Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-08-2016, 20:36   #21
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Śmierdziało, capiło i jebało. W kolejności nieprzypadkowej, rozwijanej w takim porządku, pokrzepiającej słusznością. Im mocniej smród napierał w nozdrza, tym bliżej uciekinierzy byli właściwego wyjścia – stąd słuszność.

Mrużąc oczy, ściskając zęby i garbiąc się po kociemu, Malcolm zwalczał nacierający odór. Bezskutecznie, jasna sprawa, ale pozostawało już niewiele, żeby wyrwać się na powierzchnię. W zawirowanie zaułków, smrodliwy, rybi labirynt alejek i placyków, pajęczynę splątań, którą Mackie poznał lepiej, niż jakikolwiek wykaz adresów.

Było tuż, tuż-tuż, a znów zrobiło się kawał. Droga na przedzie odcięta. Skrawek do wolności urósł w przymrużonych oczach.

Zrozumiałe, że w takich okolicznościach, przy podeptanej nadziei, ludzie wariują. Mackie rozumiał i leciutko usunął się w tył, dając wpadającym na siebie, wariującym zbiegom, pole do wariowania. Skurczył się, zmalał, zniknął niemal, szykując się do skoku. Zlilipuciały w przygarbieniu, skrył się za plecami kompanów – czy to nacierających na wroga, czy to tłukących się nawzajem, czy zwyczajnie zgłupiałych.

Naprężony jak struna, wyłapał z ceglanej wnęki kawałek wozówki, zacisnął w dłoni i czekał. Czekał aż chaos na przedzie rozgorzeje, kusze palną salwą, a wąski chodnik kanału zluzuje przestrzeń. Wtedy, rach-ciach, wystrzeli naprzód - kształty zbrojnych majaczyły już w mroku – zwali jednego ceglanym nokautem z oddali, a z nim pozostałych, strąconych jego ciężarem jak kostki domino, wysypanych na ziemię i w ściek.

To szansa. Niech na przedzie wyszykują tumult, niech zrobią swoje, niech walczą. On wyrwie nad powalonymi, z nożami przebije się w skoku naprzód, skręt i zakręt, chwila-moment. I tyle go będą widzieli.

85, 50, 68
 
Panicz jest offline  
Stary 12-08-2016, 08:19   #22
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Sigi nie był by Sigim, gdyby w chwili najgorszego pożaru nie dolał oliwy do ognia. Tak miał od zawsze i pewnie dla tego właśnie cieszył się trwałą, głęboką, zajadłą niechęcią bliskich. Może to, a może fakt że lubił latać z fiutem na wierzchu, trudno było orzec na pewno. Na pewno jednak jego krzyk i późniejszy upadek na ziemię wywołał zamieszanie w i tak już zmieszanej ciżbie uciekinierów.

Cios obcasem od „Nieprzeciętnej” Sylwii rozkrwawił usta Sigiego i ułamał mu ząb pozbawiając uroku jej do niedawna obmacywane pośladki. „Suka!” pomyślał, ale więcej nie zdołał uczynić, bo czyjś but wdepnął go głębiej w zalegające korytarz błoto.

- Bagiety nas gonią, więc lepiej też zwiewajcie nieznajomi! - zawołał Rysiek, mając nadzieję, że tamci chwycą haczyk - A jedyne w co jesteśmy uzbrojeni to dwa nienasycone krasnoludy! Bardzo wkurwione i bardzo nienasycone! Najazd Psiarkich im ruchanie przerwał! – Rysiek krzycząc już stanął bokiem, przylgnął wręcz do ściany, wtopił się w nią mając nadzieję, że to go ocali. Wierzył w to w tej chwili jak w nic innego na świecie. Wierzył, bo wierzyć musiał. Wielu innych opcji nie miał…

Fred plan też miał swój. A poznawszy głos krzykacza z kuszami wparował do przodu na prowadzących Durbeina i Ryśka chcąc użyć ich jak tarczy. Ryśka jakimś cudem minął, bo chuj rozpłaszczył się na ścianie. W Durbeina trafił aż za dobrze posyłając go na zad i przewracając się przez niego. Skotłowali się chwilkę i naraz Colon zdał sobie sprawę, że jego druh ze straży skrył się za nim! Cały jebany plan wziął w łeb a Colon już nie miał czasu na jego sprostowanie…

Wiadro nie był znany w środowisku ze swego nieprzeciętnego intelektu. Pewnie dla tego pomysł ciśnięcia swoim toporem w krzykacza z kuszami na przedzie wydał mu się przedni. Pozostali uciekinierzy, będący na drodze pocisku wypowiedzieć się w tej kwestii jakoś nie mieli szans…

Zgrzytnęło dobyte przez Karla ostrze i pogrążony w ciemności korytarz zastygł na ułamek chwili, dosłownie moment, taki jaki zawsze poprzedza krwawą rozgrywkę…

Malcolm wyczuł tę chwilę, wyrwał krwawiąc sobie paluchy kawał cegły ze ściany, skulił się do skoku z dobytą bronią i solidnym kamolem wiedząc, że ucieczka jest ich jedyną szansą. Z tyłu wpadł na niego krasnolud, Bolo. „Co se robi?!” mruczał prąc do przodu i roztrącając kompanów.

- Co se robi! – krzyknął potykając się o kogoś w przedzie. – Co…

Szczęk zwalnianych zamków kusz był bardzo charakterystyczny i w zasadzie oczekiwany zważywszy na to, że ułamek chwili wcześniej w powietrzu zafurkotał ciśnięty topór. To że bełt trafi w przedzierającego się do przodu, znanego ze swej ekscentryczności krasnoluda było zupełnie niespodziewane. Znaczyło tyle, że wszyscy z przodu musieli paść na ziemię, albo rozpłynąć się w kloace. Krasnolud charknął i wywinął fikoła padając na ziemię z bełtem wbitym w bok. Drugi bełt… nie trafił krzesząc skry na suficie i niknąc w głębi korytarza…

- Kurwa! – zaklął ktoś z przodu, po czym głośne „łuuup!” uciszyło marudę. Zachrzęściły czyjeś buciory, ktoś spóźniony wyraźnie dobywał broni a blask lampy oliwnej w której ktoś odsłonił zasłonę wypełnił tunel. Na wprost skotłowanej bandy uciekinierów stało trzech obdartusów z nożami w garści. Sól tej ziemi, czyli moczymordy najgorszego sortu, które z niejednego pieca chleb jadły. Z tyłu, od strony korytarza którym uciekinierzy przybyli dały się słyszeć pospieszne kroki. Trójka drabów zerknęła to na leżącego kusznika z którego ramienia sterczało stylisko głęboko wbitego topora, to znów na skotłowaną bandę.

- Już jesteście martwi! – ryknął ten z latarnią, po czym widocznie znając się na matematyce i rozumiejąc chwilową dysproporcję sił, wykorzystując zamieszanie leżących na ziemi i kryjących się w kotłowaninie uciekinierów, cisnął w ich stronę płonącą oliwną lampę.

Koziołkując w powietrzu rozświetliła na chwilę korytarz miotając po ścianie roztańczone cienie. Minęła o włos biegnących już do ataku z orężem w dłoni Karla i Malcolma. I z trzaskiem rozbiła się o ścianę chlustając w koło po stłoczonej ciżbie lepką oliwą.

Oliwą, która w jednej chwili buchnęła płomieniem…




[Uprasza się Nefariusa o niepostowanie i kontakt na PW]


[Pozostałych zwyczajowo proszę o 3 rzuty 100]
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 12-08-2016, 22:06   #23
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Karl rzucił się naprzód, gdy tylko udało mu się ustalić, iż kusznik wykorzystał już obie swe bronie i przynajmniej to zagrożenie już minęło.

