Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2016, 19:00   #365
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Elfka wydawała się zagubiona i zamyślona.
- Ten elf twierdzi , że jego lud mieszka pod ziemią bowiem chcieli uciec od wojen świata nadziemnego i żyją w miastach ze srebra i kryształu. Wygnano go za morderstwo mężczyzny, który kochał tę samą kobietę wygnano go, i został przestępcą… Mówił, że widział Karendis… i że ponoć ma ona u nich kochającą rodzinę, ale oszalała i uciekła. Co o tym myślisz?
Czarodziejka wyczuwała w glosie elfki że ta nie była w pełni przekonana usłyszanymi rewelacjami może to i lepiej.
- Wiesz podchodziła bym ostrożnie do tego co mówi Krolian jest pomagierem Salingera od przekonywania albo po dobroci albo inaczej więc chyba nie jest zły w opowiadaniu “historii”. Karendis też jest co najmniej średnim źródłem informacji może i jest szalona ale te blizny które pokazywała… sama sobie tego nie zrobiła choć mogą też być źródłem jej traumy a nie efektem. Gdybyśmy mieli jakieś trzecie źródło by to wszystko zweryfikować wte… - przerwała w pół zdania zdając sobie sprawę że przecież mieli tuż pod nosem jeszcze kogoś kto mógł rzucić trochę światła na całą sprawę - Przecież mamy Pana Muffinka ! Jest dość specyficzny ale chyba w obecnej sytuacji był by bardziej wiarygodny niż Krolian czy Karendis. Trzeba będzie go o to spytać gdy wrócimy. Poza tym zdaje mi się że Krolian ma jakieś plany wobec Karendis i Elerin… Poprzedniego dnia gdy słuchałam plotek dowiedziałam się że poszukiwał pary bliźniaczych diabelstw a akurat się składa że nasze “znajome” jeśli tak je można nazwać pasują do tego opisu i są chyba jedynymi takimi bliźniaczkami w okolicy. Ciekawy zbieg okoliczności nie wydaje ci się ? Pytanie czemu ich szuka oraz czy robi to na zlecenie Salingera czy we własnym interesie ? Choć to może moja paranoja znowu się odzywa.
- One są z takich, których pewnie zawsze ktoś szuka, tak jak ciebie czy Eryka… Wiesz, chciałabym, żeby słowa tego Kroliana były prawdzie. Fajnie byłoby mieć taką ojczyznę i ojca… -Posmutniała.
Elphira rozumiała w pewnym stopniu Raimiel sama w młodości zastanawiała się nad swym pochodzeniem oraz kim byli jej rodzice a teraz prawda okazała się dość paskudna. Rozumiała też jej obawy co do tego że opowieść Kroliana mogła być przekoloryzowana z drugiej strony elfka niewiele wspominała o matce, a wyraźnie było widać że jej to ciąży, położyła dłoń na jej ramieniu uśmiechając się ciepło.
-Trochę cię rozumiem w tej kwestii, chodźmy się gdzieś napić i porozmawiać o tym co ci leży na wątrobie, bo aż mnie boli jak widzę cie taką przybitą.

Gdy tylko elfka się zgodziła ruszyły w stronę tutejszej karczmy bądź baru który nie wyglądał na zupełna spelunę lub miejsce w którym mogli by mieć problemy, gdy już takowe wypatrzyła ruszyła w tym kierunku tylko by dostrzec Eryka czekającego w pobliżu...

***

Eryk mógł zakupić w tutejszym sklepie fasolę, ziemniaki, mąkę. U niziołków świnie i kartofle a u pobliskich gospodarzy kaszę, marchew, kapustę kiszoną kurczaki i baranin.
Airyd ze względu na przebieg ostatnich wydarzeń wolał pójść z Erykiem, by w razie czego ostudzać zapały paladyna.
Elphira i jej dziewczyna potrzebowały się napić więc zakupy powinno zacząć się od karczmy po zapoznaniu się z ofertą rzekł: - Panno Elphiro sądzę że najlepiej byłoby kupić na dobry początek kaszę i kiszoną kapustę bo to dłużej wytrzymać da radę może i kurę żeby jaja znosiła? Ale między nogami a prawdą tłuc ja zupełnie nie umiom się targować i nie wiem ile z tego co mamy można na ten cel wydać bo nie chcem was biednić przez moją dobroczynność a jeszcze nawet nagrody od Salingera żeśmy pomiędzy siebie nie rozdzielai. - Do mowy wojownika znów wkradały się chłopskie naleciałości był wyraźnie zawstydzony własną nieporadnością przez którą zawraca głowę czarodziejce.
- Dobrze prawicie, panie rycerzu. - wolał przytakiwać by nie urazić uczuć Eryka.
Elphira westchnęła ciężko wzruszając ramionami odparła.
- No tak miałam wam pomóc z dobrym przehandlowaniem tego wszystkiego tylko zajęliśmy się koboldami. Możesz zaczekać chwilę ? to nie powinno zająć wiele czasu. - zwróciła się do Raimiel.
- Najwyżej pogram w karty, nie zabije nikogo, obiecuje. - zaśmiała się elfka.
Drużyna zarobiła 12 tysięcy złota sprzedając sprzęt oraz inne zdobycze ze swych wypraw.
Elphira wróciła po Raimiel która będąc w transie hazardzisty zaczęła przegrywać.

***

W sumie mogła się spodziewać że Raimiel wciągnie się w grę będzie trzeba z nią o tym kiedyś porozmawiać ale to nie dziś, dziś miały inny temat do obgadani w końcu rozmowa powinna być tu bardziej pomocna niż obsesyjna gra. Bezceremonialnie pstryknęła w ucho opierająca se elfkę po czym rzuciła z udawaną obojętnością:
- No skoro tak bardzo wolisz karty od mojego towarzystwa to sobie pójdę. - nie podziałało natychmiast jednak tak jak się spodziewała gdy słowa dotarły do Raimiel ta w końcu się opamiętała i odeszła od stołu oczywiście komentując że była blisko by się odegrać. Szybko też zaczęła przepraszać ją za to że zapomniała po co tu przyszły.
- Wybacz szantaż ale inaczej po dobroci byś nie przestała a raczej odciągać cię siłą nie chciałam. Przehandlowanie nam trochę zajęło ale mamy jeszcze trochę czasu może zamówimy coś do jedzenia i picia i w końcu porozmawiamy.
Zamówiły polecane przez krasnoluda danie z parą kufli piwa i przystąpiły do rozmowy oczywiście zamierzała nakierować rozmowę tak by Raimiel mogła się trochę rozluźnić i podzielić tym co ją martwiło więc zaczęła niby przypadkiem.
- Pamiętam jak byłam mala to też rozmyślałam nad tym kim byli moi rodzice i czy życie było by inne gdybym nie trafiła do ojca lub czy kiedyś się zjawią w progu… - tutaj przerwała upijając trochę z kufla - Dobra, jej pojawienie się raczej nie poszło tak jak się spodziewałam ale wiesz o co mi chodzi. - mogła to ująć lepiej jednak i tak elfka dała się przekonać do zwierzeń i wkrótce wymieniały się historiami na temat swych wyobrażeń o nieznanych rodzicach tych naiwnych z lat dziecięcych jak i tych bardziej dojrzałych. Rozpogodziło to trochę Raimiel ponad to Elphira przekonywała ją że nie powinna chyba przykładać aż takiej wagi do swego pochodzenia oraz że nie będzie kryć tak paskudnych niespodzianek jak w jej przypadku. Oczywiście na pytanie co porabiała przez ostatnią godzinę opowiedziała o zajściu z koboldami co oczywiście rozbawiło elfkę, sytuacja zakrawała na czarna komedię ale jednak komedię. Wspomnienie o nowym nabytku dla dworku jednak ją trochę zaskoczyło a może raczej fakt jej płci, sama mogła podsumować to następująco.
- Trochę racji masz u koboldów chyba nie widać jakichś szczególnie kobiecych cech jak u jaszczórek. Moja znajoma czytała o tym uczoną książkę coś o gatunkach gadach i ssaniu ? Czy tam ssakach czy jak to tam nazwała, trochę wydała na tą książkę pieniędzy ale mówiła że przyda się jej na uczelni. Zawsze się potrafiła rozgadać jak coś ją interesowało sie dopiero zaczerwieniła jak zorientowała o czym dokładnie gada.

- Piwo! Wiesz, że wszyscy stawiają mi wino, bo jestem elfką i dlatego mam wrodzony winolubizm.... Choć unikam picia dużo, nawet spłodzona zostałam po pijanemu, cud, że urodziłam się normalnawa… Wiesz, a ty masz jednak ojca, no nie? Praktycznie prawdziwego, bo przybrana rodzina to rodzina… Wiesz, że jest słodtcz koboldzi język? To taka długa żelka z owoców róży, do ssania. Pewno o to chodziło.
Upiła też trochę z kufla zadowolona że udało się jej poprawić humor swojej dziewczyny, chyba jeszcze nie przywykła w pełni do nazywania jej tak ale miała na to czas.
-Całkiem dobre to piwo maja tutaj ale tego się chyba można spodziewać po krasnoludach. Szczerze to myślałam nad winem ale stwierdziłam że bardziej pasuje do jakichś przyjęć i dywagacji nad sensem życia i filozofii lub użalania się nad swoim życiem dla samotnych szlachcianek.- zaśmiała się ze swego żartu i kontynuowała - No mam ojca ale sama też mówiłaś że miałaś rodzeństwo i cię przygarnęli więc też chyba nie jesteś sama jak palec nie ?
- Samotne szlachcianki to idą stajni się odstresować w ramionach stajennego. Ciekawe o co chodzi z tymi stajennym. Są jeszcze mniej atrakcyjni niż inni mężczyźni. Raz tylko spotkałam ładnego faceta, ale potem wyszło, że ma chłopaka… I tak wole dziewczyny z wyraźną figurą… Rodzeństwo było przyrodnie… Mój przybrany brat ma już wnuka… Głupio być elfem wśród ludzi. - spochmurniała.
-Czyli jesteś praciotką ? Nie smuć mi tutaj przecież to nie twoja wina że jesteś kim jesteś i jaką masz rodzinę. Choć domyślam się że masz tez co innego na myśli ?
- Wiesz, kiedyś wszyscy odejdą, a ja będę nadal młodą dziewczyną. To przygnębiające, bo zostanę Sama… - Posmutniała już całkowicie.
No i dobrą atmosferę szlag trafił… mogła się spodziewać tego gdy temat zaczął schodzić w stronę wieku i życia. Z wysiłkiem starała się powiedzieć coś mądrego by ją pocieszyć na szczęście z pomocą przyszło wspomnienie jednego kazania kapłana Desny z jej miasteczka na temat korzystania z życia.
- Takie myślenie może się źle skończyć no i chyba patrzysz na to od złej strony, niektórzy tez mają nieciekawie jak się orientuję gobliny nie żyją zbyt długo ale taki Gibo się tym nie przejmuje albo nikt mu nie powiedział. Po prostu chcę powiedzieć ze zamiast na przemijaniu powinnaś się skupić na życiu, wiesz jak się mawia czasem o kimś “Że miał długie życie ale nie żył wcale”. Nie zmienisz faktu że będziesz długowieczna ale możesz to życie spożytkować zobaczyć więcej miejsc i spotkać ludzi niż mieli by na to szansę inni. Proszę nie skupiaj się na przemijaniu bo zaczniesz się bać i jak w tym powiedzeniu nie będziesz żyć wcale. - wstała i podeszła do elfki przytulając ją - Spróbujesz dla mnie i dla siebie ? Bo smutno mi jak jesteś taka zmartwiona.

