Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2016, 09:43   #229
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Praca wspólna (jak niemal zawsze :) )

Estel była na granicy wytrzymałości. Z przerażeniem dostrzegała, że najchętniej zaczęłaby się zachowywać jak typowa, kapryśna Fae, byle tylko całemu temu Porządkowi dookoła zademonstrować, co o nim sądzi. Powstrzymywała ją jedynie świadomość, że jest tu po to by zdobyć pieniądze na powstrzymanie zarazy, a gdy to się uda będzie mogła sobie odejść od Sigil daaaleko. Lasy, jeziora, gwiazdy… - Powtarzała uparcie w myślach.
- Jesteśmy podróżnikami z Sigil, jak zapewne już wiecie, Pani - Odparła opanowanym tonem skłaniając głowę na powitanie. - Prosimy o wybaczenie, iż przybywamy w takich okolicznościach ale poszukujemy pewnego przedmiotu, zwanego telekomunikatorem.
- Dlaczego?- jedno słowo, lecz jakby mieściło się w nim całe zdanie. Czemu zadaliście sobie tyle trudu dla jednego przedmiotu? - Za co? - te dwa proste dźwięki też mieściły w sobie morze znaczeń, w którym kupcy Wieloświata pławili się każdego dnia. Garabutos jednocześnie mówiła we wspólnym, ale i porozumiewała się inaczej. Nie przez gesty, czy mimikę, tych bowiem wcale nie wykazywała. Jakby sam dźwięk jej głosu niósł znaczenie.
Wojownik wolał trzymać język za zębami. Nie był dobry podczas mówienia. Tym bardziej, iż owa niewiasta mogła wyczuwać pewnie wiele rzeczy. Lekkie wahnięcia świadczące o drobnym kłamstwie etc. Dlatego właśnie póki co zwyczajnie czekał uśmiechnięty. Archiwistka również wstrzymała się z wrtącaniem własnych słów. W dobrym tonie było prowadzenie pojedynczej kwestii przez jedną osobę a kapłanka sprawowała się nienagannie.
- Zostaliśmy poproszeni, przez kogoś, kto sam nie mógł się tu udać. Kwestię ceny natomiast sądzę, że możemy uzgodnić wspólnie. - Odparła eladrinka ostrożnie dobierając słowa.
- Wysoka cena - co nie było do końca prawdą. Telekomunikator był bezużyteczny. Ale poszukiwacze przygód zadali sobie dużo trudu, by dotrzeć do Fortecy, a to oznaczało, że przedmiot był cenny dla nich. - Pomożecie nam - ostatnie słowa były trudniejsze do zinterpretowania. Brzmiały jak pytanie i stwierdzenie jednocześnie.
- W czym mielibyśmy pomóc? - Estel próbowała doprecyzować.
- Magią i mieczem - za tymi słowami stało przekonanie o umiejętnościach przybyłych z innego planu śmiałków. - Teleport, by złamać oblężenie.
Garion znał taką magię. Ale wymagała dużo wysiłku i czasu, nie wspominając już o odpowiednim miejscu, o czym ostrzegł telepatycznie swoich towarzyszy.
- Rozumiem zaklęcie teleportacji, więc magia pasuje. Ale jak może, szlachetna pani, pomóc miecz? - spytał wojownik, którego interesowała praktyczna strona przedsięwzięcia. Może bowiem nie chodziło jej bezpośrednio o czar, ale jakiś portal teleportacyjny, który trzebaby było odbić przeciwnikom? Jednakże wszystko musiała wytłumaczyć dziwna władczyni.
- Krąg powinien być ufortyfikowany - było to jasne. Stworzony pośrodku niczego krąg teleportacyjny byłby nie do utrzymania. - Fortyfikacje są wrogie, albo obserwowane - za słowami kryły się wizje Regulusa, Delon-Estin Oti, a także nieznanych podróżnikom miejsc. - A Primus obserwuje - pierwszy pośród Modronów był jedną z ostatnich Potęg przebywających w Mechanusie, jego wpływy i świadomość planu były przez to wielkie. Lady przestrzegała, że odprawianie rytuału spotka się z agresywnymi próbami przeszkodzenia mu.
- Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć - spytał cicho wojownik - bowiem Jej Wysokość mówi dla mnie językiem zbyt skomplikowanym, jak na mój prosty umysł.
Czy bowiem mieli zrobić jakiś portal do wrogiego obozu oraz utrzymać go, póki siły twierdzy się nie przeniosą oraz nie uderzą oblegających od tyłu, ewentualnie może coś kompletnie innego. Ponadto jakie fortyfikacje? Wojownik początkowo przypuszczał, że armia oblegająca po prostu nie wypuszczała nikogo, ani nie wpuszczała. Wrogie fortyfikacje, jesli takie były, oznaczało, że oblegający zaczęli także budować swoje mury lub cokolwiek. Rzecz spokojnie normalnie spotykana. Ale gdzie, co, którędy oraz jak? Ponadto objawienia rozmaitych miejsc. Czy wszystkie były oblegane przez jakieś oszalałe modrony, czy kogoś jeszcze innego? Wszystko wymagało sprecyzowania, tymczasem dziwna pani posługiwała się językiem kodów.
 
Kelly jest offline