Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2016, 20:40   #186
Ranghar
 
Ranghar's Avatar
 
Reputacja: 1 Ranghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputacjęRanghar ma wspaniałą reputację
Saul wlał zawartość buteleczki w usta, smak krwi i smoły zalał kubki smakowe. Czarna smolista galareta powoli przedzierała się przez gardło zostawiając palący posmak. Palący ogień rozszedł się po żołądku przebijając go setką igieł bólu. Nogi i ciało zachwiały się, a wzrok zaczął się rozmazywać.

Amelia omijając łukiem potwora podbiegła do uwolnionych dziewczyn i kultysty. Mężczyzna z obrzydzeniem ściągnął czerwone szaty i rzucił na podłogę. Od barku przez jego ciało przebiegała krwawa rana od noża ciągnąca się aż do kolana. Blada i wycieńczona twarz należąca do Bruno uśmiechnęła do Ameli. – Dobrze cię widzieć… - Mężczyzna zachwiał się na nogach. - Zajmij się moją siostrą, zabierz ją stąd wraz z resztą dziewczyn. Odwrócił się do Margaret – Idź z Amelią, dołączę do was na zewnątrz. – Pot gęsto spływał mu po czole, z trudem walczył z wycieńczeniem, aby dobrze wyglądać przed siostrą.
- Nieee, zostań z zemną wielki bracie!
– Muszę pomóc naszym przyjaciołom.
Po policzkach popłynęły mu łzy na myśl o tym, że jej już nigdy nie zobaczy. Pchnął Margaret w objęcia Amelii. – Idźcie! Już! Po czym Bruno ze sztyletem w dłoni pobiegł w kierunku otoczonego Jacka, a Amelia z towarzyszkami ruszyły ku wyjściu.

Jack resztką sił obrócił się plecami do ściany. Gdzieś nad nim rozbrzmiewał donośnie dzwon. Z prawej strony i od przodu zbliżali się przeciwnicy. Z lewej strony płonęły resztki proporców. Kultyści ruszyli do ataku na wycieńczonego Jacka, gdy nagle z góry usłyszeli wrzask, czerwone szaty mignęły przed Malonem, gdy kultysta spadł z wysokości na jednego ze sprzymierzeńców. Zgrzyt łamanych kości i bryzgi krwi wypełniły otoczenie. Pozostały przy życiu kultysta spojrzał na zwłoki, na przeciwnika i wrzasnął przebity sztyletem od tyłu przez zakrwawionego Bruno. Jack korzystając z okazji machnął siekierą w gardło urywając wrzaski. Spojrzał na znajomą sylwetkę mężczyzny, który wchodził wraz z nimi do posiadłości z mała siostrą. Mężczyzna podobnych rozmiarów do niego słaniał się na nogach, z wielką sznytom od barku do kolana. Mężczyźni kiwnęli sobie głowami z szacunek i znakiem, że obaj przeżyli podobne piekło w tym domu. Nagle kolejne ciało spadło na palące się proporce z mokrym plaskiem. – Chodź! Trzeba pomóc dziewczyną! Obaj ruszyli w kierunku kobiet biegnących do wyjścia.

Tymczasem potwór z rogami stał przed Saulem zżeranym od środka przez truciznę. Bestia łapskami ściągała wnętrzności starca, z którego wyszła. Blade fioletowe cielsko było pozbawione skóry, z różnych partii ciała sterczało mu mięso, żyły i wnętrzności. Twarz bez ust zagrzyta zębami i zadyszała ze wściekłością. Czarne przekrwione nieludzkie oczy drżały ze wściekłości i może bólu? Potwór wrzasnął wściekle rozglądając się po pomieszczeniu. Spojrzał na przedzierające się bokiem kobiety. Zielona mgła otaczała jego niekompletne ciało, jego grube czarne rogi zabłyszczały, gdy wystrzeliły z nich zielone błyskawice prosto w kobiety. Zielone wyładowania trafiły Lirael i Sophie. Amelia rzuciła Margaret na ziemie i okryła ją własnym ciałem, gdy kolejne wyładowania uderzyły w jej spalone plecy i w twarz Marie. Przez poprzednio już spalone plecy przebiegł nieziemski ból, który nagle ustał, gdy nerwy na plecach zostały spalone wraz z kościami. Marie z roztapiającą się twarzą padła bulgocząc. Sophie i Lireal zostały doszczętnie wypalone do kości.

Do Saula dobiegły krzyki konających dziewczyn, z tytanicznym wysiłkiem wstał czując jak jego ciało kona w konwulsjach i rzucił się wymachując zdrową i drugą bezwładną leżącą ręką na potwora. Zdrowa ręka uderzyła w kościany podbródek potwora, jego twarz się nie odwróciła. Potężny cios w klatkę piersiową Saula posłał go przez pomieszczenie do ściany. Przytłumione odgłosy łamanych kości w plecach dosięgły jego odpływającej świadomości.

