Odskoczył od Adory jak od trędowatej gdy stała się jeszcze agresywniejsza. W tej burzy i tak nikt jej nie usłyszy, pocieszał się Imre. Choć zaczęła wypowiadać w miarę rozsądne słowa, nie współgrały z nimi rozedrgane białka niepoczytalnego spojrzenia. - Będziesz grzeczną dziewczynką i to i inni będą cię lubić. - odparł.
Imre miał tuż za Alexandrem wyskoczyć na przemoknięty pokład, lecz nim dotarł, ten runął z powrotem do ładowni. - Trzymasz się mości panie? Pozwól mi. - ruszył tam gdzie próbował jego poprzednik i z siłą naparł na wieko by trwale je otworzyć. W zasadzie to z impetem łomotnąć we właz bez martwienia się o zawiasy i umożliwić wygramolenie się z ciupy pozostałym. Na pokładzie były dwie sylwetki. Marna i waleczna. Wobec przywiązanego truchła rzucił jednym komentarzem - Trzymajcie proszę pannę Adorę z dala od niego. - po czym sam planował ruszyć w kierunku sternika i bez zbędnych uprzejmości zaproponować pomoc, kładąc swe czerwone od ciężkiej pracy łapy na sterze. |