WÄ…tek: Cienie [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2016, 20:08   #3
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kupić ci kota?
Czy to już były jej urodziny? No nie. To nie był jeszcze ten czas. A może Anne pamiętała, że dzisiejszy dzień jest dla ich przyjaźni jakąś ważną datą… To jednak również nie miało sensu, miała przecież dobrą pamięć, nie zapomniałaby o niczym, zwłaszcza jeśli dotyczyło tej blondynki. Nadal jednak, tajemniczy sms wisiał na jej telefonie, nie dając żadnych odpowiedzi, za to generując multum pytań. Sammy zmarszczyła brwi obserwując chwilę wyświetlacz swojej Xperii. Postukała paznokciem w szybkę, zamyślona, aż dźwięk zbliżających się do biura kroków wyrwał ją z transu. Uniosła wzrok w górę, na drzwi. Nastąpiło krótkie pukanie, odruchowo wsunęła kosmyk włosów za ucho i wyprostowała się w fotelu
- Proszę. - poinformowała drzwi, a wszedł przez nie zaraz informatyk wynajmowany okazyjnie przez Muzeum.
- Dobra, twoje archiwum znów śmiga bez zarzutów. Tym razem wina nie leżała po niczyjej stronie, najwyraźniej po prostu system miał jak na ten tydzień dość życia. Nie torturuj go zbytnio! W sprawie płatności już się dogadałem z kustoszem Goldbergiem. - chłopak był niemal stereotypem standardowego informatyka. Okulary, potargane włosy i ta wiecznie wyciągnięta koszula, do kompletnie nie pasującej pary spodni i butów. Samatha przebiegła po nim krótko wzrokiem, po czym uśmiechnęła się, unosząc kąciki ust w górę
- Wiesz, że nie mogę tego obiecać. Do następnego razu Phil. - pożegnała go, wskazując palcem na stertę papierów, którą miała porozkładaną przed sobą. Chłopak kiwnął głową, rzucił do niej luźne cześć i zaraz zniknął.
Był piątek wieczór. Zapewne większość osób już kilka godzin temu skończyła pracę, wróciła do domów, albo wybrała się na miasto. Nowy York miał w końcu wiele rozrywek dla tych, którzy ich poszukiwali. A czy ona ich poszukiwała?

Kupić ci kota? - znów pojawiło się w jej głowie, niczym natrętna mucha. Jak dzwoneczek, który nie chciał przestać dzwonić. Pokręciła głową i wróciła do podpisywania dokumentów związanych z odbiorem jutrzejszej dostawy eksponatów. Jeden ze współpracujących z muzeum darczyńców właśnie poinformował kustosza w zeszłym tygodniu, o sobotniej dostawie, tak więc pannie Zanders przypadło na piątek sprawdzanie i wpisywanie nowych pozycji do działu ‘Oczekujące’ w archiwum.
Miał to być spokojny dzień przy monitorze i papierach, a jednak, los potrafi być złośliwy. Tym razem postanowił potraktować ją zawieszeniem systemu archiwalnego, zmuszając do pozostania w pracy długo po godzinach. Pozbierała dokumenty z biurka, po czym ruszyła do pokoju, w którym zwykle spędzała większość czasu. Choć musiała przyznać, biuro kustosza, a zwłaszcza jego wygodny fotel, bardzo do niej przemawiały. Zerknęła przy wyjściu na ścianę zegarów, ten facet miał na ich punkcie jakiegoś hopla, ale zdążyła się do tego zupełnie przyzwyczaić. Było nieco po 19. W lustrze przez chwilę uchwyciła swoja sylwetkę i odruchowo poprawiła marynarkę swojego damskiego, czarnego garnituru, który akurat dziś miała na sobie. Niewysokie obcasy cicho stukały po kafelkach posadzki w dziale biurowym muzeum. O tej porze było tu naprawdę niewiele osób. Stróże nocni, sprzątaczki… A dziś i ona. Otworzyła drzwi do swojego niewielkiego, zastawionego segregatorami biura i zaraz usiadła do komputera, rozkładając swoją pracę. Mogła powrócić do monotonnego wklepywania haseł do systemu.

Gdy w końcu skończyła, wyprostowała się, przeciągając jak kot. Bolały ją już plecy i oczy. Ostrożnie pomasowała swoje skronie, zapisując zmiany w systemie i zaraz wyłączając go z czystym sumieniem. Wykonała co do niej należało. Pozbierała swoje rzeczy, wcześniej układając dokumenty w chorobliwie równą kupkę. Opuściła biura wyjściem dla personelu, zamykając je na górny klucz, tak jak było odgórnie ustalone.
Wsiadła do swojego Chevrolet’a i pojechała do domu. Jeszcze w biurze odnotowała nieodebrane połączenie, ale wolała się tym zająć już ze swojego mieszkania.



~*~

Weszła do swojego niewielkiego, ale schludnego, minimalistycznie urządzonego mieszkania. Nie miała współlokatorów, ani żadnych zwierzątek. Odłożyła kluczyki na swoje miejsce w misie, po zamknięciu drzwi. Mieszkała w dość spokojnej okolicy, na osiedlu, gdzie większość wprowadzających się to były młode małżeństwa z dziećmi, lub staruszkowie. To zapewniało jej bezpieczeństwo, chociaż codzienne dojeżdżanie do pracy na Brooklynie było naprawdę wrzodem na tyłku. No, ale coś za coś.
Pierwsze co zrobiła, to ściągnęła buty i niemal poszybowała do kuchni, by wyciągnąć z lodówki wczorajszego kurczaka z rożna. Wrzuciła go na talerz i wsadziła do mikrofalówki. Nalała sobie soku z pomarańczy i włączyła telewizor, by ‘coś gadało w tle’. W domu średnio przepadała za całkowitą ciszą. Wyciągnęła telefon z torebki i zerknęła na ostatnie połączenia. Dzwoniła jej babcia… No tak… Obiecała jej, że wpadnie do niej w ciągu tego weekendu. Westchnęła. Będzie musiała naprawdę gonić się z czasem, żeby znaleźć go dla niej, ale zrobi to. Odłożyła telefon. Zadzwoni do niej rano, teraz już było za późno, babcia Marie chodziła spać niewiele po 21, a tu już 23 nadchodziła. Gdy jedzenie było gotowe, zaspokoiła swój, dokarmiany jedynie 5 kawami, głód. Najedzona, udała się pod prysznic, by zaraz przebrać w wygodną koszulę i spodenki. Ze zmierzwionymi od wody włosami wróciła do kuchni, by zrobić sobie wielką misę popcornu. Udała się z nią do salonu, albowiem podczas stania pod strumieniem gorącej wody naszła ją ochota na randkę z młodym Harrisonem Fordem w serii jej ulubionych filmów o poszukiwaczu przygód. Popchnięta impulsem złapała za telefon i odpisała Anne na tamtego sms’a
Pocałuj mnie w nos, kociaku!
Po czym włączyła dvd i zaczęła swój mały maraton filmów. Sama nie zauważyła, gdy gdzieś, przy ‘Poszukiwaczach zaginionej Arki’ odpłynęła. A jutro znów będzie narzekać na ból w karku z powodu braku odpowiedniej poduszki pod głową...

 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 12-08-2016 o 20:22.
Vesca jest offline