|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
25-07-2016, 01:35 | #11 |
Reputacja: 1 | Adora szarpała się wściekle w ramionach starającego się ją bezskutecznie uspokoić Imrego. Jej racjonalna strona osobowości, była przynajmniej obecnie, w stanie skrajnej atrofii, tak więc jego próby przemówienia jej do rozsądku były z góry skazane na niepowodzenie. Jego staranie się by zasłonić dłonią jej ust w celu przerwania jej opętańczego słowotoku, była aktem nawet nie tyle brawury, co zakrawało na zwykłą głupotę. Adora wbiła zęby w dłoń swojego pobratymca po zaledwie kilku sekundach prób kontynuowania swojego monologu. Nie wpiła jednak w jego przegub wampirzych kłów, co świadczyło chyba o tym, że kieruje nią raczej jej własny obłęd, niż Bestia. Chyba tylko to uratowało sytuację, gdyż Imremu na szczęście udało się powstrzymać agresje, jaka zaczęła się momentalnie w nim budzić. Wyrwał swoją dłoń z jej uścisku i odepchnął odruchowo Wariatkę od siebie. -To mnie Starsi wybrali! - syczała Adora. Nie zaatakowała, chociaż wyraźnie walczyła ze sobą, by tego nie zrobić. - Bóg mnie wybrał, Kain mnie wybrał i nasi Starsi wybrali żeby przewodzić rytuałom! To napewno ONI to rozpoczęli! Ja chcę w tym uczestniczyć! Musimy w tym uczestniczyć! Tymczasem Alexander, nie poświęcając zbyt wiele uwagi jej krzykom zrobił kilka kolejnych kroków po drewnianych schodkach i naparł barkiem na właz prowadzący na pokład. Statkiem kołysało zdecydowanie słabiej niż jeszcze przed chwilą, więc nie miał z tym większych problemów. Wieko włazu uchyliło się i w jego twarz uderzyły wiatr i deszcz. Może dla obytego z morzem Imrego, to co działo się na zewnątrz nie miało nawet szans na próby zakwalifikowania się jako sztorm, jednak w wystawionej na szybko opinii Alexandra było nim z cała pewnością. Zanim wiatr zaczął dociskać z powrotem wiek,o wprost na stawiającego temu opór wampira, zdążył on jednak dostrzec dwie sylwetki na pokładzie. Jedną z nich był ktoś przywiązany do burty i tylko dzięki temu dający radę utrzymać się w miejscu człowiek, którym wiatr i fale miotały jak szmacianą lalką. Rozpoznał w nim jednego z ich "nieudanych" niedoszłych towarzyszy, który spoczywać powinien w skrzyni leżącej w głębi jednej z ładowni. Drugą był natomiast łatwy do rozpoznania z racji swojej olbrzymiej postury kapitan statku, który próbował bez większych rezultatów walczyć z kołem sterowym. Wszystko działo się zbyt szybko i nie dało się dostrzec żadnych szczegółów ani mieć pewności czy byli oni jedynymi w tej chwili osobami na pokładzie. Alexander, pod wpływem okoliczności pogody, zwyczajnie stracił równowagę i zsunął się kilka stopni a klapa zamknęła się nad nim, uderzając przy tym w jego dłoń. Poczuł jak pękają w niej kości palców i zasyczał z ciągle tak bardzo ludzkiego odruchu... Carla patrzyła spokojnie to na niego, to na konflikt między Panną Rybką a Imre. Wyrzuty Wariatki przypomniały jej o tym, co faktycznie wspominali im Starsi... i co sugerował jej prywatnie ten, którego potomkiem się okazała. "Nim dopłyniecie, zaczniecie sobie skakać do gardeł. To dobrze, ustalicie hierarchię w stadzie. Wszyscy jesteście równi wobec Sabatu, ale ktoś zawsze musi przewodzić w czasie wojny i ktoś musi dbać, by łączyła was krew. Bez tego nie przetrwacie długo. Ktoś musi przewodzić, dla dobra sfory i Sabatu. To kwestia czasu, nim wasza dewotka odnajdzie się w roli co najmniej papieżycy. Nie zostawiaj jej wszystkiego na głowie..." Na widok nieudolności obu mężczyzn w Sforze, zaczęła odczuwać, jak bardzo zależy jej na dobrze ich małego stada... |
01-08-2016, 12:44 | #12 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Szczury uciekają ze statku. Nawet jeśli to cienie szczurów, to przekaz był dla Carli jasny. Kobieta doskoczyła do Alexandra i pobieżnie obejrzała jego dłoń. - Pewnie boli. Ale jutro nie będzie po tym nawet śladu. A może i szybciej. Spróbuj się zregenerować. - powiedziała, lecz nie miała czasu na to, by wspierać rannego towarzysza. Nie, gdy w grę wchodziła sytuacja ich wszystkich. - Musimy się wydostać na pokład. A może i opuścić statek, jeśli kapitan stracił nad nim kontrolę. - powiedziała tonem spokojnym acz zdecydowanym - Nasi Stwórcy pouczali nas, że tylko razem przetrwamy. Nie musimy się lubić, ale musimy współpracować. Dlatego dość już dyrdymałów. - spojrzała na Pannę Rybkę - Jesteś nam potrzebna. Masz rację, zostałaś wybrana. Potrzebujemy teraz twojej intuicji, siły ducha. Wszyscy musimy być silni. W Sforze nie ma miejsca dla słabych. Carla umilkła i potoczyła wzrokiem po towarzyszach, próbując odgadnąć ich nastawienie. - Musimy się wydostać na górę. Teraz. - rzekła z naciskiem.
__________________ Konto zawieszone. |
01-08-2016, 18:13 | #13 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
02-08-2016, 21:39 | #14 |
Reputacja: 1 | Adora, wygładzając postrzępiony łach, którym teraz była jej suknia, spojrzała na Carlę niemalże z wdzięcznością. – Właśnie, właśnie tak! Tylko razem przetrwamy. Ale aby być silni razem, musimy dopełnić świętych obrzędów. Musimy się posilić, a kiedy skończymy, musimy się podzielić krwią. To nie-od-zow-ne. – Trudno powiedzieć, kiedy kobieta była bardziej przerażająca: gdy targało nią oczywiste szaleństwo czy też, jak teraz, kiedy przemawiała nadzwyczaj trzeźwo. Adora wskazała palcem na sufit i kontynuowała ponuro: – Inaczej boski Kain odwróci od nas swe oblicze i nie przetrwamy nawet przez pięć minut tego, co nas tam czeka. Malkavianka pogładziła Imrego czule po ramieniu, jakby chciała go prosić, by się na nią nie gniewał, i zapewnić, że ukąszenie było w istocie niewinne, właściwie pieszczotliwe. – Zresztą – dodała – ja was nawet lubię. Spojrzała wyczekująco po twarzach towarzyszy, gotowa doprowadzić rytualną krwawą ucztę do końca. |
10-08-2016, 23:38 | #15 |
Reputacja: 1 | Odskoczył od Adory jak od trędowatej gdy stała się jeszcze agresywniejsza. W tej burzy i tak nikt jej nie usłyszy, pocieszał się Imre. Choć zaczęła wypowiadać w miarę rozsądne słowa, nie współgrały z nimi rozedrgane białka niepoczytalnego spojrzenia. - Będziesz grzeczną dziewczynką i to i inni będą cię lubić. - odparł. Imre miał tuż za Alexandrem wyskoczyć na przemoknięty pokład, lecz nim dotarł, ten runął z powrotem do ładowni. - Trzymasz się mości panie? Pozwól mi. - ruszył tam gdzie próbował jego poprzednik i z siłą naparł na wieko by trwale je otworzyć. W zasadzie to z impetem łomotnąć we właz bez martwienia się o zawiasy i umożliwić wygramolenie się z ciupy pozostałym. Na pokładzie były dwie sylwetki. Marna i waleczna. Wobec przywiązanego truchła rzucił jednym komentarzem - Trzymajcie proszę pannę Adorę z dala od niego. - po czym sam planował ruszyć w kierunku sternika i bez zbędnych uprzejmości zaproponować pomoc, kładąc swe czerwone od ciężkiej pracy łapy na sterze. |
21-08-2016, 16:23 | #16 |
Reputacja: 1 | Imre bez większych problemów wydostał się na pokład. Nadnaturalny wigor z jakim na nią naparł, nieco nie przystający do jego sylwetki sprawił, że klapa niemalże wypadła z odgiętych zawiasów i pozostała otwarta kiedy on sam zniknął z pola widzenia swoich towarzyszy. Szybkim susem, by zdążyć przed kolejną falą doskoczył do burty i złapał się jej kurczowo. Odczekał kilka sekund aż dalszy marsz stanie się możliwy i znów pokonał kilka metrów, tym razem lądując koło przywiązanych "zwłok". Jego niedoszłym kamratem fale rzucały niczym szmacianą lalką. Czekając na kolejną okazję by Imre mógł pełznąć wzdłuż burty w kierunku kapitana, spędzili na niezbyt udanej, bo jednostronnej wymianie zdań. Z pewną odrazą zauważył, że twarz mężczyzny nie jest wcale poraniona, jak mu się wcześniej zdawało, lecz zdeformowana. Przez głowę przemknęło mu pytanie, czy to tylko był to niedokończony, czy też po prostu przerwany proces przemiany?Nosferatu zmieniają się w kilka nocy w potwory i tacy już zostają. Tacy jak my, mają na to więcej czasu. Ile? Zależy jak dobrze będziesz sobie radził. Czy będziesz wyglądać tak jak oni? No, to zależy jak bardzo uda ci się być wolnym od bycia trzodą... - wspomnienie słów jego "ojca", jak ta szkaradna istota kazała się nazywać, przyszło jako odpowiedź. W czasie gdy Imre walczył z znów, jak się zdawało, wzmagającym się sztormem, reszta jego kompanów starała się w mniej lub bardziej zorganizowany sposób pójść w jego ślady, nie rozdzielając się jednak przy tym. Stanowiło to pewien problem, jako że Adore trzeba było grzecznie lecz stanowczo poprosić o współpracę w tej materii. Na szczęście racjonalna część jej świadomości próbowała chociaż pchnąć jej ciało we wskazywanym przez silne męskie ramie Alexandra. Nie obyło się bez stanowczych zapewnień Carli na temat tego, że oczywiście, a jakże, z całą pewnością, tak, dokończą rytualną ucztę, a raczej przygotują ją wspólnie, razem, na nowo, ale dopiero kiedy sytuacja im na to pozwoli. Carla nie była może ekspertką w sprawach żeglarstwa, ale postanowiła zaryzykować przekonanie Adory, że przy szkwale, może byłoby jeszcze możliwe i rozsądne, by dokończyć ucztę tu i teraz, ale mamy sztorm i niestety to już zbyt wiele, jest jej przykro. Starała się nie zerkać na wyraźny grymas bólu na twarzy Boycotta, oraz nie zastanawiać się czy był wywołany próbami wyleczenia zranionej ręki, czy też była to reakcja na jej krasomówcze odpowiedniki cyrkowych popisów w stylu chodzenia po linie. Nie podobał się jej też sposób w jaki sterował w tej chwili jej ruchami. Widać miał doświadczenie w takim popychaniu drobniejszych i słabszych istot... kogoś jej to przypominało. Imre szykował się do ostatniego skoku. Kiedy pokona schody, będzie już prawie przy sterze i walczącym z nim kapitanie. Nieco go martwiło, że nie odpowiedział na jego wołania, ale z drugiej strony, było to całkowicie normalne w zaistniałej sytuacji. Podobnie jak liny, którymi przepasał i przywiązał się do steru. Rozglądnął się w około, w oczekiwaniu na kolejną sposobność. Zgodnie z jego doświadczeniem, sztorm wyraźnie słabł, jednak to nie oznaczało że zagrożenie dla nich i dla statku przestawało być realne. Raczej po prostu dostrzegał światełko w tunelu. Przez ułamek sekundy wydawało mu się nawet że to światełko jest bardzo realne i dostrzegalne gdzieś w oddali wprost przed dziobem statku... Imre, gdyby mógł bardziej niż jest to możliwe u trupa, zbladłby. Światło było realne, ale było ZBYT byt blisko. Rzucił się w kierunku schodów mimo nacierającej fali. Jej uderzenie złapało go na szczęście zbyt wysoko na szczeblach schodów i mimo że zmiotła go niemal, zdążył się chwycić barierki i podciągnąć gdy tylko okręt znów zaczął się przechylać. Sprawnym susem przeskoczył nad nią i doskoczył do steru. Dopiero teraz miał sposobność przyjrzeć się kapitanowi. Zanim jednak to zrobił zdążył wykrzyczeć przez wyjący wokół wiatr. -LATARNIA! Rozbijemy się! Kapitan podniósł się z nad steru i odwrócił twarz w kierunku Imrego. Nie spojrzał na niego, gdyż ktoś, a może on sam, pozbawił go obu oczu za pomocą jakiegoś ostrego narzędzia. Rosły mężczyzna śmiał się. Jego głos docierał wyraźnie do uszu Imrego, raczej jakby docierał do jego głowy bez udziału uszu. -Kapitanie! Do cholery! Rozbijemy się! -Przybijemy do portu! Nie widzisz go tak jak ja? Docieramy do celu! Wreszcie wszyscy będziemy wolni!" Imre w panice odwrócił się by ocenić jak blisko są od katastrofy. Ujrzał jego kompanów którym właśnie udało się wygramolić na pokład. Podniósł wzrok. Bardzo wysoko. Zbyt wysoko. Kiedy światło znów przebiło się przez mrok, zaklął... |
25-08-2016, 07:52 | #17 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Nie wiedziała już czy to deszcz, czy fale raz po raz okładały jej twarz swoimi mokrymi mackami. Czuła się zmarznięta i przemoczona, a jednak cały czas zachowywała niemal pełnię sił. I ten spokój. Ktoś mógłby nazwać go pustką, ale dla Carli był to najświętszy spokój. Strach zniknął z jej życia, a teraz, w tej podróży miała odrodzić się na nowo. Obserwowała Imrego, starając się utrzymać na pokładzie. Choć w chaosie żywiołu docierały do niej tylko strzępki słów, dzięki wampirzemu zmysłowi słuchu była w stanie zrozumieć sens wypowiedzi Kapitania i Imrego. Kapitan oszalał. Kto był z to odpowiedzialny? Teraz nie było czasu o tym myśleć. - Musimy skakać! - krzyknęła do towarzyszy - Woda nic nam nie zrobi, ale jeśli statek rozbije się i nas uwięzi, to... - zrobiła znaczącą przerwę. Starając się nie stracić równowagi, złapała Adorę za rękę. - Chodź, kochana - starała się nadać swojemu głosowi miękkość, choć było to niezwykle trudne, zważywszy na to, że musiała przekrzyczeć sztorm - To będzie taki... chrzest. Zmyjemy z siebie dawne życie. A potem będziemy ucztować... Całe życie. Skoczysz ze mną? Na Alexandra tym razem nie spojrzała. Był mężczyzną - poradzi sobie. A jeśli nie? Cóż, słabi mieli odpaść w trakcie inicjacji, prawda?
__________________ Konto zawieszone. |
29-08-2016, 22:11 | #18 |
Reputacja: 1 | Adora była zła. Nie tylko z powodu przerwanej w połowie uczty – choć jak dla niej morskie piekło, które wywracało nie tylko tę łajbę, ale i cały świat do góry nogami, stanowiło wyraźny dowód gniewu Kaina i innych podwodnych bóstw. „Kto nie spożywa, ten nie ma życia wiecznego” – zdawały się mówić tańczące ponad ich głowami fale. Adora była zła również dlatego, że gwałtowne kołysanie statku rzucało nią najpierw o ściany ładowni, a teraz o pokład. Była zła, bo jej niedorozwinięci umysłowo towarzysze zgubili gdzieś jej flądrę. Bez flądry będzie ciężko, pomyślała z nagłym znużeniem. To dlatego nie mogę ich zostawić. Beze mnie potopią się jak bezbronne szczenięta. Na przykład taki Imre. Doskoczył do kapitana. Po co? Czy nie widział, że pieśń wzięła już ghoula w swe władanie? Dopiero gdy przemówiła Carla, gniew Malkavianki rozpłynął się, jak kropla słodkiej wody rozpływa się bez śladu w słonym oceanie. Chrzest? Naprawdę? Adora uśmiechnęła się, ale nie był to dobry uśmiech. Tym razem to ona ujęła towarzyszkę za przegub. Mocno. – Prosisz o chrzest? – zapytała, wbijając rozgorączkowane spojrzenie w Carlę. – Dobrze! Chrzcijcie wszystkich, Kain rozpozna swoich! – Drugą ręką złapała za koszulę Alexandra. – Chodźcie, przedstawię was! – I pociągnęła obydwoje towarzyszy ku najbliższej burcie. Gdzieś pod czaszką kołatała jej się myśl, że o kimś zapomniała, ale – och! – przecież i tak nie miała trzeciej ręki. |
06-09-2016, 11:55 | #19 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
| |