Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2016, 21:48   #414
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Wpadli do ogromnej komnaty. Przepastnej i pełnej przeciwników, którzy nie zdążyli jeszcze się dobrze przygotować na ich przybycie. Zdążyli jednak w ogóle się przygotować. Skaven w szarych szatach stał nad ołtarzem - niechybnie ofiarnym - i używał swej plugawej magii aby zrobić coś potwornego na elfie leżącym na ołtarzu. Tym elfem był nie kto inny jak ojciec Youviel.

Kobietę zalał szał wściekłości i z wrzaskiem na ustach obrała strzały. Zaczęła słać jedną za drugą mijając innych przeciwników dzielących ją od celu. Nie zauważała co się wokół niej dzieje. Co krzyczą jej towarzysze, co robią. Widziała tylko szarego proroka i to, że żyje. Strzały zdawało się, że nie robią mu większej krzywdy. To tylko bardziej rozwścieczało Youviel tylko umacniając klapki na jej oczach. Jej umysł zakotwiczył się na jednej myśli - zabić szarego proroka. Dlatego nawet jak pojawiły się demony nie zwracała na nie uwagi. Jej umysł już jakiś czas temu przestał funkcjonować poprawnie. Nadprzyrodzone rzeczy, plugawe i złe były tylko kolejnym zbędnym kamieniem na jej drodze do zemsty.

Youviel strzelała i strzelała. Strzał jej ubywało, a prorok nie chciał umrzeć. Coś się znowu przy nim pojawiło, jakieś małe plugawe istoty. Umrzeć jednak nie chciał. Do czasu. Nie od jej strzały, lecz jego własna magia go dosięgnęła. Cokolwiek robił wcześniej teraz odwróciło się przeciw niemu. Magia wybuchła mu w jego pazurzastych rękach rozrywając na strzępy i spopielając resztki.

To wtedy Youviel oprzytomniała. Zaczęła dostrzegać innych przeciwników i trupy. Dużo trupów. Desperacko posłała ostatnie strzały ku innym skavenom. Niewiele to zmieniło. Nie padły a za to Manfred upadł pod ciosem przeciwnika. Ostatni poza nią stojący. Kiedy to się stało? Jak? Wolf... Nie. Przeciwnicy wciąż żyli, a jej ojciec wciąż leżał na ołtarzu. Tam za szczurami, po drugiej stronie. Tak daleko. Youviel poczuła jak ściska jej się gardło. Ta sytuacja byłą jej znajoma. Tak... od tego wszystko się zaczęło. Przeklęte zwierzoludzie napadli na jej klan. Zabili wszystkich... a ona uciekła. Uciekła trafiając na Wolfa. Od tego zaczęła się jej podróż. To całe szaleństwo. Całę zło.

Mogła by uciec. Tak jak wtedy zostawić za sobą martwych towarzyszy i uratować się. Nie mogła tego zrobić. Przysięgła sobie, że tego ponownie nie zrobi. Nie miała jednak żadnej broni poza jej wiernym łukiem. Strzał już nie było, a jej miecz dawno temu zatoną w odmętach wody. Skaveny się zbliżały. Podejmując dla niej jedyną słuszną decyzję Youviel wybiła się z podłogi i skoczyła za jej krawędź. Przeskoczyła nad dwumetrową przepaścią aby spaść na półkę niżej połączoną schodami w tą wyżej. Przetoczyła się niemal spadając dalej. Elfka dopiero teraz poczuła jak wcześniejszy atak proroka nadwyrężył jej siły. Nogi zabolały przy zderzeniu. Nie było jednak czasu nad tym się zastanawiać. Chciała dotrzeć do ojca. Uratować chociaż jego. Przynajmniej spróbować. Ruszyła biegiem na schody i dalej po chodniku. Nadłożyła drogę nie chcąc aby szczury ją trafiły swoimi ostrzami. Nie była jednak wystarczająco szybka. Większy i potężniejszy w budowie skaven szedł właśnie do ołtarza. Spostrzegł biegnącą elfkę i zaszarżował w jej kierunku. Ciało zawiodło Youviel. Nie uniknęła ciosu zdradziecko szybkiego i celnego. Ostrze miecza plugawego szczura wbiło się głęboko w jej brzuch. Korzystając z impetu skaven uniósł umierającą elfkę do góry. Mogła tylko bezsilnie patrzyć na leżącego nieopodal ojca.

Youviel nie zgadzała się z takim obrotem spraw. Głęboko i dobitnie nie zgadzała. Ostatnim wysiłkiem wydała z siebie ogłuszający ryk.

- KHAAAAINEEE!! - wydarła się zwracając się do boga zemsty, wojny i mordu. Pragnęła aby jej krew zdziała cuda i wszystkie skaveny zdechły. Nie mogła jednak wiedzieć czy tak się stało.

Szczuroczłęk być może mógł się obawiać, że nabita jak na rożen elfka, coś jeszcze zrobi po tak przeraźliwym i dogłębnie wrzynającym się w szpik wrzasku. Jej wzrok jednak zmętniał, a mięśnie się rozluźniły. Opadła martwa na jego rękę nie dowiadując się jaki los zamierzają zgotować jej ojcu. Zawiodła tak samo jak wcześniej. Umarła.
 
Asderuki jest offline