Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2016, 20:30   #256
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację


Drobny złodziejaszek, krętacz, naciągacz i oszust. Ot, to wszystkie wyrazy, którymi można było określić Zalfera. Jednakże przez ostatnie tygodnie przylgnęło do niego jeszcze kilka określeń - niewolnik, uciekinier, rozbitek i wreszcie adept sztuk magicznych. Takiego końca tej historii nigdy by się nie spodziewał. Ba, nie spodziewał się, że przeżyje morderczy rejs na statku piratów, łowców niewolników. Gdy jednak zrządzeniem losu udało się mu uwolnić, myślał, że spadł z deszczu pod rynnę. Stał się rozbitkiem na pustej, kamiennej wyspie. Sam nie miałby dużych szans na przeżycie jednak kolejnym uśmiechem Tymory w tym samym transporcie żywego towaru trafiło się jeszcze kilka bardziej rozgarniętych osób, których wola przetrwania była większa niż zero, i którzy nie położyli się na pokładzie rozbitego statku oczekując śmierci z rąk wyziębienia i głodu.

Ten nieoczekiwany sojusz nieznanych sobie osób przerodził się prawie w awanturniczą drużynę, gdyż członkom przyszło stoczyć boje z goblinami, orkami, przemierzać podziemia w poszukiwaniu grobowca, kontakt z wyższą siłą. Zupełnie jak w pieśniach bardów.

Zalfer poczuł się dość pewnie, gdy zeszli w głąb podziemi, a on sam nauczył się "obsługiwać" swoje nowe umiejętności. Może ta pewność siebie go zgubiła, gdyż wtedy powinęła mu się noga, dosłownie - wpadł do podziemnej rzeki. Niziołek po raz kolejny myślał, że już po nim, a jednak jego limit szczęścia jeszcze się nie wyczerpał - podziemny nurt wyrzucił go na brzeg, tuż pod nosy jego kompanów, którzy w międzyczasie znaleźli statek. Dzięki ostatniej, popisowej akcji uśpienia atakujących ich orków wreszcie znaleźli się na pokładzie statku. Dzięki Swiecie udało się im dopłynąć do Wrót Zachodu.

Tam drogi grupy rozeszły się. Podzieliwszy między siebie łupy każdy poszedł w swoją stronę, choć coś mówiło niziołkowi, że to jeszcze nie koniec ich wspólnych przygód. Jednak co przyniesie przyszłość tego nie wie nikt.

Zalfer osiadł we Wrotach, nigdy nie czuł się związany z żadnym miejscem, więc i to było dobre. Jeśli ktoś spodziewałby się, że ta przygoda zmieniła podejście do życia niziołka to byłby w błędzie. Dalej był tym samym oszustem, złodziejaszkiem i manipulantem, z tym wyjątkiem, że tym razem do swoich przekrętów miał potężnego sprzymierzeńca - magię. Którą zresztą starał się zgłębić i wytrenować w kierunku iluzji, oszustw i zmyłek. Dzięki tej pomocy zdecydowanie łatwiej szła mu jego "praca", było mniej incydentów i wpadek więc dzięki temu nie musiał prowadzić "koczowniczego" trybu życia, uciekając z miasta do miasta.

Dni mijały, przerodziły się w tygodnie, a te w miesiące, a Zalfer dalej mieszkał we Wrotach Zachodu, w małym ale bogato urządzonym domku, którego się dorobił. Jednak czegoś mu brakowało... nutki ryzyka, adrenaliny. Dzięki magii jego "praca" stała się zbyt łatwa i niziołek coraz częściej myślał o ruszeniu w drogę, na poszukiwanie przygód. Ba, nawet przeszło mu przez myśl, aby odezwać się do swoich byłych towarzyszy. A może się do nich odezwał? Ale to już opowieść na inną okazję...

 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline