Jekil zaklął pod nosem.
Ich misterny plan się załamał i trzeba było jakoś posztukować to, co się zaczęło pruć.
Na szczęście Lenz się nie zabił, ale Jekil nie sądził, by jego kompan w najbliższym czasie był zdolny do jakichkolwiek ofensywnych działań. Trzeba było radzić sobie na własna rękę... i korzystać z tego, że Lehman znajdował się o parę metrów...
Jekil sięgnął po kolejną strzałę i ponownie strzelił do bandyty. |