Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2016, 12:11   #105
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Hammerfist podszedł do stajennego.
- Śmierdziula która klacz to? I do jedzenia dostaje co? - zapytał, a następnie postanowił przeszukać boks konia.

- Śmierdziula? - powtórzył stajenny. - A to nie tutej. Znaczy tutej, ale nie tu. - wyszedł ze stajni. - O tem jest! - wskazał na osamotniony budyneczek z nieco dala od innych.

A do kogo ten koń należy? - morryta zapytał przezornie.
- Oj, coś mi się zdaje, że to będzie chodziło o to, co zjadła wczoraj… - westchnął Aldric. Perfidnym było kazać im szukać kolejnej wskazówki w łajnie, ale na to, jego zdaniem, była większa szansa, niż na znalezienie wskazówki w pokarmie. Niemniej jednak najpierw obrok sprawdzą, zdecydowanie.

Wagner spieszył się z oszacowaniem co z całą sytuacją może mieć zwierzę, na którego tropie byli. Znał się nieco na medycynie i pierwszej pomocy, ale opieka nad zwierzętami to raczej domena przepatrywacza i zwiadowcy. Na szczęście mieli kogoś takiego w zespole.

Stajenny poprowadził Stirlandczyków do stajenki Śmierdziuli. Już nieopodal wejścia do nozdrzy wszystkich dobiegło wyjątkowo wykręcające trzewia i niemal łzawiące oczy zapachy.
- Bo musita wiedzieć, że Śmierdziulka, klacz piękna Herr Pfulgera, cierpi na mocne wiatry i przewlekłe kasztanienie…
W środku niewielkiego budynku, w rogu była zagroda z którego wystawał łeb przystojnego konia. W środku łajna zwały sięgały niemal po kolana, lecz w rogach, gdzie klacz się załatwiała częściej, było go po niemal człowieczy pas.

- Czy przychodził tutaj ostatnimi czasy herr Volter? - Morryta zapytał stajennego.
- Wcale.

- Fred, co jeszcze wiesz o tej zacnej klaczy? Czy herr doktor coś ci o niej opowiadał?

- Śmierdziula była koniem Herr Halva. Nie gadał mnie nic Herr Wagner o niej. - odparł Fred, który głęboko wetknął sobie wskazujące palce w nozdrza i ciężko oddychał ustami.

- Tu nikt nigdy nie sprząta? - zdziwił się Kaspar, który miał nieco inne zdanie na temat warunków, w jakich należało trzymać konia. Nawet najgorszą szkapę.

- Emm… Nie sposób nadążyć… - bąknął stajenny we wrotach tuż przed czmychnięciem ze stajenki.

Kiedy Moritz zobaczył wielką górę łajna zbladł na myśl, że być może będą musieli ją “przebrać” w poszukiwaniu kolejnej wskazówki. Dlaczego szaleniec musiał dawać na tyle nie jasny przekaz, że skłonił ich do przyjrzenia się koniu i jego odchodom. Zapachy wcale nie ułatwiały sprawy. Wagner najchętniej by uciekł z tej stajni, ale w jego ciele również krążyła trucizna. Może nie w tak dużej ilości jak jego otyłych kolegów, ale jednak. Musiał wytrzymać.

Hammerfist z zatkanym palcami nosem spojrzał na kompanów:
- Nie o to chodzi może, zjadła co dnia wczorajszego. Odpowiedzią na zagadkę może być naszą to, co do jedzenia dostaje. Voltera nie było tu, do Halva należała i kasztanienie ma przewlekłe. Specyfik jakiś może? Zapytać warto nim do roboty… jakiejkolwiek weźmiemy się - rzekł khazad po czym pobiegł za stajennym.

- Hej! Pytanie mam! Do jedzenia Śmierdziula dostaje co? I leki jakieś dostaje może? - zapytał Arno.

- To co inne kunie! Siano! Owies i trawę! - odkrzyknął stajenny na wszelki wypadek trzymając się z daleka. - Żadnych leków jej nie dajemy, bo tylko sra jeszcze gorzej i przewlekłej i śmierdzącej!

Krasnolud wrócił niepocieszony, po czym zwrócił się do Freda:
- A Herr Volter o Śmierdziuli mówił co?
- Mnie nie.

- A komu coś mówił? - podpytał Detlef.
- Ja nie wiem.

Przy sprzątaniu żołądki nawet wytrzymałe żołądki nie zdawały egzaminu. Co chwila któreś z nich odbiegało pospiesznie na bok, by nie dokładać pracy reszcie, która jeszcze trzyma żołądek na wodzy.
Były również momenty kryzysowe, w których nikt z nich nie poszukiwał w kupie końskiego łajna.
Arno solenni postanowił sobie, że jeżeli Volter żyje, to kopnie go w dupę tak, że doleci do stolicy.

W końcu Bertowi i Erykowi udało się znaleźć w stercie końskiego gówna skórzaną, zawiązaną torbę, a w środku zaś są cztery złożone pergaminy.









- Fred, czy herr Volter miał żonę, jakaś kobietę bliską jego sercu, i której grób jest w tutejszym Ogrodzie Morra? - Luden zapytał wiejskiego głupka.

- Nie miał żony, ani baby. - odrzekł Fred.

- Zaraz, zaraz. Fred, czy ojcem twym Kurt jest? Albo w rodzinie Kurta jakiegoś masz? Czy Herr Halveschlussen pisać umiał? Testamentu świadkiem Bartfelt był, a teraz Pfulger w Halva mieszka domu. Testament z 2516 jest, Halv w roku tym samym z życiem pożegnał dwukrotnie się i w roku tym Zweicker zniknął. Pfulger zadłużonym był i wbrew Halva testamentowi majątek jego przejął. Hitlerhausen w 2517 od Pfulgera dług dostał. Pfulger dług zaciągnął, spłacić jak nie miał i Bartfelt wbrew Halva woli majątek Pfulgerowi przekazał. Tysiąc osiemset koron złotych, a oddał… - zastanowił się Arno licząc na palcach.