Wojownik wraz Kosiarzem pokonali swoich przeciwników zrzucając ich jeden za drugim z drewnianych podestów wokół brzmiącego wciąż dzwona. Z każdym jego dźwiękiem rany Wojownika wybuchały ze zdwojoną boleścią, a do ich głów wbiegały podszepty karzące im skoczyć z podestów w ślad za kultystami, których zepchnęli. Wojownik opierając się pokusie wskazał czarnemu na dzwon, ten walcząc z podszeptami machnął kosą w mechanizm trzymający dzwon z łańcuchem przy podeście. Dzwonem szarpnęło i zahaczył drewnianą podłogę na której stali rozrywając ją. Dzwon poszybował dźwięcząc w dół. Wojownik i Kosiarz poczuli jak tracą dosłownie grunt pod nogami, zaczęli spadać sięgając rękoma powietrza w ślad za dzwonem.

Do Demona wróciła błyskawica, którą smagał kobiety. Zielona mgła wirowała przy nim, a błyskawica przenikała jego ciało sklecając niedokończone organy i mięśnie. Powoli na ciele zaczęła pojawiać się purpurowa skóra.

Gdzieś w kącie było słychać rozpaczliwy krzyk Bruno – Margaret!!!

<Jebud!>

Nagle świat się skończył, nastała cisza. Przynajmniej tak może wydawać się większości dusz w pomieszczeniu, ponieważ na ziemię runął wielki dzwon, który wszystkich ogłuszył. Tumany kurzu, odłamków, kamienia i krwawych miazg z ciał poszybowały po pomieszczeniu. Jack wraz z Bruno biegnąc do dziewczyn dostali ostrymi odłamkami i runęli na ziemię, gruz posypał się na Amelię zakrywającą Margaret. <Plask!> spadł Kosiarz <Plask!> spadł i Wojownik zdobiąc swoją krwią mury. Potężny dzwon podskakując zaczął się toczyć krusząc sarkofagi i skryte w nich zwłoki i kości. Skupiska zielonej mgły wybuchły i rozproszyły się po pomieszczeniu. Dzwon wciąż dźwięcząc toczył się w kierunku demona przybierającego na skórze, masie i wzroście. Ciało Saula przeszywało każde dudnięcie dzwonu trzymając go na granicy między życiem, a śmiercią. Dzwon z impetem uderzył w demona i z dzikim zgrzytem owinął się wokół niego i pękł w środku zostawiając go nietkniętego. Demon osnuty opadającą mgłą zanosił się chrapliwym śmiechem roznoszącym się po całej piwnicy i korytarzach domu. Saul nie czując już ciała, wpatrywał się przez mgłę w rosnącego demona, jego ciało robiło się co raz bardziej czerwone, rogi wykręcały się i wiły sięgając sklepienia. Z jego pleców wystrzelił czerwone skórzane skrzydła rozwiewające mgłę i kurz, które w końcu rozproszyły się ukazując pobojowisko pełne ciał i śmierci.

Oczy Feldmanna zaczęły zachodzić ciemnością, gdy resztkami sił patrzał na porozrzucane ciała przyjaciół. Nie czuł już bólu, tylko wielki smutek i gniew. Gniew na tych szalonych ludzi, którzy go tu sprowadzili, wymordowali tylu dobrych ludzi i przyjaciół oraz przywołali to coś, tego demona. Oczy pomimo, że otwarte zaczęły zachodzić ciemnością. Uszy zaczęły słabiej odbierać chrapliwy śmiech i kroki demona. Umysł Saula zaczął odpływać w nieznane, gdy cieniutki ostatni dźwięk doszedł jego uszu.

Nieeeeee! Zostaw mnieeeeeeee! – Piskliwy, histeryczny krzyk wypełnił salę. Potwór zwalił ciało Ameli i sięgnął ku Margaret. Białka oczu Saula uchyliły się na tyle, aby zobaczyć jak potężny czerwony demon chwyta dziewczynkę za nogę i podnosi ją do góry oblizując ja po policzku swoim długim i wijącym się językiem.

Lewe oko już się zamknęło, prawe chwieje się spazmach. Gniew jakiego nigdy jeszcze nie poczuł Saul w swoim życiu wstrząsnął jego martwym ciałem. Wściekły żar wlał się w odchodzącą świadomość. Prawe oko zapłonęło, serce szarpnęło w klatce i zaczęło bić jak młot. Wbite w mur ciało w siedzącej pozycji szarpnęło się i stanęło na nogach. Saul wyciągnął przed siebie prawą spaloną rękę. Czerwono czarna spalona skóra skruszyła się, koścista dłoń odpadła. Stercząca ostra kość ręki świeciła bladą zielenią wydłużając się i pokrywając smugą zielonej falującej energii. Ta sama zielona energia biła z jego prawego oka, a żar słusznego gniewu wypełniał całe ciało.

Kto czuje się na siłach może otworzyć oczy, kto nie - ten martwy ostatecznie.
 

Ostatnio edytowane przez Ranghar : 10-08-2016 o 20:45.
Ranghar jest offline