- Co porabiacie, poza wpadaniem w problemy? - zapytał ten nowy.
- Ja głównie biegam z punktu A do punktu B. Dotychczas nieźle mi wychodziło. Parę razy zaoszczędziło to wątpliwą przyjemność ubogacenia organizmu o klingę miecza albo rozerwanie go pazurami potworów, demonów, surykatek...
Poczuł na stopie tupot małych nóżek. Podjął pancernika z ziemi, by podnieść go na wysokość rozmówcy.
- Bogdan, przywitaj się ładnie z panem.
- SKWIRK!
- Mówi że mu bardzo miło albo chce z tobą kopulować. Nigdy nie jestem pewny.
Nim zdążył dokończyć, w jaskini zaczęły pojawiać się gobliny. I to w ilościach hurtowych. Przepychały się jeden przez drugiego, część wręcz chodziła sobie po głowach. Nie przeszkadzało to jednak licznej, zielonej grupie. Jak każda szanująca się tłuszcza, także i przedstawiciele tej rasy bardzo lubili popatrzeć na efekty przemocy.
Jędrek wyszedł na przód. Odgarnął trochę tłum i zaczął mówić.
- Wszyscy Wam dziękujemy! A teraz wypierdalać z naszej kopalni, gnidy. Wasi...ochroniarze...wskażą Wam drogę. Żegnam!
- Hola! Hola! Starcie z tym zgrywusem było wyjątkowo upierdliwe. Mógłbyś dorzucić coś ekstra. Grudkę złota, pancerz, subatomowe skarpety góralskie. Niczym nie pogardzimy.