Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2016, 10:13   #50
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
W tym czasie Nela zdążyła zorganizować dwa odpowiednie kije. Toporek położyła koło rzeczy Jacka, po czym wyciągając przed siebie kij podeszła do Barb.
- Mogę panią prosić do tańca? - zapytała z lekkim uśmiechem. - Bezpieczniej będzie zacząć naukę szermierki od kijków - powtórzyła jej wcześniejsze ustalenie.
- Ja chyba chcę jednak kuszę… - odpowiedziała, jednak wzięła kijek z rąk szarowłosej - O, kusza, kij i nóż, to nie wystarczy?
- Kij do odganiania wilków? - zażartował Jack.
- Przypieprzyć można zawsze, no nie? W łeb i tym podobne! - odpowiedziała Jackowi.
- No to na co czekasz? - zapytała Nela jednocześnie klepiąc Barb kijkiem w okolice uda i pośladka.
- Nie będę cię okładała kijem - powiedziała czarowłosa, cofając się o kilka kroków.
- Naprawdę nie chcesz poćwiczyć? - upewniła się Nela, chwytając przy tym kij w połowie co wskazywało na zaniechanie chęci.
- Mogę poćwiczyć, ale nie na was. Szkoda, że nie ma tu Dave’a… - rozmarzyła się Barb - Chyba, że zagwarantujesz mi, że nie zrobimy sobie krzywdy. Poza tym walka na miecze, to ponoć zsuwanie miecza przeciwnika ze swojego, a nie obijanie i trzaskanie jednego o drugim, jak na filmach.
Nela przeniosła wzrok na Jacka, najwyraźniej licząc na to, że powie coś mądrego. Sama wolała mieć nabitych kilka siniaków niż nie poćwiczyć, a o tym co mówiła Barb słyszała pierwszy raz.
- Do walki kijem trzeba by mieć większe i ciut grubsze kije - odparł Jack. Tego był pewien. - Zaś walenie mieczem o miecz... to może być groźne dla ostrza. Ale, w sumie, lepiej zmarnować ostrze, niż stracić życie. Pewnie by się nam przydała wizyta u jakiegoś profesjonalisty - dodał.
- Zawsze można poprosić naszych opiekunów w razie czego. Ja jednak będę za spieprzaniem, albo zasadzką z odległości, o! - ucieszyła się Barb.
- Ale kij to dobry pomysł. Ma dość duży zasięg i niewinnie wygląda - dodał Jack. - Miecz skuteczniej za to odstrasza.
- Kij czy miecz. Lepiej poćwiczyć cokolwiek niż nic. Tak czy inaczej trzeba wypracować sobie kroki, uniki, szybkość i taktykę. - Nela zamachała swoim kijem (w bezpiecznej odległości od towarzyszy) udając, że przecina raz po raz powietrze.
- Machać mogę, mogę nawet okładać coś. Ale chciałabym się rzucania nożem nauczyć - co oznajmiając, poparła, wydobywając zza pasa nóż.
- Jakieś pomysły z jakiej odległości tak powinnam zacząć?
- Rzucając nożem pozbawiasz się broni - powiedział Jack. - Jakieś trzy metry - dodał, odpowiadając na pytanie Barb.
- Jack? A ty pomachasz ze mną kijem? - zapytała Nela, nie przestając przecinać powietrza.
- Do pierwszej krwi - uśmiechnął się Jack, 'pożyczając' sobie kij od Barb. Machnął nim parę razy w powietrzu, chcąc sprawdzić wyważenie.
Barbara mruknęła tylko do Jacka, zajętego już bardziej machaniem kijem:
- Zawsze mogę mieć dużo noży. No i miecz. - I wzięła się za rzucaniem nożem w nieco już zmaltretowany ich bełtami pień drzewa. Ku swojemu rozczarowaniu przy pierwszym rzucie nóż wypadł jej po prostu z ręki i upadł u stóp. Dwa kolejne trafiły nawet w pień, w mniej więcej to samo miejsce na dłoni ich wymalowanego ludzika. A kolejne dwa znowu były katastrofalne, przy czym jeden prawie skończył się skaleczeniem samej Barb.
- Pierdzielę takie coś. - prychnęła do siebie i bezceremonialnie usiadła na trawie, obserwując poczynania Neli i Jacka.
- Wilka dostaniesz - mruknął Jack pod jej adresem.
Nela nie czekając, skoro Jack był już uzbrojony bez uprzedzenia spróbowała stuknąć go tak jak poprzednio Barb w udo.
- Zaczynamy czy będziesz machał w powietrzu? - zapytała z uśmiechem.
- Ależ zaczynamy. - Jack skłonił się ceremonialnie.
- Jak spotkasz przeciwnika w lesie, to wątpię że najpierw się ukłoni - odparła Nela. Gdy Jack wyprostował się wysunęła lewą nogę lekko do tyłu i wyprowadziła pierwszy cios.
- Jeśli wyskoczysz na mnie zza krzaków, to inaczej porozmawiamy. - Jack uchylił się. - Jeszcze raz proszę.
- Inaczej? - zapytała Nela z uśmiechem. Po tym spróbowała jeszcze raz.
- Ty paskudo - syknął Jack, gdy uderzenie Neli dotarło do celu. - Ja ci jeszcze pokażę...
Spróbował się zrewanżować za uderzenie.
A tym razem dziewczyna sprawnie uchyliła się przed ciosem.
- Najpierw traf. - Zaśmiała się. Po tym spróbowała wyprowadzić kolejny cios.
Jack sparował, a potem spróbował zaatakować. I chociaż wyszło mu to nieco koślawo, to odniosło spodziewany skutek. Nela dostała. Nie dając po sobie poznać, czy zabolało czy nie teraz ona wyprowadziła kolejny cios.
Jack nie zdążył się uchylić, ale natychmiast odpowiedział kolejnym ciosem. Sprawiając, że jego towarzysza znów dostała. Przymrużyła lekko oczy. Tym razem Nela spróbowała zmylić Jacka, machnęła kijem tak jakby chciała uderzyć z góry, ale nagle zmieniła cel wyprowadzając cios dołem.
Barb bez zainteresowania treningiem, położyła się na plecach i zamknęła oczy, dając im odpocząć na chwilę.
Cios był celny, ale Jack tylko skinął z uznaniem głową, po czym zamiast uderzyć - pchnął, tak jakby usiłować przebić Nelę na wylot.
Nela próbowała odskoczyć do tyłu, dzięki temu została dźgnięta delikatnie. Krew nie miała szansy się polać, a siniak mógł zostać tylko malutki.
- I nie żyję - powiedziała dziewczyna unosząc w górę dłonie. Po chwili wypuściła kijek z ręki i przyłożyła oby dwie dłonie do miejsca gdzie została dźgnięta. - Krew, krew, krew i flaki - powiedziała udawanym słabym głosem i równie udawanie padła na ziemię.
- Co ja zrobiłem?! - Jack rzucił 'miecz' i zrobił krok w stronę leżącej. - Barb... trzeba ją rozebrać i opatrzyć ranę!
Nela udała, że się krztusi.
- Kreeeew. Flaaaki.
Barbara poderwała się gwałtownie do pozycji siedzącej i gotowa była rzucać się ku koleżance, żeby ją ratować. Oklapła po chwili i spojrzała z wyrzutem na Nelę i Jacka.
- Dobra, prawie zasypiałam i nim zdałam sobie sprawę, że ranna osoba nie krzyczy “krew i flaki”, zdążyłam ze stresu stracić co najmniej pół roku życia.
Tymczasem Nela przestała się ruszać, zastygła z językiem wywieszonym zza usta.
- Ne ce mnie rchatować? - wymruczała niewyraźnie.
- Ja chcę, ale się boję... - powiedział Jack.
- Czego? - zapytała Nela prędko wyciągając dłoń z zamiarem złapania Jacka za kostkę.
- Podstępnych zagrań... ciosu nożem i takich tam - odparł.
Barb pokręciła głową z niedowierzaniem i wróciła do swojej leżącej pozycji.
- Udawanie martwego czasami przynosi lepsze skutki niż ucieczka. Przynajmniej w filmach. - Nela zaprzestała próby złapania Jacka.
- Masz rację. Ale i tak wygrałaś - stwierdził. - Co powiesz na jeszcze jedną serię strzałów i powrót do domu? A przy okazji skłonimy Barb, żeby się ruszyła z miejsca.
- Jestem za - odparła Nela podnosząc się do pozycji siedzącej.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline