Chris sprawdził baterie, pancerz i broń. Wszystko działało bez zarzutu. Modyfikowana, modułowa, personalizowana rusznica laserowa, hellpistol, wyrzutnia. Przesmarowane, przestrzelone, z wyregulowanymi celownikami. Gwardzista w służbie Inkwizycji wziął do ręki pierwszą z przygotowanych puszek z farbą i mocno potrząsnął. Nowy kamuflaż był niezbędny, jeżeli miał utrzymać przykrywkę. Niby Chameleoline zapewniał maskowanie, jednak nie wszyscy musieli wiedzieć, że go posiada. Lepiej było zaistnieć poniżej radaru i postawić na oldschool. Chris położył na hellgunie kable, wtyczki, kawałki połamanej piły i strzępki utytłanej w smarach i śmierdzącej paliwem lotniczym ścierki a następnie prysnął farbą. Improwizowane przybory zapewniły nieregularne wzory na karabinie.
Następnie Blackhole założył uprząż taktyczną i kamizelkę oporządzeniową. Uważnie obejrzał niewielkie dziurki wycięte w dnie każdej kieszeni. Były dobrze obszyte, ale przed wyruszeniem na misję warto było sprawdzić, czy żadna się nie rozerwała. Otwory były za małe, żeby wypadł z nich jakikolwiek drobny przedmiot, jednak wystarczająco duże, aby swobodnie wylewała się z nich woda i błoto, co niekiedy przydawało się podczas akcji w mokrym środowisku.
Podczas testowania płyt balistycznych i mechanizmów hełm do pokoju weszła Iva.
- Podobno wyruszacie na akcję?
- Jak zwykle wyjątkowo dobrze poinformowana jak na instruktorkę sportową.
- Daj spokój, Blackhole, chyba już się domyśliłeś, że ludzi waszego kalibru nie nadzorują i nie leczą jacyś pierwsi z brzegu nieudacznicy, tylko fachowcy najwyższej klasy. Rozumiesz?
- Znaczy się wywiad. Jak podejrzewałem. Wiesz coś więcej o misji?
- Nie. Zbyt wysoki poziom tajności.
- Sam znam tylko nazwę planety, jednak niedługo odprawa. |