Dopadł do trójki, tak łasych na cudzą własność, łapserdaków, w przelocie dźgając wyciągniętego w ścieku, byłego już, kusznika, ot tak, ze zwykłej, ludzkiej mściwości.
Pozostałych kanałowych rabusiów zasypał gradem cięć, sztychów i kopniaków, cały czas prąc do przodu.
Nie zamierzał bowiem walczyć z nimi do krwi ostatniej, swojej lub ich, a jedynie przebić się i kontynuować ucieczkę ku wolności.
W opinii Karla dokonanie żywota w ściekach, a coraz bardziej słyszalne odgłosy nieustępującej pogoni nie wróżyły jasnej przyszłości, byłoby wyjątkowo w złym smaku i ogólnie nie licujące godności jego osoby.
_________
64, 22, 21
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"

Ostatnio edytowane przez Cohen : 14-08-2016 o 19:54.
Cohen jest offline  
Stary 13-08-2016, 10:57   #24
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
-No, nie....co to kurwa jest? Grupowy? I to jeszcze w gównie, wstydu nie macie parchy jedne- Sylwia klnąc wyrwała się do przodu. Bokiem coś świsnęło, a jęk kogoś z przodu uświadomił ją, że z tyłu kogoś naprawdę porąbało. "Pora wiać" pomyślała w swoim zwyczajowym stylu, czyli szybko i pobieżnie, nie skupiając się zbytnio na detalach. Odwinęła się zwinnie, wsadzając łokieć w twarz napierającego na nią z tyłu, po czym kopnęła jakiegoś blokującego ją śmierdziela kolanem w krocze aż plasnął w gówno. Przebiegła po nim, chyba wbijając mu jeszcze obcas w krocze...

A potem przeleciała lampa, ciśnięta przez wyjatkowego debila. Coś mgliście przypomniała sobie bajania jakiegoś krasnoluda wspominającego, że gówno też jest łatwopalne. A oni tkwili w nim po kostki.

Sylwia nie zamierzała czekać aż ściana za nią eksploduje ogniem. Widziała kiedyś palony przez konkurencję burdel i nie zamierzała powtarzać tego doświadczenia. W ogóle nie zamierzała na nikogo czekać. Niczym szczur zapędzony w róg klatki, zaatakowała, próbując przebić się przez trzech typków z przodu.
Rzuciła się do przodu za Karlem szykującym już broń. Dobyła miecza, czekając aż Karl zewrze się z pierwszym bandytą, zamierzając wsadzić przeciwnikowi Karla miecz prosto pod żebra.
ID rzutu 364757, 24,25,9
Generator rzutu kośćmi - OnLine

 
Asmodian jest offline  
Stary 13-08-2016, 15:45   #25
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Straż Miejska Nuln. Jesteście aresztowani. - chciał stwierdzić ze spokojem strażnik Fred Colon, gdy z jego ust wyrwała się bliżej niezidentyfikowany charchot zasapanego grubasa szarżującego na wrogów. Fred miał wiele szczęścia w tym, że facet rzucający latarnię zupełnie nie spodziewał się aż tak szybkiego ataku. W szczególności od takich łajz jak Durbein i Colon. Wykończyli go obaj zanim jeszcze na dobre dobył swoją broń. Ostatnią jego myślą było: "kurwa, po chuj wziąłem sztylet jak tamci mają miecze?". Był zbyt tępym chujem, żeby domyślić się, że ano dlatego, że był tępym chujem.

Wówczas to Karl i Sylwia minęli go, a on z Durbeinem zaczęli robić za tych co to zabezpieczali tyły - to znaczy standardowa taktyka straży miejskiej. Całkiem nieźle im to szło, bo co Karl kogoś dźgnął to Sylwia poprawiła, a potem Colon i Durbein definitywnie kończyli z nimi (lub po prostu dźgali trupy, tego to nawet najstarsi górale nie wiedzieli). Trzeba było się przebić dalej, bo to miało być rzeźnickie tournee po kostki w gównie, a nie... no nie coś innego.

Przy okazji Fred miał wiele szczęścia, że Karl wysunął się na prowadzenie, bo nawet biorąc pod uwagę długość noży i mieczy to Colon nie miał zbyt wiele szans w czystej walce. Ale hej? Kiedy ostatnio walczył czysto? On sobie nie przypominał. W szczególności Colon czekał tylko na okazję jak Dajmibletke wda się w starcie z kimkolwiek innym i Fred będzie mógł go wtedy zaatakować od tylca. Tak jak lubił.

A jeśli przydarzy się okazja to spierdoli przed siebie, bo przecież nie osłania tyłów dla osłaniania tyłów, ale żeby nie wpierdolić się na czyjeś ostrze.

Rzuty: 52, 22, 85
 
Anonim jest offline  
Stary 13-08-2016, 18:57   #26
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Nie no... ogień, smród, pościg i walka.

Włóczykijowi nie podobało się to połączenie.

Podobał się za to fakt, że był jebitnym szczęściarzem, a pomysł z przylgnięciem do ściany okazał się doskonały. Zaraz kiedy rozgniewany tłum ruszył na rabiusiów, aby pokazać im kto tak naprawdę zaraz będzie martwy to Rysio ruszył za tłumem. Z dala od ognia i pościgu. Odpiął też o swojego plecaka toporek, którym był gotów się bronić i przyładować komuś kto nie chciałby do końca umrzeć.

Cholera... tak bardzo się cieszył, że ocalił swój plecak przed pokryciem kupą i gnojem. Smród wywietrzeje, ale zabrudzenia trzeba by było prać w rzece lub stawie, a za to można było być zwiniętym na dołek. W sensie najpierw przepytają kto ty, a jak nie masz stałego miejsca zamieszkania to wtedy dołek.

Nieważne. Filozofowanie później. Teraz trzeba było podążyć za tłumem, nie wywalić się i wyleźć z tego szamba.


Rzuty kośćmi:
32, 61, 53

 
Stalowy jest offline  
Stary 13-08-2016, 19:29   #27
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Wiadro cudem uniknął gorącej oliwy, był przecież ostatni, a lampa była wycelowana prosto w największą ciżbę. Tak czy siak ogień się palił i Wiadro musiał podjąć decyzję czy dać się zabić tamtym z tyłu, czy może skoczyć prosto w płomienie. Krasnolud jak to zwykle bywa nie zastanawiał się zbyt długo i wybór, ze względu na topór po drugiej stronie, padł na płomienie. Wiadro założył kastet na lewą dłoń, a prawą zaopatrzył w wierną brzytwę i skoczył.

Warto w tym miejscu przyjrzeć się bliżej tej nie pozornej brzytwie, narzędzia powszechnego w fachu golibrody, która dziwnie błyszczała w ręku krasnoluda. Gdyby ktoś przyjrzał się bliżej temu narzędziu, zauważyłby piękną, zrobioną z masy perłowej rączkę z emblematem węża i ostrze z typową chropowatą powierzchnią, jednak wykonane z metalu o niezwykłym czerwonym żyłkowaniu stopu. Oko fachowca rozpoznałoby, że brzytwa należała kiedyś do słynnego psychopatycznego mordercy i twórcy półżywych, półgolemicznych dziecięcych zombi, Golarza Filipa z Grissenwaldu.

97, 32, 39

 
Komtur jest offline  
Stary 13-08-2016, 19:58   #28
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Misterny plan Sigiego poszedł jak chuj do dupy - z oporem, łzami i niemałym krzykiem.
Był święcie przekonany, że po wystrzeleniu z kusz, pedały ruszą na przód, a wtedy zapierdoli przynajmniej jednego. Lubił poszerzać uśmiechy, robić trache-reche... no kurwa, taki zabieg u konowała, co nacina się grdykę by pacjent oddychał, jak mu dwa chuj w nos wejdą.

