| Nie od razu udało jej się zasnąć. Siedziała skulona uparcie zamykając oczy, ale wciąż była przytomna i świadoma tego, co się wokół niej dzieje. Było jej niewygodnie, czuła, że burczy jej w brzuchu a wóz podskakuje na wybojach. Docierały też do niej pojedyncze słowa bandytów, ale były ściszone i wydawało jej się, że znowu mówią w jakimś obcym języku. Sen w końcu nadszedł i tym razem nie przyniósł żadnych paskudnych majaków. Nie przyniósł też ukojenia. Był snem z konieczności, do którego zmusza się człowiek, który wie, że potrzebuje odpoczynku. A może po prostu zbyt wiele czasu zmarnowała próbując i gry wreszcie jej się to udało, zdążyła pospać tylko krótką chwilę, zanim nie odebrano jej tej odrobiny wolności i spokoju. - Panienko? - ktoś w miarę delikatnie zastukał w deski jej celi. Nie chciała się budzić, nie miała ochoty otwierać oczu. Szybko jednak zmieniła zdanie, gdy poczuła woń posiłku.
Na środku wozu stał talerz z zupą. Wyglądała mniej okazale niż wczorajszy gulasz. Mogła być, podobnie jak to, co podano im rano, wczorajszymi resztkami, do których dolano wody i znalezionych w lesie korzeni. Trzeba jednak przyznać, że roztaczała bardzo kuszący zapach, zwłaszcza dla kogoś komu kiszki wygrywają już nie tylko marsza, ale i inne melodie od dobrych kilku godzin. No i łyżka była czysta. - Przyniosłem wam posiłek. - Obok wozu stał Giermek, uśmiechając się nieśmiało. Wyglądał bardzo młodo, możliwe, że był nawet kilka lat młodszy od Shiry. Ciemne włosy miał przystrzyżone równo i krótko, brodę porastał niezbyt gęsty kilkudniowy zarost. Oczy przyglądały jej się z ciekawością. - Proszę zawołać, jeśli będziecie chcieli dokładki. Zupy mamy cały sagan, a wiem, że rano nie zjedliście zanim wyruszyliśmy. - Dziękuję - odparła nieco zbita z tropu. Nastawiała się wszak na ciągłą walkę, a tu niespodziewanie doświadczyła zwykłej, ludzkiej uprzejmości. Chłopak był młody, widać nie zdążał jeszcze schamieć. Jeszcze. Shira chwyciła talerz oraz wyjątkowo czystą łyżkę i spróbowała strawy. Smak nie dorównywał niestety zapachowi, a nieliczne pływające w zupie kawałki roślin były trudne do zidentyfikowania. Mimo to miło było jednak zapełnić pusty żołądek czymś ciepłym. Choć miała ochotę zjeść od razu całą zawartość, wyuczone maniery - a może zwykła przyzwoitość - kazały jej podejść bliżej dzikusa i tak jak ostatniego wieczora podzielić się z nim posiłkiem.
Mężczyzna odruchowo przyjmował podawane mu na łyżce porcje. Nie patrzył przy tym w ogóle na Shirę, lecz gdzieś obok niej. Na początku myślała, że znowu, swoim zwyczajem, gapi się bezmyślnie gdzieś w przestrzeń. Później jednak uświadomiła sobie, że obserwuje krzątających się wokół i dyskutujących w pewnym oddaleniu bandytów. Przyglądał im się z większym niż zwykle zainteresowaniem, nawet wyraz jego twarzy nieco się zmienił i nie był już tak obojętny. Wydawało jej się, że zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Nie była jednak pewna czy prawidłowo odczytuje jego mimikę.
- Coś się wydarzy niedługo - powiedział w końcu, nie odrywając wzroku od pokrzykującej na podwładnych Osiki.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |