Ajej znał się na granicach. Pilnował ich na co dzień. Ta była bardzo wyraźna i ciężka do przekroczenia.
- A jak im sie uda spalić? Tak przynajmniej bendo w środku i zgino w męczarniach. A o to przecież chodzi, nie? - Andrzej mocno wierzył w prawdziwość tych słów, nie będąc w stanie przyjąć innego sposobu pojmowania sprawy. No bo kto by się przejmował
Odlotową Renatą kiedy można widowiskowo i brutalnie unicestwić wroga? Przecież ekipa z BieMdablju nie była ot takimi zwyklakami, zadarli z
Panem Ryszardem, jego Teściową oraz całą łopatologiczną rodziną z osiedla.
- A wgłule to brszaczamniejanpiedaam. A nie, że chjesrniekobinoanie. Co to, to nie. Jak masz paczkę gwoździów to możemy zadziałać jak chcesz. Tyko! Trza tu będzie posprzontać potym, a chwilowo kierowców brak tutaj.