- Powiadają, że alkohol to trucizna, ale bez przesady... - powiedział Carond, wchodząc do pokoju. W dłoniach trzymał tacę, bynajmniej nie pustą.
- Taka odrobina nikomu nie zaszkodzi - zapewnił.
Uśmiechnął się do spoczywających w dość swobodnych pozach dziewczyn, postawił tacę i przysiadł na wolnym brzeżku łóżka, po czym nalał nieco wina do oprawionych w srebro pucharków.
- Częstujcie się - powiedział. - Wasze zdrowie.
Uniósł pucharek. Poczekał, aż dziewczyny wezmą swoje kielichy, po czym upił nieco wina.