Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2016, 19:01   #15
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Słońce praktycznie nie dawało już żadnego światła, kończyła się widna pora doby. Thayańczyk większość drogi pokonał traktem, ale zboczył ku drzewom, nie widząc tak naprawdę powodu by maszerować drogą - teraz, gdy był na powrót sam. Trzymał tylko drogę ze swojej prawej strony, widoczną daleko pośród drzew, które w zasadzie nawet gęsto zaściełały przestrzeń w wiosce… przy trakcie zaś stanowiły prawdziwą knieję.

Była to najdziwniejsza z rzeczy. W Thay nie było lasów, i wciąż, i po całym tym czasie drzewa stanowiły dziwny widok, nie tylko krajobraz. Występujące w takiej gromadzie, stanowiące ten skraj tajemnej przestrzeni, gdzie wzrok nie sięgał daleko, gdzie ludzie nie mieli świadomości, co się dzieje.

Oczywiście, w tej chwili było to korzystne.

Mężczyzna nie zamierzał być na widoku, i wbrew rynsztunkowi, tak jak w swoim kraju wiedział, że gdy tylko drzewa zaczną rzednąć, że gdy spostrzeże skraj lasu będzie już ciemno a spichlerz będzie w pobliżu, zamierzał sunąć jak najciszej… najpierw zobaczyć budynek, potem zadecydować, co potem. Leżał nieopodal młyna na północnym zachodzie osady. Była to duża drewniana konstrukcja z zrobionym z dachówek dachem tworzących dwa strome spady. Miała kamienny fundament, co mogło świadczyć o obecności piwnicy. Białe ściany wzmocnione połówkami drzewnych pni wyglądały na bardzo szczelne, dzięki czemu żywność w środku miała bardzo niewielkie szanse na zawilgocenie. Przez uchwyty wielkich dwuskrzydłowych drzwi przełożony był łańcuch spięty kłódką. Wejście było dodatkowo wzmocnione żelazną sztabą, którą odblokować dało się jedynie z pomocą jakiegoś mechanizmu. Był on zapewne w młynie, ponieważ innych budynków w najbliższej okolicy nie było. Thalakos obszedł budynek na ile pozwalała mu linia drzew, ściągając z ramion i zwijajac karmazynowy płaszcz, który mógłby go zdradzić gdyby zjawił się ktoś z olejną lampą. Jeżeliby nie stwierdził żadnych innych wejść - okien się nie spodziewał w budowli o takim przeznaczeniu - postarał się znaleźć dogodne miejsce z widokiem na wejście i młyn, w którym mógłby przez spadek lub nieckę lub nierówność lub pień być mniej widoczny. Rozrzucił ściółkę by nie powodować hałasu gdyby wstawał, ułożył miękko i wygodnie płaszcz po sobą, zdjął hełm i położył się wygodnie, obserwując wejście oraz okolicę i czekając. Księżyc już dawno temu rozpoczął swoją wędrówkę po nieskazitelnie czystym nocnym niebie, kiedy to po długim czasie oczekiwania, gdy to Thalakosowi zaczęły się już zamykać oczy, nadfrunęły chmury przesłaniając blask Selune i zaczęło kropić. Mimo czasu jaki minął - nic się nie działo wokół obu budynków.
- Verii mekh… - zaklął pod nosem znużony mężczyzna, podnosząc nieco płaszcz, by zakryć nim łysą głowę. Z nudów przed sobą był już prawie że napisał kiepski wiersz palcem w odgarniętem z ziemi ściółki, a teraz spadająca woda miała go zalać. Taka strata.
Upewnił się, że nie znajduje się na samym dnie depresji, by za chwilę nie było się okazało, że leży w wodzie. Odkorkował bukłak i upił nieco, chcąc zachować przytomność, albowiem pomimo wilgoci w powietrzu, w gardle czuł jeszcze od zachodu słońca suchotę.
Jednak metodyczność i ostrożność leżały w jego naturze, dlatego poświęcił się dalszemu trwaniu na stanowisku do chwili tuż przed świtem. Wtedy, wobec braku obserwowalnych wydarzeń, po ostatnim obejściu budynku nim zaczęło być widno - z bliska, nie chcąc przegapić ewentualnych śladów w świeżym błocie - udał się do karczmy by opłacić pokój i doprowadzić się do porządku. Zmęczony, po krótkiej drzemce z rodzaju do których był nadto przyzwyczajony zamierzał ruszyć do młyna, lecz to dopiero, gdy Amaunator zajmie swą wysoką pozycję na niebie…
 
__________________
Nikt nie traktuje mnie poważnie!
-2- jest offline