Raimiel usiadła na Kolanach Elphiry.
- Wiesz, u nas krąży legenda, że gobliny są nieśmiertelne, tylko głupie i z wiekiem zyskują moc i potem zmieniają barwę na niebieską, różową i w końcu beżową i wtedy mają ogromną moc. - Mówiła poważnie - Wiesz, będę z tobą, nawet jak zmienisz się w pomarszczoną jak śliwka starowinką. - pogłaskała policzek Elphiry.
Elphi była trochę zaskoczona gdy elfka znalazła się na jej kolanach, przełknęła też ślinę gdy ta wspomniała że jest gotowa z nią zostać aż do starości. Znaczy się czuła że zrobiła wrażenie na Raimiel ale nie aż takie by ta zaangażowała się do tego stopnia, z drugiej strony taka deklaracja dodawała otuchy.
- Wiesz na razie się nie muszę martwić zmarszczkami w końcu nie mam jeszcze nawet osiemnastu wiosen skończonych… prędzej tym że się zzielenieję i dopiero pomarszczę. Ale nad tym też pracuje tak jak by… po dobroci na pewno się nie dam.
Raimiel zaśmiała się i pocałowała swoją ukochaną.
- Prędzej bym się spodziewała, że zmienisz się pewnego pięknego dnia w smoka lub Lilienda, niż w taką szkaradą. Jesteś uosobieniem wszystkiego, czym ona nie jest, piękna, rozsądku, odwagi. Dlatego ona cię nienawidzi, a ja cię kocham. - wpiła się w jej usta.
Czarodziejka z pewną przyjemnością odwzajemniła pocałunek co było by zabawne bo wcześniej nie spodziewała się że będzie tą dziewczyna całującą się namiętnie w rogu karczmy parokrotnie widziała takie pary w zajeździe ojca ale bycie na ich miejscu było przyjemną odmianą. W końcu się opamiętała bo jeszcze je wyproszą z jedynego przyzwoitego lokalu w Dreadwood a to była by dopiero strata.
- Miło że masz o mnie wysokie mniemanie ale chyba trochę mnie przeceniasz, choć też doceniam twój spryt no i umiejętność poprawy nastroju nawet gdy sama masz problem. Co do mojej sytuacji to sprawa jest skomplikowana… dobra to raczej spore niedopowiedzenie. Skoro mówiłaś że Iana działa w stolicy to musiała bym się tam pofatygować no i co potem ? Próbować ją znaleźć lub ten jej kult i dojść po tym do matki ? No i pozostaje sprawa samej Iany boję się pomyśleć co ona z nią robiła przez te wszystkie lata i w jakim stanie może być. No i pozostaje fakt tego czy w ogóle będę mogła coś zdziałać. - tutaj popatrzyła się na swoje dłonie jak by znajdowało się tam coś niezwykłe istotnego - Ostatnie wyczyny były dziwaczne ale nie zaprzeczalnie nabrałam pewnej wprawy oraz moja magia nabrała na silę i się rozwinęła ale czy to starczy ? No i zastanawia mnie jeszcze inna kwestia gdy chowałam się w letnim domu wuja nie miałam zbyt wiele do roboty poza odwiedzaniem jego biblioteczki. Była tam jedna uczona książka napisana przez profesora z uniwersytetu nie pamiętam jego imienia... tak czy inaczej opisywał on różne zwyczaje i stwory z Ustalav oraz tutejsze osobliwości jak dhampiry i lub podrzutki jak ja. Wspominał że wiedźmy starają się tak podrzucić by dziecko nie było w pełni szczęśliwe i odpowiedziało na zew oraz zaakceptowało przemianę. W moim przypadku chyba jej nie wyszło albo liczyła ze ojciec będzie nadopiekuńczy lub popadnie w paranoję a mieszkańcy będą mniej tolerancyjni, tylko to co mnie martwi to ze według tego uczonego wiedźma po prostu porzuca córkę która nie odpowie na wezwanie i nie fatyguje się po nią osobiście. W moim przypadku była i jest dość uparta możliwe ze ma to związek z moim talentem, była bym paskudną wiedźmą biorąc to pod uwagę tylko mimo wszystko mam pewne obawy czemu jej aż tak zależy by mnie dopaść. Tak jak by miała jakieś konkretne plany w których jestem potrzebna. Osobiście prędzej sczeznę niż dam się złapać i przeprowadzić ten rytuał… - zadrżała a na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie oraz determinacja - Może to był tylko koszmar ale przyśniło mi się to jednej nocy zanim jeszcze uciekłam z domu. Gdzieś na bagnach leżałam spętana na pniaku wielkiego drzewa otoczona przez trzy szkaradne wiedźmy zapewne matkę i ciotki. Moje sny są dość realistyczne… niestety chyba nigdy nie zapomnę tego bólu i uczucia jak by ciemne zakamarki umysłu i duszy były nagle obudzone cała złość złe myśli i inne nieprzyjemne rzeczy które siedzą w człowieku i powoli wypełzają unicestwiając wszystkie pozytywne myśli i uczucia oraz deformując to co zostało na swe chore podobieństwo. Na koniec tylko zostaje tylko zielona poczwara bez śladu mnie… tamtej nocy zmoczyłam łóżko. Czasem myślę że ten sen był przestrogą od bogini choć może to tylko moja wyobraźnia z drugiej strony zastanawiam się czy ona przeszła przemianę dobrowolnie bo jej życie było tak podłe czy też została zaciągnięta tam wbrew woli. Cholera wybacz rozgadałam się i zamordowałam nastrój. - skomentowała przepraszającym tonem sama była trochę zaskoczona swoją nagłą wylewnością widać nie tylko Raimiel trzymała w sobie część problemów.
- Większość córek boi się zostać własnymi matkami… Może i jest w tobie złość i podłość, ale w kim jej nie ma? I wierzę, że twoja matka od zawsze była podła i zawistna, ot co. Zamówić ci susła w rzepie? Krasnoludzku specjał…
- Wiesz już chyba więcej i tak nie zjem. Trzeba będzie poinformować Hope że nam tu konkurencja rośnie. - spojrzała się na pusty talerz po potrawie którą zamówiły do piwa, może był to efekt alkoholu albo pewności siebie ale bez oporów oparła dłoń na biodrze elfki uśmiechając się dodała - Choć narobiłaś mi apetytu na coś innego ale na to poczekamy do wieczora. Trzeba się zbierać bo reszta już załatwiła swoje sprawy a Eryk jutro chce zawieść zapasy.

Gdy nadszedł czas spakowali się, zabrali kapłana i ruszyli do Scaringe, gdzie za 1200 kupili żarcia na dwa miesiące, i kilka namiotów. Karendis i Eleril zgarneli przywyjedzie. Obie dziewczyny krzyczały na siebie mówiąc coś o “To ty przystawiałaś się do tych Kenerek” i “To bez ciebie kurwa żebracy plują mi na stopy bo wrzucasz im chleb kurwa zamiast kasy” A Nisen zatytykała uszy i wpatrywsła się tempo w przestrzeń. Karendis poczęstowała ich czymś co wyglądało na bombonierkę lecz w środku kryły się wielkie tłuste kandyzowane larwy w lukrowych ubrankach… W scaringe wszyscy wykonywali znaki chroniące przed złem, diablice i złodziejka się oddaliły i wróciły do karczmy przed dojazdem do Scaringe. Przed nocą byli w domu.
 
Rodryg jest offline