Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2016, 09:34   #10
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wtorek, drugi dzień wiosny, południe

[MEDIA]http://img08.deviantart.net/7a63/i/2012/198/0/d/forest_shack_01_by_gregorkari-d57ks7u.jpg[/MEDIA]

Koło południa niebo zasnuło się ciemnoszarymi obłokami, zwiastując w najbliższym czasie deszcz lub deszcz ze śniegiem. Nic dziwnego - zważywszy na wczesnowiosenną porę.

To jednak nie był zwykły dzień. Choć z pozoru wszystko wydawało się takie, jak zazwyczaj, serce Lisy biło szybciej, żywiej, a na policzkach wystąpiła różowość - tak bardzo dodająca dziewczynie uroku, choć ona sama nie była tego świadoma. Szybko załatwiła sprawunki z bartnikiem. Tym razem nie miała czasu na ploteczki. Tym razem była... była w konspiracji!

I choć drażniło Lisę to, że Szeryf zrobił z niej posłańca - przyjemnie było poczuć się przydatną. Gdy ma się świadomość, że pracuje się dla tej dobrej, jasnej strony wszystko wydawało się jakieś łatwiejsze, a sił nie brakowało. Mimo iż chata Łowczego znajdowała się na drugim końcu Szuwar, Lisa podjęła się zadania bez marudzenia. A może po prostu była ciekawa?

Dojście do chaty Redgara zajęło pannie Milet dobrą godzinę czasu, bo jeszcze musiała odnieść słoik miodu i uprzedzić Hoe, że nie wróci od razu. Kiedy wreszcie stanęła na ganku oddalonej nieco od miejskiej zabudowy skromnej chatynki, dzwon na wieży świątynnej obwieścił donośnym brzdąknięciem południe.

Lisa zapukała. Odpowiedziała jej cisza. Zapukała ponownie. Znów nikt nie odpowiedział. Czyżby Łowczy wybrał się na polowanie? Z tego, co pamiętała, miał zwyczaj wracać właśnie koło południa, by zjeść obiad. Nic jednak nie wskazywało na to, że gospodarz był w domu lub zamierał szybko do niego wrócić.



[MEDIA]http://img08.deviantart.net/5b4e/i/2013/316/2/7/fatecraft_rural_town_tile_by_tyleredlinart-d6tzirg.jpg[/MEDIA]

Harl Manhattan zmarszczył czoło, co nasunęło jego krzaczaste brwi niemal na oczy. Dzwon kościelny wybił południe, za godzinę miał stawić się u siostrzyczek Leroux na obiedzie. Tymczasem nic nie zwiastowało rozwiązania zagadki do tego czasu. Magiczny sztylet Vincenta okazał się przydatny, ale tylko w umiarkowanym stopniu. Ostrze przenikało barierę, tworząc wokół swojej osi otwór na jakieś pół łokcia średnicy (27-35cm). Widzieli to dokładnie, mimo iż sama bariera była niewidzialna, dzięki wyładowaniom na obrzeżach powstałego otworu. Tym samym Golem mógł przełożyć na drugą stronę swoją wielką dłoń, zaś dorosły mężczyzna całą rękę. Nie było jednak szans, by ktoś przez tę szparę się przecisnął na drugą stronę.

Mężczyźni obeszli całą barierę, szukając słabych miejsc, jednak wszędzie efekt sztyletu prezentował się jednako. W stanie zadumy Tkacza i Szeryfa spotkała panna Iris Pascal.


Ciemnoskóra pracownica Urzędu zazwyczaj opanowana i chłodna, była wyjątkowo zdyszana, a w jej oczach dało się zauważyć zdenerwowanie.

- Panie władzo! Wreszcie pana znalazłam! Pan Gall... nasz Mer... zniknął! Nie przyszedł dziś do ratusza. A rano nie było go w sypialni. Podczas gdy w nocy normalnie był... znaczy, spał u siebie. - dodała z wypełzającym na poliki rumieńcem tak jaskrawym, że zdawał się płonąć własnym światłem na brązowej skórze kobiety.

Czyżby kolejna tajemnica? Nagle Szuwary stały się sensacyjnym miejscem wyjętym z jakiejś powieści grozy, a nie spokojnym mieściną na krańcu świata.



[MEDIA]http://img12.deviantart.net/e8be/i/2012/345/9/5/the_bridge_by_cathleentarawhiti-d5np7g4.jpg[/MEDIA]


Humor Kastora psuł się z każdą chwilą, gdy nie umieli znaleźć odpowiedniej przeprawy przez rzekę, nadkładając i tak dalekiej drogi. W tym tempie z pewnością nie zdążą dotrzeć do Szuwar przed zmrokiem. Może jednak warto ugiąć się i skorzystać z magii?

Na szczęście za zakolem wraz z Alcestem wypatrzyli upragniony mostek przez rzekę. Nie była to konstrukcja najnowsza, ale wydawała się stabilna i o dziwo, całkiem szeroka - obaj mężczyźni mogli nią iść ramię w ramię.

Gdy wreszcie pokonali bród i mieli ruszyć dalej leśną ścieżką, ich uszu doleciały ludzkie głosy. Na końcu prostej jak strzała drużki dostrzegli nieduży powóz i zaprzęgniętego doń muła, a przy nim dwie postaci - kobietę o siwych włosach, sądząc po długiej, zdobionej sukni - dość majętną oraz mężczyznę - najpewniej stangreta. Mężczyzna klął na czym świat stoi, wpatrując się w powóz.


Tymczasem kobieta dostrzegła podróżników i zamachała do nich wesoło.


Mężczyzna zerwał się i coś do niej szepnął. Usłyszeli tylko strzępy z odpowiedzi:

"Daj... przecież zbójcy... kto by... nikt nie jeździ... jakiś cherlawy."

Po chwili kobieta krzyknęła do nich i znów zamachała energicznie:

- Halo! Mam prośbę! Panowie, pomogą? Koło utknęło w błocie!
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline