Wpadając do wioski zatrzymał się przy jednej z chat, tak by mieć widok na drogę wychodzącą z lasu. Zdjął łuk i był gotowy osłaniać Rubusa o ile się pojawi.
Reszta pobiegła w głąb osady wszcząć alarm. Po kilku chwilach usłyszał dzwon bijący coraz to z nową siłą.
Czekał i wypatrywał.
Po jakimś czasie gdy już nadzieja uciekała z niego i już chciał ruszyć do centrum zobaczył wybiegającego Sheidera. - Dawaj tu! Osłaniam Ciebie!- Łowca wrzasnął i napiął łuk gotowy wystrzelić w pościg za towarzyszem.
Kiedy już znaleźli się na środku placu i Rubus zdał relację, Rolf był obok. - Przęklęty nie zostanie na wieki ten zdrajca i sługus pomiotów.- Rzucił wściekle Hasmans. - No to mamy trochę czasu na przygotowanie się. Proponuję by kobiety i dzieci w świątyni umieścić a ci co umieją walczyć przygotowali się.- Powiedział u utkwił wzrok w Ojczulku. Rofl nie zamierzał przejmować dowodzenia, ale wiedział, że nie zdążą umknąć z osady przed atakiem. Trzeba było walczyć i przygotować się na nią.
Zastanawiał się kto zostanie dowódcą obrony. Ktoś musiał pomyśleć nad nią. Sam zaproponował by wycofać się z zewnętrznych chat i obsadzić te wokół placu. Zastanawiał się czy podpalenie zewnętrznych chat nie pomogło by w widoczności, ale zbyt ryzykowne było, że wiatr zawieje i dym tylko utrudni im życie.
Kiedy już wszystko było ustalone Rolf udał się do karczmy do swojej Kamili. Musiał odreagować w jej obięciach, o ile wogóle będzie chciała się nim zając a nie ratowaniem dobytku czy obgryzaniem pazurów ze strachu. |