Wątek: Cienie [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 13:43   #2
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Pieprzony budzik…

Maya nienawidziła tego głupiego “pik pik pik”, które wydawał co rano. Konsekwentnie traktowała go z niechęcią i agresją. Równie konsekwentnie co wieczór ponownie nastawiała by zadzwonił kolejnego ranka.

Tym razem przestał głupkowato pikać rzucony o ścianę. W pokoju rozległ się huk, trzask i odgłos tłuczonego szkła. Musiał trafić w jeden z wiszących na ścianie obrazków w szklanej antyramie. Maya nawet nie otworzyła oczu. Warknęła wkurzona i zasłoniła głowę poduszką.

Spała dalej.

***


Obudziło ją skrzypnięcie drzwi od jej pokoju. Niechętnie otworzyła oczy, którym od razu ukazała się roześmiana buźka siedmioletniej dziewczynki.


- Mamo! - Zawołała wesoło siedmiolatka rzucają w kąt pokoju szkolny plecak. Maya nie zwróciła nawet na to uwagi. W dużym pokoju panował i tak wielki chaotyczny, artystyczny nieład. Zresztą nawet gdyby nie to, zaskoczenie widokiem córki było tak duże, że Maya nie zwróciłaby teraz uwagi na nic innego poza nią.
- Emma? Co ty tu… - zaczęła Maya powoli uświadamiając sobie, że jakiś czas temu nieładnie potraktowała budzik. Która teraz mogła być godzina?
- Pani Evans... - dziewczynka od razu zaczęła tłumaczyć, jak zwykle zaczęła od przywołania nazwiska swojej nowej szkolnej nauczycielki. Mayę przechodziły ciarki za każdym razem kiedy jej córka zaczynała zdanie od “Pani Evans”. - … dzwoniła do ciebie dziesięć razy. - Mała Emma pokazała najpierw dziesięć palców, by zaraz po tym podeprzeć ręce o biodra. - W końcu zadzwoniła do Lei. A Lea odebrała od razu.
- I odebrałam ją ze szkoły. - Uśmiechnięta buzia Lei pojawiła się zza framugą drzwi. Jej fioletowe włosy w rozpędzie zasłoniły połowę jej twarzy. Dziewczyna dmuchnęła w ich stronę, a te odsunęły się pozwalając jej użyć obojga oczu, które rzuciły oceniające spojrzenie Mayi. Nie było w nim krzty pretensji.


- Dzięki - burknęła zawstydzona Maya. - Budzik mnie nie… - Nie dokończyła. Zamiast tego skrzywiła się i utkwiła spojrzenie w rzeczonym budziku. Leżał nieopodal wielkiego materaca z drewnianym stelażem na którym dopiero co słodko spała Maya. Tyle że, na podłodze, a wraz z nim leżała rozbita szklana ramka. Kobieta podrapała się po głowie z przepraszającą miną.
- Pani Evans… - zaczęła jej córeczka - pytała czy do Lei też mówię mama, czy ciocia. I pytała czy moje mamy śpią razem. I pytała....
Maya zaskoczona uniosła brwi wbijając wzrok w córeczkę.
- O co pytała?! - wykrzyczała pytanie z wyraźną złością. - Co za ździra. Niech ją tylko spotkam, nogi z dupy powyrywam. Szmata jedna!
- Mamo! Przecież Pani Evans…
- Och, zamknij się!
- Chodź Emma. Zrobimy razem naleśniki, co ty na to? - Lei było wyraźnie głupio. Lekkie rumieńce, które pojawiły się na twarzy dziewczyny i unikanie spojrzeniem Mayi mówiły same za siebie. Wyciągnęła dłoń w stronę małej Emmy, która stała teraz milcząca i wpatrzona w mamę z taką miną, jakby miała zaraz się rozpłakać. - Z nutellą, okej?
- Okej - odpowiedziała mała pociągając noskiem. Po tym podała Lei rączkę i razem z nią podreptała do kuchni.