Coś jęknęło i nie była to Sylwia. Sigi, nasłuchiwał. Poszła kurwa, potem ktoś rzucił płomyczek nadziei. Gdyby był kurwa wierzącym, powiedziałby, że oto cud od samego Sigmara, bo mała kometa pojawiła się w mroku ścieków. Dopiero ogień otrzeźwił go z tego wrażenia.
Spiął się jak rudowłosa Agnes, gdy wchodziło się w nią bez ostrzeżenia i wypierdolił do przodu w susie. W jego łapie leżał niezawodny sztylet. Solidna robota, podpierdolił jakiemuś żołdakowi z regimentu najemników jego jaśnie oświeconego Księciunia-Elektorunia Talabeklandu. To byli tileańczcy, banda mafiozów, chodżacych alfono-piździwąso, ale dobrze robiących w wojennym rzemiośle. Sztylecik nazywał się baselardem. Nie łamał się, grube ostrze o prostokątnym kształcie, które po jakimś czasie schodziło się w trójkąt, o solidnym metalu. Machanie czymkolwiek większym od krótkiego mieczyka w tak ciasnym jak dupa po praniu korytarzu było debilizmem.
Najbliższego typa, którego przepuścił atak niemal kurwa wszystkich, miał zamiar zajebać niczym rasowy szpion. Przypadł do ściany, wtapiając się w mrok. Zamknął na chwile oczy, potarł je, by przyzwyczaić się lepiej do ciemności. Stara sztuczka. W chwili gdy ktoś z atakujących wyskoczy przed nich, dostanie sztyletem w bebchy.



Wyniki rzutów: 03, 68, 29

 
Gveir jest offline  
Stary 16-08-2016, 17:36   #29
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Zadowolony z efektów fikołka na obsraną posadzkę, Durbein podniósł dupę z ziemi i bez niepotrzebnych deliberacji wyciągnął ze skórzanego kamasza ostry jak cholera puginał.
Pomimo małych przykrości i tego, że wszystko dookoła się fajczyło, szło bardzo dobrze. Nie uciekł jeszcze, ale też było zajebiście. Ułożywszy sobie w łapie ostrze, spokojnie ruszył za swoim kompanem po fachu, słusznie wykoncypowawszy, że w razie gdyby poleciał w jego stronę jakiś zbłąkany bełt lub kula z samopału, to pieprznie w znacznie masywniejszego sylwetką Colona.

Dziabnąwszy dla zasady kilku nieżywych, bądź będących gdzieś na półmetku drogi do ogrodów Morra skurwysynów, ustawił się tak, żeby od każdej strony od kontaktu z ewentualnym wrogim elementem osłaniał go co najmniej jeden spierdalający, lub kamienna ściana ścieku. Nóż wciąż miał w łapie, ale w celach czysto defensywno-artystycznych. W taki sposób zaczął posuwać się ku wyjściu z kanału.

Rzuty k100: 21, 98, 46
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 17-08-2016 o 19:51.
Fyrskar jest offline  
Stary 17-08-2016, 19:38   #30
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Kanałowi mytnicy jakoś się przeliczyli, ale tak to bywało przy grze w ciuciubabkę. Po ciemaku robili szuru-buru z kuszami i przyszła wywrotka. Trzy a dziewięć, ściekowi zbójnicy robili w tym układzie tylko za pierwiastek.

I za to przyszło zapłacić. Jeden wyrżnął między mydliny w kanałku, drugi zaraz dostał sieka po łbie od Karla, a Mackie prując naprzód dostał jeszcze trzeciego. Wbił noże w przyciśnięte do cegieł ciało, by wyhamować na zakręcie, odbił się od ślimaczącego ścianę trupa i pofrunął fajerwerkiem za róg.

Bingo, brawo, klawo, w dechę. Było wyjście! Światło jasnymi smugami malowało bulgocący ściek, a zaraz, niby gumką, zacierało wzorzyste plamy, gdy cień zapadał nad ujściem korytarza. Rzucona na wyzwolenie rybacka plandeka kołysała się w podmuchach wiatru, odsłaniając wywleczone na brzeg doków szkuty. Został tylko kawałek. Ostatnia prosta.

23, 56, 21
 
Panicz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172