Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2016, 14:53   #418
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko drużyna dostała się do wielkiej sali o wielu mostach i samotnym sarkofagu na końcu Karl wiedział, że ni będzie łatwo. Szczurzy zwierzoludzie, czy może raczej skaveny, odgradzali ich solidnym murem ciał od czarnoksiężnika ich rasy który odprawiał jakieś czary nad związanym elfem. O ile cztery stojące w szeregu kruszyny wiedział, że pokonałby bez większego wysiłku, to tych dwóch uzbrojonych po zęby... niekoniecznie. Trzeba było snuć plany, ale nie było na to czasu. Trzeba było improwizować, a to jak z ranami. Jeśli nie masz głowy do tego to marny twój los jako medyk.

Widząc, że zwierzoludzie chaosu rasy mu nie znanej są poza zasięgiem skutecznej szarży Karl zdecydował się podejść spokojnie na jej odległość. Sigrid kroczyła obok niego i wtedy wszystko zaczęło się sypać...

Na początku był wybuch którego nie da się pomylić z żadnym innym. Eksplozja obcego muszkietu który dzierżył Wolf. Youviel puszczała strzały w kierunku rogatego wroga, ale te zdawały się nic mu nie robić. Potem pojawił się odgłos nawałnicy z piorunami na tyłach ich pozycji. Dziesiątki złowieszczych wyładowań magicznych i upiorny odgłos potępionych dobiegał z pozycji strzelców. Oprawca znał procedury. Cokolwiek się dzieje nie odwracać się i czekać rozkazów dowódcy. Tylko rozkazy... nie docierały. Potem, ułamek sekundy później dostrzegł jak rogaty szczur zaczyna łapać się za gardło i krztusić... Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie to co miało miejsce później. Trzy demony pojawiły się między nimi a zwartym szeregiem szczuroludzi.

Karl stał zdębiały, ale szybko się opanował i przyjął postawę obronną. Lepiej było nie ruszać się z miejsca. Udawać, że jest się tylko elementem otoczenia, a nóż demony nie zauważą i zostawią w spokoju. Tak, plan był nader prosty i naiwny w swoim wykonaniu. Choć cyrulika targały wątpliwości i nasiona strachu stał w miejscu.

Plan się udał i byłoby jeszcze lepiej, gdyby Sigrid nie rzuciła się do szarży. Spełnił się wariant który przewidział. Siewca Zarazy zauważył ją i zaatakował. Bliska obecność demona spłynęła falą strachu wymalowanego na twarzy norsmenki. Tak być nie mogło. Potrzebował każdego miecza w tej walce. Nawet takiego który jest niespełna rozumu. Nie namyślając się rzucił się z odsieczą z Eleną kroczącą tuż za nim. Pierwszy cios chybił, a demon obrócił się i falą wymiocin „zaatakował” złodziejkę która padła na posadzkę w bólu. Do walki dołączył Galvin wyprowadzając celny, ale mało skuteczny cios. Oprawca wyprowadził drugi zamach w czerep demona który dosięgnął celu. Słychać było głośny trzask, a Sługa Nurgla rozwiał się w dym znikając z tkaniny rzeczywistości.

Następne co pamiętał, to słyszał krzyk Wolfa. Rozkazy nadeszły. Miał opatrzyć Elenę. Nie był z tego zadowolony, ale rozumiał potrzebę i tak uczynił. Chwilę później ręka została oczyszczona. Nie było czasu bandażować, ale prowizoryczne opatrzenie znalazło się na popalonej i rozpuszczonej miejscami skórze. Spojrzał na pole bitwy przed nimi poprawiając uchwyt na młocie. To co zastał na miejscu było wątpliwej pociechy. Pozostałe demony odeszły bez śladu, a w szeregach szczurów zostały dwa średnio uzbrojone i jeden opancerzony na nogach. Lecz to nie to go kłopotało. Oto za nimi znajdowała się zgraja demonicznych chochlików które coś czarowały.

Karl przeklął pod nosem. Szala zwycięstwa która i tak od początku była po stronie szczurzego ludu jeszcze bardziej przechyliła się na stronę wroga. Szarżował i zabił jednego z trzech przeciętnych adwersarzy. Jego towarzysze również nie próżnowali. Walka raz jeszcze się nawiązała, a szanse powoli przechylały się na korzyść ich niewielkiej drużyny. Sigmaryta widząc wyrwę w lini wroga wykorzystał szansę i rzucił się na chochliki mając nadzieję, że uda mu się przebić do Szarego Proroka...

Jednak w tym momencie szczurzy czaromiot rzucił zaklęcie. Tak jak wcześniej dziesiątki zjadliwych błyskawic rozprzestrzeniały się szerokim łukiem wokoło niego i jego towarzyszy. Ból był przeogromny, ale nie na tyle by zaćmić jego świadomość. Upadł na kolano kiedy jedna z błyskawic uderzyła w jego udo. Czuł jak z każdym trafieniem czaru opada z sił. To było więcej niż zwykłe błyskawice. To były plugawe wyładowania czystej essencji chaosu kradnące siły ofiary zaklęcia. Grymas wściekłości pojawił się na twarzy Oprawcy. Świadomość powoli odpływała, ale zdołał jeszcze podnieść głowę i spojrzeć na tego który tak podstępnie go podszedł... a on? On eksplodował niczym wypchana partacko armata rozrzucając wszędzie odłamki ciała, krwi i kości.

- Dobrze... ci... tak... – wydyszał widząc rozmazujący się obraz swoimi oczami. Podparł się dłonią o posadzkę by choć jeszcze chwilę zachować świadomość tak naprędce odpływającej z jego umysłu. Jego ciało się poddawało. Jego ciało... zdradzieckie ciało... lecz umysł wypełniał gniew.
- ...skurwielu.
Następnie przyszła ciemność i uczucie twardej, zimnej, kamiennej posadzki na której poległ, lecz i to uczucie szybko zniknęło zamienione błogim stanem braku świadomości. Stanu którego nigdy nie lubił. Zawsze wolał był w pełni władzy, w pełni kontroli. Nawet wtedy kiedy inni byli tak sponiewierani, że nie potrafili odróżnić góry od dołu. Teraz jednak odpłynął w mroczne i ciemne odmęty nieświadomości...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline