Inteligencja + Academics + ( Resources ) - ocenisz nie tylko czy cię stać, ale też ile potrafi. ST8
10 1 9 2 8 4 7 8 6 10
4 sukcesy - powiedziałbym że to jakiś ekspert od renowacji zabytków z tego okresu co akurat ma chude dni bo nie ma zleceń. Razem masz już 5 sukcesów na robienie skrzynki.
Dziewczyna widząc ogłoszenie jednego z chłopaków od renowacji, przez chwilę wpatruje się w nie niedowierzając. Czyta je jeszcze raz. Tak, zna tego człowieka, a raczej słyszała o nim. Czyżby miał chude dni? Normalnie jego robota kosztuje majątek, ale to co teraz proponuje jest wręcz śmieszne. Wampirzyca szybko wysyła zapytanie, dając znać że zależy jej na czasie.
Evelyn odpala oba swoje maile i niestety zawartość jej prywatnej skrzynki pocztowej nie przynosi jej wiele radości. Od razu rzucają się jej w oczy dwie decyzje odmowne - jedna z któregoś rządowego zbioru i jedna od jednej z tych 3 rodzin co chciały się spotkać. Ci drudzy - Cassarowie - wręcz zmienili zdanie. Wczoraj byli chętni. Może przesadza ale czuje tu ruchy pewnej rudej wiedźmy. By chwilkę odpocząć pisze wiadomość do Mili. Kątem oka widzi, powiadomienie na drugiej skrzynce. Zagląda tam i wybucha śmiechem.
-
Błagam… powiększanie penisa? - Szybko wyrzuca maila do kosza, ale po sekundzie pojawia się kolejny. -
Co do cholery? - Wyłącza swojego prywatnego maila i wchodzi w wiadomość o przeuroczej nazwie “pennies”. Zostaje brutalnie zaatakowana przez zdjęcie przedstawiające spektakularne męskie genitalia. -
Tak… tego mi dziś brakowało. - Dopiero po dłuższej chwili zauważa rozmyte literki. Co za idiota przesyła w ten sposób wiadomość… nossferatu, jeśli to wampiry to tylko te cholerne, pokrzywione mole komputerowe. Chyba że… przed oczami staje jej Crista, wybierająca zdjęcie penisa. -
Oj nawet jeśli to pułapka to warta była tej wizji.
Z łatwością odczytuje informacje o spotkaniu w turystycznym centrum miasteczka. Za dwie godziny przy jakimś straganie z elektroniką... brzmi jak kłopoty. Wstaje od kompa i zaczyna się przechadzać po pokoju. Kątem oka dostrzega powiadomienie o kolejnym mailu. Poirytowana podchodzi do komputera i ku swojemu zaskoczeniu widzi mail od... Breta.
"Prawie żałuję że czegoś cię nauczyłem"
Evelyn przez chwilę patrzy na maila, zastanawiając się czy ktoś nie włamał się dla jej Sire do skrzynki… Po chwili odpisuje. Ciekawe czemu “prawie żałujesz”. Odpisuje jednak:
“ No cóż, jak na razie wszyscy twierdzą, że niczego mnie nie nauczyłeś i że zrobią to lepiej sami. Coś się dzieje?” “Byłem w Le Meriden. A chwilę później dostałem telefon” “Z uwagi na moją lekką paranoję nie podam gdzie jestem obecnie, ale skoro tak ci dobrze idzie już pewnie wiesz.” - Wampirzyca poirytowana wstaje od komputera i zaczyna krążyć po pokoju. Jaki telefon? Zerka na komputer ale skrzynka już informuje ją o kolejnym mailu.
“Nie wiem. Nie powinienem wiedzieć. C. rozpoczęła łowy”
-
To mnie zaskoczyłeś staruszku. - Dziewczyna odchyla się i przez chwilę wpatruje się w sufit. Chwilę stuka nerwowo palcem w biurko ale w końcu odpisuje.
“Nie tylko ona. - Zawiesza się. Powoli sięga ręką do nieistniejącego już śladu po pierwszym ugryzieniu i powoli zatacza po nim ósemki. Jej mózg zaczyna szaleć po wszystkich informacjach, które ostatnio zdobyła. Dociera do niej w jakie bagno się prawdopodobnie władowała. Tęskni… tak cholernie tęskni. Odrywa rękę od szyi i dopisuje. -
Chyba będzie lepiej jak nie będziesz się do mnie zbliżał przez jakiś czas.” “To hell with them”
Evelyn uśmiecha się ale wyłącza maila, koniec robienia sobie nadziei. Zamyka komputer i podchodzi do okna. Chyba czas na spacer, a potem wizytę u mojego brzydszego kuzynostwa - jeśli to oni. Zerka na swoje rzeczy, po chwili namysłu pakuje zmianę ubrań i kluczyki do samochodu. Uśmiecha się -
Mam paranoję, mam cholerną paranoję. - W jej głowie zaczynają szaleć myśli. W kącie słyszy węża, w jej przeczuciach za drzwiami pokoju czai się banda łowców, gdzieś w kącie oka majaczy jej niebiańska aura jednej z czterech postaci, a nad tym wszystkim czuwa aura nienawiści. Przez mózg przelatują jej setki dat, wszystkie informacje, które udało się jej zdobyć w przeciągu kilku ostatnich dni. Po czym znów widzi kroczącą w swoja stronę Cristę. Czuje, że nie może się skupić. Poirytowana odpala znów laptop, kasuje z niego dane na tyle na ile może to zrobić na szybko, nawet nie zagląda na maila. Gdy wyłącza go ponownie odchyla się na krześle i bierze głębszy oddech. -
Idę na spacer może zacznę myśleć.- Chwyta kurtkę z kapturem, plecak i rusza powoli w kierunku centrum miasteczka.
Dingli okazuje się, tak jak się spodziewała po szybkim przejedzie przez miejscowość, być przeuroczą turystyczną wioską, która gdyby nie sąsiedztwo klifów byłaby zabitą dechami dziurą. Spokojnym krokiem spaceruje pnącymi się pod górę uliczkami. Jej zmysły są jak zwykle podczas spaceru na najwyższych obrotach. Na szczęście bliskość większego, nie tak zatęchłego morza i uliczki, które są przewiewne dzięki niskiej zabudowie dobrze służą jej nosowi. Przysiada na jakiejś ławeczce z widokiem na pola i widząc wiadomość zwrotną od Mili spokojnie na nią odpisuje. Kusi ją by zajrzeć na drugiego maila ale woli tego nie robić na telefonie. Ciekawe co Bret by zrobił gdyby się dowiedział, że to ona sprowadziła łowców do fortu… ciekawe czy już tego nie wie.
Gdy obok niej przechodzi jakaś przeurocza parka czuje dziwną potrzebę napicia się. W sumie mogłaby zapolować… nawet mają tu college, ale zaledwie wczoraj piła. -
Będzie dobrze, nie ryzykujmy takich gierek nie znając okolicy. - Cichy pomruk wyrywa się jej z ust. Szybko otrząsa się. Zaczyna świrować od samotności. Powoli podnosi się i spokojnym krokiem rusza… w kierunku uniwerku. No może jak ktoś się nawinie, ma jeszcze ponad godzinkę do spotkania, a jeśli znów będzie musiała uciekać troszkę sił mogłoby się przydać… Oj tak dobrze wie że to nie to. Po prostu chętnie zapomniałabym się czując to pulsowanie.
Widząc pustki na uniwerku zrezygnowana skierowała się w stronę umówionego miejsca spotkania.
Jej rozmówca pojawił się gdy tylko znalazła się w pobliżu stanowiska i jakoś nie miała wątpliwości, że to on. Nosferatu - bo bez wątpienia był to jeden z nich - był wychudzony do granic możliwości. Długie, wąskie ręce zaplótł na piersi i zaczął nawijać jak oszalały kiedy tylko usunęli się z publicznego miejsca.
-
Sprawa jest. W sumie do kilka spraw. Parę spraw do nas na ciebie, tyle że niespecjalnie nam na rękę je robić. A zrobić coś trzeba. Więc. Są na ciebie trzy kontrakty - wysypał serią jak z karabinu. Bez przedstawienia się, bez słowa wyjaśnienia jak ją znalazł. Do tego już po paru sekundach zaczął szkubać rewolucyjną szarfę założoną na całkiem współczesny kombinezon robotnika.
-
Aż trzy? Ciekawe i jaki masz zysk w tym, że mnie o tym informujesz, panie…
-
Zysk mam taki, że mogę załatwić maks dwa. Trzeci zawsze się pogryzie. I łatwiej mi kiedy o nich wiesz, bo nie odstawisz cyrku - rozejrzał się nerwowo -
Anthony
-
Evelyn, ale to już wiesz. Nie gwarantuję, ze nie odstawię “cyrku”, ale zobaczymy co da się zrobić. Co to za kontrakty?
-
Mamy cię znaleźć, mamy cię chronić i mamy cię załatwić na szaro -
-
Załatwić chce mnie Crista czy ktoś nowy?
-
Nie ma opcji, nie dam ci szukać durnej zemsty. Nie powiem kto.
-
Wiesz… gdyby nie to, że.. - po chwili zastanowienia Evelyn pokręciła głową. -
Nie ważne. Jaki masz pomysł?
-
Właśnie. Pomysł brzmi - róbta swoje. Cholera wie co ty odwalasz, szyfrowanie masz dobre, więc musieliśmy wrócić do starych sztuczek. Nie idź do (tamta rodzinka), bo cię drapną. Kicaj po hotelach tak jak kicasz, co słabszych zniechęciłaś-
-
No, no. Czyli jest was więcej? Czy cały nasz mały światek nie ma co robić tylko się za mną uganiać? - Jakie niby szyfrowanie…Ktoś wie zbyt dobrze nad czym pracuję i mam cichą nadzieję, że to Smith.
-
Jesteś obecnie oczkiem w głowie szóstki Starszych, wariatko.
-
A chcesz mi sprzedać jakieś pożyteczne informacje? Bo przyznam, ze jak na razie czuję, ze zmarnowałam czas. Choć miło spotkać kogoś ze światka, kto we mnie nie strzela.
-
Sprzedać? Zawsze. A jaką walutą płacisz? - uśmiechnął się tak że jęzor sięgnął mu niemal do piersi
-
Niestety ostatnio zostałam bankrutem.
-
Jasne jasne. Coś majstrujesz. Coś dużego. Co to? Możemy pomóc.
-
Nie żebym coś do was miała, ale nie ufam naszemu małemu światkowi. Jak sam zauważyłeś mam powody. - Evelyn wytężyła zmysły słysząc syczenie za plecami. -
Chyba czas na mnie.
-
Darmowa próbka. To nie Crista chce cię załatwić. To znaczy to nie od niej wyszło zlecenie.
-
Bardzo bym się chciała odwdzięczyć za ta informację, ale niestety mam też swoje umowy, których muszę przestrzegać. - Przez głowę przeleciały jej wszystkie spotkane dotychczas wampiry… kto jeszcze chce się dobrać do jej skóry.
-
Jak bardzo chcesz, to znajdziesz sposób - odrobinę spoważniał -
Z tego co wiem trochę znasz tę grę
-
Dopóki jestem wrzodem na dupie mojego sire nie podejmę się więcej zobowiązań. Już i tak za dużo nakombinowałam.
-
Nawet luźnych spotkań towarzyskich z brzydalami?
-
No no brzmi jak podryw Anthony. - Brytyjka uśmiechnęła się.
-
Bo miało. Ja wręcz cię swatam! - wykręcił paszczę w uśmiechu który doprowadziłby do palpitacji większość dzieci
-
Przyznam się, ze to co robisz jest troszkę straszne. - Evelyn przekręciła dłonią jakby chciała wykręcić swoją twarz. -
Nie wiem ile mnie śledzicie ale mam raczej dosyć konkretny gust. Czemu osóbka, z którą mnie chcesz “zeswatać” sama się nie zgłosiła?
-
Bo nie może wiedzieć że jest swatana
-
Mogę się zgodzić na spotkanie, ale ani nie wiem czy przetrwam najbliższy dzień, a i gwarantuję, że ze swatania nici.
-
Umówmy się - tak długo jak będziesz trzymała go przy sobie, to nie damy skrzywdzić twojego ślicznego tyłeczka Criście. Co ty na to?
-
Obawiam się, że posiadanie jednego z was na podorędziu może mi przeszkadzać w spożywaniu posiłków.
-
Duża jesteś. Ogarniesz. Względnie ustalicie zasadę “minimum dwa metry” czy coś
-
Nie Anthony. - Evelyn spoważniała. -
Mam robotę do wykonania i muszę to załatwić sama. Nie mogę teraz biegać z jednym z was na ogonie.
-
Bueno - obrócił się w stronę morza i zaciągnął powietrzem...z straszliwym sykiem. Rozluźnił mięśnie -
To chyba tyle miałem tu załatwić
Evelyn odwróciła się. -
Chętnie spotkam was w lepszych czasach. - Powoli ruszyła w stronę centrum. Jeszcze jedno spotkanie tej nocy oby równie niegroźne.