- Eeee… Koron pięćset dziesięć. Od kiedy Pfulger bankierem jest? - zapytał Freda Hammerfist.

- Kurt to ja. - odrzekł Fred.

- A Herr Halveschlussen pisać umiał? - dopytywał khazad.

- Naturalnie.

- Herr Pfulfer bankierem od kiedy jest? - zadał kolejne pytanie.

Wzruszył ramionami.
- Od zawsze.

- A czy lat temu pięć problemy miał jakieś? Plotki jakieś o Herr Pfulgerze krążyły po miasteczku? - Grimm zastanawiał się co stało się z pieniędzmi przeznaczonymi dla Freda. Pierwotnie podejrzewał, że stały się początkiem bankierskiej kariery.
Fred wzruszył ramionami.
- Ja nie wiem.

- To pytania ważne są. Pamiętasz dokładnie kiedy Herr Halv pomarł? - zmienił temat krasnolud.

- 26 Vorgeheim 2517 - wyrecytował chłopak, zaś Arno pokiwał głową.

- A czy Herr Halva widziałeś ciało?
- Nie.

- Po jego śmierci pieniądze dostałeś jakieś?
- Nie.

- Gdzie Herr Pfulger mieszkał zanim domostwo Herr Halva objął? - pytał nadal Hammerfist.
- W domu doktora - odpowiedział Kurt.

- Czy dobudowywał albo remontował coś?
- Nie wiem.

- A czy Starszyzny zmienił się skład przez lat ostatnich 6?
- Nie wiem.

- Dobra, a od kiedy w Weisslagerbergu mieszkasz?
- Od zawsze.

- Ho Herr Zweickera sprawy przejdźmy. Za co nie lubili ludzie go?
- Bo był niemiły?

- A kiedy dokładnie zniknął on?
- Nie wiem.

Wtedy Arno wyczerpały się pytania.

- Dobra, a co na to powiecie, że Volter blefem posłużył się i Weisslagerbergu mieszkańcom nie jest nic. Ucierpieć winni mogą tylko, czyli osoby te, które lekarza nie chciały. Starszyzna czyli, której winy światu pokazać chciał. Na daty okiem rzućcie teraz. Lat temu 6 Halv majątku swego wysokości koron tysiąca i ośmiuset zrzekł na Kurta korzyść się. Wiadomym było, że Fred bronić przez kradzieżą taką nie będzie się. Lat natomiast temu 5 z lekarza posady Voltera zwolnili, a Wagnera przyjęli. Dni później kilka Halv kitę odwalił i w miesiąc przynajmniej później wyparował Zweicker - przedstawił teorię Arno.

- Tak być mogło, że zadłużył Pfulger się i spłacić nie miał z czego, co dokumenta potwierdzają te Hitlerhausena podpisem. Bo i spłaty termin przekroczył. Kasy brak zatem, a Halv majątek pokaźny posiadał. Wagner od Voltera do pozbycia Halva się lepszym mógł być kandydatem. Haka może mieli jakiego czy coś. Ale Zweicker w ciemię bity nie był i śmierdziało coś mu, więc śledztwo wszczął. Wtedy życie w trumnie Halva odkrył zbyt późno i trop podjął. Nagle znika Zweicker, a po siedzibie jego ruiny zostały tylko. Dowody mógł znaleźć jakieś, więc niewygodnym przez to się stać. Uciszyć Zweickera, dowody spalić. Lud może ognia nie podłożył wcale - ciągnął krasnolud.

- Do obecnych przenieśmy się czasów. Do Weisslagerbergu nowy przybył szeryf, a Volter festiwal na miasteczko wyprawił całe. Dnia następnego Volter życia pozbawia się. Załóżmy tak. Może zmusić stróża nowego do śledztwa wszczęcia chciał? Tylko słaby jeden rozumowania widzę punkt. Dlaczego papierów nie przekazał tych, tylko teatrzyk urządził taki sobie? - zapytał Arno i dodał:

- Niejeden to powiedział głos, że Volter o miasto troszczył nad wyraz się. Po Wagnera zniknięciu z inicjatywy własnej pomagał mieszkańcom medyczną radą. Zdaniem moim otruć miasta całego nie mógł - pokręcił głową, a następnie jeszcze raz spojrzał na papiery.

- Że Volter pił dużo po zwolnieniu jego wiemy. I że w karczmie pił wiemy takoż. Karczma "Otto i Anna" się zwie, co od tyłu czytane tak samo jak od przodu brzmi. Jak tatuaże na Voltera ciele. Może wiedział, że wychlapał wtedy po pijaku coś i śledztwo kieruje tam. Ktoś pamięta może co stało się. No i Elizę odwiedzić nie zawadzi, żeby pytań zadać kilka. Zapisków Paula poszukać jakichś można. Czym Halva leczył będzie może i przypadkiem może pokrywać będzie się to z zamówienia listą. I wiadomość pierwsza ta... tylko co znaczyć może ona skoro baby nie miał żadnej?

- Do Wagnerów chodźmy wpierw. Potem w "Otta i Anny" udamy się progi - rzekł do Berta, który postanowił iść z Arno.

- Z nami chodź, Fred. Pamięć twoja przydać może się nam - Grimm zwrócił się tym razem do Kurta.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 29-08-2016 o 01:36.
Alaron Elessedil jest offline