Maya kopnęła za nimi drzwi, które zamknęły się z lekkim trzaskiem. Przy okazji podniosła budzik który wskazywał na to, że jest już dobrze po czternastej. Czternastej! No to musiała mieć niezłe sny. Przysunęła do siebie popielniczkę i paczkę fajek. Nie wychodząc z łóżka odpaliła jednego. Właściwie Maya rzadko wychodziła z tego łóżka. To było jej centrum dowodzenia wszechświatem. Miała tu wszystko co było jej potrzebne do szczęścia: kompa, książki i fajki.


Wypełzła z niego dopiero wtedy gdy zapach naleśników dotarł w końcu nawet przez zamknięte drzwi jej pokoju a ona poczuła lekkie burczenie w brzuchu.

Potargana, w majtkach i krótkiej bluzce nie zasłaniającej pępka stanęła w drzwiach kuchni.
- Mamo! Zobacz! Naleśnik żyrafa! - Emma wesoło zachichotała próbując podnieść pokracznego naleśnika w górę. - Sama go zrobiłam, wiesz?
- Taaa? A smakuje tak jak wygląda? - Maya przetarła oczy. Swędziały od nieświeżego i nie zmytego poprzedniego dnia makijażu. - Pójdę się wykąpać. Zostało coś dla mnie? - zapytała patrząc na fioletowłosą. Lea skinęła głową potwierdzająco.
- Jasne - uśmiechnęła się przy tym lekko. Maya widziała w jej oczach spłoszenie, które próbuje zatuszować lekkimi uśmieszkami. I coś jeszcze. Przechyliła lekko głowę przyglądając się dziewczynie.
- Mamo? Mogę ubrać dziś tą różową sukienkę?
- Różową sukienkę?
- Tak. Tą nową. Do kina.
- Do kina?
- Na film.
- Na film?
- Mamo… - Emma zaczęła tym razem z pretensją i smutkiem w głosie - … nie pamiętasz?
- Nie pamiętam? - Maya zamrugała szybciej oczami próbując sobie przypomnieć to o czym nie pamięta. - Kino. Film. Jasne! - Nagle w jej głowie zapaliła się żaróweczka.
- Masz dwie godziny żeby się uszykować - poinformowała ją uprzejmym tonem Lea, nawet na nią nie patrząc. Zajęta nakładaniem nutelli na naleśnika Emmy. - Dwa razy trzy?
- Sześć! - odpowiedziała jej szczęśliwym tonem głosu dziewczynka, zaledwie po kilku chwilach zastanowienia.
Maya tylko westchnęła. Powłóczyła nogami do łazienki.

***


To był krótki ale męczący dzień. Właściwie każdy dzień który Maya spędzała nie tak jak chciała: łóżko, komp, książka, fajka - wydawał się jej męczącym dniem. Ten jednak był wyjątkowy. Kochała córkę. Oczywiście, że ją kochała. Jej małe światełko w głowie. Tylko dlaczego musiała być tak okropną matką? W drodze do kina mała złapała za rękę Leę, a nie ją - własną matkę. Spłoszona tym Maya odpaliła papierosa by jej ręce wydawały się czymś zajęte. Tak na prawdę było jej przykro. Obiecała sobie, że będzie lepsza. Postara się bardziej. W końcu jest mamą… to ona do cholery jasnej jest mamą…

Maya pogłaskała śpiącą Emmę po główce. Posłała jej całusa i przykryła nieco bardziej. Przez kilka chwil siedziała tak wpatrzona w swoje dziecko. W końcu wstała ciężkimi, leniwymi ruchami. Wyciągnęła z szafki wino i dwa kieliszki. Widziała, że w pokoju Lei nadal pali się światło.

Nie zapukała. Po prostu otworzyła drzwi, przez które najpierw włożyła demonstracyjnie wino, później samą siebie...


 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline