Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2016, 12:59   #641
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti wpadła na pomysł żeby uleczyć porwanego chłopca i przy okazji może przestraszyć włóczęgów leśnych. Nie wiedziała na ile są świadomi magii i umiejętności kleryków, ale sądząc po ich poziomie istniała szansa aby ich przestraszyć fajerwerkami i odrobiną rozbłysku światła. Martwiła się przez moment czy rozbłysk światła nie sprawi że uznają dziecko za maga czy zagrożenie, ale w końcu postanowiła, że Dirith i tak ich zaatakuje i albo skupi na sobie ich uwagę albo będzie miał ułatwiony atak, a w razie czego chłopiec pod wpływem czaru uleczenia i tak wyleczy ewentualne obrażenia. Było to dość ryzykowane, ale wolała to zrobić i ich odstraszyć. Myślała że mogli by go złapać i grozić mu kiedy zobaczą że są atakowani i zrobić żywą tarczę z niego, a tak, miała nadzieję, że nie będą chcieli dotykać chłopca z którego bije oślepiające światło niewiadomego pochodzenia. Dirith zaproponował żeby ścigała uciekinierów, co niezbyt przypadło jej do gustu. Rzuciła uleczenie na chłopca i gdyby Dirith został ranny musiałaby chwilę odczekać z jego leczeniem, a gdyby na dodatek ona została też ranna, mieliby być może problem.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 13-06-2016, 18:12   #642
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Klerykom nie za dobrze idzie atakowanie i zatrzymywanie uciekinierów. Mimo wszystko starałaś się chociaż dogonić i nastraszyć jednego ze zbirów, z nadzieją na jego lek przed wilkami.
- Pójdziesz ty! – zbir okazał się jednak dość uparty w dążeniu do przetrwania i w walce o swoje życie, wymachując bronią opędzał się od ciebie zawzięcie.
Raczej próbował cię odgonić i odpędzić niż zranić, więc kiedy jego ostrze rozdarło ci grzbiet, rana nie była śmiertelna ani zbyt głęboka. Bolała jednak wystarczająco mocno, abyś z piskiem odsunęła się na bezpieczną odległość. Zbir mając cię na oku kontynuował wycofywanie się z pola walki głębiej w las. Widząc że go nadal obserwujesz i podążasz za nim zachowując bezpieczny odstęp, podniósł kawał suchej gałęzi i wykrzykując coś zawzięcie, rzucił w ciebie.

Dirith;
Ta zniewaga krwi wymaga!!! Tym razem atak na kusznika przebiegł bardzo sprawnie. Głównie dlatego, iż kusznikowi zaczęły trząść się kolana, kiedy zobaczył, jak trafiony cel zamiast poddać się lub rzucić do ucieczki, rzucił się do ataku ze zdwojoną szybkością i wściekłością. Ładowanie kuszy z drżącymi rękoma i drżącymi kolanami trwało zdecydowanie zbyt długo.
Cios w skroń i ciało kusznika bezładnie osunęło się na ziemię.
Szybki rzut oka po okolicy; Kiti coś nie kwapiła się do ścigania zbiegów. No cóż, rzuciłeś się zatem na kolejnego ze zbirów, tego, który był najbliżej. Koleś cofając się niezgrabnie trzymał miecz i wodził nim ostrzegawczo z lewa na prawo, bacznie cię obserwując. W jego oczach błyszczała panika, co było bardzo zachęcające. Ruszyłeś w jego kierunku, kiedy Kiti rzuciła czar uleczenia na twoją ranna rękę. Dobrze. Jednak blask leczniczego światła przyniósł tym razem coś więcej niż ukojenie. Przyniósł... eee...?
Dwarf Blacksmith by michelefrigo on DeviantArt
Dwarfa...?!
E...? Zamrugałeś aż ze zdumieniem. Dwarf, po prostu dwarf. Stał przed tobą, może z metr od ciebie. Gdybyś zrobił jeszcze krok do przodu, wpadłbyś na niego [chciałam powiedzieć: stuknąłby czołem o twoją brodę, ale byłoby to zbyt rasistowskie ekhym]. Patrzyliście na siebie jakby świat nie istniał. Zalatywało od niego gorzałą.
- Ccccccssssso??? – wydukał w końcu dwarf i w panice zatoczył się do tyłu, próbując wycofać się i uniknąć patrzenia w twoje wielkie ze zdumienia ślepia z tego bliska.
Pech chciał, że dwarf wycofał się w kierunku zbira, którego Dirith planował zaatakować. Początkowo nieświadomy jego obecności, dwarf totalnie spanikował, gdy wycofał się przed drowem i omal nie wpadł plecami na zbira z mieczem.
- Ożesz!!! – syknął tylko, w panice, i instynktownie, na oślep machnął wielkim młotem, niczym ktoś opędzający się z zaskoczenia przed atakującym szerszeniem.
Zdezorientowany łotr nie miał szans zareagować, młot zmiótł go i trzasnął nim o pobliskie drzewo. Dwarf w panice wykonał jeszcze jakże pełen gracji piruet, idąc za siłą ciosu i wymachując niezgrabnie młotem. Dirith kątem oka zauważył, że kilka metrów obok, po lewej, stał ktoś jeszcze.
- Co do kroćssssss...?! – dwarf był wyraźnie kompletnie zdezorientowany, chwycił młot w obie ręce i w gotowości bojowej wielkimi ze zdumienia oczami spoglądał na Diritha, na kolesia którym właśnie cisnął, i na las wokół. - Gdzie...gdzie jesteśmy?!
- Tu, gdzie jest "ten drow" ;3 – odparł niewinnie wesoły głos.
Xellos by kaminary-san on DeviantArt
- Dla-dlaczego...?! – dwarf był równie zdezorientowany, co przerażony i wściekły.
- Hm?;3
- Dlaczego?!
- Hm?;3
- COŚ TY ZA JEDEN?!
- Oh my, jestem tylko skromną istotą, która była na tyle miła, by spełnić twoje życzenie!;3
- Ży...?!
- Y-hm!;3 Pamiętam wyraźnie: "Dałbym wszystko, żeby być teraz twarzą w twarz z tą kreaturą, tym cholernym drowem!"
- Jak?! Jak-jak, moment?!
- Oh my, yes, pamiętam to doskonale, jakby było to dziesięć minut temu!;3

* * *

- Uhhh... - wymamrotał dwarf, opierając się o stolik i odstawiając kufel.
- Coś cię trapi, mój brodaty przyjacielu?;3
- Co...? Eeeee, a ty co się interesujesz, e?
- A tak tylko. Jestem mistrzem rozwiązywania cudzych problemów!;3
- Ta...? No co ty powiesz.
- Yhym! Jestem kapłanem. Lubię sprawiać, aby innym było lżej o duszę znaczy ekhym na duszy!
- Kaaaap...? Aaaaa, AAAAAaa, kaaaapłaaaaan, a to ja przepraszam...! To niech będzie HYK pochwalony!
- A zapłać, zapłać!;3 Więc, co cię trapi, zbłąkana owieczko brodata, eee zbłąkany baranku?
- Eeeee szkoda gadać, ano, był tu taki jeden, żem wiedział od początku: podejrzany typ! Taki cały wymalowany w barwy wojenne, no i długie uszy, wiadomo, ci z długimi uszami TFU samo zło! Wiedziałem, wiedziałem, że to podejrzany typ był!
- Co takiego podejrzanego zrobił?
- Bo to podejrzany drow był.
- Oh!
- Ale przecież nie mogę odmówić klientowi jak przyjdzie, więc jak tylko przyszedł to już myślę sobie, ojcze, że coś się kroi. Cały dzień, ojcze, albo te dzieciaki rozwydrzone na ulicach, latają, wrzeszczą że łeb pęka, albo złodziejaszki, albo drowy, i jeszcze te ptaki wszędzie latają i srają!
- Oh!
- I ten drow, zamówił, wiedziałem! Zamówił i zniknął! One tak robią, ci z długimi uszami, ojcze, jak boga kocham, tak robią! One myślą, że my krasnoludy to nie mamy życia, rodziny, hobby, marzeń ani nic, że my tylko całe życie dziury kopiemy i kujemy w kuźni! Zamówił i oczywiście co?
- Hm?
- Oczywiście nic! Zniknął! Ja się narobiłem, a on znikł! Kto mi teraz odda ten czas, he??? Kto mi odda?! Kto mi kupi takie coś?! Takie wygięte?! Do sejmitara?! Poszły materiały, czas, praca, nikt mi tego nie kupi nawet teraz, a on zniknął!!! TFU! Dałbym wszystko, żeby dorwać tego długouchego gada! O tak! One myślą, że się zapadną pod ziemię, w ten swój podmrok, i znikną, i są bezkarne! Myślą, że my się nie dokopiemy do nich tam! Tfu! Dałbym wszystko, żeby być teraz twarzą w twarz z tą kreaturą, tym cholernym drowem...
- Wszystko?;3
- Tak mnie drażnią te podziemne dziadostwa, tfu!
- I co byś zrobił, jakbyś go dorwał?
- A co to ja, że ja nie dam rady?! JA NIE DAM RADY?! Ojcze, ja bym go nawet gołymi rękami, nawet jedną ręką, ojcze! JA NIE DAM RADY?! Ja bym go gołymi rękami, tak, i tak, i tak!
https://www.youtube.com/watch?v=DsUCRcK7QYc

- A zakład?;3
- ZAKŁAD?! Nie no ojcze, nie wierzę! Na moich przodków!!!
- Zakład o twoich przodków?;3
- OooOOOOOOooooOonyeeee, o nie, ojcze, jak, ja nie dam rady?! Na przodków!
- Na twoją duszę?;3
- Na moją brodę, na moją tuszę, na moją duszę!!!
- Oh my, naprawdę?;3 Gdybyś teraz zobaczył przed sobą tego drowa, stłukłbyś go na kwaśne jabłko?;3
- AYE!!!
- Zakład o twoja duszę?;3
- AYE, ojcze, zakład, ja nie, n-nie dam rady, hyk?! Ojcze, patrz! Potrzymaj mi piwo...
- Mogę cię zabrać do tego drowa.
- MożżżżżHYK co??? GDZIE?!
- Wiem gdzie jest. Mogę cię do niego zabrać. Mam to zrobić dla ciebie w ramach naszego małego zakładu, hm?;3
- GDZIE ON JEST OJCZE?! Pokaż mi, zabierz mnie tam!
* * *

Dirith;
Aha. No tak. Zaraz... To przecież ten kowal z miasta! Tak. A u jego pasa dynda zamówiona przez ciebie metalowa pochwa na sejmitar! Dwarf wygląda jakby postradał zmysły i przy okazji upił się do upadłego [jakimś cudem nadal stoi chwiejnie], patrzył na ciebie jak na zjawę z majaków po elfickich ziółkach. Verion jakby nigdy nic, obserwuje, niemalże tak, jakby ciebie i Kiti w ogóle nie było w pobliżu. Wygląda na bardzo wesołego i zadowolonego z siebie. Zbir po spotkaniu z młotem kowala i drzewem, jęcząc i stękając wije się na ziemi.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 27-06-2016, 17:43   #643
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith po szybkim rozeznaniu się w sytuacji postanowił zobaczyć jak się ona nadal rozwinie. Coś mu mówiło, że dalej może być tylko ciekawiej. szczególnie, że Verion jakby grał na czas... bo pochwa do miecza chyba aż tak ważna dla jego planów nie była? Chyba?
- Że niby o co chodzi? Chyba osobistego doręczenia nie zamawiałem... - stwierdził po czym obszedł dwarfa żeby dobić zbira pod drzewem przy użyciu sejmitara. Reszta już najpewniej zwiała we wszystkie strony, i żeby ich wytropić trzeba by było poświęcić więcej czasu niż to było warte dlatego pozwolił żeby sytuacja potoczyła się dalej swoim torem, jakby właśnie nie został na to torowisko wrzucony i tak czy siak.

Zdezorientowany kompletnie dwarf chwilowo przeszedł w postawę defensywną. Nie rzucił się do ataku, zrobił ci nieco miejsca [albo z powodu piwa zwyczajnie się zatoczył do tyłu] i obserwował bezczynnie jak dobijasz zbira pod drzewem.
- To jak będzie, hmmm?;3 - Verion słodko zagadnął do dwarfa. - Nie, żebym w ciebie wątpił, ale nie wspominałeś może przypadkiem o jakimś zakładzie...?;3
- O za-za...? O czym?! - dwarf nie dawał rady śledzić biegu wydarzeń, obserwować czujnie drowa i słuchać kapłana jednocześnie.
- Czyż to nie jest ten drow, któremu miałeś skopać tyłek?;3
- Zzzz drrr...drrrow... nie! - krzyknął odkrywczo dwarf. - To-to nie ten drow! To wcale nie ten drow, ojcze, to pomyłka, HYK!
- Oh realy?;3 Lepiej dobrze się przyjrzyj, zanim nazwiesz mnie kłamcą...
- Nie, nie, ojcze, jak boga kocham, ja HYK to nie jest to nie może być ten drow, tamten był eee był wyższy, tak, zdecydowanie wyższy i miał eeee miał takie eee tego miał eeee inne teeee tatuaże, tak, trochę inne były, aye, HYK!
- Doprawdy?
- Tak mi się wydaje.
- A mi się wydaje, że wycofujesz się z naszej umowy, hm?;3 Czy to znaczy, że wszystko co mówiłeś o swojej potędze, zaklinając się na swoich przodków, to kłamstwo?
- Eeee nieeee, ja tylko, wie ojciec, ja tylko...? Przecież...? M-Może ja...? A Może By Tak...? Może on tak tylko żartował, w sumie, ojcze, kiedy już tu jest, możeeee po prostu załatwimy interes i będzie cacy, aye? Jak ojciec myśli? Może zapomnijmy o wszystkim i mógłbym wrócić... jakoś... - rozejrzał się w panice wokół. - ...do domu, e? Jakoś by może ojciec z powrotem...? Zabrał mnie stąd tak jak tu mnie zabrał? Bo nie pamiętam za bardzo którędy szliśmy i gdzie skręciliśmy, ojcze, tak jakby nie pamiętam trochę...
- Oh, rozumiem. No cóż, biznes to biznes!;3 Rozlicz się z panem drowem, a potem my się rozliczymy, hm?;3
- Tak, tak mi się wydaje, chyba...
Dwarf zerknął na ciebie z powalającą gniewnie-poważną miną pt. "nie mam pojęcia co robię" [mina często spotykana u nowych nauczycieli w gimnazjum]
- Więc, eeee...? To jak, mamy umowę? Mam ten twój towar, chciałem tylko żebyś... HYK, chciałem, chcęęę, zapłaty za swoja pracę. Tak! Zapłać mi i nie ma problemu!

Drow zaczął się tylko śmiać po czym przeszukał ciało zabierając wszelkie mogące mieć wartość rzeczy i ruszył do kusznika, którego również przeszukał i dobił.
- Czyli teraz już nie chcesz mi przyłożyć tylko samą zapłatę, ta? - stwierdził odwracając się w stronę krasnoluda.
- No dobra, masz. - powiedział rzucając mu pod nogi wszelkie monety jakie znalazł oraz kusze i inne przedmioty bandytów mogące mieć jakąż wartość. - I tak nic cie się z tego już nie przyda. Bo z tego co widzę, to żeby moja zapłata miała jakieś znaczenie musiałbyś mnie spróbować zabić.. - roześmiał się ponownie. - Czyli i tak by ci sie to nie udało... - dokończył zaczynając przemianę w tygrysołaka.
Tym razem postanowił zmienić formę dość szybko, więc ciało dość gwałtownie zaczęło nabierać masy i dostosowywać dłonie, nogi i głowę do tygrysiej postaci. Dłonie zmieniły się nieco i przekształciły w łapy podobne do tygrysich ze sporymi pazurami niebędącymi w stanie się chować, Tak samo jak u stóp. Nogi dostosowały się również i teraz były bardziej zwierzęce z wysoko uniesioną piętą. Głowa po skończonym procesie wyglądała teraz zupełnie jak tygrysi łeb. Ekwipunek został wchłonięty przez ciało i rosnącą sierść, poza sejmitarem. Podczas przemiany było słychać głośne trzaski kości.
Jako, że pod postacią tygrysołaka nie za bardzo mógł trzymać miecz postanowił go przypiąć do przedramienia owijając Tysiąc Ostrzy wokół rękojeści znajdującej się blisko dłoni oraz ostrza mniej więcej po środku przedramienia po czym utwardzić jak każdą inną broń wykonaną z ze zmiennokształtnego oręża.
- Echhhh... to zostaw tą pochwę na ziemi, jak zjem to ją wezmę. I jak nie podoba się zapłata to cóż... jak widać byłem zajęty ale bierz co możesz. I tak już ci sie to nie przyda. - zaśmiał się ponownie po czym wgryzł się w ciało jednego z ludzi i zaczął jeść.
- Jak chcesz mogę dorzucić jeszcze tego bachora - skinął łbem na związanego dzieciaka. - Jak go sprzedasz to zarobisz więcej... zlbo przynajmniej będziesz mieć niewolnika... o ile do czegoś ci sie przyda tam gdzie wylądujesz. - dokończył następnie skupił się trochę bardziej na jedzeniu.
- A tak swoją drogą, "ojcze", w którą stronę do tego portalu bo coś się zgubiłem w tym lesie? I czy trzeba robić coś specjalnego żeby dostać się do piątego wymiaru?
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 06-07-2016, 16:58   #644
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti po raz kolejny nauczyła się, że na pohybel to nie dla niej. Kozaczenie pozostawi chyba jednak Dirithowi. O, znowu leci do ataku ze strzałą w ręce. No. Zostawi kozaczenie jemu. Raniona z piskiem, postanowiła udać, że nic się nie stało i wróci po cichu na swoje miejsce. Zbir był ogarnięty paranoidalnym opędzaniem się od niej i jak wiadomo ogarnięty paniką przeciwnik potrafi być nieobliczalny. Nie, jednak koniec kozaczenia. Zostawiła zbirowi miejsce na ucieczkę i bezpiecznie wycofana za dużym drzewem wyleczyła swoje rany. Jakby tego było mało zjawiło się towarzystwo. Pijany dwarf i Verion. O Święta Almanakh!!! Nie ma to jak pijany dwarw i Verion. Czy mogłoby być lepsze połączenie? Kiti jak każdy kleryk miała demonologię i słyszała różne legendy o Kiharze Riona. Podobno zaobserwowano że miał słabość do pijaków i alkoholików, a zwłaszcza takich totalnych bezmózgów i idiotów, którzy sobie na wesoło wypili. Podobno niektóre demony tak mają, pijani są dla nich tak fascynujący, zagadkowi, idiotyczni że niezwykle ich to bawi i absorbuje. Niektóre podobno traktują pijanych tak jak małe dziewczynki traktują prześliczne, przesłodki, małe króliczki i kociaki. Wiadomo, małe zwierzątka są takie ciapowate, śmieszne, przewracają się, sikają pod siebie co chwilę, rzygają gdzie popadnie, ledwo chodzą i obijają się o ściany, ale są przy tym takie urocze i słodkie że każdy chce je mieć i na nie patrzeć godzinami. Tak właśnie Verion ponoć bawił się czasem w towarzystwie pijaków. Ciekawe jednak że zjawił się akurat tu akurat teraz. To nie jest fajne dla kleryka, kiedy demon go śledzi zjawia się znikąd. I jeszcze z pijanym dwarfem. Nie z pijanym przystojnym elfem, tylko z… tym. Eh. Dirith zdawał się panować nad sytuacją a Kiti musiała zająć się resztą. Pobiegła do obozu zbirów po to porwane dziecko. Dzieciak siedział nadal w tym samym miejscu, poobijany i zapłakany, a wizyta Kiti, Diritha, jak i dwarfa i Veriona chyba średnio przypadła mu do gustu.

Próbowała użyć swojego matczynego-kobiecego-opiekuńczego podejścia do dzieci, niestety czasem trochę zapominała, zapominała że jest wilczycą. Być może dla wysokich elfów wyglądała jak pies albo elfy są przyzwyczajone do wilków. Ale dla małego dziecka które ma oczy na wysokości jej pyska i zębów chyba nie wyglądała zbyt przyjaźnie.

https://i.ytimg.com/vi/Fpbj_a-cLAg/hqdefault.jpg

Niestety przypomniała sobie o tym kiedy już podeszła do chłopca i zaczęła do niego czule i ‘uspokajająco’ przemawiać. Kolejne kilka minut poświeciła na usprawiedliwianie się, miłe przemawianie czułym głosikiem i turlanie i tarzanie się po ziemi żeby zaprezentować swoją przyjazność kiedy udało się jej przekonać dziecko w miarę że go nie chce zjeść i omówili plan ewakuacji, zabrała się za zdejmowanie więzów. Uwolnionego chłopca przytuliła na swój wilczy sposób i okryła ogonem. Zastanawiało ją czego Verion chce d tego dziecka bo pewnie chyba po to przyszedł. Po co inaczej miałby przyjść. Powoli i stopniowo próbowała wyciągnąć od dziecka jak ma imię, kim jest i co się stało, ale on nie miał ochoty w ogóle na rozmowę z wilkiem w tej chwili.

Verion obserwował ją, mając zamknięte „oczy” swojej cielesnej powłoki i stojąc bokiem do niej. Wiedział jak męczyła się rozmyślaniami na temat jego knowań, a po chwili męczyła się, czy spytać go czyje jest to dziecko albo czy w ogóle się do niego odzywać. Bawiło go to dłuższą chwilę, aż w końcu zebrało mu się na rozmowę w myślach z zagubionym klerykiem.

- Jakie słodkie;3

- Nie interesuj się, demonie – mruknęła.

- Jakieś takie niepodobne;3

- Do ciebie też nie więc się nie interesuj.

- Świat jest o wiele, o wieeeeele bardziej zły i okrutny niż się wam zdaje ;3

- A to co niby ma znaczyć!?

- Wy Dzieci Bieli. Wy śmiertelnicy. Macie te swoje ciała. Te swoje narządy, komórki, hormony. Wasze ciała same regulują wasz oddech, wasz przepływ krwi, trawienie, sen, budzenie was. Wasze ciała same regulują i uczą się postrzegania świata tak, abyście nie zwariowali. Wielu rzeczy nie zauważają, o wielu rzeczach nie pozwalają wam pamiętać, wielu rzeczy nie pozwalają wam zrozumieć. Dzieci. Hm;3 Ten czas, kiedy rodzice wysłali cię na wymarzona wycieczkę. Nie zrobili tego dla ciebie. Zrobili to po to, żeby nie było cię w domu, żeby mogli od ciebie odpocząć. Kiedy mówią że ślicznie rysujesz to tylko dlatego że tak trzeba, tak się przyjęło. Głównie robią to co robią, dlatego że tak się przyjęło, albo po to żeby dziecko się zmęczyło i w końcu poszło spać, dało im święty spokój. Dbają głównie dlatego że boją się być negatywnie oceniani przez otoczenie, boją się być „złą matką”, „złym ojcem”, nie dlatego, że chcą, aby dziecko było szczęśliwe. Oh. Ludzki lęk jest o wiele silniejszy, niż wola uczynienia kogokolwiek szczęśliwym. Ludzie robią 90% tego co robią z lęku, nie z woli uczynienia kogoś szczęśliwym!;3 Nie wiem czy to zauważasz, ten tok myśli; dziecko nie powinno biegać-nie? dlaczego?, może upaść, skaleczyć się i będzie problem, będzie ryczało, wrzeszczało, będzie trzeba zabrać je do lekarza. Mało kto myśli „upadanie, będzie je bolało, będzie smutne” i na tym koniec. Będzie ryczeć bo bolało, będzie ryczeć bo smutne. Zauważasz to? Rodzice zawsze widzą konsekwencje wobec siebie w tym co dzieje się z dzieckiem. Chcą żeby było wesołe i zadowolone głównie dlatego, że wtedy przyjemnie się na nie patrzy, przyjemniej przy nim być, nie wrzeszczy. Chcą tej przyjemności z posiadania dziecka. Nie chcą żeby było szczęśliwe. To może w drugiej kolejności. Gdyby mieli wybór; ich dziecko będzie zawsze nieznośnie głośno krzyczeć z radości kiedy będzie szczęśliwe, hm…. wzdrygnięcie na samą myśl, hm?;3 Ile by to znieśli, minutę, dwie, godzinę, dzień?
- Po co mi to mówisz?
- Nie macie pojęcia jaki jest ten świat. Od dziecka. Nie macie pojęcia.
- Mimo to radzimy sobie świetnie.
- Nie macie pojęcia co oznacza „świetnie”;3
- Nie zawracaj mi teraz głowy, czego chcesz!?
- Oh my, przepraszam, że zawracam ci głowę, kleryku Bieli!;3 Cały dzień zajęty byłem trzymaniem w ryzach gniewu Timewalkera.
- Gdzie on teraz jest?
- Oh my, nie będę zawracał ci tym głowy!;3 Masz na pewno ważniejsze rzeczy do roboty, daruj, że przeszkadzam.
- Chciałam tylko wiedzieć po co tu przyszedłeś.
- Hm, być może zmęczyłem się rolą żywej tarczy dla ognia Timewalkera, zasłanianiem własną egzystencją śmiertelników na jego drodze. Pomyślałem, iż skoro to wy jesteście odpowiedzialni za zbudzenie Timewalkera, może się zamienimy na trochę, hm, kleryku Bieli?;3 Tam jest dość sporo rannych do leczenia...
- To miłe, że pomagasz, ale wątpię aby zależało ci na życiu tych ludzi.
- A tobie zależy, kleryku Bieli?;3
- Oczywiście że tak!!!
- A jednak to ja przez ostatnie godziny pociłem się w morzu płomieni Timewalkera, hm?;3
- To naprawdę miłe, że to zrobiłeś...
- I know, right?^__^ Almanakh na pewno doceni moje poświecenie ;3
- Pewnie wiesz, my śmiertelnicy nie może tak po prostu być tarczą dla Timewalkera... Nie przeżylibyśmy czegoś takiego... Robimy co możemy żeby pozbyć się Timewalkera.
- Oh my, tak?;3 Cóż, tak, przynajmniej nie rzuciłaś się straceńczo w płomienie w symbolicznym akcie odkupienia win i próbie powstrzymania czarnego smoka... Mimo wszystko, to niewiele pomogło.
- Czy to ty stworzyłeś Hell Light?
- Oh, skąd ta gwałtowna zmiana przebiegu rozmowy?;3
- Jestem tak tylko ciekawa.
- Składasz mu ofiary? Zabawne uczucie, prawda?;3
- Ty go chyba lubisz. Chcesz go odzyskać?
- Hell Light? Oh! ^__^ Jestem Kiharą Riona, kleryku. Zabiłem Wojownika Bieli, a Takich Jak Ty mógłbym przypadkowo zabić mrugnięciem, dlatego mam zamknięte oczy! ^__^ Myślisz, że to dla mnie problem, odzyskanie Hell Light?;3
- Doceniam twoją pomoc ale sam rozumiesz, drażni mnie kompania demona.
- Oh my, thanks! Czyli „pomagam wam”!;3
- Znaczy powstrzymujesz Timewalkra. Zresztą nie wiem. Nie wiem co robiłeś, przecież możesz zmyślać. Jesteś demonem.
- Nie macie pojęcia!;3
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 10-07-2016, 22:26   #645
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Czyli teraz już nie chcesz mi przyłożyć tylko samą zapłatę, ta? - stwierdził Dirith, odwracając się w stronę krasnoluda.
- Poczekaj, poczekaj, słuchaj… - mruknął w „skupieniu” podchmielony dwarf. - Może się jakoś pogadamy? Nie wiem za bardzo kim jest ten koleś, ale coś mi mówi że w kościele to on chyba jednak nie bywa za często… W ogóle dziwny jest – szepnął. - Nie chcę żeby rozpowiadał na prawo i lewo, na kazaniach jeszcze będzie coś czy coś HYK jakoś HYK, wiesz, jest taka głupia sprawa, wiesz jak jest, nie? HYK… Trochę mnie poniósł melanż i się założyłem z nim że skopię drowa jeśli ten mi nie zapłaci na pracę i nie zrozum mnie źle, HYK, nie żebym nie wierzył że tak trzeba albo coś, bo to mnie wkurza, owszem, i w ogóle, wiadomo, ale jak tak na spokojnie to przemyśleć to jednak by można to jakoś inaczej trochę rozwiązać, może, co? Bo coś na siłach się nie czuję za bardzo HYK i w ogóle głupia sytuacja trochę tutaj, nie spodziewałem się trochę takiego czegoś, rozumiesz, nie? Aye. Trochę nie tego się spodziewałem. W sumie to nic do ciebie nie mam tylko wiesz, rozumiesz, jak się zamawia towar to się płaci, nie, to przecież was tam uczą te baby w pomroku, nie, heh? – wydawało mu się że to świetny kawał. – One pewnie stale tylko po sklepach i zakupach latają, baby, eh, taaak, więc może dlatego nie wiesz, że się zamawia to się płaci, w porządku, HYK się zdarza, aye! Nieważne, nieważne, więc, jak chłop z chłopem, może się dogadamy? Głupia sprawa, rozumiesz, wypiłem trochę i tak trochę głupio wyszło, założyłem się że skopię ci tyłek i chyba na przodków też, aye, nie pamiętam ale podobno tak, i wiesz, głupio tak trochę, ale może moglibyśmy się dogadać? Może się umówimy że tak na teraz tylko, ten tak tylko ten jeden raz, dasz mi fory trochę i tak wiesz, rozumiesz, udamy że skopałem ci tyłek, a ja oczywiście w zamian uwzględnię zniżkę i zrezygnuję z opłaty za pracę trochę, e? Brzmi dobrze, eee? No co mówisz. Tak tylko raz. Naprawdę głupia sprawa. Byłbym bardzo wdzięczny, a ty byś sakiewkę miał cięższą, eeee? Tak tylko raz na niby, i tak nikt się nie dowie, wyjedziesz z miasta i HYK i nikt się nie dowie, byłbym bardzo wdzięczny, to co powiesz, hm? Mamy umowę?
- ...
- Oh, nie chciałbym się wtrącać w te tajne ustalenia – uśmiechnął się słodko Verion, pochylając się nad dwarfem - ...ale mówisz do drzewa. Drow jest tam – wskazał w przeciwnym kierunku, na Diritha.
- ...e? Co też ojciec powie?! – dwarf zmrużył oczy i przyjrzał się uważniej swojemu rozmówcy. – Eee taaaak, aye, coś chyba faktycznie, jak na drowa zbyt zielony trochę...

Dirith;
Dwarf obserwował cię czujnie, aż nagle zaczkał, zatoczył się, po czym obrócił się do ciebie tyłkiem i przez moment zdawał się... rozmawiać z drzewem. Przez moment bezradnie czekałeś więc na rozwój sytuacji, oby lepszy. Verion naprawił jednak sytuację i zmieszany dwarf odwrócił się z gracją ku tobie.
- No dobra, masz. – powiedziałeś, rzucając mu pod nogi wszelkie monety jakie znalazł oraz kusze i inne przedmioty bandytów mogące mieć jakąż wartość.
Oczy dwarfa zabłysły wesoło.
- O! OOO! Widzisz ojciec?! – zakrzyknął wesoło i z ulgą. – No i cacy! No to sprawy nie ma HYK to prawdziwy interes robić przyjemność HYyyK z drowami w dzisiejszych czasach aye!
Dirith zaczął przemianę w tygrysołaka. Dwarf też zaczął przemianę, ale nieco niej spektakularną. Wybałuszył oczy, odwrócił się znów i zwymiotował.
- Dobry boże, ojcze, tu jakiś egzorcyzm chyba czy coś, HYK, nie? – szepnął do Veriona. – Tak sobie myślę tylko o cichu, że takie coś to zgodne z nauką kościoła nie jest... – szepnął i otrzepał się, obronnie przytulając do siebie swój młot. – Tak ojcu powiem w tajemnicy – szepnął do Veriona. – Brat był kiedyś na polowaniu co taki ten teges... i nie poszło to zbyt dobrze...
https://www.youtube.com/watch?v=-eOPXHEkH3Y
- Echhhh... to zostaw tą pochwę na ziemi, jak zjem to ją wezmę.
- A-aye! – dwarf wycofał się kilka chwiejnych kroków za plecy Veriona. – To-to smacznego! HYK, a tak między nami, to kościół na takie coś pozwala? – szepnął znów do Veriona. – Jak boga kocham, to kulturowe wzbogacenie to trochę straszne jest, ojcze, tak jest drow i TRACH jest tygrys, dobry boże co się dzieje, to jakby na piętro iść z elfką, ona sukienkę zdejmuje a tu TRACH, się okazuje, że to elf! Nigdy nie wiesz, ojcze, słowo daję, nigdy nie wiesz, co się porobiło, bój się boga...
- A w sprawie naszego zakładu...;3
- Aye, no teges, tak, ale, eeee przecież nie będę tłukł klienta, co nie, hehehe! Aye, jesteśmy kwita, business to business, aye, widzi ojciec? Wszystko jest teraz HYK cacy, tak! - dwarf zataczając się komicznie pozbierał swoją zapłatę z ziemi. – No cacy! O, proszę, datek na świątynię, co łaska, hehe, taaak, wszystko załatwione, no proszę! – poklepał Veriona po plecach i wcisnął mu za kołnierz kilka monet, które zresztą wyleciały po chwili nogawką spodni zdumionego Veriona. - Teraz bym... eeeee... chciałbym iść do domu już teraz. Ojciec może kojarzy HYK w którą to stronę ja mieszkałem? O dobry Moradinie, o nie – odwrócił się znów i wymiotował, widząc jak Dirith je. – Ojcze, a co na to kościół?!
- Oh my, ćóż, jak to szło...? ^__^’ Eeee „głodnych nakarmić” czy jakoś tak...? ^__^’
- No ale ojcze, co ojciec?!
- Nie było sprecyzowane czym nakarmić...
- Jak chcesz mogę dorzucić jeszcze tego bachora – Dirith skinął łbem na związanego dzieciaka.
Dwarf zbladł.
- A tak tak, chętnie go wezmę, aye, lubię dzieci, tak... A... Ojcze, co to tam jest?! To białe?!
- To wilk.
- Wilk!!! Wilk zjada dziecko!!! – wydarł się ni stąd ni zowąd i zaszarżował w kierunku dziecka i Kiti.
„Niestety” po paru krokach padł jak długi. Verion westchnął tylko z rozbawieniem.
- A tak swoją drogą, "ojcze", w którą stronę do tego portalu bo coś się zgubiłem w tym lesie? I czy trzeba robić coś specjalnego żeby dostać się do piątego wymiaru?
Verion zamyślił się na chwilę. Wesoło skinął ręką, wskazując kierunek.
- Nie trzeba nic specjalnego aby się tam dostać. Chociaż ostatnio zdarzało się, że grupki zbirów krążyły przy wejściu pobierając „opłaty”;3 Momentami bywa tam zabawnie...
https://www.youtube.com/watch?v=P-oJi75STL4
- Z tego co wiem, istnieją zwoje teleportacje umożliwiające szybkie przeniesienie się w okolice Bramy. Gdzieś pół dnia drogi stąd, nawet po drodze, znajdują się ruiny wieży magów, mieli je odbudować, zapewne zalęgły się tam jakieś nowe magiczne talenty. Być może mogliby pomóc. Inaczej czeka was bardziej tradycyjna podróż. W okolicy żyją gryfy, wywerny i inne środki transportu powietrznego, o ile nie zraża was brak tresury i możliwe gwałtowne lądowanie;3

Kiti;

- Well, you know, ze smokami jest dość zabawnie...;3
https://www.youtube.com/watch?v=LFw4qUvE6yE
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 16-07-2016, 21:17   #646
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Gryfy powiadasz... - tygrysołak zamyślił się przez chwilę między kęsami. Widząc reakcje dwarfa zaśmiał się i kontynuował posiłek dopóki nie została mu ręka jednego z ludzi, którą podrzucił przed krasnoluda kiedy ten wstawał.
- Mała przekąska bo widzę, że możesz być głodny po opróżnieniu żołądka... - zaśmiał się wstając i ruszając w stronę krasnoluda.
- A za to, że mnie obraziłeś sugerując żebym się podłożył... nasza umowa właśnie się zmieniła... W zamian za usługę bierzesz tylko bachora i dodatkowo do pochwy dorzucasz wszystkie swoje pieniądze jakie masz przy sobie. - stwierdził zimno obserwując reakcje krasnoluda. - A jak ci sie coś nie podoba, to wystarczy jedno słowo i będziesz miał szansę na skopanie mojego tyłka jak to hucznie zapowiadałeś.... - dokończył uśmiechając się i ukazując kły tygrysiego pyska, którego specjalnie jeszcze nie oblizał po jedzeniu. Dzięki temu zaprezentował krwawy uśmiech ostrych kłów w oczekiwaniu na sakiewkę krasnoluda.
Albo atak, dlatego podchodził do niego bardzo czujnie. Gdyby doszło do starcia, to plan miał bardzo kręty bo zamierzał poruszać się wkoło pijanego dwarfa, żeby pozbawić go równowagi oraz zdezorientować. Przy odrobinie szczęście sam by się przewrócił co dałoby Dirithowi większe szanse na skuteczny atak, szczególnie biorąc pod uwagę kręcący się świat jakie krasnolud miałby przed oczami. Jeśli jednak przeciwnik nie zamierzałby się kręcić wkoło, to druga możliwość ataku znajdowała się prosto za plecami celu.
- I nieważne, że nie zdążyłem dzisiaj odebrać towaru. Jak widzisz jestem trochę zajęty i nie miałem po prostu czasu zapłacić a zrobiłbym to jutro. Pluć mi w twarz z tego powodu nie będziesz, dlatego teraz wyskakuj z pieniędzy, bierz bachora i wypad... albo walcz... - zakończył ponownie prezentując krwawy uśmiech.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 24-07-2016, 15:20   #647
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Demony często przyjmują strategię podgryzania duszy kawałek po kawałku i wpędzania w poczucie winy. Trzeba było jednak przyznać Verionowi że udawało mu się momentami lepiej niż powinno. Fakty były niestety takie że oni zbudzili Timewalkera i odtąd smok latał sobie gdzie popadło i robił co popadło. Spotkanie z elfami Almanakh póki co skończyło się dla nich dobrze, ale kto wie jak długo starczy im cierpliwości. Wystarczyłoby przecież wykończyć boudnera Timewalkera, przynajmniej tak podobno to działało. Wiec tak naprawdę gdyby Kiti pozbyła się Diritha i Timewalker by zginał, Kit byłaby bohaterką. O nie nie nie! Zaczyna się. Verion i Hell Light mieszają jej w głowie. Słyszy głosy. A może to jej myśli? Już zaczynała wątpić być może właśnie jej przeznaczeniem było przerwać ten wieloletni misterny plan Veriona i po prostu pozbyć się Diritha. Ciekawe czy Verion pozwoliłby na to. Chyba nie. W sumie to nagle stało się bardzo zastanawiające. Czy to śledzenie ich i to pojawianie się go co jakiś czas ma jej przypominać, że choć jest klerykiem to lepiej żeby nie myślała zbyt wiele nad temat swoich praworządnych zapędów? Ale bądźmy szczerzy. Widziała co Dirith potrafił i skoro sam Shabranido stoczył z nim walkę to chyba raczej ona nie miała nawet co myśleć o pozbyciu się boundera Timewalkera. Tak czy inaczej po co miałaby robić. To przecież jej Stado! Gdyby komu powiedziała że drowi skrytobójca podróżuje z elfickim klerykiem, kto przeżyje i kto dostanie nóż w plecy, chyba nikt nie miałby wątpliwości. A jednak co było zabawne i co okazje się z reguły strach jest najsilniejszy i to strach rządzi istotami śmiertelnymi. W tym akurat jak się zastanowić to demony mają rację. Ponieważ śmiertelni są śmiertelni, stale boją się o własne życie. Strach jest tym co rządzi całym ich życiem. Często to strach sprawia że drowi skrytobójca zostaje unieszkodliwiony zawczasu zanim cokolwiek zdąży zrobić. My staramy się tego nie robić. My klerycy i my elfy. Staramy się leczyć i pomagać wszystkim nawet drowim skrytobójcom. Nawet jeśli Stado się wymordowało. Nawet jeśli zbudził Timewalkera i mu w tym pomogliśmy. Eh złe myśli. Złe. Fuj.

"Światło dodaj mi siły, normalnie trzymaj mnie bo nie mogę...Wdech,wydech, wdech, wydech, wdeeech, wyyydechhhhh..."

https://www.youtube.com/watch?v=UGQlYSC9NGk

Kiti otrzepała się i skupiła się na bieżącym zająć się chłopcem. Omal dwafrf nie startował jej po tym jak stwierdził że ‘zjada’ dziecko. Kiti zrobiła tylko minę ‘rly’!? Tak już chyba jest. Krasnoludy nie ogarniają elfów. Elfy nie ogarniają krasnali. Przepraszam, krasnoludów. Jakby to była taka wielka różnica…. Pozostawało pytanie co dalej.
Padła propozycja, żeby krasnolud zaopiekował się chłopcem. Niby standardowa sytuacja, pijany wujek krasnal zaopiekuje się sierotą ocaloną z rąk zbirów przez tygrysołaka-drowa-skrytobójcę i wilka. Aha i tego wujka na miejsce dostarczył demon, Kihara Riona. Tak tylko, standard. Hardcore dla przeciętnego człowieka, codzienność dla poszukiwaczy przygód. Dziecko będzie miało symptomy stresu pourazowego albo wyrośnie na psychopatę ale co tam. W najgorszym wypadku zostanie alkoholikiem jak wujek. W najlepszym klerykiem jak ciocia Kiti ale to było chyba mniej realne, mniej, mniej, mniej… Była też szansa że zostanie zabójcą jak wujek Dirith jeśli krasnal odsprzeda chłopca pierwszemu lepszemu magowi za beczułki gorzały. To i tak lepsze niż gdyby miałby stać się taki jak wujek Verion. Wujek Verion musiał wiedzieć o tym i bawił go dylemat Kiti. Przecież nie będzie ciągnęła ze sobą tego dzieciaka. Raczej by nie przeżył, mógłby też stać się śniadankiem dla Diritha. Chłopiec nie miał chyba zresztą ochoty podróżować z nimi. Wujek krasnal wydawał się najmniejszym złem.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-08-2016, 16:58   #648
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
W sumie czemu nie. Skoro można zapłacić mniej to po co płacić więcej? W końcu radosne czasy, kiedy można opłacić willę w luksusowej dzielnicy albo wakacje w dobrym hotelu kilkoma niewolnikami nadal trwają i otwierają na rynku nowe możliwości. Dzieciak młody, zdrowy [kleryk go ogarnia, słowo daję, nówka sztuka!], powinno starczyć na opłacenie jednej pochwy do sejmitaru. No bez przesady. Patrz pan jaki ten dzieciak dzielny i w ogóle, lubi zwierzęta, zwierzęta jego lubią, zobacz pan jak ten wilk się łasi do niego... [czyli też zdrowy i nie ma alergii na sierść]. Dwarf zdawał się chwilowo być mniej zainteresowanym negocjacjami biznesowymi i bardziej zainteresowany jakimś żuczkiem, który szedł po patyczku w trawie, tuż przed nosem owego dwarfa. Nadal leżał na ziemi jak placek i zapomniał już najwyraźniej, ze "wilk zjada dziecko, nadal".
Tymczasem Kiti wdała się z Verionem w typowe rozmówki kleryk-demon.
- Jak widzę znowu wodzisz na pokuszenie niewinne dusze.
- Oh my, realy?;3 - Verion miał świetny humor. Chyba spotkanie z Timewalkerem było dla niego miłym doznaniem. [Nie od dziś krążą plotki że Kihara Riona jest masochistą] - Aż tak dobrze go znasz?;3 Wiesz kim jest, co robił, co robi, co robił dzisiaj, co zrobi zaraz?;3 Widzisz, kleryku, wodzenie na pokuszenie nie jest wcale wodzeniem!;3 Ja tylko robię to samo co wy!;3 Robię dokładnie to samo co Tacy Jak Ty, kleryku!;3 Robię to, co do mnie należy!;3 To do czego zostałem stworzony!;3 Nawet robię to lepiej, ponieważ, widzisz, ja zostałem stworzony z Mgieł, jestem, byłem i zawsze będę częścią Mgieł!;3 Nie byłem i nie będę nikim innym!;3 Od zawsze i na zawsze wiedziałem, kim jestem i co mam robić i jak mam to robić!;3 Pouczasz kogoś Takiego Jak Ja?;3 Pouczasz kogoś, kto zawsze wiedział i na zawsze wie, kim jest?;3 Być może, kleryku, jesteś w błędzie, dokonując takich a nie innych wyborów i idąc taka a nie inna drogą, hm?;3 Być może, gdybyś nie poszła tą drogą, Timewalker nie byłby teraz problemem?;3
- Tak czy inaczej kusisz znowu biednych śmiertelników!
- Oh my, I`m so sorry! ;3 Will you forgive me?;3
- Jestem naprawdę ciekawa, jak wy to robicie. Siedzisz se w Mgłach i nagle stwierdzasz że ukradniesz duszę pijanemu dwarfowi!?
- Yhym! ^___^
- Po co?
Verion ciekawsko przekręcił głowę lekko na bok.
- Po co ci w ogóle dusza pijanego dwarfa!?
Verion przekrzywił głowę na bok w drugą stronę.

- Nie, ale naprawdę po co, dobra spytam inaczej, czy bawi cię wodzenie na pokuszenie pijanych dwarfów!?
- Yhym! ^___^
- Dlaczego!?
- ...
- No nie nie nie nie mogę z wami normalnie!!! Co jest zabawnego w wodzeniu na pokuszenia pijanego dwarfa!?
- Oh my, na pewno sama znalazłabyś mnóstwo odpowiedzi na to pytanie, hm?;3 Widzisz, kleryku, obwiniasz mnie o zbyt wiele!;3 Nie zabrałem mu przecież wolnej woli!;3
- Jasne jasne jasne, zresztą kto cię tam wie czy tak czy nie, demonie, ale wątpię naprawdę czy on jest trzeźwy w tej chwili i świadomy tego co robi...
- Wiesz, kleryku, sam świadomie wprowadził się w ten stan nieświadomości!;3 Wy śmiertelnicy macie tendencje do polegania na miłosiernych i wszystko-przebaczających bogach!;3 Podobno niektórzy mówią, że jeśli morderca umierając będzie żałował swoich czynów, zostaną mu przebaczone. Dość zabawne, hm?;3 Demonów to rozumiem nie obejmuje?;3 Why? Ze względu na to że nie mamy uczuć? A może ze względu na to, że twierdzicie iż nie mamy uczuć a nie jesteście w stanie sprawdzić i ocenić czy je mamy, czy nie?;3 A co jeśli mamy? A co jeśli niektórzy z nas, Tacy Jak Ja, mają wolną wolę, hm?;3 Czy jestem w stanie żałować skoro mam wolną wolę?
- A jesteś? Powinieneś to wiedzieć.
- Oh my, realy?;3 Mam wrażenie, ze wy śmiertelnicy, specjaliści od uczuć, którzy myślicie i reagujecie bezwarunkowo częścią mózgu odpowiedzialną za doznawanie uczuć, często dowiadujecie się po wielu latach życia, jak wielką jesteście w stanie odczuwać miłość, nienawiść, tęsknotę... Hm?;3 A ty wiesz? Powinnaś wiedzieć. Jak wielki gniew, nienawiść, jesteś w stanie odczuwać. Wiesz? Może masz ochotę sprawdzić?;3

- Co by się z nim stało gdybyś zabrał mu duszę?
- Oh, naprawdę nie uczą was tego w seminarium, kleryku?;3 Eh ta niedofinansowana oświata...
- Zastanawia mnie tylko po co jego dusza.
- Kleryku, chyba nie zrozumiemy się na tym poziomie. Jestem częścią Mgieł Chaosu, jestem Mgłami Chaosu. Cokolwiek one chcą, ja też chcę. Ale podobno mogę mieć wolną wolę i swoje plany, jak to demon. Podobno lubię Chaos i jestem nieprzewidywalny. Podobno nie mam uczuć i nie mogę "chcieć", ani "lubić", ale to też nie do końca pewne. Pytanie powinno brzmieć inaczej, kleryku. Dlaczego mnie nie powstrzymasz?;3
- Właśnie chcę wiedzieć po co.
- Po co, czy to ma znaczenie po co ktoś umiera?;3 Nie wiesz kim jest ani po co miałby zginąć. I co teraz, hm?;3
- Jak mogłabym cię odwieźć od takich pomysłów?
- Ja nic nie zrobiłem, to był jego wybór, upić się, rozmawiać ze mną!;3
- Czego byś chciał?
- Oh my, widzisz, kleryku, pytanie brzmi jak bardzo możemy się teraz zabawić!;3 Gdybym prosił cię o jakąś niespodziankę, kiedyś, w zamian za jego duszę, hm?;3 Zabawne, prawda?
- Wiesz pewnie, z demonami nie powinno się paktować.
- Oh my, why?;3
- Ponieważ to nie ma sensu.
- Co miałoby sens w zaistniałej sytuacji?
- Powinnam cię zgładzić ale wiesz przecież że nie dam rady.
- I dlatego ze mną rozmawiasz, podczas gdy on tam leży na trawce, tak bezdusznie opuszczony przez kleryka Bieli?;3
- Nie mogę zrobić zbyt wiele.

- Widzisz, kleryku, nie wiem czy wspominali wam o tym kiedyś na lekcjach religii, pozwól że opowiem ci krótką bajkę. Pewnego dnia armia nacierająca na zamek została niespodziewanie zaatakowana przez demona, którego przyzwał któryś z obrońców zamku. Dowódca armii wiedział że demon jest zbyt potężny i jeśli wpadnie pośród jego towarzyszy, posieje straszliwy zamęt. Zdecydował wiec odciągnąć demona od reszty armii i skupić jego uwagę na sobie. Kleryk, który był z tą armią, a była to kobieta, dokładniej elfka, zobaczyła, że nagle armia poszła w lewo [tup, tup, tup, Verion demon-struje ruchem dłoni], a dowódca, dokładniej jej ukochany ojciec, poszedł w prawo [tup, tup, tup], a demon [TUP tup TUP - kulawy był] poszedł za nim próbując go zabić [AM-AM-AM]. Kleryk nie wiedział, czy ma podążyć za armią i leczyć rannych, czy chronić swojego ojca. Pobiegła za swoim ojcem, a wtedy on zaczął nawoływać do niej, aby zostawiła go i wspierała towarzyszy którzy jej potrzebowali. A ona pozostała z nim i zaczęła leczyć jego rany, gdy demon dopadł go w końcu i przycisnął do murów zamku. Zdała sobie jednak sprawę, że nie nadąża z leczeniem jego ran a jej towarzysze, opuszczenie, umierają jeden po drugim. Pozostała jednak z nim i widząc, że jej leczenie nie nadąża pomagać, kiedy łapsko demona miażdży jego ciało [chruptrzaskchrup], rzuciła się do ataku na demona, zaciekle usiłując odciągnąć go od ofiary. Było to bardzo głupie z jej strony, a jednocześnie była tak stanowcza i zaciekła w swoich staraniach, że gdy zadała demonowi cios, ten zawył z bólu i rzucił się na nią. Jej ojciec widząc to próbował znów skupić uwagę demona na sobie. A potem znowu ona. I znowu on. Demon miotał się między nimi, w prawo i w lewo. Nagle, demon próbując dopaść kleryka przypadkowo uderzył o mur, mur pękł i ułamany fragment muru spadł demonowi na łeb. Zginął na miejscu, przygnieciony i dobity. Widzisz, kleryku, pewnych wyborów nie da się ot tak po prostu wyjaśnić, uzasadnić ani nawet obronić. Czy mogła zginąć? Oczywiście. Czy miała dużo szczęścia? Tak. Czy niektórzy jej towarzysze zginęli z powodu braku kleryka na polu bitwy? Tak. Czy zginęliby tak czy inaczej nawet gdyby tam była, gdyż i tak nie nadążyłaby ich leczyć? Być może. Czy zrobiła "dobrze" czy "źle"? Problem polega na tym, kleryku, że zbyt wiele analizujecie i analizujecie nie to co powinniście. Pamiętanie o tym kim się jest i podążanie własną drogą jest często tym do czego istoty są stworzone, niestety zapominają o tym i są zmanipulowane przez inne istoty, co do swojej "powinności", a potem sądzą inne istoty dobierając sobie miarę na tej podstawie. Nieważne co się stało, ona wiedziała jedynie, że gdyby bezczynnie patrzyła na śmierć swojego ojca, cząstka jej duszy związana z nim umarłaby bezpowrotnie.

– Dobra… - wymamrotał dwarf na propozycję „zapłaty” dzieckiem – No dobra, jak dobra to dobra…. – był równie nieprzytomny, co zadowolony z tej transakcji. Najbardziej chyba cieszył się, że mógł sobie spokojnie poleżeć i nie musiał się z nikim tłuc. – Ojcze….? Czy mogę już iść do domu?... Chcę do domu.
- Możesz!;3
- To dobrze, to jak HYK dobrze, to dobrze…
-…
- …Ojczeeeeee…? Aaaa… a mógłby ojciec trochę pomóc?
- W sensie?
- W sensie zabrać mnie do domu? Bom się trochę pogubił.
- Oh my, zbłądziłeś, zbłądziłeś;3
- Aye… W sumie to coś tam kojarzę, gdzie to było, to był, wie ojciec, taki dom… Aye. No przecież wiem.
- Mam zabrać cię do domu?
- Aye. Konkretnie do łóżka. Gdyby ojciec nie miał nic przeciwko.
- All right. Nie zapomnij swojej zapłaty;3
- Eee? A tak tak interes to interes, aye… - stwierdził dwarf i zaczął nagle głośno chrapać.
- Fine!;3 – Verion wesoło podszedł do chrapiącego dwarfa i obrócił się swoją piękną, uśmiechniętą twarzą o zamkniętych ślepiach w kierunku Kiti i dziecka. - Chodź!;3 - skierował przyjaźnie do dziecka, wyciągając do niego rękę.
Było w tym wezwaniu coś, co sprawiło, że wilczycy włosy zjeżyły się na grzbiecie, a dziecko wbiło nogi w ziemię, znieruchomiało niczym sparaliżowane i zrobiło się blade. Verion po prostu stał i czekał, niewzruszony. Widok był straszny. Był po prostu straszny i wyrył się w pamięci Kiti bardzo głęboko.

– You know – zaczął spokojnie, i łagodnie Verion – Mówią, że w czasach ciemności, kiedy na świecie panuje zło, ból i cierpienie, czasem mieć u boku demona, kogoś, kto żywi się twoim bólem i cierpieniem, zabierając je od ciebie. Mówią, że gdy idziesz przez mrok, dobrze czasem mieć u oku kogoś, kto zna ten mrok i kto w nim widzi;3 Mówią, że czasem you need to fight fire with fire. Cały problem polega na tym, że niektórzy nie wiedzą kiedy przestać i zamiast iść przez mrok z demonem u boku, zaczynają podążać z a nim! ;3 A potem winią demona za swoje porażki. To akurat zależy od was i waszej wolnej woli, hm?;3 Jak silni jesteście. Jak długo jesteście w stanie iść u boku demona nie tracąc Światła z oczu. Dobrze jest mieć przewodnika, ale nie powinniście pozwalać się mu kontrolować. Tak jest łatwiej, wiem;3 Kiedy idzie obok ciebie ktoś, kto koi twój ból, twoje smutki, żywiąc się nimi, bardzo wygodnie jest pozwalać mu na to, kiedy tylko on zechce… Bardzo łatwo jest przywyknąć do tego i prosić go aby robił to zawsze, nieważne jak bardzo zawalicie sprawę… Im więcej zawalicie, tym więcej on ma pożywienia i tym chętniej z wami przebywa, a wy potrzebujecie go bardziej i bardziej, bez niego miażdży was ból. Cały problem w tym, iż nie potraficie zrozumieć i nauczyć się, że zanik bólu nie oznacza zaniku problemów. To, że zjadamy wasze cierpienie nie znaczy, że rozwiązaliście swoje problemy;3 Światło jest od rozwiązywania problemów, nie my;3 Światło niestety nie oferuje bezbolesnego rozwiązywania problemów, ponieważ nie istnieje coś takiego;3 I po to jesteśmy my;3 Możemy zjadać wasz ból podczas gdy nie rozwiązujecie problemów, ale możemy też zjadać wasz ból podczas gdy rozwiązujecie swoje problemy!;3 Wtedy rozstajemy się gdy już nie mamy czego jeść, i równowaga jest zachowana. Chcesz zabrać go z wami? Zabierz;3 Będzie z wami równie bezpieczny jak ze mną;3 Myślisz, że powstrzymasz mnie, jeśli zechce go ze sobą zabrać?

Jak bardzo wierzysz w Światło, kleryku?;3 Wystarczająco mocno, żeby iść u boku drowiego skrytobójcy. A wystarczająco mocno, by iść u boku demona?;3 Tak myślałem… Chodź, nie bój się – skierował do chłopca. – Mogę zabrać cię do mamy i taty! Yhym! Mogę zabrać cię do mamy i taty, oni nie mogą tego zrobić. Najwyraźniej. Chodź, nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.

Widzisz, dzieci śmiertelników nie wiedzą, na co patrzeć. Nie odróżniają Chaosu od Światła i niektórym zostaje to na zawsze;3 Ale, jak to mówią, kiedy nie wiesz na co patrzysz, nie żałujesz niczego ;3 Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal, hm?;3 Dzieci potrafią iść u boku demona, nie wiedząc nawet kim on jest. Niektórym to zostaje, ponieważ nie znają Światła. Ale to tak jakby nie wina Chaosu, to nie nasze zadanie, pokazywać innym Biel, hm, kleryku?;3 To musi być zabawne, tych dwóch. Tyle tragedii, hm?;3 Ten przepił duszę a z tym nie widomo co zrobić;3 Tak myślałem. Chodź - powiedział znów do dziecka. - Nie bój się, mogę zabrać cię do rodziców. Wiesz, kim jestem? Jestem kapłanem. Yhym! Wiesz kim są kapłani? Przewodnikami tych, którzy zbłądzili. Prowadzimy zagubionych poprzez mrok. Łagodzimy ich żal, smutek i ból. Robimy to, czego sami nie potrafią zrobić. Prowadzimy tych, którzy nie widzą i nie potrafią zobaczyć. Nie bój się. Zaprowadzę cię do domu. To przyjemne, kiedy ktoś prowadzi cię przez mrok i koi twój smutek i ból, prawda? Chodź ze mną, wracamy do domu. Chyba nie chcesz tu zostać całkiem sam? Z nimi? Hm?

W końcu dziecko pochlipując wykonało niepewnie pierwszy krok.
- Oh, it`s ok!;3 - zaśmiał się Verion, przykucnął i wyciągnął do niego obie ręce. - Chodź, nie bój się! Zabiorę cię do domu! Wiem, że nie chcesz tu zostać całkiem sam, na tym złym i strasznym świecie, zwłaszcza, że za chwilę zajdzie słońce i zrobi się naprawdę bardzo, bardzo ciemno...
Chłopiec, ze wzrokiem wbitym w ziemię, ruszył niepewnie i powoli w kierunku Veriona, aż kilka metrów przed nim zwolnił i zatrzymał się w kompletnym zagubieniu.
- It`s ok!;3 - zapewnił wesoło i cierpliwie Verion.
Chłopiec w końcu podszedł do niego. Wydawało się, jakby Verion w zwolnionym tempie, z niewiarygodną wręcz powolnością i delikatnością objął dziecko ramionami. Chłopiec pochlipując przytulił się do niego.
- Widzisz?;3 - Verion wesoło poklepał chłopca po plecach, po czym podniósł głowę i, czego chłopiec nie mógł zobaczyć, otworzył fioletowe ślepia i spojrzał na Kiti wzrokiem, w którym było coś pierwotnie przerażającego. - Nie ma się czego bać! I don`t bite!;3
Zamknąwszy ślepia, wstał powoli, trzymając chłopca za rękę. Dziecko przytuliło się do jego nogi.
- Well... – Verion bardzo się nie spieszył, był bardzo spokojny, wesoły i zadowolony z jakiegoś powodu. -...Będziemy już szli.
Zniknął. Zabrał ze sobą dwarfa i dziecko.

Dirithowi trochę gotówki za to wpadło. Szału nie było, dwarf nie zabrał na wypad do knajpy całego majątku, a to co miał chyba zdążył przepić. Jak się jednak pozbierało w sumie to co zostało ze zbirów [części nieorganiczne i złote znaczy się] i to co dorzucił dwarf, z 50 złotych monet było. Zawsze coś tam. Chatki na przedmieściach się za to nie kupi, ale może wierzchowca albo broń.

Ogarnęliście się. A Może By Tak...?
O!... Ten dźwięk! Orzeł...?
https://www.youtube.com/watch?v=kaclfNsD8sM
Ah. Faktycznie, bywają tu gryfy. Właśnie przeleciał gdzieś wysoko, wysoko nad wami i zniknął w chmurach.

* * *
Zapadła noc.

https://www.youtube.com/watch?v=iK7tOOomu-s

Próbujecie odpoczywać i zebrać siły na dalszą wędrówkę. Udaje się wam nawet w końcu zdrzemnąć. Wypoczynek jednak kończy się, zanim wzeszło słońce. W ciemnościach, gdzieś nieopodal i niepokojąco blisko was, słychać nagle trzask łamanych gałęzi, jakby coś runęło z nieba, a zaraz potem, niemal natychmiast, przenikliwy... kwik świni. Zrywacie się na równe nogi. Nocny „spokój” zamienił się w przeraźliwy koncert zarzynanej żywcem świni, łomotu, szamotaniny i dzikiego szelestu liści i gałęzi. Wszystko na naprawdę dużą skalę. Ziemia drży, gałęzie trzaskają. Niepokojąco blisko trwa walka. Czegoś dużego. Z czymś dużym. Kwik zarzynanej żywcem świni nasila się, ziemia drży pod racicami i nagle dostrzegacie ową świnkę. Wybiega z lasu prosto na was.
You Are Being Watched by Smirtouille on DeviantArt

Przypomina bardziej nosorożca. Wielkością również. Świnia ma na grzbiecie i karku wyraźne, zakrwawione ślady po szponach. I nieustannie kwiczy, z wściekłością i bólem. Bardziej z wściekłością. Na wasz widok nie zastanawia się zbyt długo i przystaje tylko na kilka sekund. Następnie rzuca się do szarży w waszym kierunku!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 10-08-2016, 04:22   #649
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Na szczęście (dla krasnoluda) nowe warunki umowy zostały zaakceptowane. Na szczęście dla Diritha było wystarczająco mięsa z bandytów żeby się najeść, więc mógł temu jednemu pokurczowi darować. Dlatego po krótkiej pogawędce z Verionem, z którym Kiti rozmawiała zadziwiająco dużo jak na kleryka przeciwnej frakcji, przyszedł czas na wyruszenie w dalszą drogę.
Dalsza część wędrówki przebiegała spokojnie. Jedynie raz dało się dosłyszeć i nawet zobaczyć przelatującego gdzieś gryfa. Biorąc pod uwagę natłok wydarzeń ostatnimi dniami spokój wydawał się wręcz niepokojąco niespokojny. Mimo wszystko tygrysołak powrócił do swojej drowiej postaci. Przez to podróż zdawała się może i trochę trudniejsza wszak elf mroczny, nie korojad-pospolitus, tak dobrze po lesie się nie porusza jak bestia. Za to mógł spokojnie schować Hell Light do nowego nabytku i przypiąć go do lewego biodra gdzie znajdowało się jego właściwe miejsce.
Kiedy dzień chylił się ku końcowi elf dość poważnie zastanawiał się nad kontynuacją drogi. Nie mniej jednak zmęczenie materiału zaczynało bardziej przeszkadzać niż dawało się dalej zignorować. Dlatego trochę niechętnie, ale postanowił odpocząć. Nie żeby miał coś przeciwko wypoczynkowi, szczególnie po nawale ostatnich wydarzeń, ale jakby nie było miał tylko około miesiąca na znalezienie sposobu na wyrównanie szans z Timewalkerem. A ta ilość czasu nie należała do zbyt komfortowych. Dlatego ciągle niechętnie postanowił zmrużyć nieco oczy, pozostając w miarę czujny o ile było to możliwe.
Owa czujność się opłaciła kiedy nieopodal rozległy się odgłosy łamanych konarów, a zaraz potem walki. Wyrwany z drzemki Dirith najszybciej jak tylko mógł wstał na równe nogi i rozejrzał się po okolicy, szczególnie w kierunku odgłosów. Było to dobre posunięcie, gdyż za krótką chwilę w zasięg wzroku wpadła przerośnięta krzyżówka świni lub dzika z nosorożcem. Albo kto wie czy nie wszystkich trzech wspomnianych zwierząt.
Mroczny elf nie zastanawiał się dłużej, tylko postanowił jak najszybciej przybrać postać tygrysołaka, gdyż z przeciwnikiem tego kalibru pod postacią drowa mógł mieć spore problemy. Jak zawsze przy szybkich przemianach trzaski zmieniających formę kości były szczególnie wyraźne. Nic jednak dziwnego gdyż zmiana głowy, nóg oraz palców nie należała do błahych. Również zmiana ciężaru i generalnej wielkości była imponująca, szczególnie ze względu na wchłonięcie zbroi oraz reszty noszonych rzeczy. Większość istot z różnego rodzaju łaków rozrywała noszone ubrania na strzępy jeśli zmieniała się ich masa.
Plan działania po przemianie w tygrysołaka był dość prosty. Wystarczyło bowiem odskoczyć lekko z drogi pędzącemu przeciwnikowi wystawiając pazury aby siła rozpędu zrobiła swoje i przeorała bok delikwenta. Jednak Dirith nie byłby sobą jakby owego planu nie zamierzał jakoś skomplikować, ot tak dla samej zabawy. Tą komplikacją miał być hak uformowany z Tysiąca Ostrzy, który miał za zadanie wbić się w przeciwnika i solidnie zaczepiając pociągnąć go za sobą. Tu istniało spore ryzyko utraty równowagi przez co w takim wypadku tygrysołak byłby pociągnięty za zwierzęciem jak szmata. Może nie jak kompletna szmata, jak miałoby by to miejsce w jego drowiej formie, ale na zatrzymanie w miejscu istoty przypominającej masą i rozmiarem sporego nosorożca do końca nie liczył. Dirith liczył jednak na szarpnięcie jakie wiązało się z zaczepieniem o pędzące zwały mięsa. Dzięki niemu wystarczyło tylko lekko i odpowiednio się zaprzeć aby zostać wyrzuconym w powietrze wprost nad bestię. Rozwiązanie to pozwoliłoby mu dosiąść przeciwnika i tu tkwiło sedno owego przekombinowanego planu. Mianowicie dzięki temu mógł na owym warchlaku jechać. Co prawda musiał się jeszcze na nim utrzymać, ale zawsze istniała szansa powodzenia. Wystarczyło utrzymać się wystarczająco długo.
Dirith nie oszukiwał się dłużej za mocno. Wiedział bowiem, że taki sam numer z gryfem jest zdecydowanie niebezpieczniejszy ze względu na wysokość z jakiej mógłby zostać zrzucony. Tym bardziej, że wspomnianego gryfa musiał jeszcze znaleźć, podkraść się i dopiero wtedy próbować dosiąść. Świńska bestia jaka wyłoniła się z lasu wyglądała na wystarczająco dużą aby móc przewieść go przynajmniej przez jakiś czas w postaci Tygrysołaka. Tym dalej zajechałby na niej jako drow razem z Kiti. Nie wspominając o tym, że tego wierzchowca mógłby bez najmniejszych problemów przycisnąć i zajeździć do upadłego bez większych skrupułów. Może i był wolniejszy niż latający gryf, może i trzeba było uważać na gałęzie podczas jazdy, ale zawsze lepsze to niż wędrówka pieszo. Albo na grzbiecie wilka bądź Wilczycy na przykład.
Gryf jednak nie był tak daleko poza zasięgiem. Szczególnie dodając do siebie trzask gałęzi łamanych w pierwszej kolejności do ran widocznych na potencjalnym wierzchowcu. Dlatego tym bardziej musiałby uważać, żeby móc odskoczyć z drogi potencjalnego ataku gryfa, jeśli to on okazałby się pierwszym agresorem. W takim przypadku spokojnie by się ewakuował i spróbował przesiąść się z ofiary na gryfa. Może i było to bardziej niebezpieczne, gdyż ujeżdżanie latającej bestii może skończyć się źle (o ile ujeżdżanie nosorożca może się skończyć dobrze będąc roztrzaskanym przez niego na drzewie, albo stratowanym), mając do wybory jeden z dwóch środków lokomocji wybrałby ten latający. Chociażby dlatego, żeby nie znajdować się na środku lokomocji na jaki poluje gryf i musieć unikać ataków z powietrza.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 04-09-2016, 16:08   #650
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nowy transport pojawił się znikąd. Niby było to całkiem wygodne rozwiązanie. Porzucony w lesie koń byłby całkiem fajnym zbiegiem okoliczności. Jak to jednak mawiają, czasem z braku sznurowadeł trzeba zawiązać buty dżdżownicą. Czasem z braku konia trzeba dosiąść świnio-nosorożca. Dziwny pomysł? Nie dla wszystkich. Nie dla Diritha na przykład. Manewrowanie pomiędzy drzewami w lesie znacznie ułatwiało zbliżenie się do świnio-nosorożca, podczas gdy wspomniane drzewa bardzo przeszkadzały mu w nagłych zwrotach, obrotach i dosięgnięciu drowa. Przemiana w tygrysołaka i związana z tym zmiana głosu na ryk, wyraźnie zmieniły nastawienie świnio-nosorożca do całej sytuacji. Jego chwilowe zagubienie i wspominane drzewa ułatwiły atak. Dirith miał jak zawsze opracowany plan i doskonale wiedział co robi. Sprawne wykorzystania atutów i swojej zaufanej broni, i siup, Dirith znalazł się na grzbiecie bestii i zabrał się za jej ujeżdżanie. Sądząc po odgłosach, piskach, miotaniu się i obijaniu się o drzewa, sama bestia nie sprawiała wrażenia takiej, która chciałaby być ujeżdżona. Wrzawa, drżąca ziemia i drżące pnie drzew, dawały wyobrażenie o tym co działo się w ciemnościach lasu.
https://www.youtube.com/watch?v=EtyeOOWLyKg

Dirithowi udało się utrzymać na bestii całkiem długo. Ta nadal nie była z tego zadowolona. Była za to coraz bardziej zmęczona, co dobrze rokowało. Bestia na oślep uciekała głębiej i głębiej w las, obijając się o drzewa, wpadając w krzewy i przedzierając się przez nie. Kiti biegła za nią, próbując ją dogoni i dostać się na jej grzbiet, póki co nie powiodło się jej to. Goniło was coś jeszcze i mieliście wrażenie, że gryf biegnie za wami, pasem przecinki w lesie, po wydeptanych i stratowanych krzewach i mniejszych drzewach. Minął jakiś czas i świnio-nosorożec wybiegł z lasu, przegalopował kawałek po łąkach i pastwiskach, wreszcie zwolnił i zatrzymał się na łące na skraju lasu. Pokręcił się trochę w kółko, poskakał i powierzał, ale Dirith wczepił się w niego jak przysłowiowy wesz. Zasapany i zmęczony, przez moment stał nieruchomo, z poobijanym gałęziami ale zwycięskim Dirithem na grzbiecie. Pojawił się jednak nowy problem. Usłyszeliście znów orli pisk i łopot skrzydeł, a po chwili z nieba na Diriha i świnkę runął gryf.
Gryphon by TheRafa on DeviantArt
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172