Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2016, 16:58   #648
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
W sumie czemu nie. Skoro można zapłacić mniej to po co płacić więcej? W końcu radosne czasy, kiedy można opłacić willę w luksusowej dzielnicy albo wakacje w dobrym hotelu kilkoma niewolnikami nadal trwają i otwierają na rynku nowe możliwości. Dzieciak młody, zdrowy [kleryk go ogarnia, słowo daję, nówka sztuka!], powinno starczyć na opłacenie jednej pochwy do sejmitaru. No bez przesady. Patrz pan jaki ten dzieciak dzielny i w ogóle, lubi zwierzęta, zwierzęta jego lubią, zobacz pan jak ten wilk się łasi do niego... [czyli też zdrowy i nie ma alergii na sierść]. Dwarf zdawał się chwilowo być mniej zainteresowanym negocjacjami biznesowymi i bardziej zainteresowany jakimś żuczkiem, który szedł po patyczku w trawie, tuż przed nosem owego dwarfa. Nadal leżał na ziemi jak placek i zapomniał już najwyraźniej, ze "wilk zjada dziecko, nadal".
Tymczasem Kiti wdała się z Verionem w typowe rozmówki kleryk-demon.
- Jak widzę znowu wodzisz na pokuszenie niewinne dusze.
- Oh my, realy?;3 - Verion miał świetny humor. Chyba spotkanie z Timewalkerem było dla niego miłym doznaniem. [Nie od dziś krążą plotki że Kihara Riona jest masochistą] - Aż tak dobrze go znasz?;3 Wiesz kim jest, co robił, co robi, co robił dzisiaj, co zrobi zaraz?;3 Widzisz, kleryku, wodzenie na pokuszenie nie jest wcale wodzeniem!;3 Ja tylko robię to samo co wy!;3 Robię dokładnie to samo co Tacy Jak Ty, kleryku!;3 Robię to, co do mnie należy!;3 To do czego zostałem stworzony!;3 Nawet robię to lepiej, ponieważ, widzisz, ja zostałem stworzony z Mgieł, jestem, byłem i zawsze będę częścią Mgieł!;3 Nie byłem i nie będę nikim innym!;3 Od zawsze i na zawsze wiedziałem, kim jestem i co mam robić i jak mam to robić!;3 Pouczasz kogoś Takiego Jak Ja?;3 Pouczasz kogoś, kto zawsze wiedział i na zawsze wie, kim jest?;3 Być może, kleryku, jesteś w błędzie, dokonując takich a nie innych wyborów i idąc taka a nie inna drogą, hm?;3 Być może, gdybyś nie poszła tą drogą, Timewalker nie byłby teraz problemem?;3
- Tak czy inaczej kusisz znowu biednych śmiertelników!
- Oh my, I`m so sorry! ;3 Will you forgive me?;3
- Jestem naprawdę ciekawa, jak wy to robicie. Siedzisz se w Mgłach i nagle stwierdzasz że ukradniesz duszę pijanemu dwarfowi!?
- Yhym! ^___^
- Po co?
Verion ciekawsko przekręcił głowę lekko na bok.
- Po co ci w ogóle dusza pijanego dwarfa!?
Verion przekrzywił głowę na bok w drugą stronę.

- Nie, ale naprawdę po co, dobra spytam inaczej, czy bawi cię wodzenie na pokuszenie pijanych dwarfów!?
- Yhym! ^___^
- Dlaczego!?
- ...
- No nie nie nie nie mogę z wami normalnie!!! Co jest zabawnego w wodzeniu na pokuszenia pijanego dwarfa!?
- Oh my, na pewno sama znalazłabyś mnóstwo odpowiedzi na to pytanie, hm?;3 Widzisz, kleryku, obwiniasz mnie o zbyt wiele!;3 Nie zabrałem mu przecież wolnej woli!;3
- Jasne jasne jasne, zresztą kto cię tam wie czy tak czy nie, demonie, ale wątpię naprawdę czy on jest trzeźwy w tej chwili i świadomy tego co robi...
- Wiesz, kleryku, sam świadomie wprowadził się w ten stan nieświadomości!;3 Wy śmiertelnicy macie tendencje do polegania na miłosiernych i wszystko-przebaczających bogach!;3 Podobno niektórzy mówią, że jeśli morderca umierając będzie żałował swoich czynów, zostaną mu przebaczone. Dość zabawne, hm?;3 Demonów to rozumiem nie obejmuje?;3 Why? Ze względu na to że nie mamy uczuć? A może ze względu na to, że twierdzicie iż nie mamy uczuć a nie jesteście w stanie sprawdzić i ocenić czy je mamy, czy nie?;3 A co jeśli mamy? A co jeśli niektórzy z nas, Tacy Jak Ja, mają wolną wolę, hm?;3 Czy jestem w stanie żałować skoro mam wolną wolę?
- A jesteś? Powinieneś to wiedzieć.
- Oh my, realy?;3 Mam wrażenie, ze wy śmiertelnicy, specjaliści od uczuć, którzy myślicie i reagujecie bezwarunkowo częścią mózgu odpowiedzialną za doznawanie uczuć, często dowiadujecie się po wielu latach życia, jak wielką jesteście w stanie odczuwać miłość, nienawiść, tęsknotę... Hm?;3 A ty wiesz? Powinnaś wiedzieć. Jak wielki gniew, nienawiść, jesteś w stanie odczuwać. Wiesz? Może masz ochotę sprawdzić?;3

- Co by się z nim stało gdybyś zabrał mu duszę?
- Oh, naprawdę nie uczą was tego w seminarium, kleryku?;3 Eh ta niedofinansowana oświata...
- Zastanawia mnie tylko po co jego dusza.
- Kleryku, chyba nie zrozumiemy się na tym poziomie. Jestem częścią Mgieł Chaosu, jestem Mgłami Chaosu. Cokolwiek one chcą, ja też chcę. Ale podobno mogę mieć wolną wolę i swoje plany, jak to demon. Podobno lubię Chaos i jestem nieprzewidywalny. Podobno nie mam uczuć i nie mogę "chcieć", ani "lubić", ale to też nie do końca pewne. Pytanie powinno brzmieć inaczej, kleryku. Dlaczego mnie nie powstrzymasz?;3
- Właśnie chcę wiedzieć po co.
- Po co, czy to ma znaczenie po co ktoś umiera?;3 Nie wiesz kim jest ani po co miałby zginąć. I co teraz, hm?;3
- Jak mogłabym cię odwieźć od takich pomysłów?
- Ja nic nie zrobiłem, to był jego wybór, upić się, rozmawiać ze mną!;3
- Czego byś chciał?
- Oh my, widzisz, kleryku, pytanie brzmi jak bardzo możemy się teraz zabawić!;3 Gdybym prosił cię o jakąś niespodziankę, kiedyś, w zamian za jego duszę, hm?;3 Zabawne, prawda?
- Wiesz pewnie, z demonami nie powinno się paktować.
- Oh my, why?;3
- Ponieważ to nie ma sensu.
- Co miałoby sens w zaistniałej sytuacji?
- Powinnam cię zgładzić ale wiesz przecież że nie dam rady.
- I dlatego ze mną rozmawiasz, podczas gdy on tam leży na trawce, tak bezdusznie opuszczony przez kleryka Bieli?;3
- Nie mogę zrobić zbyt wiele.

- Widzisz, kleryku, nie wiem czy wspominali wam o tym kiedyś na lekcjach religii, pozwól że opowiem ci krótką bajkę. Pewnego dnia armia nacierająca na zamek została niespodziewanie zaatakowana przez demona, którego przyzwał któryś z obrońców zamku. Dowódca armii wiedział że demon jest zbyt potężny i jeśli wpadnie pośród jego towarzyszy, posieje straszliwy zamęt. Zdecydował wiec odciągnąć demona od reszty armii i skupić jego uwagę na sobie. Kleryk, który był z tą armią, a była to kobieta, dokładniej elfka, zobaczyła, że nagle armia poszła w lewo [tup, tup, tup, Verion demon-struje ruchem dłoni], a dowódca, dokładniej jej ukochany ojciec, poszedł w prawo [tup, tup, tup], a demon [TUP tup TUP - kulawy był] poszedł za nim próbując go zabić [AM-AM-AM]. Kleryk nie wiedział, czy ma podążyć za armią i leczyć rannych, czy chronić swojego ojca. Pobiegła za swoim ojcem, a wtedy on zaczął nawoływać do niej, aby zostawiła go i wspierała towarzyszy którzy jej potrzebowali. A ona pozostała z nim i zaczęła leczyć jego rany, gdy demon dopadł go w końcu i przycisnął do murów zamku. Zdała sobie jednak sprawę, że nie nadąża z leczeniem jego ran a jej towarzysze, opuszczenie, umierają jeden po drugim. Pozostała jednak z nim i widząc, że jej leczenie nie nadąża pomagać, kiedy łapsko demona miażdży jego ciało [chruptrzaskchrup], rzuciła się do ataku na demona, zaciekle usiłując odciągnąć go od ofiary. Było to bardzo głupie z jej strony, a jednocześnie była tak stanowcza i zaciekła w swoich staraniach, że gdy zadała demonowi cios, ten zawył z bólu i rzucił się na nią. Jej ojciec widząc to próbował znów skupić uwagę demona na sobie. A potem znowu ona. I znowu on. Demon miotał się między nimi, w prawo i w lewo. Nagle, demon próbując dopaść kleryka przypadkowo uderzył o mur, mur pękł i ułamany fragment muru spadł demonowi na łeb. Zginął na miejscu, przygnieciony i dobity. Widzisz, kleryku, pewnych wyborów nie da się ot tak po prostu wyjaśnić, uzasadnić ani nawet obronić. Czy mogła zginąć? Oczywiście. Czy miała dużo szczęścia? Tak. Czy niektórzy jej towarzysze zginęli z powodu braku kleryka na polu bitwy? Tak. Czy zginęliby tak czy inaczej nawet gdyby tam była, gdyż i tak nie nadążyłaby ich leczyć? Być może. Czy zrobiła "dobrze" czy "źle"? Problem polega na tym, kleryku, że zbyt wiele analizujecie i analizujecie nie to co powinniście. Pamiętanie o tym kim się jest i podążanie własną drogą jest często tym do czego istoty są stworzone, niestety zapominają o tym i są zmanipulowane przez inne istoty, co do swojej "powinności", a potem sądzą inne istoty dobierając sobie miarę na tej podstawie. Nieważne co się stało, ona wiedziała jedynie, że gdyby bezczynnie patrzyła na śmierć swojego ojca, cząstka jej duszy związana z nim umarłaby bezpowrotnie.

– Dobra… - wymamrotał dwarf na propozycję „zapłaty” dzieckiem – No dobra, jak dobra to dobra…. – był równie nieprzytomny, co zadowolony z tej transakcji. Najbardziej chyba cieszył się, że mógł sobie spokojnie poleżeć i nie musiał się z nikim tłuc. – Ojcze….? Czy mogę już iść do domu?... Chcę do domu.
- Możesz!;3
- To dobrze, to jak HYK dobrze, to dobrze…
-…
- …Ojczeeeeee…? Aaaa… a mógłby ojciec trochę pomóc?
- W sensie?
- W sensie zabrać mnie do domu? Bom się trochę pogubił.
- Oh my, zbłądziłeś, zbłądziłeś;3
- Aye… W sumie to coś tam kojarzę, gdzie to było, to był, wie ojciec, taki dom… Aye. No przecież wiem.
- Mam zabrać cię do domu?
- Aye. Konkretnie do łóżka. Gdyby ojciec nie miał nic przeciwko.
- All right. Nie zapomnij swojej zapłaty;3
- Eee? A tak tak interes to interes, aye… - stwierdził dwarf i zaczął nagle głośno chrapać.
- Fine!;3 – Verion wesoło podszedł do chrapiącego dwarfa i obrócił się swoją piękną, uśmiechniętą twarzą o zamkniętych ślepiach w kierunku Kiti i dziecka. - Chodź!;3 - skierował przyjaźnie do dziecka, wyciągając do niego rękę.
Było w tym wezwaniu coś, co sprawiło, że wilczycy włosy zjeżyły się na grzbiecie, a dziecko wbiło nogi w ziemię, znieruchomiało niczym sparaliżowane i zrobiło się blade. Verion po prostu stał i czekał, niewzruszony. Widok był straszny. Był po prostu straszny i wyrył się w pamięci Kiti bardzo głęboko.

– You know – zaczął spokojnie, i łagodnie Verion – Mówią, że w czasach ciemności, kiedy na świecie panuje zło, ból i cierpienie, czasem mieć u boku demona, kogoś, kto żywi się twoim bólem i cierpieniem, zabierając je od ciebie. Mówią, że gdy idziesz przez mrok, dobrze czasem mieć u oku kogoś, kto zna ten mrok i kto w nim widzi;3 Mówią, że czasem you need to fight fire with fire. Cały problem polega na tym, że niektórzy nie wiedzą kiedy przestać i zamiast iść przez mrok z demonem u boku, zaczynają podążać z a nim! ;3 A potem winią demona za swoje porażki. To akurat zależy od was i waszej wolnej woli, hm?;3 Jak silni jesteście. Jak długo jesteście w stanie iść u boku demona nie tracąc Światła z oczu. Dobrze jest mieć przewodnika, ale nie powinniście pozwalać się mu kontrolować. Tak jest łatwiej, wiem;3 Kiedy idzie obok ciebie ktoś, kto koi twój ból, twoje smutki, żywiąc się nimi, bardzo wygodnie jest pozwalać mu na to, kiedy tylko on zechce… Bardzo łatwo jest przywyknąć do tego i prosić go aby robił to zawsze, nieważne jak bardzo zawalicie sprawę… Im więcej zawalicie, tym więcej on ma pożywienia i tym chętniej z wami przebywa, a wy potrzebujecie go bardziej i bardziej, bez niego miażdży was ból. Cały problem w tym, iż nie potraficie zrozumieć i nauczyć się, że zanik bólu nie oznacza zaniku problemów. To, że zjadamy wasze cierpienie nie znaczy, że rozwiązaliście swoje problemy;3 Światło jest od rozwiązywania problemów, nie my;3 Światło niestety nie oferuje bezbolesnego rozwiązywania problemów, ponieważ nie istnieje coś takiego;3 I po to jesteśmy my;3 Możemy zjadać wasz ból podczas gdy nie rozwiązujecie problemów, ale możemy też zjadać wasz ból podczas gdy rozwiązujecie swoje problemy!;3 Wtedy rozstajemy się gdy już nie mamy czego jeść, i równowaga jest zachowana. Chcesz zabrać go z wami? Zabierz;3 Będzie z wami równie bezpieczny jak ze mną;3 Myślisz, że powstrzymasz mnie, jeśli zechce go ze sobą zabrać?

Jak bardzo wierzysz w Światło, kleryku?;3 Wystarczająco mocno, żeby iść u boku drowiego skrytobójcy. A wystarczająco mocno, by iść u boku demona?;3 Tak myślałem… Chodź, nie bój się – skierował do chłopca. – Mogę zabrać cię do mamy i taty! Yhym! Mogę zabrać cię do mamy i taty, oni nie mogą tego zrobić. Najwyraźniej. Chodź, nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.

Widzisz, dzieci śmiertelników nie wiedzą, na co patrzeć. Nie odróżniają Chaosu od Światła i niektórym zostaje to na zawsze;3 Ale, jak to mówią, kiedy nie wiesz na co patrzysz, nie żałujesz niczego ;3 Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, hm?;3 Dzieci potrafią iść u boku demona, nie wiedząc nawet kim on jest. Niektórym to zostaje, ponieważ nie znają Światła. Ale to tak jakby nie wina Chaosu, to nie nasze zadanie, pokazywać innym Biel, hm, kleryku?;3 To musi być zabawne, tych dwóch. Tyle tragedii, hm?;3 Ten przepił duszę a z tym nie widomo co zrobić;3 Tak myślałem. Chodź - powiedział znów do dziecka. - Nie bój się, mogę zabrać cię do rodziców. Wiesz, kim jestem? Jestem kapłanem. Yhym! Wiesz kim są kapłani? Przewodnikami tych, którzy zbłądzili. Prowadzimy zagubionych poprzez mrok. Łagodzimy ich żal, smutek i ból. Robimy to, czego sami nie potrafią zrobić. Prowadzimy tych, którzy nie widzą i nie potrafią zobaczyć. Nie bój się. Zaprowadzę cię do domu. To przyjemne, kiedy ktoś prowadzi cię przez mrok i koi twój smutek i ból, prawda? Chodź ze mną, wracamy do domu. Chyba nie chcesz tu zostać całkiem sam? Z nimi? Hm?

W końcu dziecko pochlipując wykonało niepewnie pierwszy krok.
- Oh, it`s ok!;3 - zaśmiał się Verion, przykucnął i wyciągnął do niego obie ręce. - Chodź, nie bój się! Zabiorę cię do domu! Wiem, że nie chcesz tu zostać całkiem sam, na tym złym i strasznym świecie, zwłaszcza, że za chwilę zajdzie słońce i zrobi się naprawdę bardzo, bardzo ciemno...
Chłopiec, ze wzrokiem wbitym w ziemię, ruszył niepewnie i powoli w kierunku Veriona, aż kilka metrów przed nim zwolnił i zatrzymał się w kompletnym zagubieniu.
- It`s ok!;3 - zapewnił wesoło i cierpliwie Verion.
Chłopiec w końcu podszedł do niego. Wydawało się, jakby Verion w zwolnionym tempie, z niewiarygodną wręcz powolnością i delikatnością objął dziecko ramionami. Chłopiec pochlipując przytulił się do niego.
- Widzisz?;3 - Verion wesoło poklepał chłopca po plecach, po czym podniósł głowę i, czego chłopiec nie mógł zobaczyć, otworzył fioletowe ślepia i spojrzał na Kiti wzrokiem, w którym było coś pierwotnie przerażającego. - Nie ma się czego bać! I don`t bite!;3
Zamknąwszy ślepia, wstał powoli, trzymając chłopca za rękę. Dziecko przytuliło się do jego nogi.
- Well... – Verion bardzo się nie spieszył, był bardzo spokojny, wesoły i zadowolony z jakiegoś powodu. -...Będziemy już szli.
Zniknął. Zabrał ze sobą dwarfa i dziecko.

Dirithowi trochę gotówki za to wpadło. Szału nie było, dwarf nie zabrał na wypad do knajpy całego majątku, a to co miał chyba zdążył przepić. Jak się jednak pozbierało w sumie to co zostało ze zbirów [części nieorganiczne i złote znaczy się] i to co dorzucił dwarf, z 50 złotych monet było. Zawsze coś tam. Chatki na przedmieściach się za to nie kupi, ale może wierzchowca albo broń.

Ogarnęliście się. A Może By Tak...?
O!... Ten dźwięk! Orzeł...?
https://www.youtube.com/watch?v=kaclfNsD8sM
Ah. Faktycznie, bywają tu gryfy. Właśnie przeleciał gdzieś wysoko, wysoko nad wami i zniknął w chmurach.

* * *
Zapadła noc.

https://www.youtube.com/watch?v=iK7tOOomu-s

Próbujecie odpoczywać i zebrać siły na dalszą wędrówkę. Udaje się wam nawet w końcu zdrzemnąć. Wypoczynek jednak kończy się, zanim wzeszło słońce. W ciemnościach, gdzieś nieopodal i niepokojąco blisko was, słychać nagle trzask łamanych gałęzi, jakby coś runęło z nieba, a zaraz potem, niemal natychmiast, przenikliwy... kwik świni. Zrywacie się na równe nogi. Nocny „spokój” zamienił się w przeraźliwy koncert zarzynanej żywcem świni, łomotu, szamotaniny i dzikiego szelestu liści i gałęzi. Wszystko na naprawdę dużą skalę. Ziemia drży, gałęzie trzaskają. Niepokojąco blisko trwa walka. Czegoś dużego. Z czymś dużym. Kwik zarzynanej żywcem świni nasila się, ziemia drży pod racicami i nagle dostrzegacie ową świnkę. Wybiega z lasu prosto na was.
You Are Being Watched by Smirtouille on DeviantArt

Przypomina bardziej nosorożca. Wielkością również. Świnia ma na grzbiecie i karku wyraźne, zakrwawione ślady po szponach. I nieustannie kwiczy, z wściekłością i bólem. Bardziej z wściekłością. Na wasz widok nie zastanawia się zbyt długo i przystaje tylko na kilka sekund. Następnie rzuca się do szarży w waszym kierunku!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline