Wiadro cudem uniknął gorącej oliwy, był przecież ostatni, a lampa była wycelowana prosto w największą ciżbę. Tak czy siak ogień się palił i Wiadro musiał podjąć decyzję czy dać się zabić tamtym z tyłu, czy może skoczyć prosto w płomienie. Krasnolud jak to zwykle bywa nie zastanawiał się zbyt długo i wybór, ze względu na topór po drugiej stronie, padł na płomienie. Wiadro założył kastet na lewą dłoń, a prawą zaopatrzył w wierną brzytwę i skoczył.
Warto w tym miejscu przyjrzeć się bliżej tej nie pozornej brzytwie, narzędzia powszechnego w fachu golibrody, która dziwnie błyszczała w ręku krasnoluda. Gdyby ktoś przyjrzał się bliżej temu narzędziu, zauważyłby piękną, zrobioną z masy perłowej rączkę z emblematem węża i ostrze z typową chropowatą powierzchnią, jednak wykonane z metalu o niezwykłym czerwonym żyłkowaniu stopu. Oko fachowca rozpoznałoby, że brzytwa należała kiedyś do słynnego psychopatycznego mordercy i twórcy półżywych, półgolemicznych dziecięcych zombi, Golarza Filipa z Grissenwaldu.