- Wciąż nie rozumiem Antoniego, ale to co powiedzieliście mi wystarczy. - Kat uśmiechnął się promiennie. - Mogę jedynie powiedzieć, że faktycznie porastałem futrem, ukąsiła mnie kiedyś tusza wilkołacza, i owszem. Ale zachowanie Gerwazego najlepiej świadczy o tym, że skradł moje futro nocą. Stąd wnioskuję, że stałem się zwyczajnym mieszkańcem tej mieściny i to jego należy zabić. A jeżeli nie jesteście tego pewni, a ja jestem pewien, że nie jesteście, to najłatwiej problem załatwić tak - zabić i mnie, i Gerwazego. Wtedy będę mógł spać spokojnie.
Kat wytarł spocone, lepkie ręce o spodnie.
- Ja będę głosował na Gerwazego, mogę się założyć, że on na mnie. Piłka - zagłosuj na mnie, Antoni - na Gerwazego. W ten sposób umrą dwa potencjalne wilkołaki. Jeżeli się mylę i nie zostałem okradziony - wygracie. Jeżeli się nie mylę - też wygracie. Jedyne co uzyskacie, to wygraną. A ja szansę na spokojne sumienie. Wchodzicie w to?
Kat zakończył przemowę uniesieniem maski powyżej ust, by zaczerpnąć powietrza.