Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2016, 13:04   #6
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację

Kiedy kufel wylądował na blacie, Dieter poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Mam dziwne wrażenie, że skądś się już znamy - kobiecy, kuszący głos dobiegł zza jego pleców, a już chwilę po tym, Charlotte siedziała obok niego. Jej zielone oczy lustrowały go badawczo, zaś pełne usta przywitały miłym uśmiechem.
Na widok tak okazałego piękna, które z własnej woli zechciało zająć miejsce tuż obok niego, Dieter wciągnął powietrze ze świstem, nie mogąc tym samym znaleźć odpowiednich słów. Jego smutne, wilcze oczy pobłądziły szaleńczo po sali, omiatając szybkim spojrzeniem otaczającego go twarze, jakby szukał na ich zakazanych obliczach wytłumaczenia niekomfortowej sytuacji w jakiej się znalazł, bowiem przez chwilę myślał, że to czyiś idiotyczny wygłup, lecz nie mogąc znaleźć choćby cienia odpowiedzi, szybko dał za wygraną i cicho chrząknął, aby oczyścić gardło.
- Być może byłaś świadkiem turnieju strzelectwa, w którym brałem wcześniej udział - odparł, uśmiechając się lekko w odpowiedzi. Chciał jeszcze dodać, że był zwycięzcą owego zmagania, lecz powstrzymał się od przechwałek przy tak onieśmielającej damie. - Zwę się Dieter Dashauer i nie pochodzę stąd - dodał po chwili już nieco bardziej pewnym siebie tonem głosu.
Kobieta uśmiechnęła się nieco szerzej, sprawiała wrażenie miłej dziewczyny. Zakryła się zwiewnym materiałem lekkiego płaszcza, zawiązując go w talii, tym samym pozostawiając na widoku jedynie krągłe piersi oraz zgrabne nogi.
- Charlotte z Bretonii - podała mu dłoń stroną grzbietową zwróconą ku górze. Zdawało się, że w sobie zdecydowanie więcej manier i etykiety, niż wszyscy zebrani razem wzięci.
- Długą i ciężką drogę przebyłam, aby być tam, gdzie jestem - dodała ze spokojem, zamawiając butelkę drogiego, czerwonego wina.
- Może napijesz się ze mną? Tak dla towarzystwa. Nie wydaje mi się co prawda, bym widziała cie w turnieju, ale jeśli odświeżysz swój udział w mojej pamięci, to może faktycznie uda się zaspokoić ukrytą tutaj ciekawość - z uśmiechem przytknęła palec do swojej skroni, jakby sugerując ukryte i zamglone tam wspomnienia. Gospodarz nalał wina do czystego szkła, zaś Charlotte podziękowała mu skinieniem głowy. Mimo uśmiechu, Dieter był pewien, że coś ją trapi. Nie planowała jednak tego ukazywać.
Dieter skinął głową na propozycję Charlotte, a następnie sięgnął po swój kufel i uniósł go przed siebie jak do toastu, a po tym upił nieco i odłożył go z powrotem na ladę. Mężczyzna zlizał pianę, która zostawiła swój ślad na kącikach ust, po czym uśmiechnął się szerzej, choć w jego grymasie było coś nieodgadnionego.
- Rzadko się zdarza by ktoś bezinteresownie chciał dotrzymywać mi towarzystwa. Właściwie… to się jeszcze nie wydarzyło, Charlotte - powiedział, spojrzawszy na piękną kobietę swoimi smutnymi, wilczymi oczami. Onieśmielała go wciąż, choć bursztynowy płyn, który przed chwilą wlał sobie do gardła nieco bardziej rozluźnił mu język.
- Coś cię trapi? - Zapytał.
- Chciałam żebyś przypomniał mi w jakich konkurencjach odniosłeś zwycięstwo, bo może i faktycznie to stąd kojarzę twarz. Choć, może wyda się to dziwne, ale jestem święcie przekonana, że znamy się skądinąd - kobieta upiła łyk wina i przeniosła wzrok w kierunku sali pełnej ludzi. Zaśmiała się krótko pod nosem
- To ciekawe, ile spojrzeń nagle na tobie spoczęło, chyba całą salę zaciekawiłeś - zaśmiała się powróciwszy spojrzeniem zielonych oczu na Dietera i westchnęła jakby ze zmęczenia.
- Zaiste, nigdy za tym nie przepadałem, choć to nieodłączny element mojego zawodu - odparł Dieter, unikając pokusy rozejrzenia się wokół. Mimowolnie czuł na sobie ciężar wścibskich spojrzeń klientów karczmy.
- Jestem strzelcem, można by rzec; zawodowym. Biorę udział w turniejach, gdzie zgarniam nagrody. Mam też robotę na drugi etat, ale ta nie jest na tyle ciekawa, aby móc o niej mówić - dodał po chwili, po czym spojrzał w głębie jej zielonych oczu, zakochując się w nich jak każdy śmiertelnik, który wcześniej w nie spoglądał.
Charlotte uśmiechnęła się krótko, jakby dając znać, że wysłuchała jego odpowiedzi i nie wywołała ona w niej odrazy. Kobieta ciągle i bez przerwy przyglądała mu się uważnie, badając każdą bruzdę i zmarszczę na jego twarzy oraz wyczytując emocje ze smutnych, szarych oczu.
- Nie widziałam, przykro mi - odparła w końcu, a jej uśmiech poszerzył się nieznacznie, w przyjemnym, kobiecym tonie.
- A mimo to cię znam. Uznasz mnie może za bajarza, jednakże jestem prawie pewna, że już widziałam to spojrzenie. Jakbym spadała w przepaść, a gdy spojrzałam przed siebie, ujrzałam szarość tęczówek. A potem ciemność. Być może to sen, a może po prostu za dużo wypiłam przed wyjściem na scenę. Być może również zwyczajnie mi się miesza - zaśmiała się szczerze, a jej spojrzenie spoczęło na kieliszku wina.
- Cóż, pewnie więc nie masz już ochoty słuchać roznegliżowanej wariatki - dodała z równym rozbawieniem, dopijając kieliszek.
Dieter z zainteresowaniem wsłuchiwał się w słowa kobiety, a gdy ta skończyła mówić, zapewnił ją, że nie stracił ochoty na dalszą rozmowę.
- Ależ skąd - odparł, po czym upił trochę swojego trunku. Nie spuszczał przy tym urzeczonego spojrzenia z kobiety, która w jego oczach była najbardziej niezwykłym stworzeniem jakie poznał w swoim życiu. Uśmiechnął się lekko, po czym kontynuował:
- To interesujące to co mówisz, ale ja z całą pewnością nigdy wcześniej ciebie nie spotkałem. Nie przeoczyłbym tak pięknej istoty, więc może był to proroczy sen.
- Albo nieprzyjemny koszmar - poprawiła go z lekkim uśmiechem, jednak szybko się zreflektowała
- To znaczy, nie zrozum mnie źle, to nie tak, że spotkanie ciebie miałoby zepsuć mi dzień i nastrój, po prostu to wspomnienie nie wydaje mi się być niczym miłym. To było coś złego - wyjaśniła z cichym westchnięciem i machnęła ręką, aby gospodarz dolał jej więcej wina. Ujęła w zgrabne palce nóżkę naczynia a jej uśmiech nieznacznie się poszerzył. Kiedy poruszyła się na stołku, aby zbliżyć się do niego, Dieter wyczuł woń słodkiej czekolady, jaka otoczyła jej blade, ponętne ciało. Był to przyjemny zapach, który z przyjemnością wciągnął przez nozdrza.
- Ale chyba nie będziesz moim zgubieniem lub fatum, prawda? - Zaśmiała się żartobliwie spoglądając na niego. Postanowiła nie powracać już do tematu i nie ośmieszać się bardziej, ta dyskusja nie rozwiązywała żadnej zagadki. Wtedy też dostrzegła dziwne zachowanie Dietera. Ten widział i czuł spływające na swoją twarz krople, które skapywały z sufitu, Charlotte natomiast nie dostrzegła żadnej wody. Przechyliła głowę w bok, jak ciekawski szczeniak, obserwując nerwowe rozglądanie się mężczyzny i przecieranie czoła, jakby coś na nim siadło.
- Wszystko w porządku? - Spytała zatroskana, ściągając brwi i nie odrywając od niego wzroku.
- Co u… - Dieter spojrzał ku górze, wprost na przeciekający strop, a przynajmniej tak to w jego oczach wyglądało, po czym przeniósł zagubione spojrzenie na kobietę, która wydawała się nie zwracać uwagi na krople, które skapywały z sufitu wprost na jego twarz. Zmrużył oczy, przyglądając się jej z dociekliwością.
- Ty tego nie widzisz? - Zapytał kompletnie zgubiony z tropu. - Strop przecieka. Ktoś chyba urządził sobie tam niezłą kąpiel - powiedział, po czym szybko odsunął się nieco w bok i zmienił temat. Mimo to zaciekawione i zdziwiona kobieta, zaczęła patrzeć w górę. Jej brwi uniosły się z niezrozumienia.
- Jeśli nie jesteś… - chrząknął, aby pozbyć się chrypki, która wdarła się mu do gardła. - Jeśli nie jesteś okrutnym zbrodniarzem za głowę, którego wystawiono list gończy to nie musisz się niczego obawiać - odpowiedział żartobliwie na jej pytanie.
Spojrzała ponownie na niego, choć jej wzrok błądził czasem od twarzy do sufity, w poszukiwaniu odpowiedzi na zagadkowe zachowanie. Mimo ogromnych starań, nic jednak nie dojrzała.
- Na pewno nie jestem tego pewna - odparła w zadumie, a kiedy Dieter zamrugał zmęczonymi oczami, po ich otwarciu nie było już śladu po Charlotte.
Mężczyźnie mogło się wydawać, że to była zjawa, piękna kobieta, która normalnie by do niego nie podeszła, a tutaj jednak to uczyniła. Czy to nie było dziwne? Jego twarz stawała się coraz bardziej mokra, a do głowy uderzyło gorąco, kumulujące się punktowo w okolicy potylicznej czaszki. W jeden sekundzie gwar karczmy ustąpił ciszy i spokoju, tak jakby wszyscy goście się rozpłynęli, pozostawiając po sobie jedynie bałagan i wspomnienia wcześniejszego ucztowania.
Usta otworzyły się w niemym krzyku, który nie wydobył się z jego gardła. Dieter czuł się jakby wylądował w zimnej wodzie, a potem został ponownie wyłowiony. Odczuwał przenikliwy ból przy każdym oddechu i jeszcze silniejszy gdzieś z tyłu głowy, lecz mimo cierpienia nie mógł zapomnieć twarzy Charlotte. Zamknął oczy, nie spodziewając się prędko ich otworzyć - jeśli w ogóle.


Chwila ta przedłużyła się w nieskończoność. Ciemność migała rożnymi swymi odcieniami, pojawiając się jak krótkotrwałe błyski plam. Nie układały się w specjalny kształt, który dałoby się jakkolwiek określić. Czuł szarpanie, ból, rwanie oraz przenikliwe zimno. Przez chwilę wydawało mu się, że to jest koniec. Czy tak wygląda śmierć? Pogodzenie nadeszło szybko, jednak równie błyskawicznie do nozdrzy doszedł znajomy zapach słodkiej czekolady. Charlotte? Dieter chciał jak najszybciej otworzyć oczy, uciec z pożerającej go ciemności.
- Dieter? - Jej znajomy głos niczym świetlny przewodnik wyciągnął go w górę, z powrotem na wierzch.
- Obudź się, Dieter, proszę - zapach nasilał się, mieszając z wonią mokrego ciała i włosów. W końcu mężczyzna otworzył oczy.
- Co się ze mną stało? - Powiedział na głos Dieter, jeszcze bardziej zachrypniętym głosem niż w karczmie. Chciał się podnieść i niemalże mu się to udało, lecz mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Zamiast tego sięgnął ręką w stronę swojej głowy i wymacał piekący go punkt z tyłu czaszki. Natychmiast cofnął rękę i jęknął: - Au…
Każdy, choćby najmniejszy ruch, sprawiał mu cierpienie, które wzmagało się z każdą chwilą, która upłynęła od momentu odzyskania świadomości.
- Charlotte… - wysapał z trudem.
- Co mi się stało? - Zapytał raz jeszcze, tym razem łamiącym się głosem, jakby obawiał się odpowiedzi.
- Spadliśmy z klifu, straciliśmy przytomność od upadku, mieliśmy jakieś koszmary, obudziliśmy się tutaj... A raczej ja was obudziłem. Tak w skrócie wyjaśniając - odparł mu Diego po uporaniu się z kolejną falą mdłości, gdy sobie przypomniał o tym, co niejaka Yavris mu zrobiła. Nie obejrzał się nawet na niego, wolał patrzeć przed siebie na wypadek, gdyby ich odnaleźli.
- A kimże, kurwa, jesteś i o czym ty do mnie pierdolisz? - Zapytał wyraźnie zbity z tropu strzelec. Próbował podnieść się do pozycji siedzącej i tym razem mu się to udało. Rozejrzał się po okolicy, nie kryjąc przy tym niedowierzania. To był sen, nie, to był jakiś koszmar!
- Przecież… przecież przed chwilą byłem w karczmie i sączyłem korzenne piwo… - powiedział głosem dziecka, któremu zabrano przed chwilą jego ulubioną zabawkę.
- Widzę, żeś głupi jak przeciętny majtek z mojego statku - wzruszył ramionami wyraźnie niezainteresowany mętami umysłu swego rozmówcy.
- Jak ruszysz tym swoim łbem, to sobie przypomnisz - rzekł ostro nawet się mu nie przyglądając.
- Rusz swoim łbem - powtórzył strzelec, przedrzeźniając głos pirata. - Łatwo powiedzieć komuś kto nie przypierdolił głową o półkę skalną - Dieter obdarzył przenikliwym spojrzeniem mężczyznę, lecz już nic więcej nie powiedział. Zamiast tego skupił się na swoim najbliższym otoczeniu. Jego bystry wzrok dostrzegł las, a tuż przed nim szeroką rzekę, która w jego oczach wydawała się nie do pokonania. Przed nią nie było żadnych drzew, a więc niczego co mogłoby ułatwić im przeprawę. Poza tym, teraz i tak było na to za późno.

Dieter odwrócił głowę i spojrzał w stronę siedzącego obok pirata. Podszedł do niego i rzucił mu zwiniętą linę pod nogi. - Mam nadzieję, że potrafisz pływać - powiedział uśmiechając się do niego cynicznie.
- O świcie spróbujemy przedrzeć się na drugą stronę. Zostaniesz obwiązany liną, aby nie porwał ciebie nurt rzeczny, a gdy już dostaniesz się na drugą stronę to przywiążesz ją do pnia drzewa, a wtedy my przedostaniemy się przez rzekę. Pod osłoną drzew powinniśmy być bardziej bezpieczni. Tu jesteśmy widoczni jak na otwartej dłoni.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline