Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 08:19   #22
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Sigi nie był by Sigim, gdyby w chwili najgorszego pożaru nie dolał oliwy do ognia. Tak miał od zawsze i pewnie dla tego właśnie cieszył się trwałą, głęboką, zajadłą niechęcią bliskich. Może to, a może fakt że lubił latać z fiutem na wierzchu, trudno było orzec na pewno. Na pewno jednak jego krzyk i późniejszy upadek na ziemię wywołał zamieszanie w i tak już zmieszanej ciżbie uciekinierów.

Cios obcasem od „Nieprzeciętnej” Sylwii rozkrwawił usta Sigiego i ułamał mu ząb pozbawiając uroku jej do niedawna obmacywane pośladki. „Suka!” pomyślał, ale więcej nie zdołał uczynić, bo czyjś but wdepnął go głębiej w zalegające korytarz błoto.

- Bagiety nas gonią, więc lepiej też zwiewajcie nieznajomi! - zawołał Rysiek, mając nadzieję, że tamci chwycą haczyk - A jedyne w co jesteśmy uzbrojeni to dwa nienasycone krasnoludy! Bardzo wkurwione i bardzo nienasycone! Najazd Psiarkich im ruchanie przerwał! – Rysiek krzycząc już stanął bokiem, przylgnął wręcz do ściany, wtopił się w nią mając nadzieję, że to go ocali. Wierzył w to w tej chwili jak w nic innego na świecie. Wierzył, bo wierzyć musiał. Wielu innych opcji nie miał…

Fred plan też miał swój. A poznawszy głos krzykacza z kuszami wparował do przodu na prowadzących Durbeina i Ryśka chcąc użyć ich jak tarczy. Ryśka jakimś cudem minął, bo chuj rozpłaszczył się na ścianie. W Durbeina trafił aż za dobrze posyłając go na zad i przewracając się przez niego. Skotłowali się chwilkę i naraz Colon zdał sobie sprawę, że jego druh ze straży skrył się za nim! Cały jebany plan wziął w łeb a Colon już nie miał czasu na jego sprostowanie…

Wiadro nie był znany w środowisku ze swego nieprzeciętnego intelektu. Pewnie dla tego pomysł ciśnięcia swoim toporem w krzykacza z kuszami na przedzie wydał mu się przedni. Pozostali uciekinierzy, będący na drodze pocisku wypowiedzieć się w tej kwestii jakoś nie mieli szans…

Zgrzytnęło dobyte przez Karla ostrze i pogrążony w ciemności korytarz zastygł na ułamek chwili, dosłownie moment, taki jaki zawsze poprzedza krwawą rozgrywkę…

Malcolm wyczuł tę chwilę, wyrwał krwawiąc sobie paluchy kawał cegły ze ściany, skulił się do skoku z dobytą bronią i solidnym kamolem wiedząc, że ucieczka jest ich jedyną szansą. Z tyłu wpadł na niego krasnolud, Bolo. „Co se robi?!” mruczał prąc do przodu i roztrącając kompanów.

- Co se robi! – krzyknął potykając się o kogoś w przedzie. – Co…

Szczęk zwalnianych zamków kusz był bardzo charakterystyczny i w zasadzie oczekiwany zważywszy na to, że ułamek chwili wcześniej w powietrzu zafurkotał ciśnięty topór. To że bełt trafi w przedzierającego się do przodu, znanego ze swej ekscentryczności krasnoluda było zupełnie niespodziewane. Znaczyło tyle, że wszyscy z przodu musieli paść na ziemię, albo rozpłynąć się w kloace. Krasnolud charknął i wywinął fikoła padając na ziemię z bełtem wbitym w bok. Drugi bełt… nie trafił krzesząc skry na suficie i niknąc w głębi korytarza…

- Kurwa! – zaklął ktoś z przodu, po czym głośne „łuuup!” uciszyło marudę. Zachrzęściły czyjeś buciory, ktoś spóźniony wyraźnie dobywał broni a blask lampy oliwnej w której ktoś odsłonił zasłonę wypełnił tunel. Na wprost skotłowanej bandy uciekinierów stało trzech obdartusów z nożami w garści. Sól tej ziemi, czyli moczymordy najgorszego sortu, które z niejednego pieca chleb jadły. Z tyłu, od strony korytarza którym uciekinierzy przybyli dały się słyszeć pospieszne kroki. Trójka drabów zerknęła to na leżącego kusznika z którego ramienia sterczało stylisko głęboko wbitego topora, to znów na skotłowaną bandę.

- Już jesteście martwi! – ryknął ten z latarnią, po czym widocznie znając się na matematyce i rozumiejąc chwilową dysproporcję sił, wykorzystując zamieszanie leżących na ziemi i kryjących się w kotłowaninie uciekinierów, cisnął w ich stronę płonącą oliwną lampę.

Koziołkując w powietrzu rozświetliła na chwilę korytarz miotając po ścianie roztańczone cienie. Minęła o włos biegnących już do ataku z orężem w dłoni Karla i Malcolma. I z trzaskiem rozbiła się o ścianę chlustając w koło po stłoczonej ciżbie lepką oliwą.

Oliwą, która w jednej chwili buchnęła płomieniem…




[Uprasza się Nefariusa o niepostowanie i kontakt na PW]


[Pozostałych zwyczajowo proszę o 3 rzuty 100]
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline