Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2016, 22:53   #6
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Korytarze w pobliżu Sel Natha, retrospekcja

Tygodnie mijały młodemu drowowi w odosobnieniu. Ale nie w samotności. Korytarze Podmroku zawsze były dla niego zarówno domem, jak i kaplicą gdzie czcił Lolth. Teraz był w trakcie wyjątkowo delikatnej operacji. Wieść niosła że Matka Opiekunka niedługo urodzi, a to wymagało odpowiednich przygotowań. Ostatnie tygodnie spędził polując na pająki różnego rozmiaru, przy czym “polowanie”, oznaczało w tym wypadku zbieranie chętnych okazów do specjalnych pojemników. Było to nie tyle problematyczne co raczej… Pozbawione większego znaczenia. Łaski Lolth nie można było sobie zaskarbić bez stosownej ofiary, ale zdawał sobie sprawę że większość samców tego nie rozumie. Dla nich deszcz pająków będzie wyraźnym znakiem łaski, czymś co podniesie ich morale. Ale po co zawracać sobie głowę samopoczuciem innych mężczyzn? K’ylor nagle zatrzymał się, a po korytarzach popłynęło echo klaśnięcia gdy ten uderzył się dłonią w czoło. Matka Opiekunka musiała planować jakiś przewrót, atak na inny dom, a nic nie zwiększało szans powodzenia tak bardzo jak odważna armia. Poza łaską Lolth oczywiście.
Z nowym wigorem wrócił do pracy. Usta wypełniła mu ślina, a wnętrzności skręciło nagłe uderzenie głodu.
Już niedługo zapoluje na godną zwierzynę. Może nawet będzie miał okazję uczestniczyć w większych obrzędach? Może faktycznie będzie mu dane kształcić się w Akademii?
Ku chwale Lolth!

Kaplica, retrospekcja

Domowa kaplica Olathkyuvrów, bardziej nawet niż inne części domu, pokazywała różnice między płciami oraz gdzie jest miejsce każdej z nich. Nawet niewolnice były w świetle obyczajów bardziej godne posługi przy przygotowaniach, niż czystej krwi męska szlachta. Oczywiście kobietom pewnie nie śniło się w głowach, by któryś z mężczyzn nie marzył o niczym innym jak rozrzucanie wszędzie ośmionogiego żywego “konfeti”. Wewnętrzny krąg, skupiony przy samym ołtarzu, stanowiły wyłącznie kobiety. Mężczyźni, również ci szlachetni, stali bliżej ścian kaplicy. Nie “podpierali ich” jednak, nie chcieli narazić się na problemy zgniatając jakiegoś czającego się tam pająka.
K’ylor w przeciwieństwie do innych zebranych nie pozwalał sobie na okazanie ekscytacji. Klęczał na podłodze, wyraźnie zatopiony w modlitwie i tylko co jakiś czas rzucał okiem na pozostałych uczestników obrzędu, czy też na swoją przyszywaną matkę, Aurorę. Wyczekiwał porodu, był to bowiem jeden z elementów naturalnego cyklu rzeczy i wiedział że w takich momentach łaska Bogini spływa na uczestników święta. W szczególności na członków jej kleru. W tym też na niego. Myśl ta niebezpiecznie zawirowała w jego umyśle, po czym odpłynęła w dal. Jego błogosławieństwa był ścisłą tajemnicą, a zdarzało się że nawet myśli nie są bezpieczne. Jego wzrok spoczął na sporym pająku który zaczął się wspinać po jego torsie. K’ylor rozluźnił się i ponownie zapadł w modlitwę. Czekał na to co przyniesie przyszłość. Czekał na polowanie które wyczuwał w powietrzu. Pająk powoli obłaził ciało drowa, zachodził w różne zakamarki, jakby badał K’ylora, jego szczerość wiary i przydatność dla rasy. Trwało to chwilę, ostatecznie zwierzątko zeszło z drowa, zeskoczyło na młodą dziewczynkę która właśnie minęła K’ylora kierując się w stronę centralnego kręgu. Mężczyzna odprowadził spojrzeniem stąpającego między pożerającymi się wzajemnie pajęczakami malca. Dziewczynka podeszła do Aurory i stając na paluszkach trąciła jej biodro, wyraźnie starając zwrócić na siebie uwagę. Gdy to się jej udało, została podniesiona przez demonicę jak worek suszonych grzybów na wysokość jej głowy. Po chwili rozmowy została nieco opuszczona i końcowo puszczona, by wylądować na nogach. Wykonawszy swoje zadanie zawróciła się pokonując tę samą trasę. Wcześniej zaobserwowany pająk zniknął gdzieś po drodze. Aurora spojrzała się w stronę grupy samców, w której klęczał K'ylor, w udała się w jego kierunku. Masywna sylwetka musiała już złożyć swoje skrzydłą, by móc swobodniej dostać się do swojego przyszywanego syna.
- Czy zwolnienie wiek słojów z pajęczakami jest gotowe? - odezwała się wpierw do niego, mając widocznie sprawunki ze swoimi braćmi.
- Oczywiście Pierwsza Córko - zwrócił się do Aurory jej oficjalnym tytułem. - Osobiście dopilnowałem by mechanizm działał jak należy. Niewolnice są odpowiednio poinstruowane - dodał podnosząc się z klęczek.
- Dopilnuj tego. Dzisiejszej nocy jesteś za nie odpowiedzialny - podsumowała nie określając, czy chodziło jej o pajęczaki, słoje, czy niewolnice. Równie dobrze mogło chodzić o wszystkie trzy rzeczy. - Uroczystość musi mieć ten element uruchomiony w odpowiednim momencie - zaznaczyła potwierdzając wcześniejszą umowę.
- W tak podniosłym momencie porażka nie wchodzi w rachubę - stwierdził mężczyzna i spojrzał w oczy swojej matki. - Dopilnowałbym otwierania osobiście, ale chcę być tutaj, blisko… Rodziny. - wykręcił się w ostatniej chwili. - Wszystko pójdzie dobrze.
Aurora skinęła głową z powagą i spojrzała w bok wyławiając jednego z braci. Skierowała się do niego, gdyż był bliżej wyjścia, a drugiego przywołała imieniem.
 
Zaalaos jest offline