwi się uchyliły Agi ku swojej zgrozie od razu rozpoznała postać oświetlaną przez pochodnię stojącą w nich. Dave.
- A więc znowu się spotykamy moja droga. Nie jesteś już tak wygadana jak wcześniej - Powiedział do krasnoludki z uśmiechem na ustach - W końcu obiecałem, że złożę ci wizytę... Mam nadzieję, że czekałaś z utęsknieniem?
Zanim krasnoludka bądź ktokolwiek zdążyła cokolwiek odpowiedzieć do pomieszczenia wkroczyła kolejna osoba.
- Dość już romansowania. Będziesz miał na to mnóstwo w trakcie podróży, musimy się spieszyć, aby zdążyć przed wschodem słońca - Rina od razu rozpoznała głos Brego - A ty moja droga nie wyglądasz zbyt dobrze, chyba brak słońca źle wpływa na twoją cerę - Uśmiechnął się do niej i podszedł, aby podać dłoń i pomóc wstać.
- Jak się czują nasi pozostali goście? - Powiedzi Dave do osób zgromadzonych w korytarzu.
- Nieco małomówni i osłabieni, ale dadzą radę iść o własnych siłach. Na szczęście nie będziemy musieli ich targać - Odpowiedział ktoś z zewnątrz.
Do środka agresywnym krokiem wszedł krasnolud z brodą zaplecioną w warkoczyki - Rina rozpoznała w nim Keldorna spotkanego wcześniej w tawernie.
- No kurwa! To jest dopiero dobra robota! Założę się, że krasnoludy brały udział w drążeniu tych podziemi, pierwsza klasa! - Wydawał się lekko podpity - A ty młoda damo lepiej pilnuj lepiej swojej broni, ci parszywi ludzie nie potrafią docenić profesjonalnej roboty! - Podszedł do Agigreen i oddał jej młot bojowy.
- A ty leniwo kupa gówna - W środku pojawił się wytatuowany Reinard targający broń - mógłbyś chodź raz się na coś przydać i pomóc! A nie ja muszę znowu kurwa wszystko targać!
- Zamknijcie w końcu mordy bo nas usłyszą w całym zamku - Powiedział spokojnie czarnoskóry Azut, który pojawił się w drzwiach - Musimy ruszać, już. Inaczej cały plan szlag trafi.
__________________ "Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga." |