10-08-2016, 21:12
|
#21 |
| Wrzucone za Gracza (nieobecny) ielarz wzdrygnął się, gdy trzasnęły drzwi. Nie był przygotowany na zadawanie się z przestępcami. No, ale… Co mógł zrobić? Wszak był merem i do niego należało wykonywanie niechcianych przez nikogo obowiązków.
- Wszystko w porządku, panie Diego? - szepnął w ciemność. - Przyniosłem nieco makowego mleka na ból ranionej nogi. Niezbyt mocny, eee…, trunek, jednak powinien pomóc. Rozjaśni myśli.
Zielarz wyciągnął butelkę z torby, by przekazać ją w ręce Diega.
Jego niestety już nie było w zasięgu. Stał przy oknie, przy uchylonej, wiszącej, dziurawej szmacie i patrzył gdzieś.
- Pan spojrzy za okno, senior. Tam się coś dzieje. Oni wiedzą, że jestem tutaj. Zaczną szukać. Wezmą psy, pochodnie i zaczną przetrząsnąć domy. Pewnie lokalny szeryf wyniuchał coś - Trząsł się De laChristo. Gwałtownie odsunął się od okna i przywarł do ściany.
- Może ktoś widział jak pan tu wchodzi? Nikomu pan o mnie nie mówił, prawda?
Choć w pomieszczeniu było ciemno, Trottier wyczuwał stan gościa. Prawdopodobnie wdało się już zakażenie w ranę, a jegomość zaczynał gorączkować.
Diego dokuśtykał do mera i chwycił za butelkę.
-To mi pomoże? - Zapytał.
- To uspokoi twoje myśli i ból. Więc tak, pomoże. A o szeryfa się nie martw - w wiosce obecnie inne problemy, natury magicznej. Bo wiesz - wiedźma zmarła, to się wszystko popieprzyło - wymyślał na bierząco mer. - Głodnyś? Mogę skoczyć po coś do jedzenia. Świeży chleb, to jest z rana, mam w domu i osełkę dobrego masła.
- O bardzo żeś panie gościnny. Dziękuję. - Przybysz otworzył butelkę i łyknął ile się dało. Przełknął głośno. - Ależ to dobre… Przypomina mi to tort makowy mojej matki.
W ciemności dało się słyszeć ponownie chlupnięcie cieczy w naczyniu, gulgot i westchnięcie.
- Tego mi było potrzeba mości gospodarzu. A tak w ogóle to do kogo należy ten dom? To twój? Mało w nim mebli i taki brudny jest. Nie to żebym narzekał, ale jak chcesz pan, senior żyć bez szkorbutów, wszy i innych przypadłości, to byś nieco kurzów przetarł. W Las Palmas, skąd pochodzę, są całe dzielnice takich dooomków jak teee… Mierda.. ale huśta tym okrętem. Se ha anunciado la tormenta teniente?
Nastąpiła krótka pauza. Później ciało Diego walnęło o jakiś mebel i padło jak długie na podłogę. Razem za nim poleciała stara micha i słychać było brzęk butelki. Rodolphe uśmiechnął się pod nosem, jedynie trochę zaniepokojony możliwym zgonem Diega. Wybiegł z domu na poszukiwanie kogoś, kto pomoże zataszczyć mu ciało nieprzytomnego do aresztu. Potem miał zamiar nieco go ustabilizować jeżeli tego potrzebował. I przynieść nieco strawy i dużo, dużo wody. Przyda mu się o poranku. Autor: Ardel
Ostatnio edytowane przez Martinez : 01-02-2017 o 12:29.
|
| |