Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2016, 22:22   #22
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
W jakiś czas później, eskortowani przez strażników, podążyli na spotkanie z Victorią. Były bowiem pytania, które wymagały odpowiedzi, a brak znajomość konkretów mógł w ich przypadku zakończyć się w wyjątkowo marny sposób.

Rozmowę rozpoczął Ari, nie tracąc czasu na uprzejmości i od razu przechodząc do sedna sprawy.

- Widzi pani, mam kilka problemów… Możliwe, że całkiem do przeskoczenia - dodał szybko.

- Te smyczki... - popukał palcem w obrożę.
- … są sterowane z centrali czy autonomicznie? To dość istotna sprawa przy moich umiejętnościach i za moment wyjaśnię dlaczego - dokończył Ari spoglądając na Victorię.

Sif trzymała się z tyłu, tuż za ramieniem brata, przysłuchując. Póki co wtrącać się nie zamierzała, a przyszła wraz z nim, głównie dlatego, że nie chciała się z nim rozdzielać. No i trochę przez wzgląd na parę nurtujących ją pytań.

Victoria spojrzała z ukosa na Blinka.
- Te informacje są poufne. Mogę jednak zapewnić, że obroże są skonstruowane tak, by nie upośledzały waszych nadprzyrodzonych zdolności, a jednocześnie byśmy mieli nad wami pełną kontrolę. - Wyjaśniła z delikatnym, ledwo zauważalnym uśmiechem w kącikach ust.

- Wybaczy pani akademicką konwencję wypowiedzi. Można wyrwać wykładowcę z uczelni, ale uczelnię z wykładowcy już zdecydowanie ciężej. Chodzi głównie o część z uciekaniem. Ziemia, jak pani pewnie wie, ma w najszerszym miejscu obwód zaledwie czterdziestu tysięcy siedemdziesięciu pięciu kilometrów. Mniej więcej, bo jest to parametr zmienny. Wie pani również, że potrafię poruszać się z prędkością bliską trzystu tysiącom kilometrów na sekundę. To oznacza, że jeśli pobiegnę najszybciej jak umiem, to w sekundę sześciokrotnie okrążę Ziemię i jeszcze zostanie mi sporo czasu. Strefa komfortu zabraniająca więcej niż wydostanie się poza, szeroko pojętą, ziemską atmosferę jest dla mnie zbyt mała. Wzięliście mnie, jak się domyślam, nie tylko ze względu na moją stabilność i umysł, ale również ze względu na moją moc. Nie wykluczam, że taka prędkość może się w pewnym momencie przydać. To pierwsze zagadnienie, które może stanowić problem przy tej zabawce - wyjaśnił Ari zaczynając od wskazania okręgu jako równika poprzez sześciokrotny obrót palcem, by zakończyć na zobrazowaniu sfery ziemskiej atmosfery.

- Jest jeszcze jeden problem. Z nadajnikiem. Ponownie załóżmy najszybszy bieg. Wtedy będę mógł zniknąć, bo sygnały podświetlne są dla mnie zbyt wolne. Więcej. Mogę zniknąć na dość długo, ponieważ poruszam się wtedy w czterech wymiarach, gdzie czwarty wymiar to czas. Zależnie od mojej prędkości, dla mnie może minąć sekunda, a dla was nawet pół godziny. Jeśli sterowanie jest autonomiczne, to nie mogę skorzystać z pełni możliwości i jestem ograniczony do… właściwie nie wiem do jakiej prędkości. A jak wybuchnie, gdy będę przebiegał przez centrum handlowe? Rozsadzi okolicznych, niewinnych ludzi. Wie pani, że o to nam nigdy nie chodziło - dokończył przedstawianie problemów.

- A czy pan uważa, że sprowadziła tu pana banda idiotów, która wcześniej nie radziła sobie z podobnymi problemami? Ludźmi? Zagadnieniami? - Victoria po raz pierwszy odsłoniła idealnie równe, białe ząbki w szerokim uśmiechu. - Zapewniam was, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Nic więcej, prócz tego nie musicie wiedzieć. Pozostałe wiadomości przyjdą z czasem.

- Czyli, gwoli upewnienia się, jak w pewnym momencie zniknę… przynajmniej na jakiś czas, a potem pojawię się wszędzie, to nie będzie problem? I mam nie obawiać się o sąsiadujących ludzi, gdy postanowicie mnie wybuchnąć - uśmiechnął się lekko, celowo posługując się niepoprawnym zwrotem na końcu wypowiedzi.

- Jeśli to będzie problem, z pewnością pan to poczuje. - Hand obdarzyła go ponurym uśmiechem. - Nie wypowiadam się więcej na ten temat, gdyż nie jestem upoważniona. - Ucięła.

- To w takim wypadku proszę eksplodować to cacko. Choć to też będzie zagrożenie, bo moje szczątki mogą zadzałać jak szrapnel. Jeśli przestanę biec z taką prędkością i wpadnę na coś, to będziecie zbierać po mnie całe miasto. Mam wtedy zbyt dużą energię kinetyczną. Uprzedzam jako zawodowy fizyk, bo w jednym i drugim wypadku nie przeżyję takiej interwencji - odparł.

- Jesteśmy sobie w stanie na to pozwolić. To będzie kolejna karta przetargowa dla przeciwników programu i być może nigdy więcej taka drużyna jak wasza nie powstanie, bo politycy nie będą chcieć ryzykować, co będzie oznaczać ni mniej, ni więcej, że wszyscy wrócą do Raft dokończyć wyrok. No, oprócz pana, bo pan będzie już przeszłością. Ale pana siostra... cóż, będzie musiała żyć aż do śmierci z tym, że spaprał pan sprawę. Ale to tylko dywagacje. Póki co macie wszelkie możliwości, by do tego nie dopuścić. - Uśmiechnęła się tajemniczo.*

- Wybaczy pani, ale właśnie tego nie jestem pewien. Mogę zadziałać w dobrej wierze, a być źle odczytanym choćby przez urządzenie, które mam na szyi. Właśnie staram się określić granice, w których mogę korzystać z moich mocy, by nie doprowadzić do interwencji. Być może ludzie, którzy nas werbują nie bardzo przejmują się życiem niewinnych… - podkreślił.

-... ludzi, którzy w takim wypadku zginą. Być może liczy się dla nich tylko zakończenie tego całego programu i wsadzenie do Raft morderców pedofilów. Ja jednak przychodzę do pani i pytam, bo mnie to nie jest obojętne. Ja jestem od tego, by przeprowadzać kalkulacje i według mnie śmierć milionów może się kwalifikować na większe zło. A temu staram się zapobiec właśnie w tej chwili. Jak mam dać z siebie wszystko dla waszej misji, mając w głowie, że możecie jednym przyciskiem zmieść mną całe państwo z powierzchni ziemi? Nie celowo, tego nie twierdzę, ale możecie mnie źle zrozumieć. Albo sprzęt mnie źle zrozumie. Jeśli pani chce, to przeprowadzę obliczenia, co może zrobić pocisk o mojej masie z taką prędkością - wzruszył ramionami.

- Jak już powiedziałam, jeśli przekroczysz granice, na pewno się o tym dowiesz - odparła Hand. - Nic więcej nie mam na ten temat do powiedzenia. Chyba zapominacie, że to nie jest zlot skautów, a wy nie zdobywacie kolejnego odznaczenia. Jesteście więźniami, którzy od teraz pracują dla rządu. Bez kalkulacji, bez mędrkowania. Zadbaliśmy o to, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. To musi wam wystarczyć... a jeśli nie, droga do Raft wciąż jest otwarta. Nikt nie trzyma was tutaj na siłę. - Zmrużyła oczy.

- Jedno, proste pytanie. Mam dostęp do pełni prędkości bez obaw? Bez tego nie piszę się na nic - odparł stanowczo.

- Gdybyśmy nie byli pewni, że obroże wszystko uciągną, nie byłoby cię tutaj, panie Blink - burknęła Victoria, wyraźnie zmęczona rozmową.

- Pani odpowiedzi są zbyt mętne. Potrzebuję odpowiedzi: “Tak, nie wysadzimy cię, przemądrzalcu, póki się nie zatrzymasz, by nie spowodować katastrofy rangi światowej, bo bezpieczeństwo ludności jest dla nas najważniejsze. Po to was przecież wzięliśmy tutaj, żeby ochronić ludzi.” - odparł uparcie.

- Konkrety, nie mgliste zapewnienia, panno Hand. Chcę wiedzieć, że nie chcecie zrobić krzywdy ludziom, którzy na to nie zasługują. Wiecie przecież, że prędzej czy później się zatrzymam. A ja nie wiem o was nic. Dlatego potrzebuję tego zapewnienia - założył ręce na klatce piersiowej.

- Nie wysadzimy cię, póki nie zaczniesz robić czegoś, co będzie odbiegać od standardów tej drużyny - odparła Hand, patrząc mu prosto w oczy. Pożerała go spojrzeniem.

- A jeśli uznacie, że robię coś, co “odbiega od standardów” w trakcie mojego biegu? - zapytał.

- Czy ty od urodzenia jesteś taki upierdliwy? - Hand zmrużyła oczy. - Powiedziałam: przekonasz się. Wszelkie działania mające za zadanie ratowanie cywili bądź pomoc drużynie nie będą odbierane jako odchylenia od normy.

- Tylko wtedy, gdy werbuje mnie organizacja polityczna, o której nie mam zielonego pojęcia i traktuje mnie jak bezdusznego sadystę. Skąd mam wiedzieć, że ci politycy, zakulisową grą nie chcą zniszczyć swojego politycznego przeciwnika? Przykładowo Rosję? Pani odpowiedzi nie są satysfakcjonujące. Wynika z nich, że dla zabicia mnie jesteście gotowi na każdą cenę. Włącznie z milionami niewinnych. To raczej nie jest pocieszające. Nie znam waszych motywów, więc powinna pani mój upór odczytać jako dobrą kartę. Patrząc na to, przy czym się upieram. Natomiast brak konkretów z pani strony ciężko uznać inaczej niż zła karta. Jaki powód może mieć organizacja troszcząca się o ludzi na ziemi w ukrywaniu tego? Żadnego. A jaki może mieć powód organizacja o wprost przeciwnym założeniu? Widząc, że siedzący w Raft facet ma sumienie? Że nie przystąpi do niczego przy ujawnieniu prawdy. Niczego nie twierdzę. Wnioskuję - odparł, po czym dodał:

- Jeśli jesteście “tymi dobrymi”, a wcale nie mam takiej pewności, to powinniście się cieszyć, gdy wyciągnięty z celi Raft superprzestępca wyraża obawy o bezpieczeństwo niewinnych. To chyba sprawia, że rokujemy całkiem nieźle, nie? - prychnął Blink.

- To nie jest twój problem, a moje odpowiedzi nie muszą być satysfakcjonujące. Ty robisz tylko to, co ci każemy. Jak każdy tutaj. Jeśli nie, wracasz tam, gdzie poczekasz na powieszenie - mruknęła Hand. - Jesteście więźniami i nie muszę wam niczego tłumaczyć. Potraktujcie to, że w ogóle wdaję się z wami w jakiekolwiek dyskusje, jako moją dobrą wolę. Rozmowa zakończona. - Ucięła.

- Chcę rozmawiać z panem Fury - odciął się krótko.

- Fury jest zajęty - odparła.

- Mnie się nie spieszy.

- Z pewnością, ale ja nie mam już ochoty was oglądać. Wyjdziecie sami, czy strażnicy mają wam pomóc? - Zapytała.

- Więc proszę zagwizdać, jak już będzie wolny - rzucił przez plecy, kątem oka dostrzegając, że tylko pokręciła głową.

- Zyskałeś właśnie dobrego przyjaciela - oświadczyła Sif, gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem uszu strażników. Objęła dłońmi ramie brata i wsparła o nie głowę. Odpowiedzi tej całej Victorii niezbyt się jej podobały, podobnie jak jej “profesjonalne” zachowanie. Wierzyła jednak w to, że Ari coś wymyśli. Względnie, że ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy i zacznie dawać im konkretne odpowiedzi, skoro to właśnie ich życie i życie niewinnych jest składane na szali.

- Przyjaciel przyjacielem, a to, że wolałbym nie być bombą atomową, to druga sprawa - wzruszył ramionami.

- Jeśli nie powiedzą mi jasno na co się zgodzą, to nie skorzystają z mojej mocy. Czułem się jak egzaminator ze studentem. Oni wszyscy dokładnie tak samo starają się zamącić, a potem wychodzą z dwójami - westchnął kładąc własną głowę na głowie Sif.

- W końcu będą musieli podać nam konkrety - pocieszyła go, prowadząc w stronę jego pokoju, tak dla odmiany. - Nie mogą mydlić oczu zbyt długo bo konsekwencje takiego mydlenia mogą się na nich niekorzystnie odbić. W międzyczasie możemy próbować na własną rękę, drobnymi kroczkami - uśmiechnęła się na wspomnienie prób sprzed spotkania z ich nadzorczynią. - Jak myślisz, kiedy zwrócą nam nasze moce?

- Chyba, że właśnie o to im chodzi… Znasz tą całą organizację? Jest polityczna, więc może chcieć… bo ja wiem… wywołać jakąś wojnę czy coś. Nie znam się na polityce i dlatego polityce nie ufam - westchnął ciężko.

- Nie wiem kiedy nam je oddadzą, ale czegokolwiek by od nas nie chcieli, to potrzebuję się rozruszać. Zastałem się w Raft - uśmiechnął się lekko i pocałował siostrę w głowę.

- Znam na to parę sposobów - odpowiedziała, szturchając go w bok. - Część z nich możemy wypróbować po kolacji, część w nocy, a resztę gdy nam czas i okazja na to pozwoli.

- Ciekawi mnie trochę co na ten temat sadzą pozostali - wznowiła rozmowę na poważne tematy, chociaż starała się utrzymywać ja w lekkim tonie. - Pasowałoby się rozeznać kim są i jakimi mocami władają. Nie żeby mi się do tego szczególnie spieszyło, jednak od nich także będzie zależało nasze życie, a składanie go w dłonie kompletnych nieznajomych… Kolejnych nieznajomych - poprawiła się - to proszenie się o problemy większe niż będziemy w stanie sobie z nimi poradzić. Chciałabym już odzyskać swoją. Drażni mnie brak sposobności na wybadania ich - poskarżyła się.

- A możemy wypróbować część już teraz - powiedział Ari z cichym śmiechem.
- Podoba mi się ta propozycja. Niemniej faktycznie, wypadałoby poznać pozostałych, skoro mamy współpracować w nieznanej misji. Możemy poznać ich w sposób klasyczny. Jutro. Co ty na to? - zapytał.

- Jutro brzmi zdecydowanie lepiej niż dzisiaj - zgodziła się. - Tooo… - przeciągnęła literki, puszczając jego ramię i wyprzedzając go nieco. No, skoro w końcu mogła to zrobić, to nie zaszkodziło skorzystać. - Co robimy teraz?

- Kilka możliwości przychodzi mi do głowy - mrugnął do niej zalotnie.
- Ale na początek możemy zobaczyć tę bieżnię. Myślisz, że wytrzyma moje tempo? - zapytał nie do końca poważnie.

- Przekonajmy się - rzuciła, ruszając w stronę siłowni, celowo przyspieszając, a gdy Ari za nią podążył, puściła się biegiem.

- Zobaczymy czy bez mocy też jestem wystarczająco szybki - mruknął do siebie i puścił się biegiem za siostrą, dając jej nieznaczne fory z racji na mniejszy wzrost.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline