Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2016, 21:43   #21
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Sif dochodzenie do siebie po otrzymanym zastrzyku, rozpoczęła uczuciem paniki, które sprawiło jej niemal fizyczny ból. Na szczęście odeszło szybko, gdy dostrzegła, że w pokoju, do którego ich przeniesiono, był także Ari. Ze spokojem wysłuchała słów ich pracodawców i takim samym spokojem przywitała spacer po ich nowym miejscu zamieszkania. Dopóki Ari był przy niej, nie obchodziło ją na dobrą sprawę to gdzie są i co będą musieli zrobić. Wiedziała doskonale, że dla samej tylko możliwości przebywania z bratem, zrobi wszystko co jej każą.

Pokoje, które oddano do ich dyspozycji były nieprzyjemnie zimne i bezosobowe, a przynajmniej dla Sif takie właśnie sprawiały wrażenie. Były jednak lepsze niż cele, a to już był krok do przodu. Nie były także zamykane na cały dzień, a jedynie godziny nocne. To jej nawet pasowało, nie planowała bowiem spędzać w przydzielonym dla niej pomieszczeniu ani jednej. Bez wahania podążyła za Ari’m, gdy ten wszedł do swojego. Później zamierzała przenieść do niego te z ubrań dla niej przygotowanych, które się jej spodobają. O ile takie się znajdą.

- I co o tym sądzisz? - zapytała, nadal uparcie odrzucając angielski, na rzecz islandzkiego. Usiadła na łóżku podpierając się z tyłu rękami i wodząc wzrokiem od jednej kamery do drugiej. Była ciekawa czy oglądający ich byli przygotowani na widoki, które przyjdzie im oglądać.

- Mnie się podoba. Lepsze niż w Raft. A tobie? - odpowiedział z uśmiechem, siadając koło Sif.
- Czy ja wiem - mruknęła w odpowiedzi, wlepiając spojrzenie w sufit. - Będę tęsknić za ciszą i spokojem. Pełną prywatnością i tymi wspaniałymi spacerami - zerknęła na bok, uśmiechając się wesoło. - Mogli dodać nieco koloru - wróciła do marudzenia, chociaż bardziej dla zasady niż z faktycznej konieczności. - Jak myślisz, będą mieli coś przeciwko temu, żebym się do ciebie wprowadziła?

Ari pocałował ją w policzek.
- Wolałbym, żeby nie mieli nic przeciwko. Zbyt długo się nie widzieliśmy.

- Możemy zapytać - zasugerowała, opadając całkiem na łóżko. - Pytać nam chyba nie zabronili, prawda? A może za pytania też zrobimy BUM? - sparodiowała gest Nicka. - Jak myślisz?

On jednak obserwował ją z fascynacją wypisaną na twarzy. Nie odpowiedział.
- Jaka ty jesteś śliczna - rzucił kładąc dłoń na jej policzku, a po chwili dołączyła druga.

Roześmiała się.
- Nie zmieniaj tematu - pogroziła mu palcem. - Ja tu próbuję zdiagnozować nasze ograniczenia, a ciebie się jak zwykle żarty trzymają. Nie mówiąc już o tym, że z żartami także powinieneś uważać. Wiesz… - Ponownie uniosła dłonie przed twarz - Bum… - Rozłożyła palce, tylko po to by po zobrazowaniu tych trzech liter, położyć je na jego twarzy.

Uśmiechnął się szeroko z ciepłem bijącym z oczu.
- Wcale nie żartowałem - odparł i uchwycił ją w talii, by przyciągnąć ją do siebie. Na siebie. Na swoje kolana, lecz tak, by ich twarze zwrócone były do siebie.

- Och, doprawdy? - uniosła brwi, jednak zaraz ową minę wyrażającą zdziwienie, zastąpiła inna, radosna, której towarzyszył śmiech. - Niech ci będzie - usadowiła się wygodniej na jego kolanach, posyłając mu psotne spojrzenie. - Ciekawe za co jeszcze możemy zamienić się w pokaz fajerwerków. Zobaczmy… - Pochyliła twarz w jego stronę i pocałowała go w czubek nosa. - Hmmm… Najwyraźniej za to nie… A za to? - Tym razem pocałowała go w usta, lekko dotykając warg. - Chyba nie… Próbujemy dalej?

- A może za to? - podjął zaproponowaną grę nieco odważniejszym pocałunkiem, w którym zalotnie i delikatnie przygryzł jej wargę.

- Hmmm… - mruknęła, łącząc ów dźwięk z westchnięciem. - Najwyraźniej nie - wyszeptała wprost w jego usta. - To może za to? - Rzuciła z diabełkami w oczach i wycofawszy się nieco tułowiem, chwyciła bluzę więzienną i zdjęła ją jednym, płynnym ruchem. - BUM? Nie? Cuuudnie - ucieszyła się, przylegając z powrotem do torsu brata.

I tym razem poszedł w jej ślady, pozbywając się górnej części odzienia w pozycji półleżącej, z której powrócił do Sif.
Początkowo delikatny pocałunek robił się coraz bardziej zachłanny. Tak jak dłonie wędrujące po plecach i piersiach. Przygryzając płatek jej ucha, pociągnięciem za włosy, przy karku odciągając głowę kobiety do tyłu, skupił uwagę własnych ust na szyi Sif.
W tej właśnie chwili cieszył się, że nie ma swojej mocy.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 02-08-2016, 22:22   #22
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
W jakiś czas później, eskortowani przez strażników, podążyli na spotkanie z Victorią. Były bowiem pytania, które wymagały odpowiedzi, a brak znajomość konkretów mógł w ich przypadku zakończyć się w wyjątkowo marny sposób.

Rozmowę rozpoczął Ari, nie tracąc czasu na uprzejmości i od razu przechodząc do sedna sprawy.

- Widzi pani, mam kilka problemów… Możliwe, że całkiem do przeskoczenia - dodał szybko.

- Te smyczki... - popukał palcem w obrożę.
- … są sterowane z centrali czy autonomicznie? To dość istotna sprawa przy moich umiejętnościach i za moment wyjaśnię dlaczego - dokończył Ari spoglądając na Victorię.

Sif trzymała się z tyłu, tuż za ramieniem brata, przysłuchując. Póki co wtrącać się nie zamierzała, a przyszła wraz z nim, głównie dlatego, że nie chciała się z nim rozdzielać. No i trochę przez wzgląd na parę nurtujących ją pytań.

Victoria spojrzała z ukosa na Blinka.
- Te informacje są poufne. Mogę jednak zapewnić, że obroże są skonstruowane tak, by nie upośledzały waszych nadprzyrodzonych zdolności, a jednocześnie byśmy mieli nad wami pełną kontrolę. - Wyjaśniła z delikatnym, ledwo zauważalnym uśmiechem w kącikach ust.

- Wybaczy pani akademicką konwencję wypowiedzi. Można wyrwać wykładowcę z uczelni, ale uczelnię z wykładowcy już zdecydowanie ciężej. Chodzi głównie o część z uciekaniem. Ziemia, jak pani pewnie wie, ma w najszerszym miejscu obwód zaledwie czterdziestu tysięcy siedemdziesięciu pięciu kilometrów. Mniej więcej, bo jest to parametr zmienny. Wie pani również, że potrafię poruszać się z prędkością bliską trzystu tysiącom kilometrów na sekundę. To oznacza, że jeśli pobiegnę najszybciej jak umiem, to w sekundę sześciokrotnie okrążę Ziemię i jeszcze zostanie mi sporo czasu. Strefa komfortu zabraniająca więcej niż wydostanie się poza, szeroko pojętą, ziemską atmosferę jest dla mnie zbyt mała. Wzięliście mnie, jak się domyślam, nie tylko ze względu na moją stabilność i umysł, ale również ze względu na moją moc. Nie wykluczam, że taka prędkość może się w pewnym momencie przydać. To pierwsze zagadnienie, które może stanowić problem przy tej zabawce - wyjaśnił Ari zaczynając od wskazania okręgu jako równika poprzez sześciokrotny obrót palcem, by zakończyć na zobrazowaniu sfery ziemskiej atmosfery.

- Jest jeszcze jeden problem. Z nadajnikiem. Ponownie załóżmy najszybszy bieg. Wtedy będę mógł zniknąć, bo sygnały podświetlne są dla mnie zbyt wolne. Więcej. Mogę zniknąć na dość długo, ponieważ poruszam się wtedy w czterech wymiarach, gdzie czwarty wymiar to czas. Zależnie od mojej prędkości, dla mnie może minąć sekunda, a dla was nawet pół godziny. Jeśli sterowanie jest autonomiczne, to nie mogę skorzystać z pełni możliwości i jestem ograniczony do… właściwie nie wiem do jakiej prędkości. A jak wybuchnie, gdy będę przebiegał przez centrum handlowe? Rozsadzi okolicznych, niewinnych ludzi. Wie pani, że o to nam nigdy nie chodziło - dokończył przedstawianie problemów.

- A czy pan uważa, że sprowadziła tu pana banda idiotów, która wcześniej nie radziła sobie z podobnymi problemami? Ludźmi? Zagadnieniami? - Victoria po raz pierwszy odsłoniła idealnie równe, białe ząbki w szerokim uśmiechu. - Zapewniam was, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Nic więcej, prócz tego nie musicie wiedzieć. Pozostałe wiadomości przyjdą z czasem.

- Czyli, gwoli upewnienia się, jak w pewnym momencie zniknę… przynajmniej na jakiś czas, a potem pojawię się wszędzie, to nie będzie problem? I mam nie obawiać się o sąsiadujących ludzi, gdy postanowicie mnie wybuchnąć - uśmiechnął się lekko, celowo posługując się niepoprawnym zwrotem na końcu wypowiedzi.

- Jeśli to będzie problem, z pewnością pan to poczuje. - Hand obdarzyła go ponurym uśmiechem. - Nie wypowiadam się więcej na ten temat, gdyż nie jestem upoważniona. - Ucięła.

- To w takim wypadku proszę eksplodować to cacko. Choć to też będzie zagrożenie, bo moje szczątki mogą zadzałać jak szrapnel. Jeśli przestanę biec z taką prędkością i wpadnę na coś, to będziecie zbierać po mnie całe miasto. Mam wtedy zbyt dużą energię kinetyczną. Uprzedzam jako zawodowy fizyk, bo w jednym i drugim wypadku nie przeżyję takiej interwencji - odparł.

- Jesteśmy sobie w stanie na to pozwolić. To będzie kolejna karta przetargowa dla przeciwników programu i być może nigdy więcej taka drużyna jak wasza nie powstanie, bo politycy nie będą chcieć ryzykować, co będzie oznaczać ni mniej, ni więcej, że wszyscy wrócą do Raft dokończyć wyrok. No, oprócz pana, bo pan będzie już przeszłością. Ale pana siostra... cóż, będzie musiała żyć aż do śmierci z tym, że spaprał pan sprawę. Ale to tylko dywagacje. Póki co macie wszelkie możliwości, by do tego nie dopuścić. - Uśmiechnęła się tajemniczo.*

- Wybaczy pani, ale właśnie tego nie jestem pewien. Mogę zadziałać w dobrej wierze, a być źle odczytanym choćby przez urządzenie, które mam na szyi. Właśnie staram się określić granice, w których mogę korzystać z moich mocy, by nie doprowadzić do interwencji. Być może ludzie, którzy nas werbują nie bardzo przejmują się życiem niewinnych… - podkreślił.

-... ludzi, którzy w takim wypadku zginą. Być może liczy się dla nich tylko zakończenie tego całego programu i wsadzenie do Raft morderców pedofilów. Ja jednak przychodzę do pani i pytam, bo mnie to nie jest obojętne. Ja jestem od tego, by przeprowadzać kalkulacje i według mnie śmierć milionów może się kwalifikować na większe zło. A temu staram się zapobiec właśnie w tej chwili. Jak mam dać z siebie wszystko dla waszej misji, mając w głowie, że możecie jednym przyciskiem zmieść mną całe państwo z powierzchni ziemi? Nie celowo, tego nie twierdzę, ale możecie mnie źle zrozumieć. Albo sprzęt mnie źle zrozumie. Jeśli pani chce, to przeprowadzę obliczenia, co może zrobić pocisk o mojej masie z taką prędkością - wzruszył ramionami.

- Jak już powiedziałam, jeśli przekroczysz granice, na pewno się o tym dowiesz - odparła Hand. - Nic więcej nie mam na ten temat do powiedzenia. Chyba zapominacie, że to nie jest zlot skautów, a wy nie zdobywacie kolejnego odznaczenia. Jesteście więźniami, którzy od teraz pracują dla rządu. Bez kalkulacji, bez mędrkowania. Zadbaliśmy o to, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. To musi wam wystarczyć... a jeśli nie, droga do Raft wciąż jest otwarta. Nikt nie trzyma was tutaj na siłę. - Zmrużyła oczy.

- Jedno, proste pytanie. Mam dostęp do pełni prędkości bez obaw? Bez tego nie piszę się na nic - odparł stanowczo.

- Gdybyśmy nie byli pewni, że obroże wszystko uciągną, nie byłoby cię tutaj, panie Blink - burknęła Victoria, wyraźnie zmęczona rozmową.

- Pani odpowiedzi są zbyt mętne. Potrzebuję odpowiedzi: “Tak, nie wysadzimy cię, przemądrzalcu, póki się nie zatrzymasz, by nie spowodować katastrofy rangi światowej, bo bezpieczeństwo ludności jest dla nas najważniejsze. Po to was przecież wzięliśmy tutaj, żeby ochronić ludzi.” - odparł uparcie.

- Konkrety, nie mgliste zapewnienia, panno Hand. Chcę wiedzieć, że nie chcecie zrobić krzywdy ludziom, którzy na to nie zasługują. Wiecie przecież, że prędzej czy później się zatrzymam. A ja nie wiem o was nic. Dlatego potrzebuję tego zapewnienia - założył ręce na klatce piersiowej.

- Nie wysadzimy cię, póki nie zaczniesz robić czegoś, co będzie odbiegać od standardów tej drużyny - odparła Hand, patrząc mu prosto w oczy. Pożerała go spojrzeniem.

- A jeśli uznacie, że robię coś, co “odbiega od standardów” w trakcie mojego biegu? - zapytał.

- Czy ty od urodzenia jesteś taki upierdliwy? - Hand zmrużyła oczy. - Powiedziałam: przekonasz się. Wszelkie działania mające za zadanie ratowanie cywili bądź pomoc drużynie nie będą odbierane jako odchylenia od normy.

- Tylko wtedy, gdy werbuje mnie organizacja polityczna, o której nie mam zielonego pojęcia i traktuje mnie jak bezdusznego sadystę. Skąd mam wiedzieć, że ci politycy, zakulisową grą nie chcą zniszczyć swojego politycznego przeciwnika? Przykładowo Rosję? Pani odpowiedzi nie są satysfakcjonujące. Wynika z nich, że dla zabicia mnie jesteście gotowi na każdą cenę. Włącznie z milionami niewinnych. To raczej nie jest pocieszające. Nie znam waszych motywów, więc powinna pani mój upór odczytać jako dobrą kartę. Patrząc na to, przy czym się upieram. Natomiast brak konkretów z pani strony ciężko uznać inaczej niż zła karta. Jaki powód może mieć organizacja troszcząca się o ludzi na ziemi w ukrywaniu tego? Żadnego. A jaki może mieć powód organizacja o wprost przeciwnym założeniu? Widząc, że siedzący w Raft facet ma sumienie? Że nie przystąpi do niczego przy ujawnieniu prawdy. Niczego nie twierdzę. Wnioskuję - odparł, po czym dodał:

- Jeśli jesteście “tymi dobrymi”, a wcale nie mam takiej pewności, to powinniście się cieszyć, gdy wyciągnięty z celi Raft superprzestępca wyraża obawy o bezpieczeństwo niewinnych. To chyba sprawia, że rokujemy całkiem nieźle, nie? - prychnął Blink.

- To nie jest twój problem, a moje odpowiedzi nie muszą być satysfakcjonujące. Ty robisz tylko to, co ci każemy. Jak każdy tutaj. Jeśli nie, wracasz tam, gdzie poczekasz na powieszenie - mruknęła Hand. - Jesteście więźniami i nie muszę wam niczego tłumaczyć. Potraktujcie to, że w ogóle wdaję się z wami w jakiekolwiek dyskusje, jako moją dobrą wolę. Rozmowa zakończona. - Ucięła.

- Chcę rozmawiać z panem Fury - odciął się krótko.

- Fury jest zajęty - odparła.

- Mnie się nie spieszy.

- Z pewnością, ale ja nie mam już ochoty was oglądać. Wyjdziecie sami, czy strażnicy mają wam pomóc? - Zapytała.

- Więc proszę zagwizdać, jak już będzie wolny - rzucił przez plecy, kątem oka dostrzegając, że tylko pokręciła głową.

- Zyskałeś właśnie dobrego przyjaciela - oświadczyła Sif, gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem uszu strażników. Objęła dłońmi ramie brata i wsparła o nie głowę. Odpowiedzi tej całej Victorii niezbyt się jej podobały, podobnie jak jej “profesjonalne” zachowanie. Wierzyła jednak w to, że Ari coś wymyśli. Względnie, że ktoś w końcu pójdzie po rozum do głowy i zacznie dawać im konkretne odpowiedzi, skoro to właśnie ich życie i życie niewinnych jest składane na szali.

- Przyjaciel przyjacielem, a to, że wolałbym nie być bombą atomową, to druga sprawa - wzruszył ramionami.

- Jeśli nie powiedzą mi jasno na co się zgodzą, to nie skorzystają z mojej mocy. Czułem się jak egzaminator ze studentem. Oni wszyscy dokładnie tak samo starają się zamącić, a potem wychodzą z dwójami - westchnął kładąc własną głowę na głowie Sif.

- W końcu będą musieli podać nam konkrety - pocieszyła go, prowadząc w stronę jego pokoju, tak dla odmiany. - Nie mogą mydlić oczu zbyt długo bo konsekwencje takiego mydlenia mogą się na nich niekorzystnie odbić. W międzyczasie możemy próbować na własną rękę, drobnymi kroczkami - uśmiechnęła się na wspomnienie prób sprzed spotkania z ich nadzorczynią. - Jak myślisz, kiedy zwrócą nam nasze moce?

- Chyba, że właśnie o to im chodzi… Znasz tą całą organizację? Jest polityczna, więc może chcieć… bo ja wiem… wywołać jakąś wojnę czy coś. Nie znam się na polityce i dlatego polityce nie ufam - westchnął ciężko.

- Nie wiem kiedy nam je oddadzą, ale czegokolwiek by od nas nie chcieli, to potrzebuję się rozruszać. Zastałem się w Raft - uśmiechnął się lekko i pocałował siostrę w głowę.

- Znam na to parę sposobów - odpowiedziała, szturchając go w bok. - Część z nich możemy wypróbować po kolacji, część w nocy, a resztę gdy nam czas i okazja na to pozwoli.

- Ciekawi mnie trochę co na ten temat sadzą pozostali - wznowiła rozmowę na poważne tematy, chociaż starała się utrzymywać ja w lekkim tonie. - Pasowałoby się rozeznać kim są i jakimi mocami władają. Nie żeby mi się do tego szczególnie spieszyło, jednak od nich także będzie zależało nasze życie, a składanie go w dłonie kompletnych nieznajomych… Kolejnych nieznajomych - poprawiła się - to proszenie się o problemy większe niż będziemy w stanie sobie z nimi poradzić. Chciałabym już odzyskać swoją. Drażni mnie brak sposobności na wybadania ich - poskarżyła się.

- A możemy wypróbować część już teraz - powiedział Ari z cichym śmiechem.
- Podoba mi się ta propozycja. Niemniej faktycznie, wypadałoby poznać pozostałych, skoro mamy współpracować w nieznanej misji. Możemy poznać ich w sposób klasyczny. Jutro. Co ty na to? - zapytał.

- Jutro brzmi zdecydowanie lepiej niż dzisiaj - zgodziła się. - Tooo… - przeciągnęła literki, puszczając jego ramię i wyprzedzając go nieco. No, skoro w końcu mogła to zrobić, to nie zaszkodziło skorzystać. - Co robimy teraz?

- Kilka możliwości przychodzi mi do głowy - mrugnął do niej zalotnie.
- Ale na początek możemy zobaczyć tę bieżnię. Myślisz, że wytrzyma moje tempo? - zapytał nie do końca poważnie.

- Przekonajmy się - rzuciła, ruszając w stronę siłowni, celowo przyspieszając, a gdy Ari za nią podążył, puściła się biegiem.

- Zobaczymy czy bez mocy też jestem wystarczająco szybki - mruknął do siebie i puścił się biegiem za siostrą, dając jej nieznaczne fory z racji na mniejszy wzrost.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 03-08-2016, 08:19   #23
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Victoria zerknęła na Wiktora.
- Coulson mówił prawdę, wracacie na pełen etat, tym razem do służby społeczeństwu. - Ton jej głosu był lodowaty. - Sprzęt dostaniecie, gdy uznamy, że pora, byście wkroczyli do akcji. To samo tyczy się super-zdolności, odzyskacie je, gdy będzie czas. Co do drugiego pytania, będziecie walczyć przeciwko wszystkiemu, co uznamy za zagrożenie dla obywateli Stanów Zjednoczonych. My mówimy, co trzeba zrobić, wy wykonujecie polecenia. Nawet małpa by zrozumiała. - Skrzywiła się lekko. - Kolejna sprawa: domyślam się, że Raft z pewnością was zahartowało na wiele rzeczy, ale jeśli będziecie niegrzeczni i niereformowalni, zajmiemy się nie tylko wami, ale i ludźmi, którzy są z wami związani. Matkami, ojcami, żonami, dziećmi, braćmi, siostrami. - Przy ostatnich słowach odpowiednim spojrzeniem na Sin, Psycho i Blinka dała im znać, co jest na rzeczy. - Oni nie zawinili, ale przez waszą niesubordynację mogą ucierpieć. Bardzo. Pomyślcie o tym, nim zrobicie cokolwiek głupiego. W skrajnych przypadkach wrócicie do Raft, by dokończyć zasądzony wyrok z poczuciem winy, że przyczyniliście się do cierpienia najbliższych.

Po obchodzie parteru bazy, gdzie skazańcy poznali rozkład pomieszczeń i zwrócili uwagę na drzwi do tych, które były dla nich jeszcze niedostępne, wylądowali w siłowni. Prowizoryczny ring złożony z kilku mat zachęcił Wiktora, by zmierzyć się z kimś w sparingu. Rękawicę podjął Dark Star i już po chwili panowie stali naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Szczupły Dark Star wyglądał mizernie przy potężnie zbudowanym przeciwniku, a ten miał do zaoferowania znacznie więcej, niż tylko groźny wygląd, o czym Storm przekonał się, gdy zaczęli walkę. Alpha od razu przeszedł do ofensywy, posyłając na nogi i brzuch przeciwnika kilka frontkicków. Brian co prawda uskoczył parokrotnie w bok, ale Wiktor umiejętnie skracał dystans, co chwila zakładając chłopakowi przeróżne dźwignie - to na staw skokowy, to na łokciowy - i sprowadzając go do parteru. Różnica w umiejętnościach i doświadczeniu była porażająca. Stiepanowicz bawił się z Dark Starem, a ten musiał być nieco sfrustrowany faktem, że wciąż nie posiada swoich mocy - wtedy walka z pewnością przebiegłaby zgoła inaczej. Ostatecznie, po niespełna trzech minutach walki, Alpha założył Brianowi tak zwany ‘krucyfiks’ czyli chwyt parterowy przypominający krzyż, pozwalający na duszenie poprzez założenie dźwigni na kark. Tak unieruchomiony, Dark Star mógł tylko odklepać poddanie się, zwłaszcza, że obrożna nieprzyjemnie wżynała się w szyję pod wpływem siły chwytu Stiepanowicza.

Następny w kolejce do sprawdzenia się z Wiktorem był John. I gdy tylko on wskoczył na matę, skazańcy widzieli, jak kilku obserwujących to widowisko strażników przekazuje sobie niewielkie pliki pieniędzy, zapewne obstawiając zwycięzcę tego sparingu. Obaj Bolci przyjęli pozycję i po chwili zaczęli. Wiktor od razu rozpoznał, że ma do czynienia z równie doświadczonym wojownikiem. Deepwood unikał ciosów, wyprowadzając własne i przez dłuższą chwilę panowie okładali się w stójce, to wykorzystując ciosy bokserskie, to kopnięcia na nogi i korpus. Kilka razy Stiepanowicz, jak i Deepwood wydostali się z niemal pewnego chwytu sprowadzającego do parteru, tak samo jak kilka razy przetaczali po macie, zakładając różne dźwignie. Widać było, że któryś z nich musi zrobić ewidentny błąd, lub się odsłonić, by przechylić szalę zwycięstwa na czyjąś ze stron. Do tego jednak nie doszło i po pięciu minutach sparing zakończył się remisem.

Niedługo później udali się na kolację, która może nie była zbyt wystawna, ale i tak lepsza, niż żarcie w Raft. Podano jakąś pięknie pachnącą pieczeń, do tego pieczone ziemniaki, makaron i surówki - bardziej to wyglądało na późny obiad, niż kolację, ale nikt nie narzekał, ani nawet o tym nie myślał, zajadając się ciepłym posiłkiem. Hand, siedząca na czele stołu i jako jedyna popijająca wino w wysokiego kieliszka, uśmiechała się tylko pod nosem, widząc, jak poniektórzy łapczywie wsuwają pozostawione na stole jedzenie. Po kolacji zostali odprowadzeni przez strażników do swoich kwater i tam już zostali do rana.


Jak to zwykle bywa w nowym miejscu, pierwsza noc upłynęła im różnie - niektórzy nie mogli zasnąć, inni budzili się co chwilę, a część z nich po prostu spała, nie zważając na otoczenie. Następnego dnia ci, którzy posiadali jakieś nadludzkie zdolności, mogli nimi się znów nacieszyć. Co prawda nie wiedzieli, jak to się stało, gdyż na ten czas zostali poddani narkozie, ale przecież nie to było najważniejsze. Powrót mocy był jak kolejny prezent od losu. To samo czuł Alpha, który odzyskał swoje drugie “ciało” w postaci pancerza i Sin mogąca znów położyć dłonie na swoich ostrzach. Przez kolejne dwa tygodnie wdrażano ich do programu Thunderbolts poprzez ciężkie ćwiczenia i wspólne treningi w wydzielonej do tego, specjalnie przygotowanej sali z najnowszą technologią Starka. Mierzyli się tam z terrorystami, olbrzymimi robotami oraz innymi super-przestępcami, a holograficznie nakładane tło sprawiało, że momentami naprawdę czuli się przeniesieni w gruzowiska jakiegoś miasta, na pustynię, czy w kanały. Pierwsze dni znaczyło pasmo kompletnych porażek, tak w zgraniu, jak i pod względem taktycznym. Musieli się poznać, dotrzeć, a przede wszystkim - co mogło być w tej ekipie najtrudniejsze - w pewien sposób sobie zaufać, osłaniać swoje plecy. Z każdym kolejnym dniem było pod tym względem lepiej, a prym w wydawaniu poleceń wiódł oczywiście Alpha.

Poznali również część brygady mieszkającej z nimi w kompleksie i sprawującej nad nimi dozór i kontrolę. Dowódcą strażników był niejaki Mackay-Stevens - wielki chłop o twarzy mordercy, którego bali się wszyscy podwładni (a przynajmniej tak to odbierali Bolci). Dalej był charakterystycznie wyglądający Sheamus, który już od drugiego dnia zaczął prowokować Ariego tekstami o tym, jak to Sif mu się podoba i że - cytując - “z pewnością będzie chwila, by mógł sprawdzić jej sikanie”. Blink widział głód jego spojrzenia za każdym razem, gdy strażnik pojawiał się w okolicy Psycho, a także obsceniczne, seksistowskie gesty, które posyłał w jego stronę. Kolejni trzej - West, Pike i Kendall, szybko skumali się z Wiktorem i wieczorem urządzali u niego, bądź w pokoju gospodarczym znajdującym się w piwnicach bazy grę w pokera. Stiepanowicz od razu wychwycił, że tamci mają naturę hazardzistów, a i momentami za długie języki. Fowles natomiast co jakiś czas, przy śniadaniu, na zbiórkach do sali ćwiczeń, czy przed codzienną zaprawą, szeptał Sin i Psycho do ucha, że lubi je podglądać pod prysznicem i że obie mają zgrabne tyłki, których kiedyś spróbuje. Wyglądało na to, że Fury do służby w Minessocie przydzielił gości, którzy sami mogliby się leczyć. Większość stanowili w miarę normalni strażnicy, do których można było zagadać i którzy nie rzucali się zbytnio w oczy, jednak część z nich wyraźnie się odznaczała i wręcz dążyła czy to do konfrontacji z T-Bolts, czy też do spędzania w ich towarzystwie czasu.

Fury wyleciał z bazy, nie spotykając się ostatecznie z Arim, a Hand, trzymająca cały kompleks w ryzach, pojawiała się na korytarzach jedynie czasami i w konkretnym celu. Tak, jak wtedy, gdy zaprowadziła Boltów w asyście strażników do hangaru znajdującego się na podpoziomie bazy, by zaprezentować im środek transportu, którym będą wylatywać na misje.


- Samolot bojowo-taktyczny Zeus. Wielozadaniowy, w pełni skomputeryzowany statek powietrzny, zbudowany przez Stark Technologies w ramach projektu Thunderbolts. Samolot krótkiego startu i pionowego lądowania STOVL, wyposażony w GPS, stealth mode oraz zdolność krótkotrwałego emitowania impulsu elektromagnetycznego EMP. Na uzbrojenie strzeleckie składa się specjalnie zaprojektowane przez Stark Tech. działko Stingray, zamontowane w zasobnikach podwieszanych, z zapasem pięciuset sztuk amunicji. Uzbrojenie rakietowe stanowi do dziesięciu pocisków AIM-9X Sidewinder, w wewnętrznych komorach amunicyjnych lub dwa pociski powietrze-powietrze. Uzbrojenie dopełnia jedno działko laserowe Viper-EH12. Zeus zdolny jest do wykonywania szerokiego spektrum zadań, do najważniejszych z nich należą: przeprowadzanie uderzeń na cele lądowe, walka powietrzna, walka elektroniczna, oraz bojowe poszukiwanie i ratownictwo. - Wyjaśniła Hand, patrząc z założonymi rękoma na ogromną maszynę. - Nie mamy czasu, żeby uczyć was pilotażu tego cacka, zatem niebawem w bazie pojawi się mutantka Emma Frost, która telepatycznie ściągnie od sierżanta Fowlesa i zaimplementuje wszystkie potrzebne informacje na temat pilotażu Alphie oraz Sin, która będzie drugim pilotem.

Wyszli z hangaru i przeszli do znajdującej się na drugim końcu korytarza sekcji ambulatoryjnej, gdzie zastali młodą, uśmiechniętą blondynkę, którą Hand przedstawiła jako Pulsedrive.
- Żebyście nie myśleli, że w ogóle nie dbamy o wasze zdrowie, ta oto agentka S.H.I.E.L.D. posiada moc tworzenia aury bio-energii, którą wykorzystuje do uzdrawiania, co przyda się wam na pewno, gdy będziecie wracać z poszczególnych zadań. W skrócie: wszelkie odniesione przez was rany będą obsługiwane tutaj, żebyście jak najszybciej mogli wrócić do czynnej służby.
Po okazaniu obu miejsc, Bolci dostali wolne, które mogli wykorzystać w szeroko dostępny sposób. Część zamknęła się w pokojach, inni na siłowni, a pozostali chcieli nacieszyć się słońcem i wspaniałą pogodą panującą na zewnątrz. Tak mijały im kolejne dni. Na treningach i czasie wolnym, który powoli stawał się nieprzyjemną rutyną. W międzyczasie w bazie pojawiła się White Queen, która zaaplikowała Wiktorowi i Goldie dane na temat pilotażu Zeusa.


W końcu doczekali się pierwszej roboty. Następnego dnia, tuż po śniadaniu zostali przetransportowani przez strażników do briefing room’u, gdzie czekała na nich siedząca wygodnie w fotelu Victoria. Skinęła im głową na pozostałe wolne miejsca, a gdy Bolci się rozgościli, zaczęła mówić.
- Nadszedł dzień próby i sprawdzenia waszych umiejętności w walce. - Splotła smukłe palce dłoni, opierając się łokciami o idealnie wypolerowany, szklany blat. - Na początek jednak krótkie wprowadzenie: swego czasu, dom nordyckich bogów, czyli Asgard, został napadnięty i zniszczony, a w związku z tym, wielu - że tak to ujmę - wrogów tej krainy przedostało się na Ziemię, w pobliże miasta Braxton w Oklahomie. W tymże mieście powstało tymczasowe więzienie dla wrogów Asgardu, zwanych trollami, jednak coś poszło nie tak i cztery osobniki zdołały uciec, niszcząc wszystko, co napotkały na drodze. Jest wiele ofiar w ludziach i okolicznej dzikiej zwierzynie, dlatego trzeba coś z tym zrobić. Jeden z oddziałów S.H.I.E.L.D. poległ w walce z nimi, dlatego wy zostaliście wyznaczeni do tego zadania.

Co oznaczało ni mniej, ni więcej “nie możemy sobie pozwolić na więcej strat w naszych ludziach, a jeśli wy padniecie, to nic się nie stanie”. Na moment zapadła niezręczna cisza, jakby skazańcy nie do końca wierzyli w to, co słyszą.
- Trolle? - Wydusił z siebie w końcu Deepwood, a kilku strażników obserwujących skazańców nie wytrzymało i parsknęło cichym, ale intensywnym śmiechem.
- Tak, panie Deepwood. Trolle. - Victoria zerknęła lodowato na agentów. - Może to wydawać się śmieszne, ale rzeczy, o których pisano w książkach dla młodzieży istnieją naprawdę. Przynajmniej większość. Dlatego polecicie do Oklahomy, żeby rozprawić się z tymi stworami - rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Co więcej, trolle mają być sprowadzone do Braxton żywe. Dostaniecie ostatnie koordynaty pobytu tych istot, wytropicie i rozprawicie się z nimi. Potem zawiadomicie odpowiednie służby w celu zabrania ich z powrotem do klatek w Braxton. Namiary dostaniecie przy Zeusie. Ostra amunicja może zostać użyta, jednakże żaden z trolli ma nie zginąć. Czy wyraziłam się jasno? Stiepanowicz będzie waszym dowódcą polowym, Deepwood jego zastępcą. Jakieś ostatnie pytania?
Hand wyciągnęła się w fotelu, zerkając po Boltach.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 03-08-2016, 17:50   #24
 
Eleishar's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Gadanie Hand, o zajęciu się przez SHIELD ich rodzinami w razie nieposłuszeństwa totalnie go nie obeszło. Może dlatego że na tym świecie był całkowicie sam. Nie planował też pozwolić odesłać się do Raft.

Brian podjął walkę z Alphą i mimo najszczerszych starań dostał sromotny wpierdol, okazało się bowiem że jego zdolności zostały wyłączone tą dziwną szczepionką, gdy myślał że to niemożliwe. Pozbawiony mocy był zwykłym dzieciakiem i choć jego refleks jako skateboardzisty wyróżniał się na ludzkim tle, nie mógł równać się z wyszkolonym żołnierzem. Musiał jednak przyznać, że taki łomot był całkiem odświeżającym przeżyciem, od dawna nikt mu nie przywalił.
Kolację Dark Star wszamał z apetytem, choć nie przesadzał. Chciał zachować swoją sylwetkę, pracował na nią latami uprawianego sportu. Będzie musiał dowiedzieć się, czy gdzieś tu pozwolą mu pojeździć na desce.

Następnego dnia Brian odzyskał moc. Dziwnym wydawało mu się, że w ogóle zdołano ją inaktywować, ale wiedział że ktokolwiek tego dokonał, więcej razy nie da rady. On był Dark Starem, nie pozwalał by ktoś zrobił go na szaro dwa razy. Wiedział też, że choć jego "zemsta" na Furym została minimalnie opóźniona, to cyklop niebawem swoje odcierpi.
Prezent od losu, został jednak szybko sprowadzony do wymiaru praktycznego, czekała ich ścieżka zdrowia, zwana inaczej szkoleniem drużynowym. Storm nigdy nie lubił grać w drużynie, wolał działać po swojemu i choć Stiepanowicz wyraźnie chciał przejmować dowodzenie, on działał tak jak uważał to za słuszne. Treningi nie były szczególnie interesujące, jednakże mus to mus. Chłopak nie pokazywał pełni swoich możliwości, nie widział takiej potrzeby.

Gdy Victoria pokazała im samolot i zachwalała jego możliwości, Dark Star jedynie wzruszył ramionami. Potrafił latać i to nie gorzej niż ta maszyna. Agentka zwana Pulsedrive była dla niego znacznie milszym widokiem, zwłaszcza że prezentowała się naprawdę atrakcyjnie. Brian uśmiechnął się lekko na jej widok i skinął jej głową. Nie sądził by zbyt często potrzebowali jej pomocy, jeśli pozostali Thunderbolts byli choć w połowie tak dobrzy, za jakich się uważali.
W wolnym czasie Storm ćwiczył... w kuchni. Połączenie zwinnych rąk i wyobraźni mogło doskonale sprawdzić się w kulinariach. Potrzebował hobby, któremu mógł się oddawać. Miał już wprawdzie jedno, a nawet dwa, ale różnorodność nikomu nie zaszkodzi, zwłaszcza komuś tak znudzonemu jak on. Swoimi kulinarnymi kreacjami częstował tych, którzy mieli ochotę, czy też odwagę spróbować. Produkty spożywcze mogły stać się zabójcze, jeśli przygotować je odpowiednio, chłopak jednakże nie eksperymentował w tę stronę.

Trolle? Od czego oni mieli Thora, ładowania baterii w zbroi Iron Mana? On powinien sprzątać bałagan po swoich pobratymcach i ich konfliktach. I po co łapać je żywcem?
-Tylko jedno, czemu mają być żywe? - Zapytał, nie okazując emocji. Po chwili spojrzał na Alphę.
-Jak wrócimy, żądam rewanżu. - Powiedział z krzywym uśmiechem.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.

Ostatnio edytowane przez Eleishar : 03-08-2016 o 20:42.
Eleishar jest offline  
Stary 04-08-2016, 13:32   #25
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Nim Goldie Fox została Sin, była naprawdę karnym najemnikiem. Wiedziona dawnymi nawykami, wykonywała teraz rozkazy bez mrugnięcia okiem czy słowa sprzeciwu. Tylko raz spojrzała pogardliwie na Victorię Hand, gdy ta wspomniała od "odpowiedzialności" za członków rodzin. Ale nawet wtedy milczała.

Gdy kazano jej odpoczywać - odpoczywała, gdy kazano jej otworzyć umysł na wiedzę o pilotażu - zrobiła to, gdy kazano brać udział w drużynowych treningach - walczyła z innymi. Mimo to jednak cały czas zdawała się zachowywać dystans - nie interesowała się członkami zespołu, nawet z nimi nie rozmawiała. Jedyną osobą do której się odzywała był strażnik Fowles. Podczas gdy niektórzy mogli uważać, że kobieta z nim flirtuje, wdzięcząc się, a nawet ocierając o niego, Sin polowała. Znalazła grzesznika - mężczyznę, który sam przyznał się do grzechu pożądania, gdy patrzył na nią pod prysznicem. I choć nie mogła zabić go ot tak, zamierzała skusić ofiarę, by przekroczyła swoje uprawnienia i... sama przyszła do jej pokoju - ostatniego pomieszczenia, które będzie dane zobaczyć Fowlesowi za życia.

Poza tym w trakcie oczekiwania na pierwszą misję Sin lubiła trenować sama. Wtedy naprawdę mogła poczuć swoje zdolności i ukochane ostrza, które były dla niej niczym partner w tańcu. Nieodłączne, splecione z jej ciałem w jedność - zabójczą jedność.

W przerwach między wyczerpującymi ćwiczeniami kobieta albo przesiadywała u siebie w pokoju, albo... coraz częściej zaglądała do kuchni, gdzie niejaki DarkStar popełniał naprawdę smakowite, niemalże warte grzechu potrawy, którymi częstował pozostałych członków ekipy. Sin chętnie sprawdzała zdolności kulinarne jasnowłosego Bolta. A gdy ten wreszcie zrozumiał, że nie ma sensu się do niej odzywać, coraz częściej siadała przy kuchennym blacie i obserwować zgrabne dłonie DarkStara, jak poruszają się pomiędzy składnikami, tworząc z nich poematy smaku i aromatu. Wyglądała wtedy całkiem normalnie - gdzieś znikał dziki błysk oczu, a usta nie były tak zaciśnięte jak zazwyczaj.


Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Sin nie mogła się go już doczekać! Krew znów zaśpiewa wokół niej!

Dusza kobiety radowała się na samą myśl. I tylko raz oblicze Goldie nieco się zasępiła, gdy zaczęła zastanawiać się czy trolle mają posokę. Skoro jednak były żywe, musiały też krwawić - nieważne na jaki kolor. Byleby obficie, a o to już sama Sin się postara.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 06-08-2016, 19:52   #26
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Wcześniej

Gdy usłyszał groźbe w stosunku do rodziny aż podczerwieniał że złości zatrzęsła mu się ręką. Ścisną ją w pięść, oczami wyobraźni widział jak wydusza życie z tej rudej wywłoki! "Culson kłamał! Nie planowałem ucieczki ale to cios poniżej pasa! Gdyby zaczęli tak od początku w życiu bym się nie zgodził" - Pomyślał i siłą woli zmusił się do spokoju. Strażnicy których jego reakcja postawiła w stan czujności uspokoili się nieco widząc że zamknął oczy i zaczął poruszać usta w bezgłośnej modlitwię.

Mieli go w szachu i wszyscy dobrze o tym wiedzą.

Wspólną kolacja i powrót mocy

Przed jedzeniem zmówił cicho krótką dziękczynną. Jadł mało, pełen najgorszych obaw "pewnie wcisnęli w żarcie jakąś wolno działającą truciznę na którą tylko oni mieli antidotum.... nie, zbyt normalne na tych technologiczne zboczonych typów z rządu pewnie jakiś nanoboty Starka czy innego diabła w każdym razie jakiś dodatkowe zabezpieczenie stąd ta czerwona diablica tak się śmieje pewnie w tym winie ma odtrutkę" - Myślał gorzko ale był pogodzony z losem zaakceptował że zrobią z nim co będą chcieli przynajmniej żarcie było smaczne i domowe jak usłyszał o kucharzu obawiał się że podadzą jakiś wykwintne potrawy których nie będzie potrafił się zabrać. Nie pamiętał kiedy ostatnio jadł domową piczeń.


 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 18-03-2017 o 22:05.
Brilchan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172