Żmija robił co umiał. Nawet z braku materiału na opatrunki zerwał parę pasm materiału z pobitych ludzi karczmarza. Oczywiście dziwnym trafem przy tej czynności znikały także sakiewki, które kusiły niemiłosiernie. - Żyć będziecie, ale bez zimnej wody wiele się nie da zrobić.- Mówiąc to popatrzył na szczerbulca.
Zimny pot spłynął Gerhardowi po plecach jak wyszło, że przyuważyli symbol Ranalda. Szczęściem wyszło, że wrogo z tego powodu nie zareagowali.
Na propozycję datków uśmiechnął się szczerze. - Łask Ranald nie poskąpi hojnym darczyńcom.- Z uśmiechem na ustach pomógł rannemu w kostkę doczłapać się do karczmy.
Von Welinger pomógł usiąść rannemu na pierwszym z brzegu krześle i zajął się opatrywaniem ran wszystkim potrzebującym. - Jonathan. Jeślibyś mógł zobacz czy karczmarz nie ma jakiś bandaży czy lodu w piwnicy schowanego.- Zwrócił się do cyrkowca licząc, że pokaże to iż to jego pomocnik lub osoba dla niego zaufana.
Żmija wkupiał się umiejętnościami, ale cyrkowiec mógłby mieć problemy a tak może to w czymś pomóc. - Niezłą rozróbę tu uczyniliście. Kapryśny Ranald miał niezłą uciechę z zamieszania jakie uczyniliście.- Mówił opatrując jednego z głównych Kochersów.
Ostatnio edytowane przez Hakon : 16-08-2016 o 10:31.
|