Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2016, 07:49   #106
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Partridge:
O losie, facet, chyba kloszard, bo wali od niego fekaliami i brudem (nie wiesz czym bardziej), jest rozmowny jak torturowany gremlin, któremu kat najpierw obciął język, a potem zabrał się za wydobywanie informacji. Nawet się nie przedstawił, burak cukrowy jeden. A może Ty swoim gadaniem nie potrafisz przekonać do siebie innych ludzi. Fakt faktem, lubisz przed snem trzachnąć sobie czosnku albo cebuli, a rano nie umyć zębów, jednakże bez przesady - nie waliło Ci z gęby jak trollowi, który z nieumytych ludzkich jelit zrobił sobie surowe spaghetti bolognese. To wszystko jest jednak najmniejszym zmartwieniem na chwilę obecną, gdyż dopadło Cię straszliwe zmęczenie - najchętniej walnąłbyś się spać tak na chociażby pięć minutek albo dwa lata świetlne. Cóż niecodziennie otrzymywałeś taką porcję witaminy W jak wpierdol, S jak spieprzanie i A, jak ała. Rozejrzałeś się wokół i zyskałeś nadzieję, że gobliny mają jakiś tapczan, bo myśl o spaniu na zimnych i wilgotnych kamieniach powoduje u Ciebie podchodzenie treści żołądka do gardła. Właśnie, żołądek...poczułeś ssanie jak przy odpalaniu silnika w krasnoludzkiej maszynie latającej. O, Bogdan w końcu odpadł z sufitu i wylądował dosłownie pod Twoimi stopami - ledwo żywy, poobijany, ze stępionymi ząbkami, ale precyzyjny jak zawsze. Zuch Pancernik, aż serce rośnie!


Lucyna:
Oczka bolo, bolo. Zaczęłaś resztkami sił drzeć swoją śliczną, pokiereszowaną z deka, twarzyczkę aż stało się - zdążyłaś jedynie wypowiedzieć swoje imię i skończył się limit głosowy. Po prostu tylko skrzeczysz. A mama mówiła - nie drzyj japy. To Ci teraz wyszło bokiem bezsensowne memłanie ozorem na lewo, prawo i za siebie. Nie możesz przez to czarować, ponieważ magia potrzebuje głosu jak polityk ubiegający się o stołek w izbie lordów. Świetnie, po prostu świetnie. Jak zatem dobitnie zakomunikujesz innym, że jesteś głodna, chce Ci się spać i siusiu? W ogóle, jak już odzyskasz głos, powiesz Partridge'owi co myślisz o jego prostackim zachowaniu - najpierw ewidentnie Cię wyrywał jak drelicharz krzesełko na stadionie, a teraz co najwyżej poprosi, żebyś rozwiązała jakiś problem. Powinien Ci usługiwać, jako damie* w potrzebie oraz po prostu osobie, której należy się pełna uwaga, atencja oraz impotencja (cokolwiek to znaczy).
Zaraz padniesz na twarz, jak Partridge miłujący uderzanie głową w każdy twardy obiekt, a nie chcesz sobie złamać noska. Ale to jest jeszcze do wytrzymania - zobaczyłaś, że elf wita się z tym co Wam pomógł, nawet mu strzelił kuksańca w gały, a ten mu nawet nie odpowiedział. Mocno chroni swoje dane osobowe, drań. Och, łaskawie zapytał co porabiacie, wielkomyślny w dupę kilofem robiony! A, wiesz Pan, łazimy sobie po goblinich kopalniach, pijemy subatomową gorzałę, prawie giniemy w starciu z legendarnym demonem, a tak to czego nie dotkniemy to zamienia się w błoto - idź się jeb, zjebie!

No tak...ale przecież wysiadły Ci struny głosowe, jakby ktoś Ci je przeciął sierpem - krzywo i na odpierdol się.


*Damie klnącej jak cały pododdział dowodzony przez Kaprala Wyrwichuja. Świnia by się zlatała!



Sabat:
No, dobra, przywitałeś się, zapomniałeś dodać swoje imię, ksywę, pseudo nieartystyczne, ale to się nadrobi. W kontaktach międzyludzkich zazwyczaj byłeś na pozycji "Najniższy szczebel w drabince społecznej i łańcuchu pokarmowym", więc nie mogłeś odnaleźć się w sytuacji przyjacielskiego powitania okraszonego kilkukrotnym dziabnięciem w oczy. Elfka nagle zamilkła i zaczęła skrzeczeć. Spojrzałeś na nią i stwierdziłeś, że jakby umyć i wyczyścić to w tym artystycznie porozdzieranym wdzianku nadawałaby się na okładkę Playwoja - czasopisma dla żądnych kobiet żołnierzy, wydawanego przez Kolegialną Komisję Ministerstwa Wojny ds. Humanitarnego Traktowania Siebie Samego.

Cóż, nie masz jaj więc co najwyżej możesz sobie pomarzyć.

Wtedy do korytarza wparowały gobliny...


Partridge, Lucyna, Sabat:
Gobliny posiadały pewną ciekawą właściwość psychomotoryczną - nieważne ilu chciało się ich wcisnąć w pomieszczenie o ograniczonej kubaturze, bo wciskały się wszystkie zainteresowane, a nawet więcej. Gdyby podbiegł teraz do nich jakiś goblin z zapytaniem czy jest jeszcze miejsce, to wszystkie by krzyknęły "Jasne!" i proces mógł tak trwać bez końca. Teraz w samym wejściu tłoczyło się ich (tłoczyło: tu czytaj - jak olej) ze dwie setki, zasłaniając cały wlot korytarza. Dzięki Bogu wzięły mini pochodnie, więc nie czuliście się jak zamkniętej izolatce. Chwilę milczały, oglądając dogorywające truchło Boga Wojny i jego synalka, a po chwili wybuchły radosnym wrzaskiem solidnie się wytłaczając, dzięki czemu w pomieszczeniu zrobiło się luźniej.

Podszedł do Was Jędrek. Tak, każde z Was już go poznało - chyba był jakimś Kierownikiem ds. Szukania Frajerów Zwalczających Niebezpieczne Problemy w Kopalniach, bo i Sabata prosił o zajęcie się tematem Boga Wojny. Przemówił w swej gobliniej wielkowspaniałości, o ile taka w ogóle potrafiła istnieć:
- Wszyscy Wam dziękujemy! A teraz wypierdalać z naszej kopalni, gnidy. Wasi...ochroniarze...wskażą Wam drogę. A, i dostaniecie suchy prowiant na drogę - dadzą Wam przy wyjściu. Żegnam!

To chuj jeden...

Gobliny nagle się ulotniły, zostało jedynie trzydzieści, które ewidentnie spożywały za dużo testosteronu w młodości i rozrosły się do rozmiarów krasnoludów. 100% mięśni, na pewno o wiele mniej tkanki mózgowej i średnio 30kg uzbrojenia na głowę. To pewnie sławetna IV Speckompania Reprezentacyjno-Uderzeniowa.
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 10-08-2016 o 08:23.
Bergan jest offline