Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2016, 21:07   #413
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Randal ty chuju - pomyślał Wolf czołgając się do przodu wśród ciał towarzyszy i szczurów. Podpierał się na zdeformowanej plugawą magią ręce, przypominającej teraz witkę to zagarniania liści na podwórzu. Kikut drugiej ręki sikał krwią zostawiając za rycerzem kałużę juchy. Ciężkim oddechem wypluwał z siebie krwawe bańki powietrze oblepiające mu usta i brodę. Płuco, uszkodzone przez sztych zardzewiałego ostrza wbitego pod napierśnik, zapadało się w sobie. Serce jeszcze biło lecz słabo. Umysł zaczynała osnuwać mgła i tylko jedna myśl napędzała ruchy dowódcy. "Do przodu". Nieważne że nie miał już broni, została w odrąbanej ręce kilka metrów za nim. "Do przodu". Nieważne że nie miał ręki. "Do przodu". Ta myśl towarzyszyła mu od początku tej misji. Zawsze szli do przodu, nieważne ile stracili. Bragthorne musiał doczekać swego końca z ich ręki. Bogowie zaś mieli im w tym pomóc.

Randal ty chuju...

Randal musiał się się znudzić ich wyprawą. Tak być musiało. Odwrócił bowiem swój wzrok w najmniej dogodnym momencie, a wtedy posypały się nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Otępiały umysł dowódcy pływał we wspomnieniach mieszających się z rzeczywistością.

***

Najpierw były schody i zakręt. Strzały elfki, pisk zranionego szczuroczłeka, bieg i pchnięcie mieczem. Kolejny trup u stóp. Wolf wtedy zaklął pod nosem widząc, jak drugi wartownik umyka by ostrzec swoich towarzyszy. Rozeźlony, warknięciem polecił Youviel i Elenie ruszyć do przodu, by rozeznały się w sytuacji. Nie mogli już liczyć na element zaskoczenia, ale nie oznaczało to, że mają się pakować na ślepo na pozycje szczuroludzi. Już raz tak zrobili i te mutanty prawie zrobiły z nich sieczkę swoimi muszkietami.

Wkrótce było jasnym co i jak, a wtedy Wolf ponownie zaklął pod nosem. Nie wyglądało to różowo. Liczne szczury i do tego jakiś rogaty w szatach. Niewątpliwie czarownik. Plusem był brak muszkietów. Mieli potykać się z wojownikami. Dowódca splunął i podjął decyzję: "Do przodu, zwartą linią". Most był szeroki, a po bokach ziała przepaść. Sądził że przeciwnicy o wątłych ciałkach nie ustoją w przepychance i chociaż ze dwóch uda się zrzucić w odmęty śmierci, a resztę zasiekać. On i elfka zamierzali zaś ustrzelić czarownika, zanim ten otworzy przeciwko nim swój pysk. Taki był plan. Plany mają to do siebie, że zarówno dobre i złe, lubią nie wychodzić. Tak było i teraz.

Wpierw muszkiet wybuchł mu w twarz obsypując go zielonymi iskrami. Nie zdążył nawet się zdziwić czym te szczury nabijają swoją broń, gdyż zawarczał z bólu czując jak lewa ręka deformuje, jakby jakiś olbrzym zaczął ją wykręcać i wyżymać zostawiając niemal wyschniętą do cna parodię ramienia. Bezużyteczną. Warcząc z bólu i wściekłości, niczym wilk, Wolf rzucił się do przodu.

Potem wszystko zaczęło się dziać szybko. Przyszły czary szarego proroka i demony, które się rzuciły na wszystkich. Mordowały bez litości, a piski szczurów mieszały się z krzykami jego towarzyszy. Zapach krwi bohaterów mieszał się z odorem szczyn mutantów. Odesłane do otchłani z której przylazły, zostawiły obie strony okrutnie skrwawione.
Cała walka była szybka, okrutna i niewyraźna we wspomnieniach. Sierżant szczuroczłeków starł się z Wolfem. Był diabelnie szybki. Zbyt szybki, nawet dla zahartowanego w wielu bojach weterana. Szybki sztych pod żebra i potężny cios w ramię położył dowódcę na ziemię oszołomionego i bezbronnego. Okrutność przeciwnika nie pozwoliła mu na tym poprzestać. Stając na karku rycerza, unieruchomił go. Złapał za nadgarstek swojej ofiary i podciągnął rękę, tylko po to by mieć czysty cios. Chwilę później odrąbana ręka wciąż zaciskająca palce na mieczu została odrzucona na bok.

Wolf na przemian tracąc i odzyskując przytomność, zaczął czołgać się do przodu...

***

Siły w końcu opuściły ciało dowódcy. Zwiotczała od spaczenia ręka nie była już w stanie podnieść wojownika. Ból zaczął odchodzić z wylaną krwią, którą pozostawił za sobą. Czuł już tylko zimną posadzkę pod policzkiem. Usłyszał brzęk łańcucha gdzieś w okolicy oraz czyjeś kroki. Usta poruszały się niemrawo gdy klął bogów za to, że odwrócili się od nich zanim zdołali dokonać zemsty. Za to że zabrali mu dziecko. Za to że zabrali mu towarzyszy. Za to że zabrali mu zemstę.

Tylko oko pozostało żywe. Złowił spojrzeniem Youviel... naraz przypomniał sobie te wszystkie chwile które z nią spędził. Rozmowy i kłótnie, szepty i krzyki, dnie i noce. Dowódca zamknął oczy czując nieprzemożoną chęć odwrócenia przykrego losu, który ich spotkał. Chciał... musiał wyrwać stąd elfkę.

Nowe siły weszły w Wolfa. Poruszył się i tytanicznym wysiłkiem podparł się obiema rękoma, by podnieść się z ziemi. Powiódł spojrzeniem obu oczu po pobojowisku. Pozostałe przy życiu szczury dobijały rannych. Mu jednak zależało tylko na Youviel. Była niedaleko. Usłyszał jęk jaki zwykle towarzyszy otwieraniu często używanej, acz nieoliwionej bramy.

Postąpił kilka kroków do przodu wyciągając rękę w stronę swojej kochanki. Poczuł zapach zatęchłej świeżości, a most zniknął. Stał w uchylonej bramie. Na jej metalowym skrzydle był zawieszony łańcuch z kłódką, teraz otwartą. Za bramą rozciągał się ciemny, niewyraźny ogród. Kontury krzewów były rozmyte, jakby utkane z mgły, a każdy krzak zdawał się być jednocześnie rośliną i nagrobkiem. Przed nim zaś stała wysoka postać odziana w szatę. Kaptur skrywał lico, lecz po kruku siedzącym na ramieniu Wolf poznał kto mu wyszedł na spotkanie.


Zawsze wierzył że śmierć czyha za każdym zakrętem na trakcie. Był zawsze gotowy wejść do ogrodów Morra. Lecz teraz tego nie chciał. Spojrzał na Pana Snów i zrozumiał. Youviel nie mogła pójść za nim, ani on nie mógł udać się do jej zaświatów. Na zawsze zostali rozłączeni. Bogowie i to mu zabrali.

Zapłakał srebrzystymi łzami.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 04-08-2016 o 21:11.
Jaracz jest offline