Will patrzył z niesmakiem, jak jakieś małe gówniane coś, właśnie rozpierdala jego misterny plan. Był zły. Jak tak w ogóle można? Żeby jakieś durne dzieciaki rozpierdalały się w miejscu, gdzie on planował skopać kilka dup? Dawno tego nie robił i byłby podszedł im powiedzieć, co sądzi o takich zachowaniach oraz, być może, zrealizował jednak dalszy plan zasadzki, jednak do świadomości przebiły mu się obrazy wozów policyjnych i przeczucie niejasnego zagrożenia.
Nawet jeśli mieliby teraz uciekać, musieli uważać - kolejna przebitka uświadomiła mu, że Moloch ma wszędzie swoje kamery. Holiłudowi odpalił się instynkt przetrwania...
- Spadamy - warknął. - Muszę komuś spuścić wpierdol. Wrócę na chwilę na pustostan, bo zostawiłem tam kilka gratów, które mogą się przydać.
Miał na myśli klamkę. Tę łatwo było schować, nie to, co karabin. A każda siła ognia się przyda w zaistniałej sytuacji. Szczególnie, jeśli ma być na obiekcie jakiś ochroniarz. |