Wątek: Cienie [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2016, 13:26   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację

Praca, praca, praca...
Will nie miał nic przeciwko temu, by pracować. Gdyby było inaczej, to siedziałby sobie w domu i odcinał kupony od tego, co zgromadzili przodkowie.
No ale kto lubił, by padała sieć, a informatyk musiał być w dziesięciu miejscach na raz? I, oczywiście, wszyscy mają do człowieka pretensje.
A mówił. Tłumaczył. Uprzedzał.
I co? Jak grochem o ścianę.
Aż się wszystko sypnęło. No, może nie do końca wszystko, na tyle jednak, by trzeba się było nie tylko nieźle nagłówkować, ale i posiedzieć nieco dłużej. Akurat dzisiaj, gdy miał jechać po Natalie...

* * *

- Do widzenia, Jim. - Will skinął głową portierowi, po czym wyszedł z gmachu.
Wolny. Dwa dni bez biegania po piętrach i pomagania biedakom, którym pomyliły się klawisze, którym coś 'samo się zrobiło', którym ekran zrobił się czarny, którym...
Idiotoodporne na pozór programy poddawały się niekiedy, a wtedy był płacz i zgrzytanie zębów. Tudzież telefony. "Panie Waggoner, czy...?"
Dwa dni spokoju.
Dzięki bogu...
Miał czas dla Natalii, a i trochę czasu znajdzie, by dowiedzieć się, co z ciotką Dallas. Miał nadzieję, że to, co mu powiedziała w zaufaniu, okaże się tylko i wyłącznie pomyłką ze strony lekarzy.
Jeśli nie... Wolał nawet o tym nie myśleć.


Zamówiona taksówka czekała.
- 294 Manhattan Ave - powiedział Will, starając się nie trzaskać drzwiami.

* * *

Mieszkanie powitało go ciszą i spokojem.
I umieszczoną na brytfance, wyrwaną z zeszytu kartką. Z instrukcją w stylu "Gotowanie dla bardzo odpornych".
Odgrzej w mikrofali, ustaw ją na 2 minuty. Pamiętaj zdjąć folię aluminiową najpierw! W lodówce jest sos. Wystarczy mu minuta w mikrofali. Ryż ugotuj zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
Baw się dobrze i nie rozrabiajcie za bardzo!
Obok narysowane było uśmiechnięte serduszko. Ewidentnie napis został poczyniony ręką Melissy.
- Moja ty słodyczy - mruknął pod adresem siostry.
Odłożył kartkę i zaczął się przebierać.

* * *

Tym razem nie liczył na komunikację miejską. Od czasu do czasu warto było siąść za kierownicą i nie pozwolić, by samochód zardzewiał w garażu. Nie mówiąc już o tym, że dojazd na lotnisko Kennedy'ego AirTrainem był nieco niewygodny. Co prawda najchętniej wziąłby motor, ale sukienka niebyt pasowała do harley'a, poza tym Natalie miała jakieś bagaże. Zdecydowanie lepiej było wziąć coś, co ma cztery koła i sporo miejsca w bagażniku. Co prawda jeep bardziej pasował do teksańskich bezdroży, niż do ulic Nowego Jorku, ale tym się Will nie przejmował. Ani też tym, że nosząca bardzo odpowiednią nazwę maszyna była w zasadzie jego rówieśnikiem. Ważne było, że silnik chodził jak szwajcarski zegarek.

* * *


Samolot American Airlines z Anchorage właśnie podchodził do lądowania.
Wystarczyło trochę poczekać... a potem przywitać się po trzech tygodniach niewidzenia.



- I jak była na Alasce? - spytał, gdy powitała go krótkim, ale bynajmniej nie przyjacielskim pocałunkiem.
- Ziiiimnoooo... Przemarzłam do szpiku kości... - Ponownie się do niego przytuliła, jakby szukając odrobiny ciepła.
Nie miał nic przeciwko temu, chociaż świadkiem powitania było parę setek osób.
- Zapraszam zatem do mnie - zaproponował Will. - Z przyjemnością cię rozgrzeję.
- Obiecujesz? - Natalie pociągnęła go za sobą. - Musimy odebrać moje bagaże i możemy jechać. Gdzie stoi...

* * *

Do sypialni nie zdążyli dotrzeć...



* * *

O pieczeni Will przypomniał sobie dwie godziny później. Ale wtedy Natalie spała już jak kamień.
Will schował więc brytfankę do lodówki, zrobił sobie jakąś kanapkę... Parę minut później ponownie zasnął, przytulony do (bynajmniej nie zimnej) dziewczyny.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-08-2016 o 14:42.
Kerm jest offline